problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

Wiadomość
Autor
zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#1 Post autor: zepster » czwartek, 10 stycznia 2013, 16:54

Witam,

wyszlo na to ze jestem 4w5 (po kilku testach na przestrzeni wiecej niz rok).

Niestety, wychodzi tez na to ze od paru lat moj poziom utrzymuje sie gdzies pomiedzy 7 a 6, a w tej chwili nawet siega 9 (sklonnosci do naduzywania alkoholu). Maksymalnie dochodzilem do poziomu 4.

Dostrzegam, ze glowna cecha u mnie jest wrecz ogromna niechec do dluzej trwajacej rutyny i obowiazku wiec o tzw. etatowej, stalej pracy/zajeciu nie ma nawet mowy. Przepracowalem moze tak z 2 tygodnie i to bylo najdluzej ile zdolalem wytrzymac. Trauma po szkole w sensie wymuszania na mnie obowiazku uczenia sie i pracy jest na tyle trwala, ze samo wspomnienie o tym potrafi wpedzac mnie w przygnebienie a stalosc, przymus powoduje u mnie nawroty silnej depresji lacznie ze agresja i stanami lekowymi. Z drugiej strony cierpie na ogromna nude, nie potrafie sie niczym zajac; wlasciwie to czuje sie troche jak bezdomny ktory wloczy sie po swiecie i nie moze znalezc sobie miejsca.

Na przestrzeni lat probowalem roznych metod pracy ze soba ale ani psychoterapia ani inne metody nie pomogly mi pozbyc sie tego stanu. Chce normalnie funckjonowac a nie moge i nie znam przyczyn. Byc moze jedna z nich jest to, ze wychowalem sie w dosc liberalnej rodzinie, gdzie nie narzucano mi sila wielu rzeczy jak chociazby ukierunkowanie zawodowe i ponadto jeszcze w czasach, kiedy kraj byl jeszcze w innym ustroju czyli wychodzilyby jakies problemy wychowawcze plus niezrosniecie sie z obecna rzeczywistoscia.

Ktos z Was ma podobnie? Moze sa jakies alternatywne psychoterapie pozwalajace na odnalezienie przyczyny tej niecheci do pracy, do stalosci?



Awatar użytkownika
jouziou
Posty: 775
Rejestracja: czwartek, 30 kwietnia 2009, 23:07
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#2 Post autor: jouziou » poniedziałek, 14 stycznia 2013, 21:22

brzmi strasznie ;3 a czy twoja obecna sytuacja materialna w jakiś sposób utrudnia ci egzystencje, jest źródłem wyrzeczeń, niezadowolenia, czy może w dalszym ciągu nie zostałeś rzucony na tzw. "głęboką wode" i możesz liczyć na czyjeś oparcie i support? bo z tego co piszesz po prostu nie dostałeś motywacyjnego "kopa" nigdy i zawsze był to dla ciebie przymus, coś niekoniecznie potrzebnego, ale koniecznego ze względu na społeczną presje

napisz coś więcej o tych metodach które stosowałeś i jakieś szczegóły odnośnie psychoterapii, bo ten punkt twojego posta jest zbyt ogólnikowy a pytasz o konkrety, więc być może będą się porady/metody powtarzać z tymi które już stosowałeś
Mój nick wymawia się JOŁZIOŁ nie juziu

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#3 Post autor: zepster » środa, 16 stycznia 2013, 14:41

Czesc :).

W pewnym sensie tak, bo to:

1) wolny zawod, ktory wierze sie z okresowymi zarobkami a jestem juz wieku, gdzie odczuwam potrzebe wiekszej stabilizacji w sensie komfortu psychicznego zwiazanego z utrzymywaniem sie

2) zawod troche mnie znudzil, poza tym nie zabiera mi on wiele czasu ostatnio

Chcialbym poznac cos nowego, ale jak na zlosc, w ogole nie odnajduje inspiracji. Moze cos tam wyrywkowo mnie zaciekawi na moment i to wszystko. Od razu, jak napotykam wszelkiego rodzaju struktury, nazwijmy to niezbedne do osiagniecia jakiegos celu, to to zajecie staje sie automatycznie bezbarwne, szare, zbyt usystematyzowane, objete regulami (np. studiowanie czegos czy praca w sensie wykonywania rutynowych zajec w/g procedur, programu nauczania itp.).

