Strona 1 z 2

Nieodczuwanie przyjemności/radości

: poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 18:23
autor: Lavender
Mam już tego zupełnie dość. Jedyne, co tak naprawdę sprawia mi przyjemność, to takie zupełnie proste, instynktowne sprawy: jedzenie, niektóre formy aktywności fizycznej oraz (wstyd się przyznać) kupowanie. Naprawdę. Właściwie zawsze myślałam, że to normalne, ale w sumie z tego, co widzę, innych cieszy całe mnóstwo rzeczy: spacerowanie, siedzenie na plaży, pływanie, zwiedzanie, rozmawianie ze znajomymi... tysiące rzeczy, które robi się w wolnym czasie. A ja robię te wszystkie rzeczy, ale z przymusu albo z przyzwyczajenia: nie czuję żadnej ekscytacji na myśl o nich. Nie mam marzeń, żeby coś zrobić albo osiągnąć, gdzieś pojechać, coś zobaczyć- jeśli o czymś marzę, są to tylko rzeczy materialne: krótkofalowo nowe buty, długofalowo koń andaluzyjski. A to bardzo męczące, bo właściwie nie mam żadnej motywacji do życia: nawet kiedy byłam w Wenecji, najbardziej interesowało mnie to, kiedy będę mogła zjeść lody, a potem obiad. Trwam sobie w takiej stagnacji: od śniadania do obiadu, od obiadu do podwieczorku. A dawniej było tyle rzeczy, które mogłabym robić w nieskończoność- granie w karty, jazda konna, czytanie...
I po tym dość ekstrawertycznym opisie zapytam: czy ktoś z Was miał lub ma taki problem, a jeśli tak, to z czego wynika i czy da się go rozwiązać?

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 20:07
autor: Tortuga
Dołączam się do pytania.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 20:19
autor: Suizamp
Na pewno jesteś Czwórką? Jakoś tak mało uczuć w tym opisie. Zresztą skoro te "instynktowne sprawy" sprawiają ci przyjemność, to jaki jest sens to zmieniać?

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 21:03
autor: Emerald
Sama zastanawiam się, jak sobie z tym poradzić.

Od kilku miesięcy popadłam w taki stan, że to, czym się zajmuję, sprawia mi radość na chwilę, a po chwili już mnie to nudzi. Nie widzę celu, sensu starań.

Chciałabym wrócić do tego, by się po prostu cieszyć...

Również czas upływa mi "między posiłkami". Czytam nieustannie blogi kulinarne, robię nowe rzeczy. Ale gdy już próbuję, czuję się zawiedziona.

Chyba żyję w oczekiwaniu na pojawienie się kogoś, kto wyrwie mnie z tego bezsensu.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 22:12
autor: wodzu88
jak dla mnie to objawy depresji

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: wtorek, 30 kwietnia 2013, 10:27
autor: Nikt
Naprawdę, no dreams? Jakoś nie wierzę. Sam mam ich od groma i powoli, strasznie mozolnie, ale jednak staram się je spełniać. Jakaś pasja, coś co lubisz robić, ale się rozleniwiłaś?

Co do samych przyjemności. Kiedyś myślałem, że do tego największego potrzeba drugiej osoby u boku. Niby tak, ale gdy się już ma ją w pełni lub nie w pełni, dodając do tego komplikacje (z resztą w tym momencie to i tak kwestia obojętna) to zaczyna się problem, bo uzależniając swoje życie od drugiej osoby martwimy się o nią, chcemy dla niej jak najlepiej i sprawia nam przyjemność spędzanie z nią czasu, ale i (np. mi) jednocześnie smutek, że zaraz spotkanie dobiegnie końca, że będę znów jakiś krótki okres czasu sam a cholernie nie chcę.

Przez to zrozumiałem, że nie potrafię być na długą metę szczęśliwy. Przykre to, ale tego nie zmienię. Prawdziwe szczęście to tylko te popieprzone chwile. Małe momenty, które zapadają w pamięć i tworzą piękne wspomnienia, na podstawie których tworzą się sentymenty i pojawia smutek przeplatany radością na myśl o nich. Do takich krótkich szczęść należy np. spotkanie kogoś po długim okresie czasu na kim nam zależy, dołączając do tego okres ekscytacji przed tym spotkaniem, sprawianie komuś bliskiemu uśmiechu na twarzy, pomaganie komuś takiemu i wyraz wdzięczności kierowany w naszą stronę. Wszystkie małe szczęścia, które zapadają najgłębiej w pamięć są zawsze związane z innymi osobami.

Co do innych powierzchownych to są one właśnie po to, by poprawiać nam nastrój i wypełniać luki, pomiędzy tymi większymi pięknymi chwilami, o których pisałem wyżej. Czyli jedzenie czegoś dobrego, mieszkanie w komfortowych warunkach i mało zmartwień na głowie, kupowanie sobie czegoś, robienie tego, co lubimy i co nam się podoba, umila spędzany czas.

