Tęsknota za tym czego nie mam...

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
mmm
Posty: 25
Rejestracja: sobota, 30 grudnia 2006, 15:44
Lokalizacja: wroclaw

#91 Post autor: mmm » sobota, 6 stycznia 2007, 20:11

zobaczymy ;-)
szanse sa niewielkie - koles tez jest pokrecony strasznie a takie polaczenie moze zaowocowac tylko i wylacznie eksplozja nuklearna...


chora 4w5
osiagajaca sukcesy zawodowe

Lone wolf
Posty: 95
Rejestracja: sobota, 6 stycznia 2007, 16:11
Lokalizacja: zza grobu

#92 Post autor: Lone wolf » sobota, 6 stycznia 2007, 20:14

tak bywa. z tego co widze nie jestem jedyna czworka gustujaca w nietypowych osobach... jesli o mnie chodzi to nigdy nie wypala.
4w5
Oden! Guide our ships
Our axes, spears and swords
Guide us through storms that whip
And in brutal war...

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#93 Post autor: Nif » sobota, 6 stycznia 2007, 23:22

Basketcase pisze:
A odrzucałaś ich dlatego, że ci po prostu nie odpowiadali, żeby się dowartościować (Czwórki czasem tak robią) czy z powodów wyższych (WNM)?
Nigdy nie odrzuciłam żeby się dowartościować, żeby zrobić z siebie jakąś niedostępną księżniczkę. Przeważnie nie chciałam być z kimś, kogo zupełnie nie znam, z kim nie mam żadnych wspólnych tematów. A prawda jest chyba taka, że ja się po prostu boję realnego związku. Dopóki to rozgrywa się w moich marzeniach wszystko jest ok, ale gdy tylko związek może stać się realny, zaczynam się bardzo bać. Odpowiedzialności. Fizycznego kontaktu. Ostatniemu panu podziękowałam właśnie ze względu na swoistą lojalność wobec WNM.

I masz rację: we mnie jest coś takiego, że mężczyźni się mnie boją. Bo jestem bardzo wygadana, zdecydowana, bo używam niezrozumiałego języka, bo wszystko wiem, bo jestem najlepsza i najzdolniejsza w całej wsi. Poza tym jestem zdeklarowaną feministką. Moja WNM pisze do mnie tylko wtedy, gdy już na obie nóżki wypije (przynajmniej takie mam wrażenie). Pan co mi miłość na GG wyznawał też był pijany.

Dla mojej WNM starałam się być inna. Mówiłam "mężczyzna" zamiast "samiec". Pomagałam mu. Słuchałam go. Niewiele pomogło. Będę się starała pracować nad moimi wadami. Ale nie zrezygnuję z samej siebie.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#94 Post autor: aliszien » poniedziałek, 8 stycznia 2007, 10:54

mmm pisze: aliszein: jak udalo Ci sie pozbyc fatalnego zauroczenia w popaprancu dalekim?
ja wlasnie sie zaglebiam w kolejnym bagienku - moj "ideal" mowi mi, ze idzie wyrywac laski do baru, a ja mu mowie, zeby nie zlapal jakiegos chorobska (mieszka duuuuuzo km ode mnie i brak czasu nie pozwala nam sie spotkac)
czysty masohizm...
Hmmm,
może dlatego, że poznałam wtedy aktualnego faceta (potem nie widzieliśmy się kilka lat).
Na jakiejś imprezie zadzwoniłam do niego wstawiona, a on - jak zwykle żarł coś gadając ze mną - i - jak zwykle - nie miał nic do powiedzenia. Powiedziałam mu, że jest beznadziejny i o zgrozo na serio tak myślałam, i od dziwo, ani rano, ani potem mi nie przeszło. Potem spotkałam go i pomyślałam "Jezuuuuuuu, jak ja mogłam chodzić z nim do łóżka, to obrzydliwe". Sypiałam z moim wyobrażeniem jego jako Kochanka, kiedy rzeczywistość była bardziej siermiężna.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#95 Post autor: Nif » poniedziałek, 8 stycznia 2007, 19:47