Na ,,gleboko wode" to sie boje, ze zycie mnie rzuci jak tak dalej bedzie i szczerze przyznam, ze az na takiego ,,kopa" to nie mam ochoty; stad chce juz teraz cos zrobic w kierunku, aby sie jakos obronic przed proza zycia pt. zostajesz sam, bez nikogo, zadnej pomocy; co najwyzej podstawowe zajecia typu budowa czy cos podobnego (nie to, ze mam cos do ludzi tam pracujacych :) ). Ja po prostu musze miec prace zwiazana z tym, co mnie interesuje i co moge zglebiac ciagle w kierunkach, ktore mnie pociagaja akurat.
bo z tego co piszesz po prostu nie dostałeś motywacyjnego "kopa" nigdy i zawsze był to dla ciebie przymus, coś niekoniecznie potrzebnego, ale koniecznego ze względu na społeczną presje
O tak! Od dziecka pamietam te przykre sytuacje, gdzie ,,kazano' mi robic w imie ,,bo tak trzeba", , ,,bo tak jest ustalone" itp. ze strony ludzi z zewnatrz (szkola itp.). Odczuwam nie tylko spoleczna presje ale wrecz brak mozliwosci zycia tak jak bym chcial (choc dzis to nie wiem juz, jak bym chcial zyc :( - balagan w glowie mam niezly). Obawiam sie, ze zawazylo tutaj kilka czynnikow:

1) wychowanie (rodzice liberalni - ojciec sympatyzowal z kontrkultura hipisowska, matka - osoba otwarta na wiedze; ogolnie rodzice jak na czasy PRLu bardzo ,,zachodni" ale nie mysl sobie ze w domu bylo cos nie tak - wrecz przeciwnie, to wlasnie z powodu dzisiejszego hedonizmu i konsumcjonizmu gdzie liczy sie wylacznie aby cos sprzedac i stac sie kolejnym trybikiem w wielkiej machinie kapitalizmu mam takie klopoty w funkcjonowaniu gdzie nie ma miejsca na jakakolwiek filozofie (znaczy jest, wylacznie w zyciu prywatnym a nie zawodowym rowniez); ja z domu wynioslem inne wartosci)

2) wychowywalem sie na stosunkowo (wtedy) nowym osiedlu i mialem mala ilosc rowiesnikow (wiec nigdy az tak gleboko nie zzylem sie z nimi i nie przejalem wielu schematow obecnych wsrod ludzi z mojego pokolenia [ma to dzis dla mnie op tyle pozytywne wymiary, ze stojac ,,z boku" widze NIESTETY jak ludzie nierozmyslnie podchodza do rzeczywistosci, nawet nie zastanawiaja sie, bo i po co skoro wszystko jest dane...smutne to jest dla mnie przynajmniej] )

3) szkola (bylem ,,inny" wiec nie mialem duzej akceptacji kolegow ze szkoly, zarowno w podstawowice jak i w sredniej).

Mysle, ze dodac do tego szok, kiedy zetknalem sie z szara rzeczywistoscia jak osoba dorosla i mysle, ze moglem doznac cos na ksztalt ,,szoku" ktory spowodowal moje wycofanie sie w moj wlasny swiat co ma i dobre strony, bo umiem myslec asertywnie itp.

Pytasz o metody. Probowalem klasycznej psychoanalizy oraz terapii behawioralno-poznawczej a jak mam byc szczery to najbardziej pomocne okazaly sie...szeroko rozumiana duchowosc oraz stosowanie psychodelikow (od razu zaznaczam, ze nie naleze do grupy osob bedacych non stop pod wplywem jakis srodkow, wrecz przeciwnie).

