Co was blokuje przed kierowaniem się emocjami?

Wiadomość
Autor
Vilq
Posty: 59
Rejestracja: wtorek, 5 grudnia 2006, 10:45
Lokalizacja: znad morza

#61 Post autor: Vilq » sobota, 16 grudnia 2006, 09:06

Czuję się zdrowy, moje relacje z ludźmi także takie są (ze zdrowymi ludźmi..., ale z mniej niemniej, jeśli tylko chcą relacji ze mną) więc, dlaczego miałoby być coś niezdrowe w tym co robię - nie wiem?
Chyba że dokładniej opiszesz mi 'CO jest w tym niezdrowego'? - nie tylko że JEST. Poza tym - z całym oddaniem szacunku za podjęcie tego arcyciekawego tematu - piszesz niekonsekwentnie (tj. zaprzeczająco) w zdaniu
cyt.:"jest to świetna umiejętność, ale niestety takie coś nie jest zdrowe". Albo coś jest świetne, porządane i korzystne - albo nie zdrowe... Jak się z tego wybronisz? (Nie chodzi mi o odwracanie uwagi - tylko prosze nie pomyśl - czy łapanie za słówka; jeśli nie sprecyzujemy swych koncepcji od zarania, pójdizemy dalej z błędem - jak w zadaniu matematycznym - będizemy dalej rozwiązywac problem z przekonaniem nieomylności, a i tak wynik końcowy okaże się błędny; nie zależy mi na akademickich rozważaniach, ale na wspólnym dojściu do wyniku, konsensusu).
Dopiero wtedy będę mógł przejść do próby odpowiedzi na właściwe pytanie (pytania). Zgodzisz się?


Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.

Awatar użytkownika
Virgo
Posty: 138
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 19:46
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#62 Post autor: Virgo » sobota, 16 grudnia 2006, 10:54

Hehe, masz racje Vilq, że to może wyglądać jak sprzeczność i w pewnym sensie nią jest, tzn uważam, że to jest świetna umiejętność, co jednak nie zmiena faktu, że takie coś nie jest zdrowe. Nazwałam to świetną umiejętnością, dlatego, że nie trzeba sie obciążać niepotrzebnymi emocjami, których bądź co bądź 5tki unikają. Właściwie nie uściśliłam - niezdrowe jest to, że nie masz emocji wtedy gdy powinny sie one pojawić i wtedy musisz uciekać się do właśnie takich sposobów. Wnioskuje, że nie przeżywasz emocji bo napisaleś że na zewnątrz okazujesz jakieś zdenerwowanie, czy złość, a w środku jesteś spokojny. To jest po prostu brak kontaktu ze swoimi emocjami, albo bardzo mały kontakt plus trudność w wyrażaniu emocji w ogóle. Mam do Ciebie jeszcze takie pytanie dlaczego nie pozwalasz sobie na wyrażanie, tudzież przeżywanie dobrych emocji w całości? I czekam na odp do poprzednich pytań.

Vilq
Posty: 59
Rejestracja: wtorek, 5 grudnia 2006, 10:45
Lokalizacja: znad morza

#63 Post autor: Vilq » sobota, 16 grudnia 2006, 14:11

[To nie wygląda, to jest...]
Od razu na wstępie zauważę, że będzie problem ze zrozumieniem mnie...
Dlaczego?
Na forum w tym temacie o wyrażaniu emocji, pokutuje jeden podstawowy grzech. Zacytuję jeden post charakterystyczny dla tego grzechu. "Wyrażanie emocji". Cyt. (Ozonex) „(...)takie sytuacje, kiedy trzeba pokazać nasze emocje są najgorsze. Jak mamy okazać nasze uczucia skoro odruchowo je dusimy?”
O co tu chodzi? Czy ktoś to zauważa? W tym zdaniu „emocje” i „uczucia” to - to samo. Ale w rzeczywistości tak nie jest, bo to dwie różne sprawy!.. I dwa różne wyrażenia. Spróbuj powiedzieć ukochanej „kocham cię” – tak jakbyś tonem mówił do kogoś „mam cię dosyć, nienawidzę cię’...


Natomiast podoba mi się, rozumiem post Gawrona (miłośnika, romansiarza z ZEN) Wypowiedział się zwyczajnie o emocjach w poście (spójrzcie) na drugiej stronie naszego kontrowersyjnego tematu. Może jego posty bardziej do Ciebie przemówią, może ja zbyt filozoficznie stawiam sprawę.
Druga wypowiedź w podobnym sensie :TZLM – „Emocje są przeze mnie uznawane za coś czym kierowanie się jest dziecinne i niepotrzebne. O wiele bardziej wartościowa jest analiza i dokładne przemyślenie spraw.”