I ja tak kiedyś spojrzałam na moją poprzednią WNM. 5 lat za nim latałam. Jak ja mogłam takiego zwierza zawszonego chcieć do własnego łóżka wpuścić?!? Może to z czasem przychodzi :) Bo gdy mamy motylki w brzuchu, to w chłopaku żadnych wad nie widzimy. Naukowcy mówią, ze stan zakochania kończy się po trzech miesiącach...więc dlaczego ja jestem zakochana non-stop ???
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
NoMatter
Posty: 1156
Rejestracja: czwartek, 26 października 2006, 15:31
Lokalizacja: Polska

#96 Post autor: NoMatter » poniedziałek, 8 stycznia 2007, 20:44

pl.wikipedia.org pisze:Stan zakochania wiąże się z podwyższonym poziomem fenyloetyloaminy (PEA) i dopaminy, powstaniem nowych pętli neuronalnych oraz reakcjami fizjologicznymi na osobę, w której jesteśmy zakochani takimi jak pocenie się dłoni, przyśpieszone bicie serca (wynik działania adrenaliny). Te same reakcje wywołuje strach i stres. W nieco ponad połowie przypadków poziomy hormonów wracają do normy w ciągu 3-8 lat (choć mogą również wcześniej) od momentu podwyższenia. W pozostałych przypadkach pojawia się nowy stan równowagi, za który odpowiada dopamina i serotonina, a który można określić jako przywiązanie.
"Ludzi g. obchodzi co chciałeś powiedzieć, obchodzi ich to, co usłyszeli."

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#97 Post autor: Nif » środa, 10 stycznia 2007, 18:44

jak nazwa tego tematu doskonale pasuje do tego, co w tej chwili czuję. Ech, wypłakać się muszę. Może mi to pomoże, a przynajmniej zajmie mnie na czas dostatecznie długi, bym zdążyła ochłonąć i nie zrobiła w tym czasie czegoś głupiego. Potraktujcie to jak opowiadanie rodem z "Sekretów Serca"

Mam kumpla, którego bardzo kocham. Prawie dokładnie rok temu powiedziałam mu, co do niego czuję, on odpowiedział, że nigdy mnie kochać nie będzie i że dla niego temat jest zamknięty. Przez cztery miesiące próbowałam nauczyć się go nienawidzić. Nie udało mi się. Pewnie dużo w tym mojej winy, bo powinnam całkowicie zerwać z nim kontakt, ale to niemożliwe, gdy jest się w jednej klasie. No i cały czas raz bardziej go kocham, raz bardziej nienawidzę, cały czas jednak kocham. Nie jest to jakieś głupie zauroczenie. To miłość i to chyba miłość bezinteresowan, skoro wiem, że i tak nie będzie mój. Spędzamy ze sobą sporo czasu, trochę rozmawiamy, wymieniamy się książkami i muzyką i gdy jestem z nim, jestem bardzo szczęśliwa. Staram się łapać te wszystkie malutkie okruszki radości, bo to jedyne, co mam i mieć będę Jestem uzależniona pewnie i od pozytywnych jazd, które mam, gdy jestem z tym człowiekiem i od dołów w które wpadam, gdy go przy mnie nie ma. Ale sama wybrałam. Moja decyzja. Staram się nie narzucać. Nigdy nie powiem mu, że nadal go kocham, skoro on tego nie chce. Nigdy nie zaproponuję mu, żebyśmy gdzieś poszli razem. Nie usiądę pierwsza obok niego. Zadowalam się byciem zawsze gdzieś z boku. Nie zmuszę nikogo, by mnie kochał. Szanuję jego decyzję.