Mysle, ze u mnie w duzym stopniu zawazyl dom rodzinny (innosc wychowania, stad i innosc zainteresowan) pomieszane z wrodzonym 4-kowym introwertyzmem i wrazliwoscia plus jakies problemy z tzw. wtorna socjalizacja majaca miejsce w okresie dojrzewania (tj. kiedy mloda osoba potrzebuje czuc sie czescia jakiejs grupy i zarazem przejmowac od niej wzorce, ktore rzutuja pozniej na psychorozwoj w doroslym zyciu przez kilka nastepnych lat, taki fundament jakby). Ja, nie majac tego, stworzylem sobie alternatywny, wlasny swiat ale place za to chyba teraz cene nieumiejetnosci odnalezienia sie w realiach.

Tyle ode mnie :). Pewnie polowa z tego, co napisalem, to obrona Ego wiec niech wypowie sie ktos madry :P.

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#4 Post autor: zepster » środa, 16 stycznia 2013, 14:47

Jeszcze taka jedna cecha, ktora mi sie od dluzszego czasu rzuca w oczy jesli idzie o moja osobowosc to dwie bardzo duze przeciwienstwa:

1) z jednej strony glebokie poczucie i potrzeba spokoju, stabilizacji (praca, zwiazek, zycie)
2) potrzeba wolnosci, nieograniczonosci w kazdym momencie zycia (brak checi do stalej pracy, obawa przed utrata wolnosci na rzecz pragnien zyciowych drugiej osoby, potrzeba zycia na ,,calego")

Chyba to powoduje u mnie ten balagan w emocjach i w zyciu.

[prosba do moderatora: prosze dodac powyzszy post do poprzedniego i zedytowac cala wiadomosc. Dziekuje!]

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#5 Post autor: zepster » środa, 16 stycznia 2013, 20:08

No i zapomnialbym dodac najwazniejszego: poczucie pustki.samotnosci (klania sie brak rowiesnikow wczesniej plus wyizlowanie od ludzi dzisiaj).

Ot tyle z moich psychoanaliz :mrgreen: .

[admina prosze o sklecenie tego w jeden post.]

Nikt
Posty: 122
Rejestracja: sobota, 19 maja 2012, 11:00
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Łódź

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#6 Post autor: Nikt » czwartek, 17 stycznia 2013, 12:49

Powiem tak: nie dziwię Ci się, bo sam mam niechęć do pracowania gdziekolwiek, podlegania komukolwiek, robienia czegokolwiek, co nie przynosi ani specjalnych dochodów, satysfakcji, czy chociażby jakiegokolwiek innego pozytywnego aspektu...

Jeszcze gorsze jest, gdy jesteś hamowany. Starasz się - nikt tego nie dostrzega, pomysły są jak zwykle pomijane, jest się ignorowanym.
W końcu jednak można się do tego przyzwyczaić i przestać myśleć o tym jak ograniczone są umysły niektórych (a raczej większości) istnień.

Co na to poradzić? Ja kieruje się moimi ideami. Mam jakieś cele w życiu, które chcę osiągnąć i przynajmniej wydaję mi się, że jestem na dobrej drodze, aby zapewnić sobie komfort życia i niezależność, ale do tego potrzebuje niestety stosownych środków, które muszę zarobić, a więc praca - mimo, że jej nienawidzę jest wręcz konieczna.
Jest ciężko. Niechęć totalna, wręcz znudzenie, do czego dochodzi jeszcze co raz większa monotonia. Nie ukrywam - wku*wia mnie coś takiego i chciałbym jak najszybciej z tym skończyć, ale... potrzebuję tych głupich pieniędzy i gdy pomyślę sobie o tym co chcę osiągnąć, wiem, że muszę wytrzymać.

Tak więc moja rada: staraj się dążyć do tego czego pragniesz, a wiem, że gdzieś tam na pewno masz jakieś "wielkie plany" (chyba jak każda czwórka) i za każdym razem, gdy wszystkiego przestanie Ci się chcieć i będziesz chciał coś porzucić, pomyśl sobie o tych planach, pomyśl o tym, że bez ciężkiej pracy nie uda się tego osiągnąć. Po za tym: czym cięższa praca, tym satysfakcja po osiągnięciu wymarzonego celu jeszcze większa.
Jednocześnie wartość samoświadomości i dokonać również będzie o wiele większa.

