Czego nienawidzę w 4?

Wiadomość
Autor
aesde
Posty: 56
Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 17:48
Lokalizacja: Warszawa

#166 Post autor: aesde » sobota, 31 marca 2007, 22:05

Pustki, tego braku tożsamości jakiegokolwiek określenia przez cokolwiek, zmienności, tego szaleństwa, które twi w środku mnie i zasasysa mnie do wnętrza siebie skad już wyjść nie mogę chyba, że opierajać się o ta właśnie pustke i szaleństwo ale to tylko pozory wolności, bo wiem, że to znów się o mnie upomni. A wtedy myśli i uczucia pobiegna we wszystkie strony, wszystko stanie się sprzeczne i świat i ja sam i stracę wszelka siłę na życie i nawet na śmierć siły mi zabraknie i znowu od poczatku czekać mnie będzie droga ku normalności.

Nie liczę, że ktoś to zrozumie ale i tak walcze


4w5 INFP/ENFP i troszkę ISFP :roll: i coś jeszcze...

impos animi
VIP
VIP
Posty: 2251
Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
Lokalizacja: z nikąd

#167 Post autor: impos animi » niedziela, 1 kwietnia 2007, 18:14

Tego jest tak dużo, że nie wiem od czego zacząć... Ale od czegos muszę.