Mamy wspólną koleżankę. Ja uważam ją za przyjaciółkę. Dla niego ona jest tylko koleżanką, z którą można się powygłupiać. Między mną a tym chłopakiem relacja mimo wszystko jest napięta. Z tą dziewczyną może się wygłupiać bez zobowiązań. Więc gdy jesteśmy razem, on dużo bardziej woli gadać z nią o głupotach. Bardzo jej tego zazdroszczę. Ja łowię każde jego słowo, każdy uśmiech, a dostaję tak mało. Ona nie potrzebuje nic, jej zupełnie na tym człowieku nie zależy, a dostaje wszystko. Rozmawiałyśmy na ten temat kilka razy. Przyjaciółka cały czas pyta mnie, czy mnie nie denerwuje to, że ona z nim rozmawia. Ja zawsze jakoś unikałam odpowiedzi. A teraz w końcu odpowiedziałam. Na co ona odparła, że nie przestanie z nim rozmawiać, nawet ze względu na mnie. Bardzo mnie to zabolało. Gdyby naprawdę była moją przyjaciółką, to by przestała. Sama doskonale wiem, że nie mogłabym jej o to prosić, bo przecież to głupie, bardzo głupie. Więc nigdy nie prosiłam. Zaciskałam zęby, odwracałam wzrok, płakałam po kiblach.

Przez jakiś czas potrafię udawać. To udawanie bardzo mnie męczy. Bo muszę kłamać przed tym mężczyzną, ze go nie kocham. Muszę kłamać przed przyjaciółką, że nic mnie to nie obchodzi. Muszę kłamać przed całym światem, nikomu nie mogę powiedzieć,jak bardzo jest mi przykro, jak źle się z tym czuję. Bo każdy będzie uważał, że jestem głupia. Gdy już nie mogę wytrzymać napięcia, to się tnę. Jest we mnie tyle nienawiści, do chłopaka, do przyjaciółki, do mnie samej, do świata i do Boga, ale wolę wyładować tę nienawiść na samej sobie niż na innych ludziach. Chcę przed całym światem udawać, że przecież jest super. I chcę ochronić tych, których kocham, chcę, żeby nie musieli się o mnie martwić. A może też chcę się ukarać za to, że nadal go kocham, że przejmuję się takimi głupotami, że zazdroszczę przyjaciółce. Już sama nie wiem...

Ostatnim razem, żeby nie mieć kolejnych sznytów, poszłam i zrobiłam sobie kolejne dziurki w uszach. Niech żyje hipokryzja. Dziurki nie chcą się goić, bardzo bolą, krwawią, ropieją, ucho spuchło... koszmar. Muszę brać leki przeciwbólowe. I przez to, że tak boli, cały czas boli, nie jestem w stanie tak dobrze nad sobą panować. I dziś na zajęciach, gdy widziałam, jak "mój" facet tak świetnie bawi się z moją przyjaciółką, najnormalniej w świecie się popłakałam. Przy wszystkich. Przy nim. A płakałam chyba głównie dlatego, że przecież te uszy też bolą mnie przez nich, z żalu nad samą sobą, że się takimi głupotami tak przejmuję i że nie potrafię sobie z moim bólem poradzić inaczej niż w tak głupi sposób, że coś takiego w ogóle mnie boli. Moje 250 tajemnic. I nikomu ani słowa. Bo ludzie przestaną mnie tolerować, gdy dowiedzą się, co robię.

Wokół mnie jest dużo wspaniałych osób, które chciały mi pomóc, nawet ta przyjaciółka. I co ja im powiem? Nie mam im co powiedzieć. Poszłam do apteki po leki przeciwbólowe. Farmaceutka myślała, że jestem pijana. A ja miałam tylko oczy czerwone od płaczu, bo przez ostatnią godzinę cały czas leciały mi łzy. 17 paracetamoli, popić wódką i umrę. Ale nie chcę umierać. Bo wiem, że nie ma w tym żadnego sensu. Nie ma sensu przekreślać całej swojej przyszłości z takiego głupiego powodu. Chcę wierzyć, że gdzieś tam czeka na mnie mężczyzna, którego ja pokocham i który będzie kochał mnie, ze wszystkimi tajemnicami na moim ciele i wszystkimi mrocznymi krainami w mojej głowie.