NoLeander nas (5tki) zaskoczył, wystawił na próbę. Nie wiem czy świadomie, czy tylko tak mu się to udało. W jego pytaniu/temacie utkwiona jest pułapka....: „Co was blokuje przed kierowaniem się emocjami?” SWIETNE !! Dałbym mu Nobla za taki ofsaid . Za to sam odżegnuje się od emocji, pisząc wprost ,że się ich wstydzi...

Jeśli ktoś nie rozróżnia w sobie czym są jego emocje, a czym uczucia, rozmowa o tm nie ma sensu.
Virgo... cały czas pytasz mnie o wyrażanie emocji. Odpowiadam Ci (i powtarzam po innych)... Emocje są by je kontrolować. Uczucia – by je wyrażać. Rozpoznawanie uczuć i umiejętność ich wyrażania (werbalnie jak i nie werbalnie) pomaga nam żyć. Okazywanie (wyrażanie) emocji, ośmiesza nas, stacza, wprowadza w błędne koło życiowe frustracji/agresji.
Jeśli się z tym nie zgadzasz jeszcze – odpowiadanie Ci na pierwsze pytania z przed 3 dni uważam za przedwczesne...
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.

nudis_verbis
Posty: 325
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 10:37

#64 Post autor: nudis_verbis » sobota, 16 grudnia 2006, 22:07

Vilq pisze:Jeśli ktoś nie rozróżnia w sobie czym są jego emocje, a czym uczucia, rozmowa o tym nie ma sensu.
nie zgadzam się, to są słowa których można używać wymiennie. podaj mi chociaż swoje definicje tych słów jeśli naprawde się tak mylę
Vilq pisze:Virgo... cały czas pytasz mnie o wyrażanie emocji. Odpowiadam Ci (i powtarzam po innych)... Emocje są by je kontrolować. Uczucia – by je wyrażać. Rozpoznawanie uczuć i umiejętność ich wyrażania (werbalnie jak i nie werbalnie) pomaga nam żyć. Okazywanie (wyrażanie) emocji, ośmiesza nas, stacza, wprowadza w błędne koło życiowe frustracji/agresji.
Nie kumam, bo wydawało mi się, że enneagram zakłada zrównoważenie wszystkich ośrodków inteligencji człowieka tj. brzucha-działania, serca-uczuć, głowy-myśli. vilq przeczysz temu chyba? wyrażanie emocji nie jest dobre?
niewyrażając uczuć czy emocji kiedy mówi się komuś kocham chyba kłamie się.
niewyrażając emocji człowiek tłumi je w sobie a z mojego doświadczenia wynika (też jak piątki nie mam zrównoważonego ośrodka emocji. znaczy tłumię je lecz inaczej), że kiedyś emocje tak czy inaczej znajdą same ujście. człowieka tłumiacego emocje czy uczucia można wg mnie porównać do mocno wstrząśniej butelki wody gazowanej, jak otworzysz sam się przekonasz... :)

nie zgadzam się z twoim ścisłym rozróżnieniem emocji od uczuć
w słowniku on-line onetu jest tak:
"emocja - rz. ż IIa ‘silne uczucie, wzruszenie, podniecenie, wzburzenie; przejęcie się czymś’ "

natomiast uczucie opisuje tak:
"uczucie (Wilga)
rz. n III 1. ‘stan psychiczny: reakcja na napływające z zewnątrz bodźce; emocja’ 2. ‘miłość’ 3. ‘doznanie, wrażenie’ "

Nawet jeśli nie są to te same słowa, o tym samym znaczeniu, to są sobie bliskoznaczne. Ja rozumiem je podobnie jak jest w słowniku
Vilq pisze:Okazywanie (wyrażanie) emocji, ośmiesza nas, stacza, wprowadza w błędne koło życiowe frustracji/agresji.
uważam inaczej, emocje są jedną z rzeczy, które odrożniają nas od zwierząt a zdrowa zdolnośc do ich wyrażania i przeżywania jest dla mnie godna pozazdroszczenia. uważam, ze do frustracji prowadzi właśnie to czemu zaprzeczasz, zaprzeczasz chyba z pasją..

zolwbol
Posty: 31
Rejestracja: wtorek, 31 października 2006, 13:01

#65 Post autor: zolwbol » sobota, 16 grudnia 2006, 23:31

nudis_verbis pisze:Vilq napisał:
Jeśli ktoś nie rozróżnia w sobie czym są jego emocje, a czym uczucia, rozmowa o tym nie ma sensu.