Swojego grafomaństwa, które cały czas próbuję przerobić na coś wartościowego - bezskutecznie.
Głupoty - tej, która nęka mnie i tej, która nęka świat.
Samotności, która z jednej strony jest samotnością z wyboru, a z drugiej narzuconą i z konieczności.
Tego, że wszędzie czuję się jak odrzutek. Idąc olicą czuję się jak odrzutek. W szkole, gdzie podobno (przynajmniej wg naszych nauczycieli) jest sama śmietanka naszego miasta i okolic, czuję się jak odrzutek. W klasie, która jest klasą humanistyczną, a zatem podobno pełną takich humanistów jak ja, czuję się jak odrzutek. Nawet wśród znajomych, którzy w większości też są napiętnowani piętnem czwórki, czuję się jak odrzutek.
Swojej niezaradności, tego, że czuję się całkowicie nieprzystosowana do normalnego życia w normalnym świecie, pełnym obowiązków, rachunków, zawodowej pracy, sprzątania, prania i obierania ziemniaków.
Tego, że czuję się nienajgorzej we własnym ciele, za to czuję się fatalnie w swoim umyśle.
Popadania w skrajności, huśtawek nastrojów, robienia dobrej miny do złej gry i trwania w tym.
Umysłowej impotencji.
Strachu przed zmianami (nawet tymi na lepsze), ludźmi, odrzuceniem, zaangażowaniem, kontaktami, przed życiem.
Ciągłego rozpamiętywania przeszłości, również tej bardzo odległej, zastanawiania się co by było gdyby, naprawiania wszystkiego, ale tylko w swojej głowie, gdzie jestem lepsza, niż być potrafię.
Ciągłego zastanawiania się nad przyszłością i głębokiej nadziei, że ta będzie lepsza, niż to co jest teraz, a jednoczesnej świadomości, że przecież zawsze na to liczyłam, a nigdy się to nie sprawdzało.
Głębokiego życia, pełnego radości i miłości, ale tylko w mojej głowie i marzeniach.
Pustki.
Niezwykle infantylnej naiwności wobec ludzi i jednoczesnej skrajnej nieufności wobec nich.
Poczucia braku tożsamości, wewnętrznego rozdarcia, które sprawia, że ciągle czuję się podzielona na części i przez to nie wiem kim naprawdę jestem, kiedy jestem sobą i czy w ogóle kiedykolwiek jestem sobą, czy jestem jedna ja, czy jest kilka mnie.
Hipochondrii i wmawiania sobie, że jest gorzej, niż pewnie jest naprawdę.
Sentymentalizmu, przed którym ciągle się bronię, a który i tak dopuszczam do siebie.
Braku samozaparcia, umiejętności walczenia, motywacji samej siebie.
Przedwczesnego poddawania się.
Tego, że wiem, iż potrzebuję pomocy, ale nie umiem o nią prosić.
Bycia niewolnikiem okropnej, przeszywającej, męczącej i wiecznie więżącej konwencji oraz formy i poczucia, że ta konwencja ciągle mnie goni.
Ambicji, która wymaga ode mnie ponad miarę moich możliwości.
Lenistwa i ciągłego poczuciu winy z jego powodu.
Ogólnego poczucia winy, które mnie ogarnia, gdy zawiodę kogoś lub siebie, bądź gdy nie uda mi się osiągnąć wytyczonych sobie celów, lub gdy zrobię coś wbrew sobie i wbrew własnym przekonaniom.
Tego, że milczę za bardzo albo nie milczę wcale. Albo mówię za dużo, albo nie mówię w ogóle. Tego, że zwierzam się bardzo rzadko i mam do siebie o to pretensje, i że gdy już się komuś zwierzę, to też mam o to do siebie pretensje.
Tego, że jestem niezrozumiała dla świata, a świat jest niezrozumiały dla mnie.
Tego, że nikt nie rozumie tego co mówię, bo albo mówię zbyt zawile i zagadkowo, albo używam za trudne słowa. I ja nie rozumiem tego, co mówią inni, bo nie znam dzisiejszego slangu, chociaż ze względu na wiek powinnam.
Tego, że podobno (to jest ocena kogoś ze zewnątrz, nie moja) piszę, jakbym miała 40 lat, zamiast pisać jakbym miała 17.
Tego, że nie umiem cieszyć się życiem.
Marnowania czasu na siedzenie przy oknie i rozmyślania nad rzeczami, które potem i tak zapominam.
Marnowania czasu w ogóle.
Roztargnienia, które wszyscy uważają za zapominanie celowe, bo tak mi wg nich wygodniej.
Wymądrzania się i tego mojego wszystko wiedzącego tonu, chociaż przecież wiem, że nie wiem nic.
Dużego problemu z okazywaniem uczuć i mówieniem o tym.
Ciągłego uczucia, że wszyscy są przeciwko mnie i chcą mnie zniszczyć oraz źle mi życzą.
Postępującego i zwiększającego się braku koncentracji (a przecież kiedyś, potrafiłam zmusić się do skoncentrowania...).
Tego, że nie umiem właściwie ocenić sytuacji i najczęściej robię to pochopnie i błędnie - a potem żałuję...
Bycia pełną paradoksów i zwykłych sprzeczności.
Tego, że po przeczytaniu jakiejś książki, gdy z kimś rozmawiam, chciałabym pewne rzeczy zobrazować terminami z niej pochodzącymi (np. Ketman i Murti-Bing z "Zniewolonego umysłu" Miłosza lub gęba, pupa i forma z "Ferdydurke" Gombrowicza), ale nie mam ochoty tych terminów wyjaśniać i przez to nikt mnie nie rozumie.
Słabości.
Nadwrażliwości i przewrażliwienia na wszystko.
Tego, że nic nie mówię, a jak już coś powiem, to najczęściej się potem za to wstydzę.
Tego, że wyolbrzymiam rzeczy złe, a pomniejszam rzeczy dobre.
Uczucia bycia przegraną.
Tego, że ciąglę znajduję się w sytuacjach, w których nie wiem jak się zachować, a gdy nie wiem jak się zachować, zachowuję się jak dziwadło.
Tego, że ciągle nie mogę uwierzyć w to, że jestem czwórką i wszystko, co czwórkowe do mnie pasuje i w środku ciągle temu zaprzeczam, jednak wszystko coraz bardziej mnie do tego przekonuje, ale dla mnie jest to tak abstrakcyjne i trudne do zrozumienia, iż to właśnie na mnie padło, że czuję się dziwnie.
Tego, że muszę kończyć, bo czeka na mnie nauka, którą tak naprawdę chciałabym porzucić, ale z drugiej strony nie potrafię, bo ambicja mi na to nie pozwala.
Poczucia bycia niewidzialną.
Wyolbrzymiania problemów i sytuacji, powiększania ich znaczenia do ogromnych rozmiarów i zbytniego przeżywania ich.
Tego, że pewnie o czymś zapomniałam i jeszcze tu wrócę, żeby to dopisać, jak mi się przypomni.
Tego, że analizuję każdy swój krok, potknięcie i wszystko co robię.
Tego, że nawet tutaj cały czas czuję się niewidzialnym odmieńcem.
Tego, że nie wiem, jak mam walczyć z samą sobą.
Tego, że krzyczę, jednak zbyt cicho i nikt tego nie słyszy.
Tego, że nie potrafię mówić wprost.
Ostatnio zmieniony sobota, 7 kwietnia 2007, 01:19 przez impos animi, łącznie zmieniany 4 razy.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.

ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#168 Post autor: ktośtam » niedziela, 1 kwietnia 2007, 18:18

Podpisuję się pod poprzednim postem. Chciałbym dodać coś od siebie, ale jest napisane tyle, że właściwie nie muszę...

Awatar użytkownika
Gabriel
Posty: 780
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 11:11

#169 Post autor: Gabriel » niedziela, 1 kwietnia 2007, 18:45

impos animi moge sie podpisac pod conajmniej 3/4 tego co napisałaś. Twój (genialny) post jest jednak najlepszym dowodem, że na umysłową impotencję nie cierpisz.
ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
Nie ma już dla mnie nadziei. :lol:
4w3 sp lub sx / so ENFJ

impos animi
VIP
VIP
Posty: 2251
Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
Lokalizacja: z nikąd

#170 Post autor: impos animi » niedziela, 1 kwietnia 2007, 19:01

Ktoś(iu)tam, Gabriel, dzięki, to sporo dla mnie znaczy, chociaż ja i tak mam wyrzuty sumienia, że ciągle się zastanawiam nad kolejnymi aspektami siebie, których nienawidzę, zamiast czytać "Kamień z katedry" Herberta albo wstępnie zacząć uczyć się na zbliżający się sprawdzian z historii, który obejmuje materiał od ekspansji Arabów do końca dynastii Piastów. Swoją drogą nie mam pojęcia, jak to wszystko ogarnę. I od razu nasuwa się pytanie, jak ja w ogóle zdam maturę i to jeszcze rozszerzoną... ;p
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.

Awatar użytkownika
tlurka
Posty: 104
Rejestracja: sobota, 3 marca 2007, 23:34

#171 Post autor: tlurka » niedziela, 1 kwietnia 2007, 19:14

Zdasz, zdasz, matura fajna rzecz, chociaż każdy się nią stresuje :) Ja bym zamienił kolokwium a analizy matematycznej na maturę bardzo chętnie :D

A co do tego co napisałaś - ja również z wiekszością się zgadzam. Chociaż wygląda to nieco śmiesznie, bo jak się nad tym dłużej zastanowić to nienawidzę się za wiele rzeczy których nie chcę w sobie zmieniać... Ot choćby za to że ponoć jestem romantykiem (ja dodaję również że masochistą) - nienawidzę tego w sobie bo to boli. Bardzo boli. Ale z drugiej strony, w głębi duszy nie chcę i nie potrafię tego w sobie zabić... To jest jak moja tożsamość... I może kiedyś wkońcu spotkam kogoś kto to będzie potrafił zrozumieć i zaakceptować...
Zastanawiając się nad ludzkim życiem, już sam fakt że żyjemy powinien nas najbardziej zastanawiać... // 4w5 i INFP

impos animi
VIP
VIP
Posty: 2251
Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
Lokalizacja: z nikąd

#172 Post autor: impos animi » niedziela, 1 kwietnia 2007, 19:28

tlurka pisze:wygląda to nieco śmiesznie, bo jak się nad tym dłużej zastanowić to nienawidzę się za wiele rzeczy których nie chcę w sobie zmieniać...
Prawda... to też taki paradoks, którego nie lubię, ale z którego nie da się uwolnić.
tlurka pisze:I może kiedyś wkońcu spotkam kogoś kto to będzie potrafił zrozumieć i zaakceptować...
Też ciągle o tym marzę, czekam i na to liczę... Pytanie tylko, czy to nie są same mrzonki.
I co ciekawe, w realu nigdy w życiu bym się do tych marzeń nie przyznała.
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.

Mikhael
Posty: 132
Rejestracja: piątek, 8 grudnia 2006, 21:45

#173 Post autor: Mikhael » niedziela, 1 kwietnia 2007, 19:34

impos animi: Nie będę zbyt oryginalny, ale zawtóruję Gabrielowi i Ktośtam(owi). GENIALNE. Chyba ujęłaś całą istotę 4w5 w jednym poście. W moim przypadku skreśliłbym tylko to grafomaństwo bo nawet na to mnie nie stać. Reszta w 100% do mnie pasuje.

