Strona 1 z 3

Ochrona własnego terytorium

: piątek, 3 sierpnia 2007, 10:42
autor: serket
Wydaje mi się, że podchodzę do ochrony własnego terytorium (w sensie prywatności) z ogromną uwagą. Powiedziałbym, że występuje u mnie wręcz lęk przed byciem "zalanym" czyjąś obecnością w moim życiu.

Po doświadczeniach z przeszłości wiem na pewno, że nie mógłbym pozostawać w związku z partnerem - bluszczem, bo to zawsze wysysało ze mnie energię (na której nadmiar i tak nigdy nie narzekałem). Ale nie chodzi tylko o związki, ale również o codzienne relacje.

Zauważyłem, że mógłbym mieć więcej znajomych. I problemem nie jest to, że nie potrafię utrzymać kontaktu. Potrafię, tylko nie chcę.
Poznaję naprawdę mnóstwo osób, ale jak ognia unikam wymiany telefonów (maile - jeśli już). Kilka razy zdarzyło mi się pogłębić jakąś relację i faktycznie wymienić się telefonami. I co? I dostawałem szału, jak taka osoba dzwoniła potem do mnie co kilka dni (a już nie daj Boże codzienne - a też się zdarzało).
I tu nawet nie tyle jest istotne, że ja w ogóle nie lubię rozmawiać przez telefon. Istotne jest, że każde takie dzwonienie do mnie wybijało mnie z jakiegoś mojego własnego rytmu. Czułem, że ktoś zaburza mi plan dnia, wkraczając w mój świat, na moje terytorium. Do tego jeszcze te próby wyciągania mnie gdzieś, propozycje "a może się spotkamy?", proponowanie wspólnego wyjazdu albo wyjścia do kina... Zdarzało się, że dla świętego spokoju raz na jakiś czas zgadzałem się na to. Ale co z tego, skoro sytuacja powtarzała się za kilka dni, najdalej za tydzień - dwa?
Czasem zazdroszczę ludziom, że mają tak wielu znajomych. Że mają tę ogromną spontaniczność, by dziś być tu, jutro tam. By nagle "wsiąść do pociągu bylejakiego". By przerwać to, co akurat robią, i spontanicznie wyjść do pubu lub gadać godzinę przez telefon z osobą, którą zna się od niedawna. Ja tak nie potrafię. U mnie wszystko musi być przewidywalne, zaplanowane. A moja potrzeba samotności sprawia, że chronię swoją prywatność i bronię jej jak lew. Owszem, wychodzę na imprezy, do pubu czy kina, poznaję ludzi, ale... powinienem o takim wyjściu wiedzieć dużo wcześniej. I czuć, że to ja chcę tam iść, a nie, że ktoś mnie namówił, a ja się "łaskawie" zgodziłem, by mieć spokój...

I tak się zastanawiam, czy jest to zachowanie typowe dla piątek. Jak to jest u Was?

Re: Ochrona własnego terytorium

: piątek, 3 sierpnia 2007, 11:36
autor: ewutek
serket pisze:I tak się zastanawiam, czy jest to zachowanie typowe dla piątek. Jak to jest u Was?
Zrobiłeś bardzo dokładny opis mojej twierdzy prywatności - praktycznienie nie do sforsowania. Pozostaje mi tylko podpisać się pod Twoimi słowami wszystkimi czterema kopytami.

: piątek, 3 sierpnia 2007, 12:06
autor: mleczak
U mnie jest podobne, szczególnie z tymi telefonami. Ogólnie wolę kontakt pisemny, słowo pisane wydaje mi się hmmm... bezpieczniejszy??
Co do terytorium, to ja jestem w stanie wytrzymać kontakt z większą ilością osób, ale kiedy wiem że zawsze potem mogę wrócić do swojego pokoju, z moją muzyką, gdzie będę miał spokój. Jeżeli takiego czegoś nie ma, mogę robić się agresywny. Tak też się dzieje kiedy ktoś bez pozwolenia włazi na moje terytorium. Innym zachowaniem jest to że mam swój kubek z którego piję herbatę, swój talerz i wykazuję silne przywiązanie do rzeczy które nazywam swoimi. Nie wiem co by się działo gdyby ktoś zrobił sobie herbatę w moim kubku, ale nie byłoby miłe

: piątek, 3 sierpnia 2007, 12:18
autor: ktośtam
Mam bardzo podobnie, z tym, że jednak potrafię być spontaniczny i wyluzowany. Jednak dalej wewnętrznie mocno się kontroluję, żeby nie odkryć zbyt wiele.

Często czuję się jakbym zbudował wokół siebie mury, zza których teraz sam nie mogę wyjść. :?

Mleczak - ja robię identycznie. ;) Posiadam dużo swoich rzeczy, i bardzo zależy mi utrzymywaniu stanu ich nietykalności.