Mi o tyle łatwiej, że w pracy mam kilka osób, z którymi utrzymuję bardzo dobre kontakty. Mimo przeważającej większości pracowników: "umysłowych kalek", udało się znaleźć kilka bratnich dusz, choć na początku myślałem tylko o odejściu. Jest też jedna osoba, do której bardzo się przywiązuje i gdy wiem, że jestem z nią na zmianie to czas będzie upływaj milej, co zwiększa mój komfort psychiczny i praca przestaje aż tak demotywować.
Z drugiej jednak strony nie wiem czy to dobrze, że jest taka osoba, ponieważ znów moje życie osobiste zaczyna się komplikować, a dobrze wiemy jak to prawdopodobnie w przypadku czwórki się skończy.

Także przede wszystkim myśl więcej o celach, marzeniach i dąż do nich pomijając pieprzoną, szarą rzeczywistość i niespełnionych ludzi, którzy będą wszystko próbowali Ci utrudnić ;)
4wu5.

Awatar użytkownika
hellbike
Posty: 154
Rejestracja: środa, 13 lipca 2011, 14:38
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#7 Post autor: hellbike » czwartek, 17 stycznia 2013, 16:41

zepster pisze:Witam,

wyszlo na to ze jestem 4w5 (po kilku testach na przestrzeni wiecej niz rok).

Niestety, wychodzi tez na to ze od paru lat moj poziom utrzymuje sie gdzies pomiedzy 7 a 6, a w tej chwili nawet siega 9 (sklonnosci do naduzywania alkoholu). Maksymalnie dochodzilem do poziomu 4.

Dostrzegam, ze glowna cecha u mnie jest wrecz ogromna niechec do dluzej trwajacej rutyny i obowiazku wiec o tzw. etatowej, stalej pracy/zajeciu nie ma nawet mowy. Przepracowalem moze tak z 2 tygodnie i to bylo najdluzej ile zdolalem wytrzymac. Trauma po szkole w sensie wymuszania na mnie obowiazku uczenia sie i pracy jest na tyle trwala, ze samo wspomnienie o tym potrafi wpedzac mnie w przygnebienie a stalosc, przymus powoduje u mnie nawroty silnej depresji lacznie ze agresja i stanami lekowymi. Z drugiej strony cierpie na ogromna nude, nie potrafie sie niczym zajac; wlasciwie to czuje sie troche jak bezdomny ktory wloczy sie po swiecie i nie moze znalezc sobie miejsca.

Na przestrzeni lat probowalem roznych metod pracy ze soba ale ani psychoterapia ani inne metody nie pomogly mi pozbyc sie tego stanu. Chce normalnie funckjonowac a nie moge i nie znam przyczyn. Byc moze jedna z nich jest to, ze wychowalem sie w dosc liberalnej rodzinie, gdzie nie narzucano mi sila wielu rzeczy jak chociazby ukierunkowanie zawodowe i ponadto jeszcze w czasach, kiedy kraj byl jeszcze w innym ustroju czyli wychodzilyby jakies problemy wychowawcze plus niezrosniecie sie z obecna rzeczywistoscia.

Ktos z Was ma podobnie? Moze sa jakies alternatywne psychoterapie pozwalajace na odnalezienie przyczyny tej niecheci do pracy, do stalosci?
Jestem identyczny - z tym, ze ja akceptuje, przyjmuje i rozumiem swą nature wilka stepowego. Jesli ty nie, oznacza to chyba tyle, ze skazany jestes na los jeszcze tragiczniejszy od mojego.
http://szukajaczycia.blogspot.com

Some Men Just Want to Watch the World Burn.

Awatar użytkownika
jouziou
Posty: 775
Rejestracja: czwartek, 30 kwietnia 2009, 23:07
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#8 Post autor: jouziou » czwartek, 17 stycznia 2013, 23:18

banał ale innej metody niż zmiana sposobu myślenia nie widze

troszke chyba trzeba główke opuścić z tych chmurek i wygórowanego mniemania o sobie, bo praca nie hańbi a jest tylko środkiem do osiągnięcia pewnego celu, jeśli ty idziesz do pracy z nastawieniem "o fuck znowu ta głupia praca jak ja jej nienawidze" to tą samą negatywną energie przekazujesz i klientom i takie też wrażenie sprawiasz na pracodawcy w związku z tym ani on ciebie nie będzie chciał dłużej niż trwa umowa, ani ciebie nikomu nie poleci - błędne koło, bo w karierze zawodowej w gruncie rzeczy stoisz ciągle w tym samym miejscu