Awatar użytkownika
tlurka
Posty: 104
Rejestracja: sobota, 3 marca 2007, 23:34

#174 Post autor: tlurka » niedziela, 1 kwietnia 2007, 19:38

Wiesz - ja żyję krótko, dopiero 20 lat. Końcówka tego, czyli powiedzmy ostatnie 5 lat to prawie tylko ból, cierpienie, depresje, zgłębianie własnej psychiki i coraz większa rezygnacja. Ostatnio znajoma zapytała mnie dlaczego nie wierzę że marzenia się spełniają - odpowiedziałem że jeśli się spełnią to znaczy że nie są marzeniami...

Mimo wszystko wydaje mi się że można w życiu odnaleźć szczeście. Szukam go już dość długo, jak na razie bezskutecznie, ale ciągle wierzę... Raz jest gorzej, raz lepiej, ale gdyby nie ta wiara to pewnie nie miałbym okazji pisac tego posta :)

Więc mimo że generalnie nie mogę się przekonać do wiary w spełnienie marzeń, ciągle do niego dąże - bo tylko tyle mi zostało. A ja od życia chcę tylko takiego prawdziwego szczęścia. Tylko tyle... To chyba nie jest tak dużo?

Tego właśnie w sobie nienawidzę - nie pamiętam żebym kiedykolwiek był szczęśliwy i czasami wątpię że wogóle potrafię...
Ostatnio zmieniony niedziela, 1 kwietnia 2007, 22:56 przez tlurka, łącznie zmieniany 1 raz.
Zastanawiając się nad ludzkim życiem, już sam fakt że żyjemy powinien nas najbardziej zastanawiać... // 4w5 i INFP

ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#175 Post autor: ktośtam » niedziela, 1 kwietnia 2007, 19:52

Ja nie wierzyłem, że marzenia się spełniają... I na razie nic nie wskazuje na to, aby mogły się spełnić. Jednak, gdy pewnego dnia przeanalizowałem swoje dotychczasowe życie, zauważyłem kilka szans na to, że przynajmniej częsć z nich mogłaby stać się rzeczywistością. Niewykorzystanych szans. Zwykle zmarnowanych przez lenistwo albo brak wiary w siebie i własne możliwości...
Na szczęście inne szanse jeszcze mnie spotkają. Obym ich nie przeoczył...

Na pewno wszystkie marzenia się nie urzeczywistnią. Nie ma na to szans - nie żyjemy w raju. Jednak część nich może się ziścić - trzeba jednak silnie do tego dążyć, nie wystarczy chcieć.

Awatar użytkownika
Emka
Posty: 185
Rejestracja: poniedziałek, 12 lutego 2007, 17:19
Lokalizacja: Polska

#176 Post autor: Emka » niedziela, 1 kwietnia 2007, 20:01

zgadzam się z większością, impos animi. To szokujące doświadczenie- zobaczyć, że istnieją ludzie, którzy mają identyczne odczucia jak ja...Chociaz powinnam się do tego przyzwyczaić po tych kilku tygodniach na forum czwórek. :wink:
Tego, że wszędzie czuję się jak odrzutek.
więc jestem w klubie odrzutków
Tego, że nic nie mówię, a jak już coś powiem, to najczęściej się potem za to wstydzę
osobiście potrafię wstydzic się nawet za swoje zmieniane po 5 razy posty. nawet teraz zastanawiam się, czy jest jakikolwiek sens TO pisać.
Tego, że analizuję każdy swój krok, potknięcie i wszystko co robię
nic dodać, nic ująć... koszmar kazdej czwórki
4w5

impos animi
VIP
VIP
Posty: 2251
Rejestracja: sobota, 24 marca 2007, 17:09
Lokalizacja: z nikąd

#177 Post autor: impos animi » niedziela, 1 kwietnia 2007, 23:37

tlurka pisze:Tego właśnie w sobie nienawidzę - nie pamiętam żebym kiedykolwiek był szczęśliwy i czasami wątpię że wogóle potrafię...
Też często mam takie wrażenie, chociaż pewnie gdybym gdzieś tam głęboko nie wierzyła, że może coś się spełni, to już by mnie nie było na tym świecie.
ktośtam pisze:Jednak, gdy pewnego dnia przeanalizowałem swoje dotychczasowe życie, zauważyłem kilka szans na to, że przynajmniej częsć z nich mogłaby stać się rzeczywistością. Niewykorzystanych szans. Zwykle zmarnowanych przez lenistwo albo brak wiary w siebie i własne możliwości...
Kiedy sobie to uświadamiam, mam wrażenie, że mnie szlag trafi ze złości na siebie. Dlatego teraz staram się o tych zmarnowanych szansach nie myśleć albo usprawiedliwiać siebie i nadawać sens powodom, przez które te szanse zmarnowałam. Wtedy mam mniejsze wyrzuty sumienia. Moja lista powodów do zadręczania się już i tak jest zbyt długa.

