miszowaty pisze:Basketcase pisze:Nie wiem za bardzo, co z Twoim tematem zrobić, bo mimo tego, że niby mam w uogólnieniu podobne zapatrywania, wydaje mi się płytki i stęchły jak kałuża moczu w dworcowej toalecie.
No i super, tylko czy trzeba o tym od razu informować całe forum? Temat zakłąda się po to, żeby podyskutować, postawić jakiś problem lub o coś spytać, a tu nie ma o czym rozmawiać.
Teraz kiedy dyskusja zaczęła schodzić troszkę z tematu wytłumaczę o co mi chodziło:
Przepraszam że się tak ciebie "uczepiłem", ale jakoś najbardziej mi "podpadłeś" ze swoimi wypowiedziami, ale ogólnie piszę do wszystkich. Drogi Basketcase otóż moje tematy (o ile je tworze) zawsze mają drugie dno. Wcale nie przypadkowo zaznaczałem że jesteśmy zwierzętami- w sensie gatunkowym, aczkolwiek zwierzętami niezwykłymi.
Temat nie jest taki prosty i klasyfikacja też. Ja bym się trzymał bardziej podziałowi dokonanemu już przez Arystotelesa ze Stagiry. Nie sądze bym był zwierzęciem niezwykłym.
Dla Stagiryty "dusza" była jakby zasadą organizującą życie, stąd różne jakościowo dusze mają rośliny (wegetatywna - odżywianie i rozmnażanie), zwierzęta (zmysłowa - ruch i spostrzeżenia) i ludzie. Lecz w klasyfikacji istot żywych tylko człowiek, choć pod wieloma innymi względami bliski zwierzętom, ma rozum, czyli "coś boskiego".
miszowaty pisze:Chciałem sprawdzić czy dojdziecie do takiego oto wniosku:
Ewolucja "ominęła ludzką inteligencje" w taki sposób że zesłała mam miłość. To jakże wspaniałe uczucie pozwoliło utrzymać ciągłość gatunkową jednocześnie bez zgrzytów ludzkiej psychiki.
Ewolucja coś nam zsyła...:> Ciągłości gatunkowej raczej nam nie zapewnia... tylko seks, który u nas facetów częściej jest wyzwalaczem emocji. Myślę tu raczej o mało wrażliwych egzemplarzach, więc proszę się nie obrażać. Bez zgrzytów ludzkiej psychiki...ależ miłość zostawia największe spustoszenie w psychice człowieka, poczucie palącej tęsknoty, nienasycenie, niespełnienie, niemożność koncentracji, pracy, życia. Fizyczne objawy to spowolnienie metabolizmu chociażby... Miłość została nam dana nie przez ewolucję moim zdaniem ale Boga, by sprawdzić nas w grze , która nazywa się życiem. Na końcu wg mnie będzie podliczenie punktów i komunikat mission accomplished/failed.
miszowaty pisze:Jest to tak doskonałe i trywialne zarazem rozwiązanie że zastanawiałem się czy dojdziecie do podobnych wniosków, przy czym dałem wam drodzy forumowicze wskazówki i pchnąłem dyskusje w pewnym kierunku. Niestety niektórzy(bez pokazywania palcem) nie myśleli nic-a-nic i pisali pierwsze co im do głowy przyszło, a jak mówiłem ten temat ma drugie dno. Z przykrością stwierdzam że Basketcase(to teraz napisze jest subtelne jak...)i inni użytkownicy "nieco spłycili" mój temat (...strzał w mordę):twisted: (błahahahaha).
Jednak z miłym zaskoczeniem stwierdzam że mała część zrealizowana temat w ok 75% z czego jestem zadowolony.
No i jak moi drodzy czujecie się w roli "zmanipulowanych forumowiczów"? Co?
Ja nie mam takich wniosków...owszem seks, popęd płciowy i uczucia fascynacji często mylimy z tzw. miłością i wokół nich życie się kręci. Czymże jest miłość, która jest wyznacznikiem i mojego życia. Na pewno nie pierwszym hop siup do łóżka i było mi z Tobą zajebiście mała/mały , więc pewnie Cię kocham. Nie to nie to , nie to nie tak.
Seks napędza nas do działania i bez udanego pożycia w ogole nie ma mowy o udanym związku. Jesli jednak jest milosc to partnerzy zrobia wszystko, by to naprawic i beda pracowac nad sobą wg mnie, bo to uczucie nadaje im sens życia. Nie czują pustki, tęsknoty, kiedy są ze sobą...czują ciepło i spełnienie...czas zatrzymuje się w miejscu i jest idealnym stanem w ich życiu. Rzadko, bo rzadko, ale jednak.
To jest świat uczuć typowy dla 4, w którym są zanurzone. Kiedy wychodzą z niego, konfrontując się z tą paskudną rzeczywistością i okazuje się to jednak "fantazją" niepodzielaną przed drugą stronę, może pojawić się zwątpienie i brak wiary w miłość. Miłość jednak była, tyle że mogła być nieodwzajemniona, a to już inna para kaloszy. Poza tym skala przeżywania u innych jest po prostu mniejsza, co nie znaczy że nie dociągają do górnej granicy.