Ech, już mi lepiej. No i żadnego głupstwa nie zrobiłam. Tylko słowa przyjaciółki jeszcze bolą. I trochę mi wstyd, że tak się popłakałam. 150 osób to widziało :D A ja stara baba przecież jestem.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
Gabriel
Posty: 780
Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 11:11

#98 Post autor: Gabriel » środa, 10 stycznia 2007, 22:31

Nif mam wrażenie, ze przed tobą najbolesniejsza lekcja w zyciu. Milosc to ciebie przyjdzie dopiero, jak jej nie bedziesz chciala (albo chociaz swietnie oszukiwala samą siebie, ze jej nie chcesz...). Nauka żelaznego serca, troche siudemkowo-osemkowatosci. Niestety, dopoki twoje serce bedzie tak latwo dostepne dla innych, trudno bedzie ci spotkac prawdziwa milosc. Oczywiscie niczego nie przekreslam. Moi dwaj znajomi od razu wpadli sobie w oko, zakochali sie w sobie, otworzyli na siebie i uzaleznili od siebie... Po prostu trzeba zhardziec. Nałożyć na serce metalowy pancerz. I otworzyć się w 100% dopiero wtedy kiedy juz bedziesz pewna ze ten ktos jest tobie oddany w stu procentach. Ja na szczescie okres najwiekszego bolu po odrzuceniu mam za sobą. Jestem na etapie nauki "hardości". Idąc w stronę zdrowego połaczenia 1, rezygnując z niezdrowego polaczenia z 2. Niestety u mnie tak to wygladalo - uzaleznienie sie od kogos psychicznie. I tylko ciągla praca nad soba daje efekty. Ale droga jest trudna, bo o wiele trudniej jest zyc dla samego siebie niz dla kogos innego. Ale dla czworek to chyba jedyna droga szczescia. Nie chce niczego przekreslac, moze szczescie przyjdzie do niektorych z was predzej i latwiej, ale ja poki nie zaczalem sie uczyc tej "równowagi ducha" omijało mnie, albo co gorsza w dzikim tancu radosci przed moimi oczami, nie pozwalało sie dogonić.
ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
Nie ma już dla mnie nadziei. :lol:
4w3 sp lub sx / so ENFJ

Awatar użytkownika
Ayu
Posty: 12
Rejestracja: wtorek, 2 stycznia 2007, 01:38

#99 Post autor: Ayu » czwartek, 11 stycznia 2007, 01:33

ja mam problem w poskromieniu swojej miłości :( najgorsze jet to, że moim ukochanym jest mój przyjaciel, ten który mi jako jedynej osobie zaufał w wielu sprawach... ostatnio znalazła sobie on nową dziewczynę, a ja głupia zrobiłam całą szopkę przed nim... powiedziałam co do niego czuję, no ale oczywiście żadnej odpowiedzi nie usłyszałam, no bo co miał powiedzieć, dobrze wiedziałąm, że on chce być z tamtą dziewczyną... mam już dosyć, on wcale nie docenia tego, że go kocham, jestem dla niego ważna, ale jedynie jako przyjaciółka i wiem, że on teraz źle się czuje z tym, że doprowadził mnie do kolejnego ataku depresji... powiedziałam mu prawdę bo chciałam się chyba zemścić podświadomie za to, że kiedy on nie będzie niczego wiedział to ja będę się w domu żyletką ciąć... ale teraz mi wcale nie lepiej... on się martwi, a ja wcale nie chce by był smutny przeze mnie :( wkurza mnie to, ze często jest tak, że zanim pomyślę to zrobię a potem są tego głupie efekty a mnie prześladuje poczucie winy...
nie wiem co robić... sprawa na pewno nie przekreśli naszej przyjaźni, ale ja wciąż cierpię, bo mi nie wystarcza tylko przyjaźń, nawet gdybym była jego best friend... ja wciąz chcę mieć go całego, a on o tym wie :( wiem, że głupio zrobiłam, ale nie wytzrymałam już presji swoich uczuć :roll:

zostaje mi tylko znów samej siedzieć przed kompem i wystukiwać bzdety rodzące się w mojej głowie na forum, gdzie i tak nikt tego nie przeczyta, a jeśli nawet to nic nie poradzi... cześć
4w5

Awatar użytkownika
NoMatter
Posty: 1156
Rejestracja: czwartek, 26 października 2006, 15:31
Lokalizacja: Polska

