Siorek pisze:Skupic sie na pracy nad soba? Pogodzic z tym, ze ma sie co innego do zrobienia niz ludzie ktorzy sa akurat kolo mnie?
Ja sobie stosuje taktyke tępienia lenia w zalążku. Tak dla przykładu:
zobowiązałem się, że będe chodził na wszystkie wykłady - nieważne jak bardzo głupie by były, żeby potem nie mieć braków. W domku wiedziałem, że sie nie poucze jak mi jakiś humorek strzeli, dlatego wymysliłem sobie, że te wykłady będe przepisywał na czysto, ładnie z takim zapasem, że jak przyjdzie dołek, to to zajęcie nie będzie tak zniechęcające jeśli sobie włącze muzyke, na marginesach będe rysował jakieś niezobowiązujące rysunki.
I trzymałem tak długo, długo. Ale jak już raz sobie odpuściłem jeden wykład, to zaraz poszła lawinka kolejnych nieobecności
Uważam, że z takim myśleniem nie da sie wygrać, ale można z nim stanąć do walki. Być może i kiedyś sie poddam, być może przegram, ale nie będe siebie potem obwiniał, że nie próbowałem. Czasem efekty tej pracy - na przykład pochwała od wykładowcy, że mu się podobało kolokwium, które napisałem troche motywują. Chociaż to też zależy od nastroju... Niemniej warto spróbować.