Strona 4 z 15

: piątek, 9 lutego 2007, 16:56
autor: ibidem
Na pewno masz kogos, wobec kogo mozesz byc odpowiedzialny. Badz mu oparciem, badz ta silna strona, wyjdz z zalozenia, ze zycie to co prawda wredna dziwka, ale Ty jestes jeszcze gorszy ;).

A jesli nie masz, to znajdz. Albo stworz sobie taka sytuacje - zaangazuj sie w cos, zrob cos odpowiedzialnego. Wchodzi w krew.

: poniedziałek, 12 lutego 2007, 17:37
autor: Emka
Kryzys w małżeństwie moich rodziców trwa od 9 lat. czasem jest lepiej (?), czasem gorzej...
Od razu muszę powiedzieć, że to, że im się nie układa, jest przede wszystkim winą mojego ojca. Zdrada, kłamstwa... Od kilku lat niby wszystko wróciło do normy, ale moja mama ciągle do tego wraca. Najgorsze są jej zmiany nastrojów, które pojawiają sie przerażająco niespodziewanie; wyznania, że wyjdzie z domu i nie wróci; że jej nie kocham... Podobnie, jak kilka osób, ktore się tu wypowiadaly, mama stara się mnie zamknac pod kloszem. Bo "jestem nieodpowiedzialna i sama nie dam sobie rady w życiu". czasami mam wrażenie, ze traktuje mnie jak swoją własność. Przez wiele lat pozwalałam jej na to,licząc, że w końcu mnie "wypuści". czekalam. Całe szczęście jakiś czas temu udalo mi sie zrozumieć, że muszę się sama uwolnić...

: poniedziałek, 12 lutego 2007, 18:11
autor: hab
Dzięki Ibidem :). Chodzi ci o to abym posiadł rolę opiekuna- trochę mi to pasuje. Jednak ja chcę odpowiadać tylko za siebie. Raczej nie lubię odpowiadać za innych.
Chociaż, mogę sprubować. Trzeba trochę też dać z siebie.

Ehh, ja zawsze muszę długo pisać posty. W ogóle wolny jestem.

: środa, 28 lutego 2007, 19:06
autor: imogen
na tym malo optymistycznym temacie przywitam sie z wszystkimi;) to niesamowite ale czytajac wypoiwedzi na tym forum poczułam sie jak bym byla wsrós swoich..bo czasami mialam juz wrazenie ,ze reszta swiata nic nie rozumie..
moja rodzinka jest niezle porabana...moja matka zaczela wyjezdzac za granice do pracy jak mialam 3 miesiace, mam troje rodzenstwa siostra sie juz wyprowadzila i byla w miare ok..ale moj brat...juz tylko formalnie brat to człowiek bez zadnych skrupółów uczuć i miłosci..wykańcza mnie psychicznie od kiedy pamietam.Jakby tego bylo malo 2 lata temu moj tata(jedyny czlowiek w moim domu, ktory jest dla mnie wsparciem) zachorował na raka mozgu i ledwo przezyl operacje.. od tamtego czasu sama zajmuje sie tata, studiuje , mama przyjezdza do domu co 2 tyg mowiac mi ze nic nie robie, a moj brat niedługo wykonczy mnie psychicznie...jedyne o czym marze to zeby czasami ktos mnie przytulił i pomogł przetrwac do czasów kiedy znajde sie w innym miejscu i poczuje co to spokój...

: środa, 28 lutego 2007, 19:43
autor: Sigurrós
no to może i ja się w tym temacie wypowiem.
Mój ojciec jest alkoholikiem.Dla mojej starszej siostry jest autorytetem :roll: Chyba więcej pisać nie muszę. a i jeszcze matka, hehe hipokrytka i zero zrozumienia miedzy nami. Ogólnie jak przedmówcy, moja rodzina jest porąbana, kiedyś rozpaczałam, przezywałam, teraz nabrałam dystansu.
Big up!