praca jest bardzo ważna, trzeba działać, być w ruchu, planować, przestać doszukiwać się w tym sensu i refleksji, bo do pewnego momentu są zbędne, tak było jest i będzie, a realizować siebie w pełni w pracy to jest przywilej nie aż tak licznej grupy ludzi, cóż trzeba robić tak żeby stopniowo się zbliżać do tego ideału pracy swojej, albo chociaż uniezależnić się na tyle żeby móc się samodzielnie realizować tak jak się chce - ale wasze myślenie chłopaki to jest myślenie straceńcze, do niczego nie prowadzące, za dużo tutaj wydumanych spostrzeżeń, poczucia wyjątkowości, sorry ale nie urodziliście sie ze złotą dupą i macie dwie te same rączki do pracy, jak każdy - use it

hellbike no i pozytyw, dobre jest uświadomienie sobie tego czego chcemy, do czego zmierzamy, w jakim jesteśmy miejscu i jacy jesteśmy, może ta autentyczność przyniesie ci też coś o wiele więcej kiedyś kto wie, do odważnych świat należy ; p
Mój nick wymawia się JOŁZIOŁ nie juziu

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#9 Post autor: zepster » piątek, 18 stycznia 2013, 00:56

Nikt:
Co na to poradzić? Ja kieruje się moimi ideami. Mam jakieś cele w życiu, które chcę osiągnąć i przynajmniej wydaję mi się, że jestem na dobrej drodze, aby zapewnić sobie komfort życia i niezależność, ale do tego potrzebuje niestety stosownych środków, które muszę zarobić, a więc praca - mimo, że jej nienawidzę jest wręcz konieczna.
Wiesz, ja juz nie mam idelaow ani czegos takiego, jak cel. I byc moze w tym jest problem. Stad i brak motywacji do robienia czegos. To,co mowilem - wyczerpalem swoje zaangazowanie w to, co robilem dotychczas a nie mam nic w zastepstwie. Takie poczucie pustki. I ta tesknota za tym, czego nie zrobilem.
Tak więc moja rada: staraj się dążyć do tego czego pragniesz, a wiem, że gdzieś tam na pewno masz jakieś "wielkie plany" (chyba jak każda czwórka) i za każdym razem, gdy wszystkiego przestanie Ci się chcieć i będziesz chciał coś porzucić, pomyśl sobie o tych planach, pomyśl o tym, że bez ciężkiej pracy nie uda się tego osiągnąć.
Wlasnie gdzies te moje pragnienia dla mnie samemo stracily na aktualnosci, nie sa juz pragnieniami. A brak kolejnych.

jouziou:
troszke chyba trzeba główke opuścić z tych chmurek i wygórowanego mniemania o sobie, bo praca nie hańbi a jest tylko środkiem do osiągnięcia pewnego celu...
Wlasnie wspomnialem o braku tegoz celu.

Tu lezy zagadka.

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#10 Post autor: zepster » piątek, 18 stycznia 2013, 01:22

Jouziou: a tak w ogole, to dzieki za zrozumienie i kilka ciekawych slow :wink: .

Nikt
Posty: 122
Rejestracja: sobota, 19 maja 2012, 11:00
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: Łódź

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#11 Post autor: Nikt » piątek, 18 stycznia 2013, 12:46

Czwórka bez celu?

Dla mnie to niemożliwe. Tak długo jak nie uda mi się osiągnąć tego, czego chcę, tak długo będę próbował to osiągnąć, a potem dołożę do tego jeszcze więcej.
Nie potrafię sobie wyobrazić, że porzuciłbym jedną ze swoich idei. To się na pewno nie wydarzy. Są dwie opcje: umrę i nie zdążę lub umrę dążąc, a jeżeli osiągnę wszystko - zajmę się szczęściem najbliższych mi osób, co sprawi, że teoretycznie będę miał po co żyć.

