problem z radzeniem sobie w rzeczywistosci
: czwartek, 10 stycznia 2013, 16:54
Witam,
wyszlo na to ze jestem 4w5 (po kilku testach na przestrzeni wiecej niz rok).
Niestety, wychodzi tez na to ze od paru lat moj poziom utrzymuje sie gdzies pomiedzy 7 a 6, a w tej chwili nawet siega 9 (sklonnosci do naduzywania alkoholu). Maksymalnie dochodzilem do poziomu 4.
Dostrzegam, ze glowna cecha u mnie jest wrecz ogromna niechec do dluzej trwajacej rutyny i obowiazku wiec o tzw. etatowej, stalej pracy/zajeciu nie ma nawet mowy. Przepracowalem moze tak z 2 tygodnie i to bylo najdluzej ile zdolalem wytrzymac. Trauma po szkole w sensie wymuszania na mnie obowiazku uczenia sie i pracy jest na tyle trwala, ze samo wspomnienie o tym potrafi wpedzac mnie w przygnebienie a stalosc, przymus powoduje u mnie nawroty silnej depresji lacznie ze agresja i stanami lekowymi. Z drugiej strony cierpie na ogromna nude, nie potrafie sie niczym zajac; wlasciwie to czuje sie troche jak bezdomny ktory wloczy sie po swiecie i nie moze znalezc sobie miejsca.
Na przestrzeni lat probowalem roznych metod pracy ze soba ale ani psychoterapia ani inne metody nie pomogly mi pozbyc sie tego stanu. Chce normalnie funckjonowac a nie moge i nie znam przyczyn. Byc moze jedna z nich jest to, ze wychowalem sie w dosc liberalnej rodzinie, gdzie nie narzucano mi sila wielu rzeczy jak chociazby ukierunkowanie zawodowe i ponadto jeszcze w czasach, kiedy kraj byl jeszcze w innym ustroju czyli wychodzilyby jakies problemy wychowawcze plus niezrosniecie sie z obecna rzeczywistoscia.
Ktos z Was ma podobnie? Moze sa jakies alternatywne psychoterapie pozwalajace na odnalezienie przyczyny tej niecheci do pracy, do stalosci?
wyszlo na to ze jestem 4w5 (po kilku testach na przestrzeni wiecej niz rok).
Niestety, wychodzi tez na to ze od paru lat moj poziom utrzymuje sie gdzies pomiedzy 7 a 6, a w tej chwili nawet siega 9 (sklonnosci do naduzywania alkoholu). Maksymalnie dochodzilem do poziomu 4.
Dostrzegam, ze glowna cecha u mnie jest wrecz ogromna niechec do dluzej trwajacej rutyny i obowiazku wiec o tzw. etatowej, stalej pracy/zajeciu nie ma nawet mowy. Przepracowalem moze tak z 2 tygodnie i to bylo najdluzej ile zdolalem wytrzymac. Trauma po szkole w sensie wymuszania na mnie obowiazku uczenia sie i pracy jest na tyle trwala, ze samo wspomnienie o tym potrafi wpedzac mnie w przygnebienie a stalosc, przymus powoduje u mnie nawroty silnej depresji lacznie ze agresja i stanami lekowymi. Z drugiej strony cierpie na ogromna nude, nie potrafie sie niczym zajac; wlasciwie to czuje sie troche jak bezdomny ktory wloczy sie po swiecie i nie moze znalezc sobie miejsca.
Na przestrzeni lat probowalem roznych metod pracy ze soba ale ani psychoterapia ani inne metody nie pomogly mi pozbyc sie tego stanu. Chce normalnie funckjonowac a nie moge i nie znam przyczyn. Byc moze jedna z nich jest to, ze wychowalem sie w dosc liberalnej rodzinie, gdzie nie narzucano mi sila wielu rzeczy jak chociazby ukierunkowanie zawodowe i ponadto jeszcze w czasach, kiedy kraj byl jeszcze w innym ustroju czyli wychodzilyby jakies problemy wychowawcze plus niezrosniecie sie z obecna rzeczywistoscia.
Ktos z Was ma podobnie? Moze sa jakies alternatywne psychoterapie pozwalajace na odnalezienie przyczyny tej niecheci do pracy, do stalosci?