: środa, 28 lutego 2007, 21:38
autor: NeRvOuS
Kryzys w małżeństwie moich rodziców trwa od 9 lat. czasem jest lepiej (?), czasem gorzej...
Od razu muszę powiedzieć, że to, że im się nie układa, jest przede wszystkim winą mojego ojca. Zdrada, kłamstwa... Od kilku lat niby wszystko wróciło do normy, ale moja mama ciągle do tego wraca. Najgorsze są jej zmiany nastrojów, które pojawiają sie przerażająco niespodziewanie; wyznania, że wyjdzie z domu i nie wróci; że jej nie kocham... Podobnie, jak kilka osób, ktore się tu wypowiadaly, mama stara się mnie zamknac pod kloszem. Bo "jestem nieodpowiedzialna i sama nie dam sobie rady w życiu". czasami mam wrażenie, ze traktuje mnie jak swoją własność. Przez wiele lat pozwalałam jej na to,licząc, że w końcu mnie "wypuści". czekalam. Całe szczęście jakiś czas temu udalo mi sie zrozumieć, że muszę się sama uwolnić...
w pelni rozumiem....moj ojciec od 12 lat jezdzi za granice do pracy...przyjezdza 1 na pol roku na tydzien moze dwa....czasami zapominam jak wyglada...matka uwaza ze ja zdradza i dlatego nie chce wracac...odbija sie to na mnie bo staram sie jej pomuc to przetrwac...dlatego mamusia kaze mi byc w domu przed 23 ...nie pic za duzo...stawia mi wymagania ktorym nie potrafie sprostac...a najbardziej irytuje mnie to ze mam 2 braci ktorzy opierdalaja sie ruwno...nic nie robiac...a matka mysli ze poradze sobie ze szkola , praca i domem, sorry ale to nie jest realne ....uwierzcie mi....

: czwartek, 1 marca 2007, 22:04
autor: magda
moi rodzice.. ideał pod każdym względem.. cudowniejszych nie mogłabym sobie wymarzyć..
czy popełnili jakiś błąd.. może tylko jeden.. wpoili mi, że świat jest piękny.. i nadal uparcie w to wierzę, pomimo wielu argumentów przeciw..

: poniedziałek, 5 marca 2007, 16:42
autor: Jimmy
yeah, podstawowym błędem moich rodziców jest to, że nie ma ich kiedy są potrzebni. No cóż, są tylko ludźmi, może kiedyś spojrzymy sobie w oczy i wyjaśnimy to wszystko.

Czasami sie zastanawiam czy kiedykolwiek byli ze mnie dumni.
Czasami myślę, że to moja wina, że mnie nie chcą bo w sumie nie zrobiłem nic dla nich, żeby byli dumni...

: poniedziałek, 5 marca 2007, 17:51
autor: SenSorry
Jimmy pisze:yeah, podstawowym błędem moich rodziców jest to, że nie ma ich kiedy są potrzebni. No cóż, są tylko ludźmi, może kiedyś spojrzymy sobie w oczy i wyjaśnimy to wszystko.

Czasami sie zastanawiam czy kiedykolwiek byli ze mnie dumni.
Czasami myślę, że to moja wina, że mnie nie chcą bo w sumie nie zrobiłem nic dla nich, żeby byli dumni...
Ostatnia rzecz jaka w tym jest to Twoja wina, rodzice powinni kochać swoje dziecko i kropka, nie ma żadnych ale. Oczywiście nie mam na myśli takich ekstremalnych sytuacji, jak dziecko które pije, kradnie i demoluje dom.

: poniedziałek, 5 marca 2007, 18:17
autor: Zielony smok
Dzieci najpierw kochają rodziców, potem ich osadzają, czasem wybaczają
Oskar Wilde

Ps. te ostatnie warto......

: poniedziałek, 5 marca 2007, 19:10
autor: Jimmy
Oczywiście nie mam na myśli takich ekstremalnych sytuacji, jak dziecko które pije, kradnie i demoluje dom.
Albo się szprycuje. Jak ja...
gdyby nie taka extrema to nie myślałbym o mojej winie.

: poniedziałek, 5 marca 2007, 20:59
autor: SenSorry
Albo się szprycuje. Jak ja...
gdyby nie taka extrema to nie myślałbym o mojej winie.
Acha, rozumiem. I jak z tym się czujesz?