: piątek, 3 sierpnia 2007, 12:28
autor: radish_spirit
Zauważyłem, że mógłbym mieć więcej znajomych. I problemem nie jest to, że nie potrafię utrzymać kontaktu. Potrafię, tylko nie chcę.
z tym zdecydowanie sie zgodze.

ale mam np. zupelnie odwrotnie niz Mleczak.

tzn. wszystkie przedmioty ktore mnie otaczaja, ale nawet wlasne cialo, sa 'przedmiotami, ktorych uzywam' nie 'moimi przedmiotami'. latwiej pogodzic sie ze strata, ze zmiana na lepszy.
na przyklad nie mam 'swojej gitary' tylko 'gitare, ktorej uzywam'. nie jestem do niej przywiazany, choc bardzo ja lubie :P
co do ciała. duzo latwiej kontroluje sie bol, bo nie boli wtedy ciebie a 'cialo, ktorego uzywasz' ;p tak np. idac do kuchni kopniesz sie o komode malym palcem, to zamiast skakania i auciow jest 'ciekawe czy jest zlamany?' :P

: piątek, 3 sierpnia 2007, 12:35
autor: serket
Ja może nie przejawiam jakiegoś specjalnego przywiązania do rzeczy, natomiast kupując coś nowego już zaczynam się martwić, że się zniszczy :) Mam przez to tendencję do używania czegoś tylko na "specjalne okazje". Czyli np. kupuję nowe spodnie, ale przez pierwsze dni czy tygodnie ich nie zakładam, bo przecież "mogą się zniszczyć". Kupuję nowe perfumy, ale nie otwieram ich przez dłuższy czas, bo chciałbym, by ich zapach kojarzył mi się z czymś wyjątkowym. I znów czekam na tę "specjalną okazję".
Na szczęście po kilku tygodniach zaczynam tych rzeczy zwyczajnie używać. A potem kupuję kolejne i sytuacja się powtarza.

: piątek, 10 sierpnia 2007, 04:43
autor: after
Nie znoszę np jak ktoś wsiądzie mi na kompa i coś pozmienia, np wielkość okien. To jest przecież Personal Computer.

Kiedyś był u mnie kumpel - zamówiliśmy pizzę, wypiliśmy piwo, pogadaliśmy - normalka. No i się uparł, że pozmywa. Siedziałem w kuchni i sobie jeszcze gadaliśmy, ale po chwili musiałem wyjść, bo nie mogłem znieść, że on zmywa 'nie-tak-jak-ja'. Gdy tego nie widziałem, było ok, ale jak tylko spoglądałem na niego, myślałem sobie - 'dzizas, jak on zmywa? to się inaczej robi'.

Ale np prywatności innych za bardzo nie szanowałem. Nie raz zdarzyło mi się przeglądać skrzynki odbiorcze SMSów w czyjejś kom. Dawniej jeszcze znalazłem pamiętnik siostry i sobie poczytałem. Taa, szacunek to coś czego mi brakuje czasem. Dla siebie też.

: piątek, 10 sierpnia 2007, 10:49
autor: Mr.Mey
mleczak pisze:U mnie jest podobne, szczególnie z tymi telefonami. Ogólnie wolę kontakt pisemny, słowo pisane wydaje mi się hmmm... bezpieczniejszy??
Ja to widzę podobnie. Ciągle jestem nagabywany przez znajomych bym zainstalował sobie skype'a a ja po prostu wolę gg. Chyba wydaje mi się właśnie bezpieczniejsze.

: piątek, 10 sierpnia 2007, 11:05
autor: mleczak
after pisze:Nie znoszę np jak ktoś wsiądzie mi na kompa i coś pozmienia, np wielkość okien. To jest przecież Personal Computer.
Skąd ja to znam. Lubię mieć na komputerze "swój porządek" i jak mi ktoś namiesza to zaczynam się wkurzać. Wyznaję zasadę "Zostaw to w stanie jakim zastałeś" i jeżeli ktoś tego nie dopilnuje mogę gryźć :wink: . Poza tym zauważyłem że w pewnym stopniu zachowuję się jak mój poprzedni pies. Jeżeli jest za dużo ludzi i wchodzą mi w drogę "wchodzą na moje terytorium", staje sie drażliwy i czasami agresywny

: piątek, 10 sierpnia 2007, 21:07
autor: lioz
nienawidze jak ktos dotyka moich rzeczy. a juz szczegolnie jak przyjedzie do nas jakas dalsza rodzina i przez pare dni mieszkaja z nami.. to jest dla mnie okropne:/ nie moge sobie wtedy miejsca znalezc, bo wszedzie oni, korzystaja z moich rzeczy, przekladaja na inne miejsce.. albo, co najgorsze, niszcza moj chaotyczny porzadek!