Albo to ja nie jestem nr 4, albo to Ty odpuściłeś sobie coś z jakiegoś głupiego powodu, bo to, że coś nie wychodzi przez dłuższy czas i wszystko jest przeciwko nam nie oznacza, że nie uda nam się czegoś dokonać.

Edit.: pominąłem samobójstwo, jednak obecnie odsunąłem się od tego wystarczająco daleko.
4wu5.

Awatar użytkownika
jouziou
Posty: 775
Rejestracja: czwartek, 30 kwietnia 2009, 23:07
Enneatyp: Indywidualista
Kontakt:

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#12 Post autor: jouziou » piątek, 18 stycznia 2013, 15:11

zepster pisze: jouziou:
troszke chyba trzeba główke opuścić z tych chmurek i wygórowanego mniemania o sobie, bo praca nie hańbi a jest tylko środkiem do osiągnięcia pewnego celu...
Wlasnie wspomnialem o braku tegoz celu.

Tu lezy zagadka.
stabilizacja? usamodzielnienie? uwolnienie się z pętów własnych ograniczeń, przekonań które wprowadzają mnie w dołek i nie pozwalają normalnie funkcjonować? rzuć tą przeszłość która krępuje cie tak samo jak dorobkiewiczów ich zaślepienie, to głupie poczucie wyjątkowości "że ja widzę więcej niż to zagonione potrzebą udowodnienia czegoś stado baranów", zaciśnij zęby i przystosuj się do tej rzeczywistości która jest wszędzie i każdy musi sobie z nią radzić, ty też sobie poradzisz ale potrzeba żebyś zrobił jeden zdecydowany krok w tym kierunku, z nowym myśleniem... nie możesz wiecznie wzdychać tęsknie za przeszłością w okopach które stworzyli ci rodzice, musisz wyjść na to znienawidzone pole walki której celu nie rozumiesz, nie jesteś w stanie wydobyć refleksji na jej temat, ale za to miej na tyle motywacji żeby się w niej sprawdzić, tylko po to żeby przetrwać (vel "dum spiro spero") jak miniesz te przeszkody to być może czeka cie otwarta droga do działania które faktycznie może cię zainspirować i zachęcić do trwania w nim, chyba warto spróbować, co na tym stracisz?

troche poleciałam metaforą, ale lepiej tego niestety nie umiem rozwinąć Obrazek
Mój nick wymawia się JOŁZIOŁ nie juziu

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#13 Post autor: zepster » piątek, 18 stycznia 2013, 15:28

Ja juz od dawna jestem samodzielny tyle ze meczy mnie takie zycie.
zaciśnij zęby i przystosuj się do tej rzeczywistości która jest wszędzie i każdy musi sobie z nią radzić
Niestety ale ja tak nie potrafie (znaczy potrafie, skoro zyje ale to powoduje u mnie calowite wypalenie i apatie, byc moze nawet jakas forme dlugotrwalej, trwajacej juz kilka lat depresji do ktorej sie chyba przyzwyczailem juz). Nie umiem dluzej trwac w takiej wegetacji a rzeczywistosc, taka jaka jest, jest dla mnie wegetacja.
musisz wyjść na to znienawidzone pole walki której celu nie rozumiesz, nie jesteś w stanie wydobyć refleksji na jej temat, ale za to miej na tyle motywacji żeby się w niej sprawdzić, tylko po to żeby przetrwać
Jeszcze raz powtarzam, ze ja juz od dawna zyje na swoj wlasny rachunek tyle ze kompletnie nie rozumiem terminu ,,walka". Inaczej mowiac, nie chce walczyc. neguje taka droge zycia, jednoczesnie nie widze innej w naszym swiecie. Jezeli zycie ma polegac jedynie na przetrwaniu...to chyba nie zalezy mi na moim zyciu w takim razie.
jak miniesz te przeszkody to być może czeka cie otwarta droga do działania które faktycznie może cię zainspirować i zachęcić do trwania w nim
Ile lat mam jeszcze czekac? Nastepnych 10? Mysle, ze roznica wieku dziala tutaj na niekorzysc dyskusji bo ja juz troszke sobie na tym swiecie pozylem i nic sie nie zmienilo, chociaz staralem sie podazac droga wymieniona przez Ciebie. I coraz bardziej swiat, w ktorym zyje, zamiast mnie inspirowac, odraza mnie.

