Życie we własnym świecie
Ogólnie z mojej strony wygląda to dokładnie tak, jak napisała Aliszien. Nie wątpię, że są gdzieś, być może bardzo blisko, cudowni, wspaniali, godni zaufania ludzie, problemem jestem ja, to ja mam problem z otworzeniem się i z emocjami. Nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć, to jest tak, że powiedzmy mam przyjaciółkę, znamy się od dziecka, jedna jest nieodzowną częścią życiorysu drugiej, razem dorastałyśmy, przeżywałyśmy szczęścia i porażki i to wszystko bardzo, bardzo zbliża. Teraz poznając kogoś, z kim mogłabym się zaprzyjaźnić, mogę co najwyżej opowiedzieć mu o swoim życiu, problemach, doświadczeniach, ale to przecież nie to samo, co wspólnie to przeżywać. Ja w sprawi uczuć jestem chyba zbyt bezkompromisowa, albo wszystko albo nic, nie istnieją dla mnie półprzyjaźnie, półmiłości. Interesujące znajomości owszem, ale trudno mi sobie wyobrazić, że przeradzają się one w przyjaźń. Pewnie moja strata.
6w5 / INFj
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
*Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest granfalon
Spróbuj obrać ze skórki bańkę mydlaną*
Ja nie uważam tego za przykre, bo sama już nie odczuwam potrzeby zawierania nowych, mocnych znajomości.barbie pisze:To, co piszesz jest dosyć przykre, ale trudno mi się do tego ustosunkować, bo ja jestem właśnie w nastoletnim okresie życia...
Mam koleżanki, poznane po 22-24 roku życia - przegadałyśmy już wiele, dzieliłyśmy się emocjami, pomożemy sobie jakby co, ale czy to jest przyjaźń nie wiem.
Na pewnym etapie życia przyjaźń hartuje się w starciu z pracą, partnerami, dziećmi (np. urodzenie dziecka, to bardzo prosty sposób na stratę wielu pseudoprzyjaciół, tylko najtwardsi zostają przy uziemnionej dziewczynie - sama to widziałam).
4w5, INFj, sp/sx
-
- VIP
- Posty: 2251
- Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
- Lokalizacja: z nikąd
Hmm, ostatnio coraz częściej słyszę od innych (zwłaszcza tych, którzy też mają swój świat), że albo "mam wracać do swojego świata" (ale raczej w życzliwym znaczeniu), albo ktoś mi macha ręką przed oczami, żebym z niego wróciła. Coraz częściej zdarza mi się całkowicie odpływać, tracić poczucie czasu i rzeczywistości, często gdy z kimś rozmawiam nagle całkiem tracę kontakt z tą osobą i oddalam się ze swoimi myślami gdzieś daleko. Przez to mam spory problem ze słuchaniem i koncentracją, jednak nie zdarza mi się to nigdy w momenatach, kiedy ktoś mi opowiada o swoich problemach. Gdy ktoś mi się zwierza, potrafię się skupić jak nigdy, czasem nawet całą sobą odczuwam czyjeś problemy. To rekompensuje mój brak słuchania, gdy ktoś mi opowida o normalnych codziennych sprawach, takich jak popsuty zamek w kurtce czy zbity talerz - wtedy całkowicie odpływam.
Często też dostrzegam rzeczy dziwne, tzn, nie tyle dziwne są te rzeczy, co moje ich dostrzeganie. Potrafię np. na lekcji fizyki nagle się zamyślić nad brudnym zlewem w klasie, który zaczynam dostrzegać jako symbol tego, co się dzieje w polskiej polityce. Lub gdy idę ulicą potrafię się zapatrzeć na jakieś śmietniki i zastanawiać się nad ich metaforycznym znaczeniem, lub po prostu jak wyjątkowo wyglądają w danej scenerii. Często spoglądam na jakiś element krajobrazu - drzewo, lampe, jakiś zakręt, ulicę, dom i wyobrażam sobie jak cudownie byłoby to uwiecznić na płótnie lub zdjęciu i jak pięknie by to wyglądało.
Czasem też w myślach gadam do siebie i niekiedy widać to po mojej mimice.