: sobota, 11 sierpnia 2007, 02:10
autor: Kemal
Mój stosunek do rzeczy materialnych jest dość ambiwalentny. Nie mam zwyczaju "chomikowania" różnych artefaktów i staram się na bieżąco usuwać niepotrzebne moim zdaniem rzeczy. Im mniej rzeczy w szufladzie tym czuję się bardziej zadowolony 8) Poza tym gdy wybieram się w podróż to także najchętniej bez żadnego bagażu. Natomiast jak ludzie wyżej pisali, nie znoszę jak ktoś korzysta z moich prywatnych przedmiotów. Nigdy też nie pozwalam by ktoś korzystał z mojego numeru gg, maila itp.

: sobota, 11 sierpnia 2007, 10:56
autor: The White River Kid
W przedszkolu biłem dzieci w piaskownicy, kiedy brały moje zabawki bez pytania. Mama opowiadała mi, że musiała mnie pilnować, bo nie było przebacz.

No i standardowo - "nie" dla korzystania z moich rzeczy. Dobrym rozwiązaniem, jest posiadać ich jak najmniej. Np. w pracy wciąż powtarzałem, że to nie jest mój komputer, tylko z niego korzystam. I nie miałem tam nic osobistego. Na szczęście w świecie blogów itp. jest to proste - można mieć swoje miejsce z dowolnego komputera. Bez ingerowania w nic.

: sobota, 11 sierpnia 2007, 12:30
autor: Mr.Mey
Nie lubię gdy ktoś rusza moje rzeczy. W pracy komputer też nie jest mój, tylko na mój użytek, za to gazeta na ogół jest moja i czasem przychodzi taki typ i mi ją bierze gdy mnie nie ma w pokoju. Niby tylko gazeta, ale wkurza mnie to niesamowicie. A jeśli jeszcze coś po niej pokreśli (ma taki nawyk, podkreśla niektóre wyrazy - to dobrze szukać znaczeń słów, których się nie rozumie, ale nie na cudzej gazecie) to trzymajcie mnie. A to tylko gazeta za 1,30zł.

: poniedziałek, 13 sierpnia 2007, 12:34
autor: Lex
mleczak pisze:
after pisze:Nie znoszę np jak ktoś wsiądzie mi na kompa i coś pozmienia, np wielkość okien. To jest przecież Personal Computer.
Skąd ja to znam. Lubię mieć na komputerze "swój porządek" i jak mi ktoś namiesza to zaczynam się wkurzać. Wyznaję zasadę "Zostaw to w stanie jakim zastałeś"
Ja tak samo. Do mojego komputera, to w ogóle baardzo niechętnie kogokolwiek dopuszczam (znaczy właściwie nie dopuszczam tylko robię przy nim to co chce :P pozwalam mu najwyżej haslo wpisać jak się chce gdzieś zalogować :lol:).
The White River Kid pisze:W przedszkolu biłem dzieci w piaskownicy, kiedy brały moje zabawki bez pytania.
Ja kazałem swoje chować jak mieli przyjść jacyś ludzie z dziećmi :lol:
A w ogóle to chyba się nie mogłem doczekać aż sobie pójdą i tak zostałem samotnikiem ;) Czasem bywa mi z tym źle, ale trzeba uczciwie przyznać, że tak jest najlepiej.

Nie lubię jak mi ktoś coś rusza bez pytania, jak potem nie odkłada dokładnie w to samo miejsce w dokładnie tej samej pozycji. Np. gazety... jeśli ja mam poukładane numerami, to tak mają być poukładane! Chcesz pooglądać jakąś, to ją odłóż gdzie była. To samo jeśli mam gazety poukładane w innej kolejności niż numerami - to nie jest chaotycznie ani nie znaczy to, że nie są poukładane - są! i mają zostać tak poukładane jak są! To niby tylko glupie gazety, ale bardzo mnie to denerwuje. Tak samo z resztą z książkami i płytami.
Oczywiście gdy mi ktoś pisze po jakiejś gazecie (nawet gdy to jest dziennik, który jutro wyrzucę), to też się wkurzam, bo jeśli to moja gazeta, to tylko ja mogę sobie po niej pisać.

Już nie mówiąc o pożyczaniu, bo też nie lubię. Tutaj też jestem przewrażliwiony, bo jeśli ktoś oddaje mi książkę, która ma choćby zagięty rożek czy przybrudzony grzbiet, to się wkurzam. Nie żeby to było aż tak ważne, w końcu mnie też może się zdarzyć że zagnę stronę czy ubrudzę, ale to moja książka i ja mogę.

: poniedziałek, 13 sierpnia 2007, 13:43
autor: OtherTruth
...