: wtorek, 6 marca 2007, 00:53
autor: imogen
teraz gdy juz jestem starsza i moje kontakty z rodzicami sa mocno rozjechane moja matka w kazdej kłotni wypomina mi ( i mojemu rodzenstwu) że poświeciła dla nas całe swoje zycie, na nas pracowała , na nas wydawała piedziadze..spoko, ja to rozumiem,ale po pierwsze, ja nie ma sobie za wiele do zarzucenia i ze szczerym sercem moge powiedziec że byłam dobra corka i zawsze pomagałam i doceniałam to co dla nas robi,ale poza dobrami materialymi nie za wiele łaczy mnie z matka..własciwie wogole mnie nie zna,nigdy nie chciała poznac,jedyne co ja interesowało przez całe zycie to wszystko poza uczuciami ,emocjami..po prostu życiem..i boli mnie to ,że mówi o nas jak o jakims balaście ktory musiala znosic przez całe zycie..bo kto ja zmuszał do zakładania rodziny??:/ jestem b.wrazliwa (wkoncu 4..) wiec nie jestem w stanie pojac ,jak matka moze byc tak nieczuła i oschła osoba?..to strasznie boli,ze pod koniec wspolnego jesczce egzystowania widze ze moja najbl. rodzina jest sobie obca , a wrecz sie nie znosi..a tak sie starałam zeby cos zmienic..:((((

: wtorek, 6 marca 2007, 09:51
autor: aliszien
Jimmy pisze:yeah, podstawowym błędem moich rodziców jest to, że nie ma ich kiedy są potrzebni. No cóż, są tylko ludźmi, może kiedyś spojrzymy sobie w oczy i wyjaśnimy to wszystko.
I to jest chyba podstawowy błąd większości rodziców. Myślą, że jeśli zapewnią dobrą szkołę, naukę dwóch języków, wyjazdy za granicę i żarcie na codzień, to wystarczy. A dzisiejsze czasy temu sprzyjają. Człowiek trzęsie się, czy dzieciak dostanie się do dobrej szkoły i zdobędzie dobry zawód, a umyka mu, że to dziecko potrzebuje czasem kontaktu.
Ale może czwórkom i to by nie wystarczyło. One są wiecznie nienasycone.
Jimmy pisze: Czasami sie zastanawiam czy kiedykolwiek byli ze mnie dumni.
Czasami myślę, że to moja wina, że mnie nie chcą bo w sumie nie zrobiłem nic dla nich, żeby byli dumni...
Dziecko przyjmuje się takim jakie jest, nie powinno się mieć wobec niego oczekiwań. Jak tu już kiedyś polemizowałam - dziecko rodzi się i wychowuje dla świata. To, że się dla niego poświęcało i wyszarpywało ostatnie siły, to wolny wybór rodzica. Dziecko to nie nasza polisa emerytalna.
Tylko ciężko to wprowadzić w praktykę, kiedy samemu się jest rodzicem :roll:

: wtorek, 6 marca 2007, 10:37
autor: NeRvOuS
hmmm... ja uwazam ze ten caly brak kontaktu z rodzicem, to ze nie ma go kiedy jest potrzebny, jest spowodowane realiami dzisiejszdzego swiata... ktos kiedys powiedzial ze w wyscigu szczorow nie ma miejsca na empatie ktorej(szczegolnie 4) potrzebujemy... a starzy chca nas jaknajlepiej w tym wyscigu ustawic. chca nas wyksztalcic, chca zebysmy znalezli robote, zeby nam nie bylo ciezko i faktycznie zapominaja o tej naszej uczuciowej stronie mocno uczuciowej...teraz kiedy moje "zgredy" :wink: zaczely coraz czesciej zauwazac ze mam te swoje problemy i loty emocjonalne, pytaja co sie dzieje, czemu nie chce rozmawiac. odpowiedz jest prosta:BO ONI NIGDY MI NIE POKAZALI ZE CHCA, NIGDY WCZESNIEJ TEGO NIE ROBILI, MUSIALEM SOBIE RADZIC SAM!!! i sie do tego przyzwyczailem :?