Depresja

Wiadomość
Autor
ktośtam
VIP
VIP
Posty: 973
Rejestracja: poniedziałek, 25 grudnia 2006, 19:25

#61 Post autor: ktośtam » niedziela, 25 lutego 2007, 18:29

Ja nie chciałbym brać leków - bałbym się zmieniania własnej osobowości przez środki chemiczne; psychoterapia jest bardziej... ludzka. ;)

Może jednak niedługo będę musiał pójść do lekarza, ciągły stan przygnębienia jest coraz bardziej uciążliwy i nieznośny...



Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#62 Post autor: Zielony smok » niedziela, 25 lutego 2007, 18:40

Możecie spróbować tego....
Nie próbowałem, ale metoda wygląda mi na szkodliwą. W najgorszym razie stracicie trochę czasu...i sobie popukacie.
A coś takiego, jak blokady energetyczne wierzę, bo dały mi popalić. Zamierzam się tym zająć....

http://www.eft.go.pl/

a you tube możecie znaleźć praktyczne dzialanie,

http://www.youtube.com/watch?v=aQp0kA5a5OI

http://www.youtube.com/watch?v=FjSaChUH ... ed&search=
i inne.....
M co o tym sądzisz?
Ostatnio zmieniony niedziela, 25 lutego 2007, 18:46 przez Zielony smok, łącznie zmieniany 1 raz.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

M*
Posty: 209
Rejestracja: środa, 27 grudnia 2006, 15:41
Lokalizacja: Kraków

#63 Post autor: M* » niedziela, 25 lutego 2007, 18:46

Uch, Smoku, dużo bardziej wartościowa mi się wydaje psychoterapia (czy to interpersonalna, czy to behawioralno-poznawcza). Ludzie często nie doceniają jej, bo nazwa jest mało chwytliwa, nie to co "Techniki Emocjonalnej Wartości". Jakoś mnie odpychają takie "nowości"- czy tylko dla mnie to sprawia wrażenie nieco "sekciarskie"?
4w3, ENTP

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#64 Post autor: Zielony smok » niedziela, 25 lutego 2007, 18:58

Bo bazuje na teoriach wschodnich, kanałów energetycznych czyli meridianów. Swiat medycyny zachodniej tego nie chwyta. Oczywiście są faceci typu Robert Tekeli, dla których joga czy taj chi, to sekciarstwo. Co mogę powiedzieć, wybuchy Dziewiątek, to nic innego jak odblokowanie stłumionych emocji. Tak jakby kanał się zatkał i potem wybucha to jak wulkan. Chodziłaś wkurzona rok cały? Ja tak...i nie mogłem tego opanować. A w pierwszej fazie, wygląda jak opętanie. Jakoś nie znalazłem w podręcznikach psychologi, wyjaśnienia, co mnie spotkało. Moja zaprzyjaźniona psycholog też nie...
EFT jest o tyle proste, że można sprobować i olać jak nie wyjdzie. Nie widzę negatywnych skutków ubocznych, ale wiem, ze to dość idiotycznie wygląda. Co ciekawe sam nie mam zaufania do psychologi, jak ze znani mi osobiście psychologowie z własnymi problemami sobie nie radzą. A w pracy są chwaleni.
Pokazuję, że takie metody są, sam stosowałem Radykalne Wybaczanie i pewne blokady mi poszły. A teoria jest new agowa i wyklinana z ambon.
Przy czym, nie ma terapi ,,jedynie słusznej", wymienione przez ciebie też działają. Sam nie cierpię leków to i szukam czegoś innego.
Dodam jeszcze jedno, rozumiem sceptycyzm, bo parę lat temu byłem racjonalistą do bólu, i tego typu sprawy i teorie olewałem równo jako zabawę we mętne wschodnie teorie jakich nawiedzonych posthipisow., ale po prostu życie zmusiło mnie do poszukiwań...
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

M*
Posty: 209
Rejestracja: środa, 27 grudnia 2006, 15:41
Lokalizacja: Kraków

#65 Post autor: M* » niedziela, 25 lutego 2007, 19:33

Sceptycyzm o tyle, że bardzo często te "new age'owe" techniki są niczym innym, jak ładnie opakowanymi psychoterapiami, przez co ludzie dużo bardziej na nie "lecą" skuszeni kolorowością, niezwykłością, mistycznością, alternatywnością i Bóg wie czym jeszcze. A nie są świadomi, że to po prostu stara dobra psychoterapia wzbogacona barwną otoczką- i bardzo często tracą na nią kupę forsy (kursy, książki, akcesoria, seanse, cuda wianki)- to jest ten element sekciarskości.
4w3, ENTP