nie zgadzam się, to są słowa których można używać wymiennie. podaj mi chociaż swoje definicje tych słów jeśli naprawde się tak mylę
Uczucie - świadoma interpretacja emocji, dokonana na podstawie zakodowanych w pamięci człowieka wzorów kulturowych i doświadczeń oraz podyktowanej nimi oceny sytuacji. Ta sama emocja - rozumiana jako niezależny od woli proces psychiczny, będący reakcją organizmu na bodźce - może zostać zinterpretowana jako różne uczucia w zależności od sytuacji. Przykładowo zespół reakcji organizmu związany m. in. ze wzrostem poziomu adrenaliny, przyspieszonym tętnem i odpowiednim pobudzeniem układu nerwowego może być interpretowany (uświadamiany) jako strach, lęk, obawa lub panika w zależności od nasilenia emocji oraz rozpoznania wywołujących ją bodźców.

Emocje - subiektywny stan psychiczny, uruchamiający priorytet dla związanego z nim programu działania. Jego odczuwaniu towarzyszą zwykle zmiany somatyczne, ekspresje mimiczne i pantomimiczne oraz zachowania.
5w4

Awatar użytkownika
Virgo
Posty: 138
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 19:46
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#66 Post autor: Virgo » niedziela, 17 grudnia 2006, 00:24

Drogi Vilq

Nie jestem obeznana w psychologii bardzo dobrze. Sądze, że w jakiś sposób można jednak odróżnić emocje od uczuć. Ale spójrzmy, weźmy pod uwage przykład, który sam podałeś - bycie zezłoszczonym na kogoś. Czy sądzisz, że złość to uczucie? Moim zdaniem to jest emocja. I myślę też, że najpierw w człowieku, gdy zadziała bodziec, wytwarza się emocja, a dopiero później uczucie. Także idąc taką drogą, dochodzę do wniosku, iż nie można mieć uczuć, bez emocji, co sie z tym wiąże - wyrażać uczucia, gdy sie che kontrolować emocje, o czym piszesz.
Podsumowując, emocje i uczucia to nie to samo, ale nie można tego oddzielać od siebie, jak to robisz.

Poza tym nie wiem czy słyszałeś o koncepcji Junga. Nie znam fachowych terminów, ale on zakłada, że człowiek posiada równowage psychiczną wtedy gdy wszystkie jego ośrodki są rozwnięte tj percepcja, intuicja, rozum i uczucia. Wszystko ma być na tym samym, wysokim poziomie, o czym zresztą wspomniał nudis_verbis, ale posługując sie enneagramem, na którego forum w istocie jesteśmy. Myśląc tak jak Ty, człowiek miałby bardzo dobrze rozwinięty intelekt, ale emocjonalnie byłby kaleką.

Odchodząc lekko od tematu odnosze wrażenie, że masz Vilq lekki problem z ułożeniem swoich myśli w czysty, klarowny sposób, dlatego czasem trudno Cię zrozumieć i często używasz skrótów myślowych. Drugą ewentualnością jednak może być moja trudność w rozumowaniu.
Poza tym odczułam, że troche wzburzyłeś sie moim poprzednim postem, dlaczego? Chyba, że sie mylę...

Pozdro

Vilq
Posty: 59
Rejestracja: wtorek, 5 grudnia 2006, 10:45
Lokalizacja: znad morza

#67 Post autor: Vilq » niedziela, 17 grudnia 2006, 01:33

Cyt."Poza tym odczułam, że troche wzburzyłeś sie moim poprzednim postem, dlaczego? Chyba, że sie mylę..." - nie. Unikam sytuacji które mogłyby mi burzyć umysł. Burzenie się umysłu z zamego założenia nie jest zdrowe, świadczyłoby o nie rozpoznawaniu w sobie emocji, a ja już pisałem nie raz o tym - więc pozostaje (niestety tylko...) wierzyć mi na słowo, przez szybę nie widać...

Cyt.:"ale on zakłada, że człowiek posiada równowage psychiczną wtedy gdy wszystkie jego ośrodki są rozwnięte tj percepcja, intuicja, rozum i uczucia. " - spodobał mi się ten Jung :) - wymieniając ośrodki (wszystkie, główne) nie mówi o OśRODKU EMOCJI. I słusznie - bo takiego nie ma. Emocje to takie szumowiny, odpad, skutki uboczne myślenia, percepcji, uczuć (uczucia nie towarzyszą emocją - to emocje towarzyszą uczuciom...) czy intuicji.

