Studniówka

Piątko, byłaś lub wybierasz się na studniówkę?

Tak
48
51%
Nie
47
49%
 
Liczba głosów: 95

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
paradoja
Posty: 250
Rejestracja: sobota, 21 listopada 2009, 09:22
Lokalizacja: o, tam.

Re: Studniówka

#91 Post autor: paradoja » środa, 16 grudnia 2009, 15:22

Akagi_Ryu pisze:
paradoja pisze:
Akagi_Ryu pisze:@paradoja: Ale ja bardzo lubię moje myślenie :(
Z resztą dlatego też nie udałem sie na ową imprezę. Nie mógłbym na niej wykonywać mojej ulubionej czynności :D
ale za to na studniówce jest dużo do obserwowania. Nic tylko wyciągnąć sobie krzesełko do kącika na parkiecie i szydzić :mrgreen:
Uhuh... "O, ta osoba się uchlała... i ta... i ta... i ta..."
Wolę obserwować ciekawsze zjawiska niż te, które można pooglądać dzień w dzień przed monopolowym, ale cóż... co kto lubi. 8)
fajne masz zjawiska pod monopolowym xD
mnie np bawi masa pijanych, zataczających się w rytm muzyki maksymalnie odpicowanych ludzi :D w tym nauczycieli.
i lubię szydzić z upitych znajomych, o tak.


don't worry - be hippie

Awatar użytkownika
And
Posty: 551
Rejestracja: sobota, 1 maja 2010, 21:51
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Andaluzja

Re: Studniówka

#92 Post autor: And » wtorek, 3 sierpnia 2010, 13:50

Wygląda na to, że jako jedyny ze swojej klasy nie pójdę na studniówkę.

Na bal na zakończenie gimnazjum też w głębi duszy chciałem nie iść, ale zostałem trochę zastraszony przez wychowawcę. Potem żałowałem, że poszedłem, bo się wynudziłem. Byłem zmuszony siedzieć sam, bo jako jedyny nie chciałem tańczyć. Nikt nie miał nawet czasu ze mną rozmawiać, bo wszyscy byli zajęci tańcem, albo czymś innym.
Nie przemawiają do mnie argumenty, że studniówka to nie to samo. Może i nie to samo, ale jednak to wciąż styl rozrywki, który nie bawi mnie w najmniejszym stopniu, a dostarcza negatywnych emocji. Nie mam zamiaru płacić kilkuset złotych, żeby być zestresowanym przed, znudzonym w trakcie i zmęczonym po studniówce. To, że studniówka jest raz w życiu też mnie nie przekonuje, bo na dobrą sprawę to wszystko jest raz w życiu.

Cieszę się, że udało mi się wyłamać i jako jedynemu z klasy powiedzieć, że na studniówkę nie idę. Nie będę musiał cierpieć w imię konformizmu, jak to miało miejsce w gimnazjum. :roll:

Awatar użytkownika
greenlight
Posty: 280
Rejestracja: wtorek, 1 czerwca 2010, 14:51
Lokalizacja: Łódź

Re: Studniówka

#93 Post autor: greenlight » wtorek, 3 sierpnia 2010, 17:30

Nie byłam na studniówce, na wieczorku gimnazjalnym też i nie jest mi z tego powodu przykro.
To wszystko czego chcę
To wszystko czego mi brak
To wszystko czego ja nigdy nie będę miał

Taka Jedna
Posty: 69
Rejestracja: niedziela, 27 czerwca 2010, 16:46
Enneatyp: Obserwator

Re: Studniówka

#94 Post autor: Taka Jedna » wtorek, 3 sierpnia 2010, 18:09

Byłam. Na komersie w gimnazjum też. Bawiłam się dobrze i tu i tu. Ale ja z reguły lubię imprezy więc cóż... :roll: Przed studniówką nie rozważałam nawet opcji, żeby nie iść. Ta uroczystość jest raz w życiu (nie miałam i nie mam podstaw, żeby sądzić, że nadarzy mi się druga), a ja jednak próbuje zaliczyć jak najwięcej przeżyć, które są jedyne w swoim rodzaju :)
5w4

Wanting to be someone else is a waste of the person you are

Jakże byłoby to możliwe, żebyśmy to zawsze tylko my mieli słuszność, a inni by nigdy nie mieli racji? ;)

Awatar użytkownika
Mokona
Posty: 22
Rejestracja: niedziela, 27 czerwca 2010, 20:47
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Poznań

Re: Studniówka

#95 Post autor: Mokona » wtorek, 3 sierpnia 2010, 18:10

A ja byłam i na połowinkach (w mojej śmiesznej szkole to było coś na kształt balu gimnazjalnego), i na studniówce. Tylko że na połowinki kupiłam sobie ładne buty, ładną sukienkę i poszłam do fryzjerki, i było ok. Natomiast studniówka przedstawiała się dla mnie jako nieunikniona tragedia, bo mimo że chciałam nie iść, to było mi na to zbyt głupio. A roboty z tym było więcej niż to tego warte.

