Błędy Waszych rodziców

Wiadomość
Autor
lukas1
Posty: 118
Rejestracja: sobota, 30 maja 2009, 20:50
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: szczecin

#121 Post autor: lukas1 » wtorek, 28 lipca 2009, 23:43

zlukalem sobie powierzchownie Wasze posty
jest tu jakas 4w5 ktora jest zadowolona z domu, z dziecinstwa ?
czy 4w5 zawsze = sie chxx w domu ? :Da moze to ma zw. z tym ze zawsze nam czegos brak, ciagle malo
powiedz mi


pretty vacant

Corvinus
Posty: 106
Rejestracja: poniedziałek, 10 grudnia 2007, 20:41

#122 Post autor: Corvinus » środa, 29 lipca 2009, 00:14

[quote="lukas1"]zlukalem sobie powierzchownie Wasze posty
jest tu jakas 4w5 ktora jest zadowolona z domu, z dziecinstwa ?


Ja jestem 4w5 (choc wiekszośc twierdzi że nie jestem) no i jestem zadowolony z dziecinstwa i z domu.
10w10

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

#123 Post autor: yusti » środa, 29 lipca 2009, 08:29

.
Ostatnio zmieniony środa, 13 października 2010, 16:38 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Karolka
Posty: 105
Rejestracja: środa, 27 maja 2009, 09:43
Lokalizacja: Gdańsk

#124 Post autor: Karolka » środa, 29 lipca 2009, 10:22

Ja jestem 4w5 i miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo, mimo słabej więzi z ojcem. Nadrabiała to moja matka, która bardzo kochałam i czułam się bardzo kochana.
Wszystko zaczęło się pieprzyć jak miałam jakieś dwanaście lat. Poczułam, że mimo pozorów rodzice oddalili się ode mnie. Dziś rozumiem, że oni też to poczuli. Zaczeli walczyć o mnie popełniając najprostsze błędy. Zaczęły się kłutnie o pierdoły i naukę. Przez lata wszystko toczyło się w dół aż doszło do kompletnego rozpadu naszej więzi.
Dziś we włąsnym domu często czuję się okropnie. Rodzice są nie posuną się nawet przed przemocą psychiczną, żeby wywalczyć ode mnie to czego oczekują. Matka jest ósemką więc bywa bezwzględna. Ja jestem przy niej bezsilna.
4w5 "Moje dzisiaj obala moje wczoraj"

Corvinus
Posty: 106
Rejestracja: poniedziałek, 10 grudnia 2007, 20:41

#125 Post autor: Corvinus » środa, 29 lipca 2009, 12:06

U mnie w sumie ojciec swego czasu ostro pił, ale chyba nie odbiło to sie jakoś destruktywnie na rodzinie, było troche afer i awantur, ale nic takiego strasznego. A Ty Yusti nie zamylaj.
10w10

Awatar użytkownika
pumpkin
Posty: 282
Rejestracja: środa, 8 listopada 2006, 13:37

#126 Post autor: pumpkin » środa, 29 lipca 2009, 16:59

lukas1 pisze:zlukalem sobie powierzchownie Wasze posty
jest tu jakas 4w5 ktora jest zadowolona z domu, z dziecinstwa ?
ja jestem zadowolona z domu i z dzieciństwa

chociaż oczywiście nie było idealnie. tak się składa że i mama i tata mieli ch.jnie w domu w dzieciństwie, dlatego oboje starali się i dalej starają, żeby ich dzieci miały lepiej niż oni.

ale i tak znajdzie się powód, żeby sobie ponarzekać od czasu do czasu :twisted:
4w5
"Nie, nie, nie prawda, że nie mamy nic prawdziwego
Jest, jest jak było przed wiekami piekło i niebo"

Chinook
Posty: 1122
Rejestracja: sobota, 9 lutego 2008, 23:30

#127 Post autor: Chinook » środa, 29 lipca 2009, 17:53

Beztroskie dzieciństwo/ zbyt bezstresowe wychowanie też wpływa negatywnie.