nie mówi się o "Emocjach Wyższych", za to o UCZUCIACH WYZSZYCH tak.
przykład towarzyszenia emocji w uczuciach. Np. "zwykłe ludzkie uczucie miłości" między dwojgiem. Towarzyszy mu emocja ("uczucie...") zazdrości. Zazdrość jest emocją (lub... "niskim uczuciem"). W moim zyciu nie kieruję się niskimi uczuciami (prymitywnymi - okazywanie, wyrazanie gniewu, zazdrości itp) - bo te rodzą emocje takież same, nieskie, emocje.
Nie wiem ciągle, dlaczego to tak trudno zrozumieć...? Okazywanie, wyrazanie niskich emocji, niskich uczuć jest przykre, zasmucające, ośmieszające, zawstydzające - o czym już pisali inni.
Dodatkowe ćwiczenie jakie mogę tu teraz zaproponować, to rozpoznanie, rozróżnienie między uczuciem wyższym - a niskim.
Na przykład. Czy wiesz (wiecie)? że "Współczucie" a "Litość" są to dwa różne, dalekie od siebie uczucia. Wspłczucie rodzi uczucie rozumienia, miłości. Litość jest niskim uczuciem rodzącym pychę, próżność, zastępcze dowartościowanie się (często rozmawiam z żebrzącymi, czego tak naprawdę potzrebują)


Inna interpretacja - zacytuję pewnego znawcę tematu - Polaka, Leszka Żądło, napisał kilka książek o tym, i owym:
"Umiejętność wyrażania emocji

Ludzie często nie wiedzą, jak się obchodzić z emocjami. Niektórzy są przekonani, że należy przeżywać jedynie przyjemne uczucia. Nie chcą w sobie widzieć lęku, gniewu, nienawiści, pożądania i innych przykrych doznań. Potępiają za nie siebie i wszystkich wokół. A to dlatego, że się boją tak niemiłego samopoczucia.

Przykrość doświadczania emocji rodzi się z trudności wyrażania ich i radzenia sobie z nimi. Uwolnienie od tych sposobów rodzi radość. Jednak niewielu jest takich, którzy potrafią sobie z tym poradzić, a "kulturalne" środowisko w tym najczęściej przeszkadza. Kulturalni ludzie radzą: bądź miły, bądź dobry, nie sprawiaj innym przykrości (nawet jeśli oni ci ją sprawiają), przecież nie wypada się cieszyć, gdy inni wokół cierpią... itd. Czy sądzisz, że będąc miłym dla innych, będziesz dla nich dobry i że to wywoła pozytywny rezultat?

Jeśli tak, to liczysz na pozytywny oddźwięk, a to jest wyrachowanie. Tak motywowane miłe postępowanie często wywołuje negatywny oddźwięk. Inni natychmiast odczuwają fałsz, a nawet czują się zranieni.

Rzecz w tym, żeby nauczyć się patrzeć na siebie i innych z miłością. A co to znaczy? Wielu ludzi myśli, że miłość jest emocją. I tu się mylą.

Energia emocji nie jest czystą energią życiową. Jest zabarwiona niższymi wibracjami. Czy emocja jest zła, czy dobra, to nie jest miłością. Ludzie to czują i chcą z tym walczyć. A walcząc z emocjami, zamykają się przy okazji na miłość. Miłość, jak sama nazwa wskazuje, to miłe i przyjemne odczucie w okolicy serca. Towarzyszy mu poczucie akceptacji, życzliwości, otwartości.

Aby pozwolić sobie na wyrażanie miłości, trzeba najpierw przejść przez etap nazywania i wyrażania emocji. Dzięki temu przyzwyczaja się do poczucia bezpieczeństwa podczas wyrażania czegokolwiek. Najważniejsze wydaje się nauczenie wyrażania siebie bez ranienia i atakowania innych, oraz akceptacja innych bez ranienia siebie. A przecież wiele osób podświadomie oczekuje, że zostaną zaatakowane, czy dezaprobowane za każdą próbę odezwania się. To rodzi stres.
Wyrażanie emocji nie musi być destrukcyjne, jak sądzą ludzie "kulturalni". Nie potrafią oni powiedzieć komuś, że nie lubią jego zachowań, że jego postępowanie ich rani, że odczuwają niechęć do tego, co robi. Najczęściej nie znają odpowiednich zwrotów, tak sformułowanych, aby nie poniżyć rozmówcy. Dlatego unikają tematu. Ponadto nie wyobrażają sobie, że ktoś mógłby przyjąć ich wypowiedź jako dobrą radę i przy okazji, bez obrażania się. Dlatego milczą lub odwracają się speszeni. Temu może zaradzić trening asertywności, czyli sztuki wyrażania siebie i swoich opinii bez poniżania czy ranienia siebie i innych.