Oczywiście, jako dziewczyna musiałam przejść całą inicjację:

1. Kupić sukienkę, ale nie wyszło, więc musiałam zamiast tego kupić materiał i drałować do krawcowej na zadupie, żeby mi sukienkę uszyła. A ona i tak schrzaniła robotę i moja mama musiała sama ratować sytuację.
2. Znaleźć buty do sukienki. Mimo że szukałam nie jakichś dziwnych fioletowych czy seledynowych, tylko zwykłych srebrnych, to najwyraźniej nie był to kolor sezonu, bo znalezienie srebrnych butów graniczyło z cudem. W całym Toruniu były tylko 2 pary: jedne na 12 cm obcasie :roll: , a drugie, mimo że mój rozmiar, to za szerokie i mi spadały. W końcu wzięłam czarne z połowinek.
3. Znaleźć torebkę do butów i sukienki. Udało się kupić srebrną, ale potem nigdy już mi się nie przydała,więc zasadniczo zbędny wydatek.
4. Przed studniówką zaliczyć fryzjerkę, a potem makijażystkę. Fryzura była ładna, ale miała w sobie 55 (słownie: pięćdziesiąt pięć) wsuwek, które to żelastwo ledwo wyjęłam przed snem o czwartej czy tam piątej rano. Oczywiście, że bolała mnie potem głowa. Natomiast makijaż również był całkiem ładny, ale po raz pierwszy doświadczyłam uczucia, kiedy spoglądasz w lustro i nie poznajesz samej siebie. To był jeden z dwóch razów w całym moim życiu, kiedy miałam pełen makijaż, z pudrem, różem, fluidem i czym tam jeszcze. Do tego kosmetyczka wyskubała mi brwi, czego ja w ogóle nie robię bo to boli, więc wyglądałam ładnie ale jak dla mnie dziwnie, bo nie jestem przyzwyczajona.
5. No i najgorsze - znaleźć partnera. Jako wieczna singielka nie miałam szans przygruchać sobie chłopaka, nawet by mi się nie chciało. Doszło do tego, że za moimi plecami moja własna babka szukała mi partnera :shock: W końcu upiekło mi się, bo zaprosił mnie kolega z równoległej klasy. Zrobił to głównie dlatego, że inaczej musiałby płacić za partnerkę z zewnątrz, a dziewczyny i tak nie miał. Ale mimo to byłam zadowolona, bo jakby nie on to naprawdę nie miałabym z kim iść, zresztą nie winię go za oszczędność :P Spoko, taki układ.

Ogólnie na samej studniówce nie bawiłam się źle, ale to chyba dlatego, że nie spodziewałam się wiele. Głównie to byłam szczęśliwa, że już zaraz będzie po wszystkim. Cieszę się, że mam to już za sobą i nigdy nie chcę przeżywać tego znowu. Teraz mam większe pojęcie o tym całym pindrzeniu się niż miałam wtedy, więc pewnie byłoby mi dużo łatwiej, ale kilka lat temu to był koszmar. Ale głupio było mi odstawać od moich koleżanek, chociaż nie zdobyłam się na takie poświęcenie jak one: przekłucie uszu specjalnie pół roku przed studniówką, żeby na bal móc założyć długie kolczyki, albo zabulenie 700 zeta za sukienkę. :)
INTP/J, 5w4

Człowiek rodzi się i umiera egoistą, tylko w międzyczasie musi udawać, że jest inaczej.

Kryzysowa_narzeczona
Posty: 302
Rejestracja: niedziela, 8 marca 2009, 13:39

Re: Studniówka

#96 Post autor: Kryzysowa_narzeczona » piątek, 6 sierpnia 2010, 20:53

Mokona pisze: 5. No i najgorsze - znaleźć partnera. Jako wieczna singielka nie miałam szans przygruchać sobie chłopaka, nawet by mi się nie chciało. Doszło do tego, że za moimi plecami moja własna babka szukała mi partnera :shock:
Haha, to tak jak moja mama :lol: Bo ona TAK BARDZO chce, żebym ja poszła na tę studniówkę. I daje mi multum propozycji na mojego potencjalnego partnera. A ja nie chcę iść z kimś z ulicy prawie, tylko dlatego, że nie mam z kim. Mam wybulić kasę, żeby on się najadł, napoił i może jeszcze zajmował się samym sobą. I będę siedzieć jak ta ofiara losu, w tej pożal się Boże satynowej sukience, natapirowanej fryzurce i jakimś tandetnym makijażu, który musiałabym zrobić sama. Nieee, przecierpię już swoją dolę w domu ^^ U mnie w klasie jest niby więcej osób, które planują nie iść, ale jak to będzie, to wyjdzie w praniu :lol:

ODPOWIEDZ