Szczerze, np. co do tego siedzenia na plaży. Ja nie widzę w tym nic specjalnego. Samotnie to, czy spacer absolutnie nie powoduje u mnie żadnej radości a raczej wspominki, przemyślenia i buduje nostalgiczny, melancholijny nastrój. Z kimś - już lepiej. Z jednej strony miło spędzać z kimś czas i móc radować się chociażby prostą rozmową a z drugiej strony mam tak, że właśnie pojawia się smutek, bo wiem, że taka radość za chwilę się skończy - po prostu.

Najcięższe dla mnie to pogodzić się z tym, że nie ma wiecznego szczęścia. Próbuję, ale wciąż nie mogę. Cholernie mnie to przygnębia, gdy już zdałem sobie sprawę, że tak będzie do samego końca, a więc prawdopodobnie przez jeszcze kilkadziesiąt lat. Kilkadziesiąt lat z pięknymi momentami przeplatanymi tą szarością. Ułożę z kimś sobie życie - pięknie, ale to nie zmienia otaczającego świata. Zbuduje rodzinę i będę potrafił zapewnić jej godne warunki życia - pięknie, ale to wciąż nie zmienia otoczenia, z którym stykam się codziennie. Spełnię wszystkie marzenia - za każdym razem w momencie ich spełniania będzie ogromna satysfakcja, niedowierzanie, szczęście, wszystko co najlepsze, ale po tej wielkiej euforii zdam sobie sprawę, że dalej żyjemy w jakże popapranym świecie. I gdy spełnię wszystkie, co dalej? Odpoczywać i cieszyć się życiem do ostatnich chwil i być dumnym z tego co się dokonało?

Ten świat jest niesamowicie piękny. Na każdym kroku, naprawdę.
Ale ludzie, którzy będą potrafili to piękno dostrzec zrozumieją, jak wiele smutku je przeplata. Jednak smutek sam w sobie też jest piękny, ponieważ to mimo wszystko jedno z najważniejszych uczuć, bo gdyby nie on to nie odczuwalibyśmy tak bardzo szczęścia pojawiającego się znienacka.

Taki nielogiczny sens ludzkiego żywota, gdzie to do czego dążą wszyscy z nas (szczęście) jest po prostu nieosiągalne. Przynajmniej nie w tym świecie.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: wtorek, 30 kwietnia 2013, 16:40
autor: Suizamp
Nikt pisze:Najcięższe dla mnie to pogodzić się z tym, że nie ma wiecznego szczęścia. Próbuję, ale wciąż nie mogę. Cholernie mnie to przygnębia, gdy już zdałem sobie sprawę, że tak będzie do samego końca, a więc prawdopodobnie przez jeszcze kilkadziesiąt lat. Kilkadziesiąt lat z pięknymi momentami przeplatanymi tą szarością. Ułożę z kimś sobie życie - pięknie, ale to nie zmienia otaczającego świata. Zbuduje rodzinę i będę potrafił zapewnić jej godne warunki życia - pięknie, ale to wciąż nie zmienia otoczenia, z którym stykam się codziennie. Spełnię wszystkie marzenia - za każdym razem w momencie ich spełniania będzie ogromna satysfakcja, niedowierzanie, szczęście, wszystko co najlepsze, ale po tej wielkiej euforii zdam sobie sprawę, że dalej żyjemy w jakże popapranym świecie. I gdy spełnię wszystkie, co dalej? Odpoczywać i cieszyć się życiem do ostatnich chwil i być dumnym z tego co się dokonało?
Skoro już wszystko masz za sobą i jedyne, co wciąż sprawia ci kłopot, to smutne otoczenie, to dlaczego by nie próbować uczynić tego świata lepszym?

ubolewam nad brakiem tagu ;_;

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: wtorek, 30 kwietnia 2013, 20:16
autor: kangur
Spełnię wszystkie marzenia - za każdym razem w momencie ich spełniania będzie ogromna satysfakcja, niedowierzanie, szczęście, wszystko co najlepsze, ale po tej wielkiej euforii zdam sobie sprawę, że dalej żyjemy w jakże popapranym świecie. I gdy spełnię wszystkie, co dalej? Odpoczywać i cieszyć się życiem do ostatnich chwil i być dumnym z tego co się dokonało?
muszę cię pocieszyć, że człowiek ma tendencje do stawiania sobie coraz to nowych wyzwań, marzeń i celów

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: wtorek, 30 kwietnia 2013, 21:56
autor: Suizamp
Otóż to, ludzkie potrzeby są niewyczerpalne. Nie ma człowieka bez potrzeb. Zaraz po zaspokojeniu jednej przez chwilę jest uczucie zwane szczęściem, a potem powstają kolejne potrzeby. Jeśli tak nie masz, to możemy tu odkryć coś rewolucyjnego, bo o ile mi wiadomo to ludzie w depresji też mają jakieś potrzeby (chociażby samobójstwo, też jakaś potrzeba :| ).

