Historia z mojego życia.
Zawsze lubiłem coś tam pisać, w sumie widać chyba nawet po moich postach, że nie mam problemów z wysłowieniem się, ortografią, składaniem poprawnych językowo zdań itp. Raz nawet podjąłem się próby napisania czegoś większego - miała to być opowieść, do której natchnęła mnie fabuła gry komputerowej (C&C Tiberian Sun, jakby ktoś pytał). To dzieło się tak powoli tworzyło i tworzyło... miałem wtedy wiele zapału, ale słomianego, bo mało było wytrwałości. Niemniej jednak, jakoś się powoli tworzyło. Byłem wtedy chyba w drugiej klasie liceum.
I jakoś tak w tym czasie na polskim dostaliśmy zadanie domowe - opisać jakąś historię. Nie pamiętam dokładnie polecenia, ale dawało dużą dowolność: napisać własne opowiadanie.
Napisałem.
Świetne było!
Trzy dni chyba pisałem, dopieściłem i dopracowałem na maksa. Historia - taka, że byłem z niej bardzo zadowolony. Bez fałszywej skromności - liczyłem na ocenę celującą (6).
Dostałem 4-. I komentarz: "sam to pisałeś?".
No... to na wiele lat miałem przerwę dzięki temu. Mój polonista mnie po prostu zastrzelił tym komentarzem. Nawet w tej chwili, kiedy to opisuję, czuję ciągle smutek za to, że zostałem tak potraktowany.
Pierwszą dłuższą własną rzecz (nie licząc co dłuższych wypowiedzi na forum
) napisałem dopiero parę dni temu, była to relacja z Nocnego Marszu na Orientację. Usiadłem, w 20 minut po prostu napisałem, co się działo, i już. Podesłałem paru osobom, celem zachęcenia do następnego Marszu który będą wiosną. Nie spodziewałem się, że otrzymam taki odzew: koleżanka napisała, że sama nie wie co lepsze: marsze, czy styl napisania relacji. Przyjaciel powiedział "świetne!", po czym zapytał "to co, zostajesz dziennikarzem?". Ktoś inny powiedział, że relacja świetna i bardzo się spodobała. Jeden z uczestników - człowiek którego wcześniej nie znałem ani on nie znał mnie - napisał, czy może zamieścić relację na swojej stronie...
I tak się zastanawiam - jak to jest, kiedy dosyć wcześnie zostaniemy mocno skrytykowani i zamkniemy się w sobie z tego powodu. Ja miałem ~16 lat jak zacząłem pisać i dostałem zimny prysznic. Dopiero teraz widzę, że paradoksalnie, ale było to jednak docenienie! (W pierwszej klasie liceum więcej czasu spędzałem na graniu w gierki, niż na nauce, więc byłem też średnim uczniem, i nagle taki wyskok z dobrym tekstem sprawił, że polonista zareagował całkiem rozumnie: nie uwierzył w tak nagłą zmianę mojego poziomu.) Wtedy się zasmuciłem i odwróciłem od pisania na, jak teraz liczę, jakieś 8 lat. W tej sobie pluję w brodę za własną głupotę
Powinienem był zrozumieć, że "sam to pisałeś" znaczy nie "jesteś baranem, który nie potrafi stworzyć coś takiego", a raczej "dotychczas nie przejawiałeś wcześniej takich umiejętności, lecz jeżeli powtórzysz swój wyczyn, to zacznę w nie wierzyć". Ja niestety uwierzyłem wtedy, że stworzenie czegoś fajnego to był mój jednorazowy i, co najgorsze, przypadkowy wyskok.
No i oczywiście przez dłuższy czas całkiem przyjemnie było mi pławić się we własnej niemożności i mówić "polonista mówi, że nie potrafię, to znaczy że nie potrafię", zamiast jednak wziąć się do roboty za to, co potrafiłem i całkiem lubiłem.
Może i tak jest z Wami - kiedy dajecie coś z siebie, oczekując pozytywnej reakcji, a będzie ona negatywna (lub zostanie odebrana jako negatywna), to wtedy
bardzo łatwo tracicie wiarę w swoje umiejętności?
Dopiero człowiek upewniony w tym, co robi (oczywiście upewnienie przyjść może jedynie z zewnątrz, szczególnie w przypadku typów czujących, oraz w pewien inny sposób także dla typów myślących) jest w stanie znieść krytykę. A ktoś, kto jeszcze jest "zielony", początkujący, kto nie został upewniony o swoich umiejętnościach przez autorytet zewnętrzny - jest o wiele słabszy w przyjmowaniu krytyki, i bardziej na nią wrażliwy, wyczulony na każde słowo. Jak małe dziecko
Życzę Wam, Artyści wszelkiej maści, gatunku, rodzaju i sztuki: pisarze, poeci, malarze, muzycy, abyście odpoczęli chwilkę, po czym wrócili z nadzieją i spokojem do robienia tego, co lubicie. Dla siebie, nie dla kogoś. Sztuka musi mieć odbiorcę - ale co stoi na przeszkodzie, żeby na początek odbiorcą był jedynie twórca*? A z czasem coś z tego, co robicie, przypuszczalnie samo wyjdzie na jaw. Ktoś doceni. I będzie pięknie
No cóż. Ja wracam do pisania. Może ktoś ma jakiś temat na historyjkę?
*kiedy robi się sztukę "bo ja chcę być doceniony", to może to zajeżdżać lekko komerchą; tego nie chcemy