#100 Post autor: NoMatter » czwartek, 11 stycznia 2007, 02:06

zostaje mi tylko znów samej siedzieć przed kompem i wystukiwać bzdety rodzące się w mojej głowie na forum, gdzie i tak nikt tego nie przeczyta, a jeśli nawet to nic nie poradzi... cześć
Hej ^^
Jedyne co mogę poradzić to to żebyś się wypłakała, do momentu kiedy opadniesz z sił. Wtedy przemyśl to wszystko na chłodno.
Nie znam sytuacji, jak zresztą pewnie każdy z tutaj obecnych. Więc raczej nikt Ci w tej sytuacji w sposób nie-doraźny nie pomoże.
A i funkcja najeżdżającego na siebie głupka jest już przeze mnie zajęta, przykro mi, musisz poszukać sobie innej ^^
Pozdrawiam.
"Ludzi g. obchodzi co chciałeś powiedzieć, obchodzi ich to, co usłyszeli."

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#101 Post autor: aliszien » czwartek, 11 stycznia 2007, 09:36

Nif pisze: Mam kumpla, którego bardzo kocham. Prawie dokładnie rok temu powiedziałam mu, co do niego czuję, on odpowiedział, że nigdy mnie kochać nie będzie i że dla niego temat jest zamknięty.
Marne to pocieszenie, ale to przydarza się i 24-ro latkom w pracy. Tak się zakochałam z koledze z pracy (moja druga miłość w życiu, podejrzewam, że też chora czwórka), powiedziałam mu to, ale on odrzekł, że bardzo mnie lubi, jestem wspaniałą osobą, ale nigdy mnie nie pokocha. Przez dwa lata nie mogłam tego przyjąć do wiadomości, wpadłam w depresję, byłam gotowa nawet z nim niezobowiązująco sypiać, bo zawsze to jakaś karłowata bliskość. Nie chciał. Musiał mieć święta cierpliwość, bo byłam męcząca.
W końcu zrozumiałam, że dopóki on będzie obok, to ta chora relacja będzie trwać. Zmieniłam pracę. Rok trwało zanim wyczyściłam emocje. A kiedy uznałam, że życie jest ok, nawet takie jakie jest, czyli z perspektywą bycia zawsze samą, to pojawił się mój obecny mężczyzna. I przylgneliśmy do siebie od razu.

Co do zachowania - przy facetach, na których mi zależało zawsze bywałam sztuczna, a swobodna przy tych, których traktowałam jako aseksualnych kumpli (i pewnie dlatego oni nie traktowali mnie aseksualnie).
Co do przyjaciółek i facetów, też ciekawy wątek, ale nie chcę się już rozpisywać :wink:
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Szura
Posty: 897
Rejestracja: piątek, 27 października 2006, 17:57
Lokalizacja: Warszawa

#102 Post autor: Szura » czwartek, 11 stycznia 2007, 13:29

mam już dosyć, on wcale nie docenia tego, że go kocham
Ayu, ja jestem po drugiej stronie - mój przyjaciel (były?) był we mnie zakochany. Dopóki mi o tym nie powiedział, było ok. Potem wyszło to na jaw, ale powiedziałam mu, że to nie ma szans i dla mnie wszystko było po staremu. Jednak gdy teraz mam dziewczynę, on najpierw wzbudzał we mnie (niespecjalnie, jak podejrzewam) wyrzuty sumienia, a teraz się ode mnie odciął, praktycznie ze sobą nie gadamy...

Ja w pewien sposób doceniałam, że on mnie kocha, robiłam wszystko, żeby było mu jak najłatwiej, ale na litość, swoich uczuć nie zmienię! Nie będę też wiecznie sama tylko po to, aby on miał świadomość, że nikt inny mnie nie ma :roll: Musisz zrozumieć, jak Twój ukochany się z tym czuje.

To jest straszne, kiedy najważniejsza osoba w twoim życiu chce być z tobą, a ty jej nie kochasz w ten sposób. Próbowałam to nawet zmienić, wmówić sobie, że coś do niego czuję - nie da się. Wiem, ze gdybym z nim była, cierpielibyśmy oboje, on by wiedział, że go nie kocham jako mężczyznę i że jestem z nim 'z litości'. Chyba nie ma nic gorszego.