Co do tych moich wywodów... Emka, dla mnie to też szokujące doświadczenie zobaczyć, ile osób mogłoby się pod tym podpisać. Zawsze wydwało mi się, że jestem z tym całkiem sama i nikt nie jest w stanie pojąć przez co przechodzę. Okazuje się, że jednak są ludzie, którzy to rozumieją i to mi trochę dodaje sił.
Hmm chciałam coś jeszcze napisać, ale zapomniałam co :| Może później dodam jak mi się przypomni ;p
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.

Awatar użytkownika
Kwiecia
Posty: 213
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 15:54
Lokalizacja: z Puszczy Kozienickiej

#178 Post autor: Kwiecia » poniedziałek, 2 kwietnia 2007, 08:20

impos animi pisze:Prawda... to też taki paradoks, którego nie lubię, ale z którego nie da się uwolnić.
Ze wszystkiego da się uwolnić i wszystko się da ze sobą zrobić, wystarczy mieć dobre podejście.
4w5 :)

Awatar użytkownika
Tula
Posty: 96
Rejestracja: poniedziałek, 5 marca 2007, 02:39

#179 Post autor: Tula » poniedziałek, 2 kwietnia 2007, 09:14

Dając ujście swojej nieszablonowości, też podpiszę się pod postem impos animi ; )
Swojej niezaradności, tego, że czuję się całkowicie nieprzystosowana do normalnego życia w normalnym świecie, pełnym obowiązków, rachunków, zawodowej pracy, sprzątania, prania i obierania ziemniaków.
Tu zwłaszcza sie podpisuję. Ze strachem przed ludźmi, skrępowaniem, poczuciem gorszości, odrzucenia, kiedy nie mogę znaleźć w sobie słów, kiedy znów drżą mi ręce, kiedy chcę jak najszybciej uciec... Kiedy nie umiem zrobić zupy, a przez własne roztargnienie nie zauważam znajomych na ulicy, nie rozpoznaję twarzy, zapominam o wszystkim, co możliwe... Jestem szcześliwa pisząc czy rysując, choć boli świadomość własnego niedorozwinięcia.

A jednak - bycie innym typem to dla mnie taka abstrakcja, że nie wyobrażam sobie siebie w obcym wydaniu.
4w5 / INTP (...INFP?)

Pisanie jest sztuką skreślania
– Julian Przyboś

Mikhael
Posty: 132
Rejestracja: piątek, 8 grudnia 2006, 21:45

#180 Post autor: Mikhael » poniedziałek, 2 kwietnia 2007, 14:14

Tula pisze:Ze strachem przed ludźmi, skrępowaniem, poczuciem gorszości, odrzucenia, kiedy nie mogę znaleźć w sobie słów, kiedy znów drżą mi ręce, kiedy chcę jak najszybciej uciec...
Taak... dobrze to znam. Choć to z wiekiem łagodnieje i nabiera się większego dystansu do wielu rzeczy.
Tula pisze:Kiedy nie umiem zrobić zupy, a przez własne roztargnienie nie zauważam znajomych na ulicy, nie rozpoznaję twarzy, zapominam o wszystkim, co możliwe... Jestem szcześliwa pisząc czy rysując, choć boli świadomość własnego niedorozwinięcia.
Ależ jakiego tam niedorozwinięcia! Tak to prawda również nie potrafię zrobić chociażby prostej zupy, ciągle zapominam o przeróżnych sprawach, sytuacja z niezauważaniem znajomych na ulicy kiedy idę zamyślony tu już niemalże klasyk... ale czy to tak naprawdę ważne? To są tylko drobne codzienne czynności i może i przydatne umiejętności, ale ja nie przywiązuje do nich absolutnie żadnej wagi. Jeżeli umiesz pisać/rysować czy tworzyć w jakikolwiek inny sposób to to jest naprawdę ważne. Wnętrze stanowi o wartości człowieka a nie jakaś tam codzienność. Bleee :P

ODPOWIEDZ