Strona 2 z 2

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: środa, 8 maja 2013, 22:23
autor: Lavender
Sorry, że nie odpisywałam, ale po napisaniu tego poczułam się zawstydzona swoimi zwierzeniami, i trochę bałam się odpowiedzi. Ale widzę, że dyskusja poszła w swoim kierunku...
Cóż, może to przez brak przyjaciół czy miłości w moim życiu... miałam kilkoro przyjaciół w podstawówce, teraz rzadko się widujemy- natomiast tu, gdzie jestem (tzn. w bardzo snobistycznej prywatnej gimbazie) mam jakieś tam luźne kontakty, ale nie czuję potrzeby zacieśniania ich. W każdym miałam próbkę tzw. normalnego życia społecznego w czasie wymiany młodzieżowej- nie mogliśmy zostawiać swoich partnerów w domu, więc prawie codziennie były spotkania, imprezy, chodzenie do zoo, palmiarni itp. To była totalna masakra, czułam się strasznie zmęczona. Normalni ludzie chyba lubią się spotykać, nawet jeśli nie są jakimiś super przyjaciółmi? No to ja jestem upośledzona pod tym względem.
Cóż, pozostaje mi nadzieja, że zmieni mnie wielka miłość, która nadejdzie za cholera wie, ile. Ewentualnie wielka przyjaźń, którą też nie bardzo wiem, z kim miałabym nawiązać. Raz próbowałam się zwierzyć koleżance jakoś tak najbliższej mnie (przynajmniej tak uważałam). Od tego czasu gardzi mną za moje słabości.
A i ja rozumiem, że życie jest piękne dzięki chwilom, które nigdy się nie powtórzą, czy jakoś tak, ale rzecz w tym, że właśnie tak mało jest tych chwil. Kiedy pisałam, co sprawia mi przyjemność, to nie były przykłady. To było wszystko. Normalny człowiek jednakowoż cieszy się z większej ilości rzeczy. A ja jakbym miała jakieś łącza w mózgu poprzerywane- kiedy innym radośnie zwiększa się poziom endorfin, mój nawet nie drgnie.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 09:28
autor: Nikt
Lavender pisze:A i ja rozumiem, że życie jest piękne dzięki chwilom, które nigdy się nie powtórzą, czy jakoś tak, ale rzecz w tym, że właśnie tak mało jest tych chwil.
No tak. Jedni potrafią się jednak cieszyć z wielu więcej rzeczy. Dlaczego? Bo nie myślą o tym o czym myślą czwórki, a czwórki rozmyślają i analizują dosłownie wszystko. Nie jesteśmy po prostu ludźmi stworzonymi do odczuwania szczęścia wszędzie gdzie się da. Odczuwamy je tylko chwilami, ale jeżeli już, to przeważnie w ogromnych dawkach lub niemal w ogóle.

Pogodziłem się z tym. Top cholernie smutne, że wiem, że to szczęście, o którym marzyłem będąc małym dzieckiem nie nadejdzie a przynajmniej wiem, że nie będę go czuł tak jak czułem i rozumiałem je kiedyś. Zbyt dużo się już nauczyłem i zrozumiałem w życiu, żeby cieszyć się małymi sprawami. Tak nieistotnymi. A te wielkie? Te wielkie również nadejdą i znikną. Tak po prostu. Pozostaną kolejnymi wspomnieniami pozytywnych dokonań. I to wszystko.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 16:05
autor: mietekssm
Lavender pisze:tu, gdzie jestem (tzn. w bardzo snobistycznej prywatnej gimbazie)
Nuff said.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 21:04
autor: Lavender
@mietekssm
Nie bardzo rozumiem, o co Ci chodzi... chciałam zaznaczyć, że znajduję się w środowisku trochę dziwnym. Nie chwalę się tym- wręcz przeciwnie, nienawidzę swojego gimnazjum. Myślałam, że słowo "prywatne" oznacza wysoki poziom szoły i ludzi, a okazało się, że to miejsce, gdzie zblazowani hipsterzy mogą w miarę bezboleśnie otrzymać swoją porcję edukacji. A może ogólnie chodzi, że od tego jest bycie nastolatkiem, żeby mieć problemy, które są w rzeczywistości głupie i powymyślane? Cóż, fajnie by było, gdyby po zakończeniu okresu dojrzewania wszystkie zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki... ale obawiam się, że bez pracy z mojej strony tak się nie stanie.
@Nikt
Chyba masz rację z tym rozmyślaniem. Chyba bardziej cieszyłabym się z robienia różnych rzeczy, gdybym nie analizowała ich ze wszystkich stron. Bo tak naprawdę wszystko, co robimy, jest bezsensowne. Można oszaleć, gdy cały czas się o tym myśli. A taki mniej myślący człowiek po prostu bierze, robi coś pożytecznego, dostaje za to pieniądze, potem je przepija i kończy w tym samym punkcie, tylko z mniej zdrową wątrobą. I mu tak dobrze.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 22:29
autor: Nikt
Lavender pisze:Chyba masz rację z tym rozmyślaniem. Chyba bardziej cieszyłabym się z robienia różnych rzeczy, gdybym nie analizowała ich ze wszystkich stron.
Tyle, że ja absolutnie nie powiedziałem, że powinnaś przestać, bo właśnie to, że potrafimy tak dogłębnie myśleć nad niektórymi aspektami życia sprawia, że jesteśmy lepsi aniżeli szara masa, który żyje do piątku. ;)

Po prostu trzeba zaakceptować siebie. Ja już to uczyniłem i poznałem się wystarczająco dobrze. Zaakceptowałem to, że wiecznego szczęścia nie ma i po prostu żyję.
Tym mniejszym szczęściem, o którym pisałem też mi ciężko jest się cieszyć, ale zawsze lepsze to niż nic, a tak naprawdę to jedyne z "tego" lepszego.