Teraz jestem w związku, który opiera się na przyjaźni, jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek byłam - i tak, jeśli z tego powodu muszę poświęcić przyjaźń z nim, to zrobię to. Bo w tym momencie liczę się ja i Ona. Cała reszta to tło, otoczenie.

I jeśli muszę, to oddam gwiazdę, by świeciło Słońce. * I proszę mi nie mówić, że Słońce jest gwiazdą, bo to wiem xD Metafora taka ;) *
Podczas srogiej zimy zrozumiałem, że we mnie jest niezwyciężone lato.
4w5, ISFp.

Koffee
Posty: 299
Rejestracja: piątek, 29 grudnia 2006, 18:59

#103 Post autor: Koffee » czwartek, 11 stycznia 2007, 17:32

nikomu nic nie poradze, nikogo nie pociesze - powiem tylko tyle, że uwielbiam czytać te makabrycznie długie posty czwóreczek, które tak wpsaniale potrafią sie otworzyć i wszystko z siebie wypluć... ja nie potrafie, z resztą, nawet gdybym potrafiła, nie mam właściwie nic do powiedzenia, nie zakochałam sie nigdy, chociaż (dziwne...) czasem kiedy jestem zmęczona (teraz) mam dziwne uczucie, że chyba bym chciała... położyć się i mieć kogoś, kto by o tym nie wiedział (albo i wiedział... co to za różnica), o kim bym mogła myśleć zasypiając, i kto by mi się śnił, chociaż i tak pewnie bym tego snu nie zapamiętała

Awatar użytkownika
Nif
Posty: 372
Rejestracja: wtorek, 19 grudnia 2006, 09:34
Lokalizacja: z Krainy Mgieł
Kontakt:

#104 Post autor: Nif » piątek, 12 stycznia 2007, 20:51

Dzięki :ścisk: Ale się bałam, dwa dni na forum nie wchodziłam, bo bałam się, co tam pod moim postem napisaliście :P

Ayu Ech, to chyba najgorsza rzecz, zakochać się w kumplu. I jest to równie okropne, niezależnie po której stronie stoisz. Mam wrażenie, że miłość między przyjaciółmi nigdy się nie udaje. A mimo to znam trzy pary, które były "kumplami" przez długie lata, a teraz są "parami".

Miłość w ogóle jest okrutna. Bo przychodzi nie wiadomo skąd, atakuje podstępnie i od razu z całą mocą. Zero szans na ucieczkę. Bo kto będzie silny na tyle, by z własnej woli uciekać przed największym w życiu szczęściem!

Niestety, taka jest prawda. Do miłości nikogo nie zmusisz. Gabriel ma rację. Sama postanowiłam, że kolejny raz zacznę myśleć o chłopaku dopiero gdy będę w 100% pewna, że ja też mu się podobam. I zakochałam się w tym samym gościu, po raz kolejny :cry: Ale ja nie potrafię nie dawać od razu całej siebie, ja już taka jestem, chyba nie potrafię inaczej

Mam wrażenie, że moim największym błędem było to, że powiedziałam, co czuję. Chyba lepiej nie mówić. Ale ile można udawać? Mój własny przyjaciel udawał przez 7 lat i ja się naprawdę nie zorientowałam (niedorozwój emocjonalny ze mnie). W końcu zaczął tak na ostro, z władowaniem się podstępem na noc do mojego mieszkania i od tej nocy już nie mogłam przy nim wytrzymać. Budził we mnie odrazę. Zupełnie jakby mnie zgwałcił.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#105 Post autor: aliszien » piątek, 12 stycznia 2007, 22:03

Nif pisze:Mam wrażenie, że moim największym błędem było to, że powiedziałam, co czuję.
Najgorsze w tym jest to, że to ostateczny koniec iluzji, dopowiedzeń z urywków zdań, spojrzeń (a może on też?), fantazjowania jak to będzie gdy on się dowie i niebo się otworzy. Nie kocha, nie pokocha. Koniec.
4w5, INFj, sp/sx

ODPOWIEDZ