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#128 Post autor: Zielony smok » środa, 29 lipca 2009, 18:25

Wieki temu wklejałem to na forum, ale widzę, że warto powtórzyć
Nathaniel Branden ,,6 filarów poczucia własnej wartości”

Rodzicielstwo i jego ograniczenia

Badania wskazują, że najlepszym sposobem uzyskania wysokiej samooceny jest posiadanie rodziców z wysoką samooceną, którzy stanowią model. Opisał to Stanley Coopersmith w książce The Antecedents of Self-Esteem. Jeżeli w dodatku rodzice wychowują nas w atmosferze miłości i szacunku; pozwalają nam doznawać spójnej i życzliwej akceptacji; dostarczają nam wspierającej struktury rozsądnych zasad i właściwych oczekiwań; nie zasypują nas sprzecznościami; nie wyśmiewają nas, nie poniżają, nie znęcają się fizycznie, chcąc nas kontrolować; okazują, że wierzą w naszą kompetencję i dobroć - mamy spore szansę zinternalizowania ich postaw i w ten sposób stworzenia zrębów zdrowej samooceny. Ale żadne badania nie wykazały nigdy, że tak być musi. Świadczą o tym wyniki badań Coopersmitha. Zdarzają się ludzie wychowywani według wyżej wymienionych standardów, którzy są jako dorośli niepewni, wątpiący w siebie. Są też tacy, którzy pochodzą z jak najgorszych środowisk - ich rodzice robili wszystko na opak - a jednak jako dzieci dobrze radzą sobie w szkole, nawiązują trwałe i satysfakcjonujące związki, mają wielkie poczucie własnej wartości i godności, a będąc dorosłymi, spełniają każde racjonalne kryterium wysokiej samooceny. Widocznie potrafili w dzieciństwie wydobyć życiodajny pokarm ze środowiska, które inni uznaliby za całkowicie jałowe; odnajdowali wodę tam, gdzie inni widzieli wyłącznie pustynię. Zmieszani psychologowie nadali im miano ludzi „nie do zranienia".
,,Ofiarą rodziców" można być, ale nie musi być to wyrok dożywotni.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Awatar użytkownika
Karolka
Posty: 105
Rejestracja: środa, 27 maja 2009, 09:43
Lokalizacja: Gdańsk

#129 Post autor: Karolka » środa, 29 lipca 2009, 20:11

Zielony smok pisze:,,Ofiarą rodziców" można być, ale nie musi być to wyrok dożywotni.
To prawda tylko zanim, się w to uwierzy tyle się życia namarnuje. Ja próbuję się zmienić, rozwijać, ale to żmudna praca. Zresztą rodzice to też tylko ludzie dlatego już nie jestem dla nich tak surowa.
4w5 "Moje dzisiaj obala moje wczoraj"

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#130 Post autor: Zielony smok » środa, 29 lipca 2009, 20:27