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

#66 Post autor: Zielony smok » niedziela, 25 lutego 2007, 20:56

Zgadzam się, z tym, ba zaryzykuję stwierdzenia, że wchodzenie w new agowe gadżeciarstwo może być uzależniajace i szkodliwe dla psychiki i zdrowia. Swiat wrózek i tarota jakoś mnie nie bawi. Ale wydaje mi się, ze w swoich teoriach zdrowia, doświadczenia wschodu, moga być przydatne i to oni a nie zachodnia medycyna ukierunkowana na pigułę, może mieć rację. Podejście holistyczne wzajemna symbioza ducha i ciała wydaje mi się słuszniejsze. I techniki bazujące na tym podejściu maja sens. Byle je stosowac z umiarem, lub jako dodatek. Jak mówiłem stosuję RW, a zdaniem jej twórcyColina Tippinga choroba nowotworowa jest wynikiem urazów psychicznych, które przenoszą się na ciało, ale na szczęście, mówi on stanowczo, żeby używać tej metody, jako dodatku do tradycyjnych metod leczenia.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

M*
Posty: 209
Rejestracja: środa, 27 grudnia 2006, 15:41
Lokalizacja: Kraków

#67 Post autor: M* » niedziela, 25 lutego 2007, 21:08

Oj, generalizowanie, że "zachodnia medycyna to tylko leki" jest tyle krzywdząca, co niesprawiedliwa. Tak się składa, że do rozwoju technik psychoterapii Zachód się mocno przyczynił. I nie można mówić, że medycyna akademicka nie jest "holistyczna", bo w niej początek ma całkiem sporo technik, także bardzo nowych (a z których potem czerpią "new age'owcy" nazywając swoimi wynalazkami). Znakomita większość technik a'la new age istnieje od dawna w klasycznych postaciach psychoterapii, tylko większość ludzi nie ma o tym pojęcia. Za to doskonale przemawiają do nich kolorowe otoczki.
4w3, ENTP

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#68 Post autor: aliszien » niedziela, 25 lutego 2007, 23:01

M* pisze:Zgadza się. Ale potem jeden z drugim mówi "do kitu ten lekarz, tylko proszki mi przepisał". Najlepsza terapie to terapia codzienna (czy co drugi dzień, raz w tygodniu to wg specjalistów dużo za mało)- dlatego o ile państwową idzie przeżyć, o tyle prywatnie kosztuje majątek.


Psychoterapia jest nieoceniona, bo pomaga dotrzeć do źródła problemów i uporządkować życie.
Jednak, w dzisiejszych czasach, nie każdy ma luksus przetrwania początku terapii w stanie bliskim katatonii. Trzeba chodzić do pracy, zarabiać, zajmować się domem, rodziną. Na tym etapie leki pomagają.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
william
Posty: 134
Rejestracja: środa, 17 stycznia 2007, 23:47

#69 Post autor: william » poniedziałek, 26 lutego 2007, 01:07

Dwie osoby w przeciągu niespełna tygodnia poleciły mi wizytę u specjalisty. Psychologa bądż psychiatry (szczerze to nie rozumiem różnicy między zawodami. Wiem, że takowa istnieje, ale ... nie wiem jaka). Ale ja nie chcę, zapieram się rękami, nogami, nie nie nie, nie pojdę.
Powinienem?
Bo już sam nie wiem.

Czy to pomaga? Czy będąc wystarczająco silnym i pry pomocy pewnych osób sam sobie dam radę?
no sympathy for the devil.
[4w5.dumny.fikcyjny.żałosna defilada]

Green Eyes
Posty: 657
Rejestracja: poniedziałek, 6 listopada 2006, 13:44

#70 Post autor: Green Eyes » poniedziałek, 26 lutego 2007, 01:19

M* pisze: nie ma leków bez działań ubocznych
tzn? mozesz to jakos rozwinac?