Jeżeli chcesz odczuwać więcej możesz spróbować coś zmienić. Diametralnie. Namieszać trochę w życiu. Niech się coś zacznie dziać. Wtedy jest łatwiej. Czas płynie szybciej. Szczególnie dobrze jest mieć kogoś obok, bo wtedy czas płynie w najlepszy z możliwych sposobów, ale to już kompletnie inna sprawa.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 22:37
autor: kangur
bo właśnie to, że potrafimy tak dogłębnie myśleć nad niektórymi aspektami życia sprawia, że jesteśmy lepsi aniżeli szara masa, który żyje do piątku.
Równocześnie masz rację i jej nie masz, powiedziałabym nawet, że bardziej jej nie masz.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 22:41
autor: Nikt
kangur pisze:Równocześnie masz rację i jej nie masz, powiedziałabym nawet, że bardziej jej nie masz.
A ja wiem, że mam, bo się nie mylę. Nawet nie mam nad czym się zastanawiać w tej kwestii.

I to, że się nie mylę, to nie jest tylko moje zdanie (bo brzmię trochę egoistycznie w tym momencie, prawda? :))

Pozory mylą.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 22:51
autor: kangur
co innego normalne procesy myślenia, analizowania u osoby na wysokich pro, a u kogoś na niskich. Wtedy bym nie polecała rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze, bo to do niczego nie prowadzi.
A ja wiem, że mam, bo się nie mylę.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 9 maja 2013, 23:08
autor: Nikt
kangur pisze:co innego normalne procesy myślenia, analizowania u osoby na wysokich pro, a u kogoś na niskich. Wtedy bym nie polecała rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze, bo to do niczego nie prowadzi.
Ok, tu się zgadzam. Generalnie jednak w życiu każdego (z tych "filozofów") powinien nadejść moment kiedy zaczną wyciągać wnioski z własnych doświadczeń i przestaną popełniać błędy. Jeżeli nie... Szczerze nie potrafię sobie wyobrazić osoby, która każde wydarzenie dokładnie analizuje i siedzi w martwym punkcie przez całe życie.
kangur pisze:
:oops:

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: piątek, 10 maja 2013, 11:32
autor: mietekssm
Chodzi mi o to że jesteś dzieckiem.
Ja też. I ja także myślałem jeszcze rok temu że moje życie nie ma sensu, świat się zawala, bla bla. Ale powoli zacząłem wyciągać wnioski. Trzeba przestać szukać szczęścia, przestać zamartwiać się, rozmyślać. Of course, czasami nie ma innego wyjścia, ale wtedy powinno to być myślenie skłaniające nas do zmiany czegoś.

Jesteś bogiem, i to jakie masz życie - nieszczęśliwe czy szczęśliwe, zależy od Ciebie.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: piątek, 10 maja 2013, 14:11
autor: Nikt
mietekssm pisze:Jesteś bogiem, i to jakie masz życie - nieszczęśliwe czy szczęśliwe, zależy od Ciebie.
Nie. Nie do końca. Nie mamy kontroli nad wszystkim i nie wszystko od nas zależy.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: piątek, 10 maja 2013, 15:49
autor: mietekssm
Ale wszystko co potrzebne do szczęścia jest w zasięgu ręki.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: piątek, 10 maja 2013, 16:10
autor: Nikt
mietekssm pisze:Ale wszystko co potrzebne do szczęścia jest w zasięgu ręki.
Zależy jak kto je odczuwa i co w nim widzi. Opisałem to na poprzedniej stronie ;)

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: czwartek, 11 lipca 2013, 22:42
autor: rutynowa
Nie radzę sobie z momentami trudnymi, bo nawet nie ma z kim o tym porozmawiać. Ludzie tego nie rozumieją. "Weź się w garść, ogarnij się wreszcie. Uśmiechnij. Idź do ludzi". A ja wolę siedzieć w domu, jeść, oglądać filmy, czytać książki, grać na gitarze. Nie chcę by ktoś mi rozkazywał. Chciałabym jednak mieć kogoś, kto by mnie zrozumiał, z kim mogłabym się wymienić poglądami, pozachwycać, czasem posiedzieć w ciszy. Ale takich ludzi nie ma. Wysłuchujesz ich problemów godzinami, by potem odwrócili się i byli przekonani, że jesteś niesamowicie towarzyską osobą, pomocną, radosną. Poważnie. Da się jakoś wyleczyć z tego typu osobowości?