Często też dostrzegam rzeczy dziwne, tzn, nie tyle dziwne są te rzeczy, co moje ich dostrzeganie. Potrafię np. na lekcji fizyki nagle się zamyślić nad brudnym zlewem w klasie, który zaczynam dostrzegać jako symbol tego, co się dzieje w polskiej polityce. Lub gdy idę ulicą potrafię się zapatrzeć na jakieś śmietniki i zastanawiać się nad ich metaforycznym znaczeniem, lub po prostu jak wyjątkowo wyglądają w danej scenerii. Często spoglądam na jakiś element krajobrazu - drzewo, lampe, jakiś zakręt, ulicę, dom i wyobrażam sobie jak cudownie byłoby to uwiecznić na płótnie lub zdjęciu i jak pięknie by to wyglądało.
Czasem też w myślach gadam do siebie i niekiedy widać to po mojej mimice.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
U mnie na fizyce są to najczęściej tajemnicze drzwi i ciemne okno do pomieszczenia ze sprzętem badawczym. Albo ramy okna, napis, szramy na ławce. A myśli obracają się albo w wymyślaniu nowych przygód moich lub moich bohaterów albo na 'filozofowaniu'.impos animi pisze:Często też dostrzegam rzeczy dziwne, tzn, nie tyle dziwne są te rzeczy, co moje ich dostrzeganie. Potrafię np. na lekcji fizyki nagle się zamyślić nad brudnym zlewem w klasie, który zaczynam dostrzegać jako symbol tego, co się dzieje w polskiej polityce. Lub gdy idę ulicą potrafię się zapatrzeć na jakieś śmietniki i zastanawiać się nad ich metaforycznym znaczeniem, lub po prostu jak wyjątkowo wyglądają w danej scenerii. Często spoglądam na jakiś element krajobrazu - drzewo, lampe, jakiś zakręt, ulicę, dom i wyobrażam sobie jak cudownie byłoby to uwiecznić na płótnie lub zdjęciu i jak pięknie by to wyglądało.
Czasem też w myślach gadam do siebie i niekiedy widać to po mojej mimice.
(akurat czynienie celebracją każdej chwili jest typowe dla siódemek w tym sensie chyba też).Czekolada pisze:wyobrażam sobie, że zwykła rozmowa w teraźniejszości, jedzenie czy pisanie jest jakąś ważną częścią jednej z moich historii.
Samym swym spojrzeniem doszukuję się metaforycznych znaczeń. Dzisiaj myłam okna, niby nic przyjemnego ... i czułam się jakbym robiła coś czemu faktycznie można nadać jakieś metaforyczne znaczenie, przelać na papier lub utrwalić zdjęciem, jakbym robiła to dla idei.
Zapatruję się na ludzi robiących zwykłe codzienne rzeczy (zmywanie naczyń, zamykanie drzwi, zapalanie samochodu) też doszukuję się metafory, odpowiedniej scenerii, oświetlenia, aby uwiecznić i co za tym idzie: nadać temu bardziej dostrzegalny sens.
Żałuję tylko, że ten ogrom pomysłów, który powstał w mojej głowie nigdy nie ujrzy światła dziennego najczęsciej z powodu zapomnienia czy też ogromnej ilości niedokończonych notatek i szkiców (typowa bolączka siódemki).
Co do gadania do siebie robię to i w ojczystym i w obcych językach. I kiedy nikogo nie ma. Ale zazwyczaj boję się, że ktoś usłyszy, więc kreuję rozmowę w myślach.
To jest kandydat nr 1 do edycji ... rozebrałam się trochę.
- herbacianka
- Posty: 71
- Rejestracja: niedziela, 22 kwietnia 2007, 10:47
- Lokalizacja: Z ciepłych krajów
- Kontakt:
Ja wyobrażam sobie swoje życie na milion różnych sposobów, a kiedy jestem w związku, włączam w te wyobrażenia drugą osobę. Łatwo się wówczas rozczarować, dlatego od pewnego czasu podchodzę do tych "wizji" z dystansem. Chętnie też wizualizuję postacie z książek i te rzeczywistości, które ciekawią/zachwycają mnie na tyle, że zachowuję je w pamięci.
Nieważne, na co zasługujesz, ważne jest to, co wybierasz.
herbaciana 4 w 5 INFp
herbaciana 4 w 5 INFp
Mnie ludzie chyba o własny świat nie podejrzewają. Ja sama jedna myślę, że takowy posiadam gdzieś w głowie i sercu. Zawszę siedzę i myślę o wymarzonym życiu, układam dokładnie historię, piszę jakby książkę, ale o swoim życiu, o każdym dniu. Np. dopiero po ważnej rozmowie myślę co mogłam powiedzieć, myślę o czymś książkowym czy filmowym, żeby nadać temu wszystkiemu jakiegoś dramatyzmu. Dziwnie to u mnie jest.