Kiedy jesteś wzburzony, lub napięty, odpowiedz sobie na pytanie:
Co czujesz?
Gdy już wiesz, co odczuwasz, następnym krokiem powinno być uświadomienie sobie:
Co jest przyczyną tej emocji w tobie?
To daje ci możliwość uwolnienia się od tyranii owej emocji i uspokojenie, gdy ktoś dopytuje się o sprawy, o których nie potrafiłeś dotąd swobodnie mówić.
I ostatni krok:
Opowiedz, co się w tobie dzieje, czyli co odczuwasz, i co się kryje za przyczyną tego stanu.
Wielu ludzi może roześmiać ci się w twarz, gdy będziesz w ten sposób opowiadać o swoich przeżyciach. Najprawdopodobniej nigdy nie zetknęli się z takim sposobem wypowiadania się. Dlatego nie wiedzą, co zrobić z twoją wypowiedzią i próbują ją ośmieszyć. Ale w tej konkretnej sytuacji czują się zszokowani lub przegrani.

Czasami trudno mówić o emocjach, ale taka prawda oczyszcza, często pokazuje prawdziwy oraz sytuacji. Niekiedy taka wypowiedź powala na kolana, choć nie jest agresywną reakcją. Kiedy wypowiadam własną wewnętrzną prawdę, wówczas opowiadanie o tym, co odczuwam, nie jest obroną, ani atakiem. Jest tylko informacją, która czasami może się wydawać zbędną. Ale na pewno wypowiadanie się w ten sposób jest bezpieczne. I dlatego wielu ludzi, spodziewając się ataku lub obrony, jest zdziwionych, że tak nie zareagowałem. Oni mogą czuć pogardę dla takiego idioty czy mięczaka, jak ja, ale czy musi mi zależeć na ich opinii, czy na przekonywaniu ich?

Oczywiście, że taka postawa wobec innych wymaga wysokiego poziomu samoakceptacji i poczucia własnej wartości.
Naucz się w bezpieczny sposób wyrażać emocje. To na pewno ci się przyda. "
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.

Awatar użytkownika
Armand
Posty: 185
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 22:48
Lokalizacja: Kraków

#68 Post autor: Armand » niedziela, 17 grudnia 2006, 05:36

Vilq pisze:
nie mówi się o "Emocjach Wyższych", za to o UCZUCIACH WYZSZYCH tak.
przykład towarzyszenia emocji w uczuciach. Np. "zwykłe ludzkie uczucie miłości" między dwojgiem. Towarzyszy mu emocja ("uczucie...") zazdrości. Zazdrość jest emocją (lub... "niskim uczuciem"). W moim zyciu nie kieruję się niskimi uczuciami (prymitywnymi - okazywanie, wyrazanie gniewu, zazdrości itp) - bo te rodzą emocje takież same, nieskie, emocje.
"
Jakoś nie trafia do mnie Twój podział na uczucia niskie i wysokie ze względu na ich pozytywny, bądź negatywny oddźwięk. Ja raczej za kryterium przyjąłbym stopień zaangażowania emocjonalnego i postępowość (nie jest to właściwe słowo, ale szukałem przeciwieństwa pierwotności - np. ryba, czy żaba nie będzie kochać, ani nienawidzieć, ale może lubieć bądź się bać). Nienawiść na przykład (podobnie jak miłość) wymaga bardzo silnego zaangażowania - nie można nienawidzieć troszeczkę - dlatego moim zdaniem jest to jak najbardziej wyższe uczucie. Natomiast zwykła sympatia (lubienie kogoś), pożądanie (jedno z pierwotniejszych uczuć i nie zawsze negatywnych) są moim, skromnym zdaniem uczuciami niskimi (nie wymagają zbyt wielkiego zaangażowania). Jeśli chodzi o uczucie strachu - stopień zaangażowania jest zależny od źródła strachu (strach również nie jest zły, jak długo potrafimy sobie z nim poradzić), ale uważam go za jedno z najbardziej pierwotnych uczuć (chyba każde zwierzę z centralnym ośrodkiem nerwowym jest zdolne do odczuwania strachu) i zaliczam do niższych.

Na przykład. Czy wiesz (wiecie)? że "Współczucie" a "Litość" są to dwa różne, dalekie od siebie uczucia. Wspłczucie rodzi uczucie rozumienia, miłości. Litość jest niskim uczuciem rodzącym pychę, próżność, zastępcze dowartościowanie się (często rozmawiam z żebrzącymi, czego tak naprawdę potzrebują)
Litość interpretujesz strasznie negatywnie. Wyobraź sobie sytuację walki (nie koniecznie bójka - może być starcie w gry online) ktoś z Tobą zadarł, pokonujesz i możesz dobić, ale tego nie robisz z litości. Tak pojęta litość nie jest wcale źródłem pychy (przynajmniej nie powinna być), czy próżności. Po prostu można go było nie niszczyć, niech sobie jeszcze pogra (rodzaj sympatii w stosunku do pokonanego, choć godnego przeciwnika - z niegodnymi nigdy bym się w grze nie cackał). Moim zdaniem to jest pierwotny wymiar/funkcja uczucia litości. Cała negatywna otoczka pojawia się dopiero, gdy litość zastępowana (bądź powodowana) jest przez próżność.