Iny cytacik
COLIN P. SISSON NIEZWYKŁA MOC ŚWIADOMEGO ODDYCHANIA
POZWÓL ODEJŚĆ OJCU

Poczucie własnej wartości jest w specyficzny sposób związane z ojcem. Miłość otrzymywana od matki jest w dużej mierze bezwarunkowa. Jakkolwiek byśmy traktowali matce, ona kocha nas bez względu na wszystko. Taka jest natura matek. Kochają nas jedną z najczystszych form miłości. Z ojcem rzecz się ma inaczej - trzeba zasłużyć na jego miłość. Może tak nie być w rzeczywistości, ale tak jest: w percepcji dorastającego dziecka. W wieku mniej więcej siedmiu lat zaczynamy odkrywać tatę. Pragniemy go zadowolić, zdobyć jego miłość. W tym okresie rodzi się poczucie własnej wartości i ojciec zaczyna odgrywać ważną rolę w naszym życiu, czy jest, czy go nie ma. Jego wpływ bądź brak tego wpływu kształtuje w dużym stopniu naszą samocenę.
Dorastając, mogliśmy odkryć, że nie jest tak wspaniały,, jak sobie wyobrażaliśmy, i stopniowo ogarniało nas rozczarowanie. Zrzuciliśmy go, więc z piedestału. Idealizację zastąpiła pogarda. Albo też stłumiliśmy swoje rozczarowanie i ustawiliśmy go jeszcze wyżej, nadal pielęgnując jego nierealistyczny obraz. Nie chcieliśmy zauważyć, że jakaś jego część może nie być doskonała. To się często zdarza, gdy ojciec wcześnie umiera, a my snujemy fantazje na jego temat.
Pozwólmy mu odejść. Pozwólmy mu być takim, jaki jest - z jego słabościami, lękami i ułomnościami, a także z jego zaletami. Porzućmy dziecinne wyobrażenia o , ''supertatusiu", który zawsze jest przy nas i sprawia, że nasze życie jest wspaniałe. Nie każmy mu nadal być ojcem. Uwolnijmy go. Pozwólmy mu być mężczyzną, który nie dał nam dość miłości i nie było go przy nas, gdy go potrzebowaliśmy. Nie oznacza to, iż mamy go wyrzucić z naszego życia, udawać, że jest martwy lub, że go nigdy nie było. Szanujmy go za istotną rolę, jaką odegrał we wprowadzaniu nas w świat. Szanujmy go za to, że odegrał tak istotną rolę w wychowaniu nas, czy była ona mała, czy duża. Wykreślenie go byłoby wykreśleniem zasadniczej części nas samych. Przebaczmy mu i uwolnijmy się od niego emocjonalnie, jeśli jest w nas jakiekolwiek poczucie krzywdy. Zobaczmy, że cokolwiek ''złego" zrobił, przyczyną było jego zranione wewnętrzne dziecko, takie samo jak nasze. Prawdopodobnie wiedział o wiele mniej o zasadach funkcjonowania życia, niż my teraz wiemy. Przestańmy trzymać go w obszarze bólu i konfliktu.
Okres kształtowania się poczucia własnej wartości był dla nas niezwykle ważny, a sposób, w jaki ocenialiśmy wówczas naszego ojca, w dużej mierze zadecydował o tym, jak bardzo sami uwięziliśmy się w pułapce starych wzorców. Ojciec odgrywał większą rolę w tym czasie, niż sobie zwykle wyobrażamy. Gdy się od niego uwolnimy, znajdziemy się w zupełnie nowym wymiarze, co niezwykle wpłynie na naszą samoocenę. Zdejmijmy go z piedestału, jeśli tam go umieściliśmy. Niech będzie kimś, kto jest nam równy, ani większy, ani mniejszy, byśmy nie spoglądali na niego z góry lub z dołu. Niech się stanie naszym przyjacielem, czy żyje, czy nie. Uwolnijmy go, a sami staniemy się wolni.
Mozna być wolnym....i to na obie strony
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

lukas1
Posty: 118
Rejestracja: sobota, 30 maja 2009, 20:50
Enneatyp: Indywidualista
Lokalizacja: szczecin

#131 Post autor: lukas1 » środa, 29 lipca 2009, 21:32

wczoraj bylem zdania ze moje dziecinstwo to jedna wielka poraszka i malo z nigo mialem, dzisiaj jestem zdania ze bylo naprawde niesamowite, a bylo miej wiecej tak:

moj ojciec mial troche wyjebane na mnie, rzadko go widywalem, duzo obiecywal a malo robil, sprawial (sprawia nadal) wrazenie ze mu zalezy i w zasadzie trzymam sie tej mysli - 9w1
matka, 1w2 ona rzadzila w domu, mowila co mam robic, co lubiec, typowa staromodna kiobieta w stylu: jestem no. 1 i nie mozesz sie ze mna liczyc, nie potrafi kochac zreszta oboje nie umieja - w sumie sie nie dziwie - matka czesc zycia spedzila w domu dziecka i nie widziala swojej mamy, ojciec nigdy nie widzial ojca, w wieku 13 lat wyprowadzil sie z domu
mimo ich wad niejestem teraz scjalnie na nich zly,
ale oook plusy:
wyjazdy do babci na wies ;) ona nadrobila zaleglosci, z nawiazka, calkowicie inny swiat chociaz tez chory troszke
pretty vacant

ironia
Posty: 4
Rejestracja: poniedziałek, 27 lipca 2009, 21:51

#132 Post autor: ironia » czwartek, 30 lipca 2009, 01:38

jest tu jakas 4w5 ktora jest zadowolona z domu, z dziecinstwa ?
Owszem, są i tacy. Chociaż zauważyłam, że należę do przerażającej mniejszości.
Moi rodzicie mnie kochają i chociaż rzadko mi to mówią,dobrze wiem o tym. Dają mi to odczuć. Od dziecka zawsze troszczyli się o mnie i moje rodzeństwo. W naszym domu nigdy nie było alkoholu, przemocy, czy niekończących się awantur. Nic z tych rzeczy. Oczywiście zdarzały się kłótnie pomiędzy rodzicami, nawet częste, ale po kilku dniach wszystko wrcało do normy. Poza tym zawsze starali się by ich nieporozumienia nie wpływały bezpośrednio na dzieci. Wszystko załatwiali między sobą nie włączając w to nas. I za to im dziękuję.
Od zawsze byłam oczkiem w głowie taty, tzw. "córeczką tatusia". Moi bracia często buntowali się, że jestem lepiej traktowana, że więcej mi wolno. I rzeczywiście mieli rację. Ale ja jakoś specjalnie nie zabiegałam o względy taty, starałam się nie wykorzystywać swojej "uprzywilejowanej" pozycji. Wolałam być traktowana na równi ze wszystkimi.
Teraz mam 20 lat i nadal jestem ukochaną córeczką tatusia. I mimo, że w wielu kwestiach się z nim nie zgadzam, szanuję jego poglądy. Można powiedzieć, że jest dla mnie w pewnym stopniu autorytetem. Posiada bardzo wiele cech, które chciałabym widzieć w przyszłości u swojego męża. Nie powiem, że świetnie się rozumiemy, bo pewnie bym skłamała. Ale nie obarczam za to winą mojego taty, sądze, że to raczej "zasługa" mojego skomplikowanego charakteru, ja po prostu nie potrafię się otworzyć na drugiego człowieka, przychodzi mi to z wielką trudnością. Ale to nie jest najważniejsze. Wiem, że gdyby mój tata miał oddać za mnie życie, nie wahałby się ani chwili...
Jeśli chodzi o moją mamę to najprościej określiłabym ją w dwóch słowach: dobry człowiek. Ona po prostu jest dobrym człowiekiem i wiem, że umyślnie nie skrzywdzilaby nikogo. Co prawda nigdy nie było tak, że moja mama była jednocześnie moją przyjaciółką. Nie zwierzam się jej ze wszystkiego. Jest wiele rzeczy, o których jej nie mówię, tych najbardziej osobistych w obawie, że nie zrozumiałaby mnie. Czasami trochę tego żałuje, że nie potrafię byc bardziej otwarta. Jedno jest pewne moja mama zawsze była dla mnie prawdziwą mamą, dbała o mnie, robiła mi kanapki do szkoły i swetry na drutach, kiedy byłam chora brała urlop i przynosiła mi śniadanie do łóżka. I tak jest do dziś. Wiem, że martwi się o mnie, chociaż czasami zupełnie niepotrzebnie. Ale kocham ją nad życie i nie zamieniłabym na żadną inną.