Wyjątkiem może są buddyści, którzy starają się je ograniczać do absolutnego minimum.
chciałbym być buddystą

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: wtorek, 30 kwietnia 2013, 22:52
autor: Nikt
Wiecie, gdybym osiągnął wszystko to mógłbym skupić się tylko na pomaganiu najbliższych. Nowe cele osobiste jako takie raczej na pewno się nie pojawią, bo obecnie jest ich już dużo i są bardzo wygórowane. A więc zostałaby tylko troska o najbliższych i dbanie o nich. Ja zaś byłbym tylko staruszkiem, który co miał zrobić, zrobił. Zostawił dużo i teraz może tylko patrzeć na swoje osiągnięcia ze łzami w oczach a byłyby to łzy szczęścia i poczucia, że zrobiło się w życiu wszystko, choć teoretycznie zawsze można zrobić więcej.

Co do czynienia świata lepszym. Przykro mi, ale nie jestem typem człowieka, który niesie bezinteresowną pomoc. Nie to żebym nie pomógł leżącemu, ale nie wierzę w wizję ratowania świata. Po prostu jest to jedna z niemożliwych rzeczy do spełnienia. Choćby nie wiem ilu ludzi próbowało nie uczynimy tego świata idealnym. Zawsze będzie ktoś przeciwko. Oczywiście można tylko ten świat próbować "poprawiać", ale również i to nie zmieni zbyt wiele. Może tylko mi się tak wydaje. Może nie mam racji i gdyby ludzie chcieli to sprawiliby, że życie na całym świecie wyglądałoby inaczej. Wolę jednak skupiać się na osobach mi najważniejszych, bo myślę, że więcej znaczy dać jednej osobie ile się da, aniżeli tysiącu po trochu.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: środa, 1 maja 2013, 18:16
autor: Suizamp
Nikt pisze:teoretycznie zawsze można zrobić więcej.
Otóż to.
Nikt pisze: Nie to żebym nie pomógł leżącemu, ale nie wierzę w wizję ratowania świata. Po prostu jest to jedna z niemożliwych rzeczy do spełnienia.
Niemożliwe? Wątpię, z pewnością morderczo trudne, ale nie niemożliwe.
Nikt pisze:Choćby nie wiem ilu ludzi próbowało nie uczynimy tego świata idealnym.
Ja osobiście skreśliłem z mojego słownika wyraz "idealny", bo nic takie nie jest, bądź nie zostało udokumentowane. Nie znaczy to jednak, że nie można się do ideału zbliżyć, prawda?

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: sobota, 4 maja 2013, 21:31
autor: Nikt
Suizamp pisze:Ja osobiście skreśliłem z mojego słownika wyraz "idealny", bo nic takie nie jest, bądź nie zostało udokumentowane. Nie znaczy to jednak, że nie można się do ideału zbliżyć, prawda?
Czasami zaczynam myśleć ile dzieje się w każdej sekundzie życia na Ziemi. To zdecydowanie zbyt wiele. Zbyt wiele też ludzi i innych charakterów, które wspólnie niestety nie zdziałają nic, choćby nie wiem jak bardzo chciały. Zbyt duże różnice pomiędzy jednym a drugim człowiekiem, zbyt duże rozbieżności poglądów, celów i tym podobnych.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: sobota, 4 maja 2013, 22:18
autor: Radek_
Zwykła depresja.Oziębłość emocjonalna.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: niedziela, 5 maja 2013, 16:16
autor: Bulbulbul
Lavender pisze:I po tym dość ekstrawertycznym opisie zapytam: czy ktoś z Was miał lub ma taki problem, a jeśli tak, to z czego wynika i czy da się go rozwiązać?
A czy miałaś kiedyś tak, że jednak odczuwałaś przyjemność np. z relacji z drugą osobą? Bo ja osobiście też miewałem takie momenty kiedy wegetowałem z dnia na dzień i nadal takie momenty miewam ale to dlatego że mało kto jest w stanie zaspokoić mój głód emocjonalny, dlatego sięgam do fizycznych przyjemności.

Re: Nieodczuwanie przyjemności/radości

: poniedziałek, 6 maja 2013, 22:54
autor: mietekssm
@upup
to jest chyba problem shopenhauera czy jak ziom sie tam zwal, nie? kontemplacja sztuki, nirwana i cos jeszcze wg. niego mialo byc wyjsciem z tego ciaglego poscigu za szczesciem.
co do tematu: "and everything under the sun is in tune, but the sun is eclipsed by the moon..."