Czy sądzisz, że będąc miłym dla innych, będziesz dla nich dobry i że to wywoła pozytywny rezultat?

Jeśli tak, to liczysz na pozytywny oddźwięk, a to jest wyrachowanie. Tak motywowane miłe postępowanie często wywołuje negatywny oddźwięk. Inni natychmiast odczuwają fałsz, a nawet czują się zranieni.
To niekoniecznie może świadczyć o wyrachowaniu, czasami to jest po prostu naiwność. Jak się okazuje bardzo popularna cecha wśród młodzierzy świerzo nawróconej z powrotem na chrześcijaństwo. Pojawia się w ich procesach myślowych dość infantylny schemat: "Jeśli będę dobry i grzeczny dla całego świata, cały świat będzie taki dla mnie i wszyscy będą szczęśliwi".


Wyrażanie emocji nie musi być destrukcyjne, jak sądzą ludzie "kulturalni". Nie potrafią oni powiedzieć komuś, że nie lubią jego zachowań, że jego postępowanie ich rani, że odczuwają niechęć do tego, co robi. Najczęściej nie znają odpowiednich zwrotów, tak sformułowanych, aby nie poniżyć rozmówcy. Dlatego unikają tematu. Ponadto nie wyobrażają sobie, że ktoś mógłby przyjąć ich wypowiedź jako dobrą radę i przy okazji, bez obrażania się. Dlatego milczą lub odwracają się speszeni. Temu może zaradzić trening asertywności, czyli sztuki wyrażania siebie i swoich opinii bez poniżania czy ranienia siebie i innych.
Twoja definicja kultury jest co najmniej dziwna.
Kultura nie polega na udawaniu, że wszystko jest dobrze (mylisz z brakiem elementarnej asertywności). Kultura człowieka polega na tym, że jeśli ktoś Cię zdenerwuje, nie wydzierasz się na niego (przy okazji odreagując negatywne emocje), tylko informujesz go, że i czym Cię zdenerwował. Zapewniam Cię, że kulturalny człowiek (jeśli tego chce i nie ma jakiś oporów) bez problemu poinformuje Cię o tym co o Tobie aktualnie mysli. Zrobi to jednak bez obnażania negatywnych emocji całemu światu i nie obrażąjąc Cię przy okazji (no przynajmniej nie wprost).
Oczywiście nie każdy kulturalny człowiek tak się zachowa, nie którzy po prostu nie są asertywni (nie kulturalni ludzie też miewają opory).

/W kolejnych fragmentach trochę offtopicowałem, ale aż się prosiło o komentarz. Interesują mnie jednak Wasze kryteria podziału i wartościowania uczuć.
5w4/INTP/ sp/sx/so

Vilq
Posty: 59
Rejestracja: wtorek, 5 grudnia 2006, 10:45
Lokalizacja: znad morza

#69 Post autor: Vilq » niedziela, 17 grudnia 2006, 09:49

CYT.:"Jakoś nie trafia do mnie Twój podział na uczucia niskie i wysokie ze względu na ich pozytywny, bądź negatywny oddźwięk." - Rozumiem Ciebie, ale to już nie mój problem.

CYT."nie można nienawidzieć troszeczkę - dlatego moim zdaniem jest to jak najbardziej wyższe uczucie." - mógłbyś studiować filozofię akademicką. Jedyną radą jaką mogę Ci dać - żebyś sobie naprawdę kiedyś w życiu nie zaszkodzkodził...
"Nie można nienawidzieć troszkę"... - a co? Kręci Cię zostać Hitlerem?????
NIe chodzi w tm o to o czym piszesz, co jest uczuciem Wyższym, a co Niższym. Nie o siłę zaangażowania w emocje, ale czy coś jest bardzo, silnie niemoralne, nieetyczne. Moim skromnym zdaniem, nie masz autorytetu żadnego, powinieneś więcej poczytać i znaleźć kogoś, komu zaufasz. Sam nic nie wymyślisz pożytecznego dla siebie. Chyba że chcesz być nadal knąbrny i oryginalny w wymyślaniu dziwacznych rzeczy. Nie wymyślaj rzeczy których nie ma w ludzkim życia zastosowaniu. Mogą zaprowadzić Cię w ślepy zaułek, z którego jest bardzo trudno się wydostać. To jak myślisz jest niebezpieczne, zamknięte w Tobie. NIe ryzykuj aż tak wiele! Znajdź kogoś komu cokolwiek wierzysz, najlepiej paru osobom, zanieś to co mi napisałeś i wspólnie przedyskutuj. Wynieś wnioski z tych rozmów. Tylko o to mogę Cię prosić przez szybę. Im szybciej przyjmniesz że nie chcę dla Ciebie źle, tym szybciej sobie pomożesz.