Awatar użytkownika
moonwalker
Posty: 26
Rejestracja: niedziela, 16 września 2012, 11:02

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#14 Post autor: moonwalker » sobota, 19 stycznia 2013, 00:57

Do założyciela tematu dwa pytania:

Co to jest za wolny zawód, który wykonujesz?

I pytanie najważniejsze, napisałeś, że chcesz robić coś co cię interesuje, ale nie napisałeś co cię interesuje. Skupiasz się tylko na negatywach; tj szukasz problemów. Ale każdy przypadek jest inny i każdy człowiek jest wynikiem wielu zależności; dlatego to co chcesz robić, co Cię interesuje, jest tutaj najważniejsze. A jeśli tego nie wiesz, to nikt ci w tym nie pomoże. Chociaż spróbuj opisać swój typowy dzień, z którego może wyniknąć to co lubisz robić... cokolwiek. Daj jakieś przykłady. Potrzebujemy więcej zmiennych, żeby cię zaszufladkować. <złośliwość księżycowego kroku>
"Niechaj w cukrze smażony język liże głupią pychę, niech zawiasy kolan uginają tam, gdzie łaszenie się zdobywa korzyść". W.S.
ps. kxxxx też człowiek.

zepster
Posty: 84
Rejestracja: sobota, 29 grudnia 2012, 12:29

Re: problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci

#15 Post autor: zepster » sobota, 19 stycznia 2013, 15:13

Co to jest za wolny zawód, który wykonujesz?
Pracuje w szeroko pojetej branzy muzycznej.
pytanie najważniejsze, napisałeś, że chcesz robić coś co cię interesuje, ale nie napisałeś co cię interesuje.
Racja. Zabrnalem w slepa uliczke, gdzie stracilem wlasciwie cos, co mozna nazwac checia interesowania sie czyms. Na dzien dzisiejszy czuje sie potwornie zmeczony, bez swiadomosci, co chcialbym robic interesujacego.

Jak wyglada moj dzien? Jesli jest praca, bywa ze po 10-12 godzin spedzam przed komputerem pracujac lub wykonujac inne czynnosci. Pozniej nadchodza okresy, gdy nie mam w ogole pracy, wiec mam wlasciwie wolne.

Teraz taka moja mala refleksja. Widze, na tym forum udzielaja sie ludzie glownie mlodzi, przed 30ka. Milo jest poczuc ,,powiew swiezosci". Mozliwe, ze niezrozumienie wynika z mojego wieku - jestem juz po 30ce i przyszlo wychowywac mi sie jeszcze za lekko ,,innych" czasow, gdzie dzisiejsza pogon (ktos nazwal to walka) nie miala po prostu miejsca i gdzie zylo sie o wiele, wiele spokojniej. Na pewno nie bylo wtedy tylu mozliwosci, ile jest teraz ale ja ich nie szukam (nie potrzebuje). Naleze do typu ludzi, ktorzy lubia spedzac zycie spokojnie, ,,wloczac" sie i nie przywiazujac wiekszej wagi do pozycji spolecznej i zawodowej. Mam taka filozoficzna nature i lubie spedzac czas na zglebianiu tego, co mnie akurat interesuje na dzien dzisiejszy anizeli na budowaniu przez lata pozycji i planowaniu swojego zycia w ramach wspolzycia, pracy, itp. Moje pesymistyczne nastawienie wynika glownie z tego powodu.

Wy, jako mlodsi ode mnie, urodziliscie i zyjecie w juz ustalonej rzeczywistosci, ja dorastalem na ,,styku" dwoch epok ktore niosly calkowicie odmienne wartosci i mozliwosci. Mysle, ze najbardziej negatywnie oddzialywaja na mnie wlasnie te typowo ,,zachodnie" formy wspolzycia (stawianie wyksztalcenia i pozycji zawodowej na pierwszym miejscu, tempo zycia, doisc nerwowa atmosfera, czesto rywalizowanie w dosc agresywny sposob o najdrobniejsze atrybuty). Mnie taka atmosfera meczy i prowadzi do znuzenia. I mysle, ze tu jest klucz.

ODPOWIEDZ