Jakie były błędy moich rodziców? Szczerze mówiąc nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy. Na pewno były, nikt nie jest idealny, ale czytając wszystkie poprzednie posty i porównując swoje dzieciństwo do innych, nawet nie miałabym prawa czegokolwiek swoim rodzicom zarzucać.
Może, żałuję czasami trochę, że jestem wbrew pozorom zamknięta w sobie, że pod maską uśmiechniętej i miłej dziewczyny kryje się naprawdę wrażliwa i nieufna istota, że nie potrafię okazywać innym co do nich czuję, że tak trudno wypowiedzieć mi słowa "kocham Cię" i że tak często mam poczucie niezrozumienia Tylko, że o to też nie mogę winić swoich rodziców. Oni wychowali mnie tak jak potrafili najlepiej, poświęcili dla mnie dużo, stworzyli prawdziwy dom, ciepły, do którego zawsze chce się wracać. I za to wszystko codziennie powinnam dziękować Bogu na kolanach. Nie wiem tylko, dlaczego robię to tak rzadko, czemu tak często nie doceniam tego co mam..
" Nie to, że lepsi, lecz inni, nieprzystosowani, z większym garbem na plecach, z większym kamieniem na sercu, z ostrzejszą szpilką w głowie."

Awatar użytkownika
heaven
Posty: 34
Rejestracja: środa, 11 lutego 2009, 17:04
Lokalizacja: Wonderland

#133 Post autor: heaven » czwartek, 30 lipca 2009, 02:02

ja nawet nie znam mojego ojca, moja mama nigdy nic o nim nie opowiadała, a ja nie miałam odwagi pytać. Mieszkałam z babcią i dziadkiem, a mama przyjeżdżała na weekendy, dopiero jak miałam 12lat przeprowadziłam sie do niej. Starała sie jak mogła wynagrodzić mi brak ojca, wszyscy zazdrościli mi super kontaktów z mamą, ale jedno mam jej troche za złe... Boli mnie to że za często traktowała mnie jak koleżanke, obarczała też pośrednio "dorosłymi" problemami - brak kasy itp, brakowało troche takiego zwykłego zainteresowania - np. pytań co tam w szkole. Wiadomo że samotna matka jest często zmęczona, przepracowana, ale z mojego dzieciństwa i relacji z mamą najbardziej pamiętam własnie mamę-koleżankę
"Gdyby tylko Bóg dał mi jakiś jasny znak! Na przykład złożył solidny depozyt w szwajcarskim banku na moje nazwisko."

4w7

Awatar użytkownika
disoriented
Posty: 53
Rejestracja: piątek, 10 lipca 2009, 13:37
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: lubuskie

#134 Post autor: disoriented » piątek, 31 lipca 2009, 11:50

Mam kochającą rodzinę, choć chyba nigdy słowo 'kocham' nie padło z moich ust, z ich też, ale dobrze o tym wiem, co czują.
Błędy? Może nie zdają sobie sprawy, że nieśmiałość jest moim wielkim problemem i nawet pójście do sklepu sprawiało (i nadal sprawia) mi problem.
5 w 4

malutka
Posty: 2
Rejestracja: wtorek, 1 września 2009, 00:34

Re: Błędy Waszych rodziców

#135 Post autor: malutka » wtorek, 1 września 2009, 00:39

część błędów moich rodziców się pokrywa część nie
zawsze darzyłam ich wielkim szacunkiem i do początku liceum myślałam że moja mama jest naprawde idealna
teraz w sumie dorzucę do listy żalów, że w moim domu było za dużo emocji a za mało uczuć
tak wiem rodzice mnie kochają chcą jak najlepiej i wychodzi nadopiekuńczość i to że boję się że nie poradzę sobie przez to w życiu i kompletny brak pewności siebie wywołany tym że częściej slyszałam, jak bardzo niedobrą córką jestem niz kocham cie

ODPOWIEDZ