CYT"Po prostu można go było nie niszczyć, niech sobie jeszcze pogra" - to mi wygląda na bardziej współczucie niż litość u Ciebie. A to dobrze. Przepraszam za wcześniejswzego 'Hitlerka", jeszcze daleko Ci do niego :)

CYT: "Twoja definicja kultury jest co najmniej dziwna. " - To nie moja definicja kultury, cytowałem. (Poza tym że sie z tym fragmentem - traktujących o cząstce w zachowaniach kulturalnych bądź niekulturalnych - się z nim zgadzam.[/img]
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.

Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

#70 Post autor: Marek » niedziela, 17 grudnia 2006, 20:23

Blokowanie się przed ukazywaniem emocji powstało u mnie w dzieciństwie. Ojciec mnie tak wychował, zawsze, gdy wybuchałem zaraz się gasiłem (z 'pomocą' ojca ;)). Tak zostało do dziś, lecz nieraz zbyt bardzo czymś się podniecam, ekscytuję. To mnie irytuję i wstydzę się tego, aczkolwiek staram się zredukować to zjawisko. Na ogół spokój, lecz gdy ktoś naprawdę mnie zdenerwuje to potrafię stać się niegrzeczny. Nie to że biję, czy wyzywam, ale hmm....rzucam aluzję, albo ucinam temat jakimś ostrym zdaniem. Dzieje się tak tylko w przypadku osób, które szanuję, do tych do których mam dystans uśmiecham się tylko i ignoruję. Paradoks? :)

Generalnie przyjmuję zasadę złotego środka. Dystans.

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#71 Post autor: ewutek » niedziela, 17 grudnia 2006, 21:16

Ostatnio zaobserwowałam u siebie zmianę polegającą na tym, że gdy tylko zorientuję się jakiego typu poglądy podziela mój rozmówca (warunek, że są dla mnie nie do przyjęcia), to stosuję szybki manewr sprowadzający temat na boczny tor. W moim przypadku każde pozytywne źródło wewnętrznego zasilania jest na wagę złota, a nic tak nie rozstraja i wyczerpuje jak irytacja, że dałam się wciągnąć w bezproduktywną frazeologiczną przepychankę. Mam przeczucie, że przy moim niepopularnym i "niepoprawnym politycznie" światopoglądzie wejdzie mi w nawyk unikanie konfrontacji z otoczeniem.
5w6

Vilq
Posty: 59
Rejestracja: wtorek, 5 grudnia 2006, 10:45
Lokalizacja: znad morza

#72 Post autor: Vilq » niedziela, 17 grudnia 2006, 21:24

- Paradoks? - Chyba nie; nie paradoks. Raczej zwyczajne wycofanie się lękowe. W stosunku do bliskich masz więcej otwartości, mniej zachamowań (ktoś bliski, przyjaciel, rodzina wybaczą. Bezpieczniej jest więc być niegrzecznym. A w przypadku obcych, wiadomo, podkulanie ogona. Dlaczego? pewnie żeby nie ryzykować gafą. Chcemy być akceptowani...
- mechanizm samozachwawczy przetrwania.
Co ja mogę powiedzieć o sobie... Znam to. Mam za sobą. Oczywiście wiele rzeczy przemilczam które mi się nie podobają u innych. Ale jeśli jestem w jakiś sposób sprawdzany (w domyśle... "atakowany") bronię się - przedstawiam zasady, poglądy którymi się kieruję, i z których wynika moje zachowanie być może niezrozumiałe dla innych.
Jesli mam zasady wobec których jestem w porządku, zachowuję je (od drobych konsekwencji: mówienia co myślę, robienia co mówię, po wciąż krystalizujący się światopogląd) w trudniejszych sytuacjach wystarczy się do nich odwołać, i samo z siebie wynika wszystko. Chyba że moje spojrzenie na sprawy zbyt odbiega od przyjętego przez oponenta - wtedy tzreba się pożegnać i nie wchodzić sobie w drogę, być na cześć tylko.
Asertywność, zdrowa asertywnośc, nikt nie mówił jeszcze tu, że to latwe - bo łatwe nie jest. Wyrobienie w sobie tego wymaga pracy nad sobą, poznawanie swych wewnętrznych mechanizmów samozachowawczych. Robota w pocie czoła, ale cóż... warto, efekty w postaci zdrowej asertywności przychodzą, w każdym przypadku w innym czasie, ale wreszcie muszą przyjść!... I to jest pocieszające :D