Marek
VIP
VIP
Posty: 718
Rejestracja: sobota, 16 grudnia 2006, 21:59
Lokalizacja: nibylandia

#71 Post autor: Marek » poniedziałek, 26 lutego 2007, 01:38

miszowaty pisze:Więc już kilka osób napisało że popada w depresję- no to proszę o propozycję radzenia sobie z takimi sytuacjami(ja mój sposób przedstawiłem).
W moich dwóch przypadkach rany zagoił czas. Nic nie trwa wiecznie.
Dwie osoby w przeciągu niespełna tygodnia poleciły mi wizytę u specjalisty. Psychologa bądż psychiatry (szczerze to nie rozumiem różnicy między zawodami. Wiem, że takowa istnieje, ale ... nie wiem jaka). Ale ja nie chcę, zapieram się rękami, nogami, nie nie nie, nie pojdę.
Powinienem?
Bo już sam nie wiem.

Czy to pomaga? Czy będąc wystarczająco silnym i pry pomocy pewnych osób sam sobie dam radę?
Jeśli nie dajesz sobie rady sam, to idź, może Ci ulży, zaszkodzić raczej nie zaszkodzi.

Awatar użytkownika
william
Posty: 134
Rejestracja: środa, 17 stycznia 2007, 23:47

#72 Post autor: william » poniedziałek, 26 lutego 2007, 01:47

Z tym, że jakoś im nie ufam. Tym specjalistom się znaczy. I straszna złość mnie ogarnia na myśl o kolesiu, który słuchajac o moich problemach, o życiu mym niedorzecznym cały czas napierdala ołóweczkiem w tym swoim notatniku!
Złość straszna i agresja. Dlatego nie chcę iść.
no sympathy for the devil.
[4w5.dumny.fikcyjny.żałosna defilada]

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#73 Post autor: aliszien » poniedziałek, 26 lutego 2007, 09:22

william pisze:Z tym, że jakoś im nie ufam. Tym specjalistom się znaczy. I straszna złość mnie ogarnia na myśl o kolesiu, który słuchajac o moich problemach, o życiu mym niedorzecznym cały czas napierdala ołóweczkiem w tym swoim notatniku!
Złość straszna i agresja. Dlatego nie chcę iść.
William, zdecydowanie przeceniasz pojemność mózgów psychologów :lol:
Znajdź mi człowieka, który zapamięta szczegóły z terapii każdego swojego pacjenta. Gdybyś na trzeciej sesji zorietnował się, że twój terapeuta nie ma pojęcia z jakim problemem przyszedłeś, to dopiero zaliczyłbyś wkurwa :lol:
Mnie to nie przeszkadza - doktor rzuca okiem w notatki i widzi jak przebiegała sytuacja przez ostatnie miesiące.

Jeśli twoi znajomi wysyłają cię do specjalisty, to zastanów się poważnie, co ty wyprawiasz w ich towarzystwie i jak możesz powoli to zmienić. Możesz to spróbować zrobić sam. Psycholog pomaga dotrzeć do źródeł problemów, znaleźć rozwiązanie, ale nikt nie twierdzi, że bez jego pomocy to niemożliwe.
4w5, INFj, sp/sx

Awatar użytkownika
Bloo
Posty: 35
Rejestracja: środa, 25 października 2006, 12:31

#74 Post autor: Bloo » poniedziałek, 26 lutego 2007, 09:52

Green Eyes pisze:
M* pisze: nie ma leków bez działań ubocznych
tzn? mozesz to jakos rozwinac?
tzn. że pan specjalista, jeśli nie umie pomóc pacjentowi, szprycuje go lekami, które w krótkim czasie go uzależnią, zrobią z niego warzywo i zmarnują mu życie, right?
Nif pisze: Ciebie to już chyba nie zreformujemy nigdy Very Happy Tak mogą mówić tylko ludzie, którzy nigdy takiej prawdziwej depresji nie doświadczyli.
Z pierwszym zdaniem się zgodze, z drugim już nie :)
aliszien pisze: Komuś kto straci dziecko, dobytek, też powiesz żeby sobie czas w sensowny sposób zagospodarował?
Jassssne. Musiałbym być nieźle jebnięty, żeby uderzać z radami do kogoś, kto przeżył coś takiego. Nie o to mi chodziło. Co do mojej skladającej się z jednego zdania-klucza "genialnej teorii", masz tu proszę rozwinięcie.

Tekst Mateusza Grzesiaka, specjalisty od NLP
(Ponizszy tekst jest wlasnoscia Mateusza Grzesiaka (www.mateuszgrzesiak.pl) i pochodzi z Forum NLP Polska (www.nlppolska.pl/forum). Umieszczono go tutaj za zgoda autora.)

