#52
Post
autor: Vilq » środa, 6 grudnia 2006, 08:58
Proszę o głos ponownie. Jeśli nie będzie porozumiewania się jednym językiem, rozumienia tak samo poszczególnych używanych znaczeń podobnie: żyrafa i wiel'błąd będą tym samym - co w konsekwencji pozostanie tym samym kręceniem się w kółko za ogonem. Taki termin jak - a sporo się go używa na naszym forum z racji TYPU - "Aspołeczność". Aspołeczność nie może być wszystkim (...i niczym) Takie cechy jak: wredota, nerwowość, rozdrażnienie, arogancja to zwykłe cechy charaktetu i z aspołecznością nie muszą mieć nic wspólnego (i w moim odczuciu w tym przypadku nie mają) a raczej z problemem zamknięcia się na świat, asekuracją natury przed kontaktami z ludźmi, wycofywaniem się czy wręcz ucieczką.
Moja "aspołeczność" to ż.t.p. (żeTakPowiem) przejaw "łagodnego buntu" nie przeciw otoczeniu i ludziom, ale systemowi świata, przesądom, sloganom, stereotypom i całej tej hauturze konformistycznej. Mój spzreciw polega : nie na wojence z wiatrakami (tak najlepiej, najłatwiej - biegać z transparentem po ulicach miasta lub rzucać szczerzącymi spojrzeniami przy spotkaniu z inaczej myślącym człowiekiem). Mój polega na... odcięciu się od tego wszystkiego, czego nie popieram. Jesli przeszkadzają mi reklamy i gorszące zbrodnicze programy informacyjne - nie włączam TV. Jeśli jestem za słaby aby nie włączać bez dokładnego zapoznania się zProgramemTV wyrzucam go przez okno. Itd. - jeśli wiem, że mój proboszcz jest skorumpowany, źle się prowadzi, nie wpuszczam takiego pana z kolędą. Itd,Itp... Tak... odcinanie się zagrożone jest samotnością, kiedy z czasem coraz mniej jest tego warczenia na innym i o innych. Ale co jest zdrowsze?...... 8)
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.