EDIT:
Panno Ewutkowa - "unikanie konfrontacji z otoczeniem" - no i co z tego?... Jeśli to naraża Cię na straty energii, takie bezproduktywne, jałowe polityczne (czy inne) przepychanki słowne - czyż nie lepiej zlasować się na nie?.. Już w tym momencie wygrywasz, ogarniając nieprzydatność tematu Ci do niczego. Jak i "wampir polityczny" nie zeżre Ci energii prowokując Cię do irytacji (czym na pewno się taki karmi - znam takich na pęczki). Zachowanie dojrzałe. Wyciszysz się przy tym. Jak by ne patrzeć masz 2 w1
Spotykam takich ludzi, poruszająch tematy polityczne. Widzę że są to typy ludzi ogólnie narzekające. Wchodzę w rozmowę z uśmiechem mówiąc: 'Ludzie, jest ok, chcielibyście żyć teraz w Korei Pn?... Wszystko jest po staremu od tysięcy lat. Żaba połyka komara, tygrys zarzyna traworzercę, a polityk wygryza polityka (akurat tak się składa, że "naszym" kosztem - no ja akurat nigdy nie brałem udziału w żadnych wyborach politycznych czy społecznie politycznych - referenda; i nie zamierzam tak mi dopomóż Bóg- , więc przynajmniej w ten sposób nie mogę sobie nic zarzucić - pozostaję Apolityczny w pełnym wymiarze). Jesli ktoś nie widzi że dzieje się tak od tysięcy lat na naszej pięknej Ziemi, szybko daję mu do zrozumienia że spadł chyba z księżyca, jest odrealniony (podoba mi się to słowo - odrealniony
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.

Awatar użytkownika
ewutek
Posty: 993
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 19:53
Enneatyp: Obserwator
Kontakt:

#73 Post autor: ewutek » niedziela, 17 grudnia 2006, 21:57

Wycofanie następuje wówczas, kiedy wiem że konfrontacja skończy się frontalnym zderzeniem. Asertywna nigdy nie byłam i nie będę, bo to wbrew mojej naturze. Nie widzę potrzeby udowadniania komuś że "mam coś do powiedzenia". Dziś usłyszałam zaskakujący komplement od osób, które mam w głębokim poważaniu - zostałam wydelegowana w ważnej sprawie wymagającej negocjacji z wykładowcą, argumentacja "bo umiesz ładnie mówić". Naturalnie odmówiłam z zadowoleniem 8)
5w6

Vilq
Posty: 59
Rejestracja: wtorek, 5 grudnia 2006, 10:45
Lokalizacja: znad morza

#74 Post autor: Vilq » niedziela, 17 grudnia 2006, 22:54

A co?.. to nie prawda, że ładnie mówisz? Czy wyczułaś że chcą się Tobą posłużyć, wykorzystać?
Nic nie tracę. Ze wszystkiego już zrezygnowałem co mogło narażać mnie na straty.

Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

#75 Post autor: Marek » poniedziałek, 18 grudnia 2006, 00:41

Vilq pisze:Asertywność, zdrowa asertywnośc, nikt nie mówił jeszcze tu, że to latwe - bo łatwe nie jest. Wyrobienie w sobie tego wymaga pracy nad sobą, poznawanie swych wewnętrznych mechanizmów samozachowawczych. Robota w pocie czoła, ale cóż... warto, efekty w postaci zdrowej asertywności przychodzą, w każdym przypadku w innym czasie, ale wreszcie muszą przyjść!... I to jest pocieszające :D
Żeby być asertywnym trzeba być silnym. Mi się często nie chce pakować w spory, wolę zignorować, ominąć, prostymi słowami mówiąc pójść na łatwiznę. Niestety tak to już jest. Nie chce mi się za każdym razem temu, czy tamtemu udowadniać, że nie ma racji etc. bo wiem, że to nic nie da. Człowiek jest jaki jest i akurat pewnych typów, do których podchodzę z dystansem nie da się zmienić. Oczywiście są granice, w kaszę pluć sobie zbytnio nie dam, ale generalnie nie chce mi się tracić sił, tym bardziej, że jestem osobą z natury spokojną. Nie chcę także uchodzić za ważniaka, czy osobę, która myśli, że wszystkie umysły pozjadała, więc czasem wolę siedzieć cicho.

ODPOWIEDZ