JA twierdze, ze wykrzywiam wtedy szpaetnie twarz.dawno odkrylem ze jak probuje sie na sile usmiechac wygladam jak debil]
JAk sie nad tym tematem nieco zastanowilem, to doszedlem do wniosku, ze faktycznie, caly czas utrzymuje poze czlowieka niekontaktowego, ale z drugiej strony - taki jestem. Moze od poczatku. Gdy tylko wyjde z domu - przyjmuje marsowe, pochmurne oblicze. Chodze z rekoma w kieszeni, z krokiem i postawa czlowieka, ktorego tu niema. Ale nie ma go tu, bo to jest siwat prostaczkow i nudziarzy, ktorzy nie sa w stanie go zainteresowac, i ktorych nie zaszczyci nawet spojrzeniem (chyba ze maja szczescie byc zgrabna niewiasta ; p). Patrze ponoc (nie spradwzalem) circa 30 cm. nad glowami innych, albo w ziemie (wielokroc przeoczylem z tego powodu swoich znajomych, wiec chyba cos w tym musi byc). Nie przyjmuje generalnie przyjaznego wyrazu twarzy, nawet wsrod najblizszych przyjaciol (a nawet u nich wrecz na odwrot - bywam jeszcze bardziej pochmurny, bo wiem, ze u nich MOGĘ to czynic bez konsekwencyj)
No, ale cholera - po pertwsze - odzwierciedla to moj charakter i moja postawe, wiec co w tym zlego?
secundo - z drugiej strony potrafie byc mily, sympatyczny i grzeczny, a niejdnokrotnie odnosze wrazenie, ze jestem jedynma osoba w sklepie/restauracji/dopisz costam, ktora zna wszystkie zwroty grzecznosciowe i podstawowe zasady wspolzycia spoleczxnego (pokroju - kobiecie pomaga sie zdjac plaszcz ; >) ; p
Wiec jak to ma byc? ; p