"I am a pimp and a slave
I dig my bed you dig my bed
I dig my grave
And the truth's too harsh to comprehend
You just pretend there isn't a problem
No no, I ain't got a problem
It's you with the problem!"
I dig my bed you dig my bed
I dig my grave
And the truth's too harsh to comprehend
You just pretend there isn't a problem
No no, I ain't got a problem
It's you with the problem!"
e tam, osoby otwarte (ekstrawertycy) też mają "swój świat" tylko oparty na innych filarach, zabarwieniu, tonacjiAnathema pisze:każda zamknięta w sobie osoba, wyizolowana, nie integrująca się z masą posiada swój świat
Anathema, rzucam rękawicę i wychodze temu na przeciw! ha!Anathema pisze: rozumiany jako przestrzeń do której inni nie mają najmniejszego dostępu
Zamiast budować swój świat, wolę zniszczyć ten i na gruzach wybudować nową rzeczywistość. Tylko że takie zupełne wyburzenie nie jest możliwe. Czesząc pod włos staram się dostosować świat ogólny do mojego ideału. Bo zamykanie się w swojej rzeczywistości niczego dobrego nie wznosi. Marzenia, konfrontacja, rozczarowanie. Płakanie do poduszki i użalanie się do Boga, bądź jego braku, szukanie zrozumienia u znienawidzonych przyjaciół - paranoja, zupełnie niepotrzebna i niedorzeczna.
Bunt nie może być jałowy!
Tak, ludzie są integralną częścią mojego świata, choć tak naprawdę równają się z całą resztą rekwizytów. Jak w teatrze. Kilkoro z nich jest aktorami. Niektóry to statyści. Większość do rekwizyty. I tło. Brakuje mi oświetleniowca i publiki.
Chociaż ... nie, to ja jestem publiką
Sztuka dla sztuki !!
Teatr Jednej Persony[/i]
no sympathy for the devil.
[4w5.dumny.fikcyjny.żałosna defilada]
[4w5.dumny.fikcyjny.żałosna defilada]
Przyjmuje to za komplement, choc postaci Terry'ego za bardzo nie znam .william pisze:Absynt, jak tak napisałeś o budowaniu światów to mi się Terry Gilliam przypomniał...
8)
Kudos za Raoula Duke'a. "Did I just say that? Or was I only thinking?"
6w7 sx/so EIE
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.
- Rilla
- VIP
- Posty: 3159
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 16:34
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: wichrowe wzgórze
Moja wyobraźnia to drugie życie. Kiedyś jak miałam jakieś 7lat, może mniej, tata zaproponował mi, bym zaczęła sobie wyobrażać różne rzeczy i tak się to wszystko potoczyło. Założyłam w swej wyobraźni Królestwo, w którym mieszkali bohaterowie z bajek oglądanych przeze mnie w telewizji, później dołączyli bohaterowie z czytanych książek. To byli moi przyjaciele, którym zwierzałam się z najskrytszych tajemnic. Tylko przy nich zdołałam się w pełni otworzyć. Mam ich do dziś, choć już rzadko uciekam do ich towarzystwa- przestali mi wystarczać, albo po prostu dorastam....
Często też wyobrażam sobie różne sceny z mojego realnego życia, jakbym zachowała się w takiej lub innej sytuacji, choć i tak w rzeczywistości wychodzi inaczej.
Często też wyobrażam sobie różne sceny z mojego realnego życia, jakbym zachowała się w takiej lub innej sytuacji, choć i tak w rzeczywistości wychodzi inaczej.
Ostatnio zmieniony piątek, 20 marca 2009, 16:35 przez Rilla, łącznie zmieniany 1 raz.
Takie życie jest jednak bardzo zgubne. U mnie zaczęło się od problemów z uśnięciem - zaczęłam sobie wyobrażać różne "co by było, gdyby...". W końcu zaczęło mnie to tak wciągać, że często "wyłączałam się" w szkole, albo rano, przed wyjściem. Udało mi się tego oduczyć, choć nie było to łatwe.
"Życie wcale nie jest gorsze ani lepszy od naszych wyobrażeń - jest po prostu zupełnie inne" - taka jest gorzka prawda. Niesmak i niezadowolenie z doczesności jednak dalej pozostaje
"Życie wcale nie jest gorsze ani lepszy od naszych wyobrażeń - jest po prostu zupełnie inne" - taka jest gorzka prawda. Niesmak i niezadowolenie z doczesności jednak dalej pozostaje