Depresje i lęki
i stęki i jęki.
I inne haluny.
Niewątpliwie ta zima pod katem pracy z klientami indywidualnymi upływa pod nazwą tzw. "depresji". Nikt nie rozumie, że depresja to represja i opresja, rozumieją jak ode mnie wychodzą. I ponieważ temat jest duży i wielu z was prosiło, bym poświęcił mu trochę czasu, oto moja teoria dotycząca depresji i lęków (DL).
DL jest wywoływana brakiem umiejętności zagospdarowania sobie wolnego czasu - i to jest też moja definicja DL. Ilekroć przychodzą do mnie klienci i zdają sobie sprawę, że jak jeszcze raz wspomną o dzieciństwie, to im urwę jaja albo urwę sutki, wtedy zaczyna się rozmowa, która zawsze zaczyna się identycznie i muszę przyznać, że przydałoby się wreszcie jakieś dobre wyzwanie.

Klient: Mam depresję.
Mateusz: Daj mi ją.
K: Jak to? Tego nie można dać.
M: Ale można wziąć?
K: Nie o to chodzi, bo ja mam lęki.
M: To poproszę, wezmę je do siebie.
K: Nie nie. Nie da się tak!
M: Skoro masz, to możesz mi je dać.
K: No dobra, nie umiem tego powiedzieć.
M: Ok, to pomogę ci, co robisz, by się bać?

I można skończyć wstęp i gdyby nie to, że nie mają podstawowej wiedzy o pracy mózgu, to już dziękowałbym za spotkanie.
Kolejna banda pomysłów, które są nienamacalne i wymyślane przez ludzi. Z jakiegoś nielogicznego powodu uważa się, że DL się ma - a jak dla mnie ją się wywołuje w określony sposób. Nie można mieć DL, ale można czynić kroki, by zacząć się bać i stresować. Kalambur logiczny - mam coś, co można tylko robić. I przez pytanie - co robisz, by się bać - klient nagle zaczyna rozumieć, że to on coś robi, że tego się nie ma tylko wywołuje, że odpowiedzialność leży po jego stronie.

I wszyscy bez wyjątku opowiadają mi o tym, że to samo przychodzi, że DL sama się pojawia itd. i to wszystko absolutnie wierutne bzdury; kiedyś lekarz powiedział mi, że ciężka D to jedno z najgorszych schorzeń psychiatrycznych (!). Eeeeeee, jestem zawiedziony. Moi depresanci, nawet tacy, co jechali na prochach przez lat naście, wszyscy byli nieefektywni i bez przerwy ich obśmiewałem, że są słabymi depresantami. Niedawno jedna dama, ze świeżą cerą po psychotropach udowadniała mi, że jej brat, siostra, ona sama, cała rodzina! wszyscy umrą, bo przecież może być wypadek. I robiła to kilkanaście lat, dopóki nie wyrzucili jej z pracy, dopóki nie bała się podnieść telefonu, bo przecież ktoś mógł zadzwonić ze złymi wieściami i zaczęła sobie wyobrażać, że z jej telewizora wyjdzie matka. I zapytałem ją, czy przez te całe 15 lat halucynowania choć jedna z tych rzeczy miała miejsce - i nie miała. I jak o mało nie spadłem z krzesła, wyśmiewając jej haluny i nazywając ją cienką depresentką, to była wyraźnie zasmucona. Pasja, jak zaczynają mnie przekonywać że NAPRAWDĘ mają ciężką depresję, a ja takiej choroby nie traktuję poważnie. Hahahahahahahahahahahahaha.

Idea jest prosta - nie można się bać nie planując okoliczności, w jakich bać się będzie - bo DL wymaga uprzedniego planowania i tym samym filtrowania informacji - największego gówna rzecz jasna. I planowanie, czynność jaką mamy my jako zwierzaki a naukowcy twierdzą, że inne gatunki nie (chyba że masz kota - jak on nie planuje, to niech mnie...), planowanie to jest oczywiście halunem dotyczącym przyszłości - tzreba określić w jakich warunkach będzie się bało. I kropka. Bez tego mózg nie wiedziałby, jak ma się zachować i pewnie olałby taką pierdołę, jak ciągłe wymyślanie sobie "co złego może się stać".
I to jest kluczowe pytanie każdej DL - hmm, pomyślmy, jak mogę sobie dziś spieprzyć dzień, oooo, co złego może mi się stać np... np... na ulicy!!!
I zaczyna się wyliczanka i zmienia się kinestetyka i pojawia się stres i kurde, ja już się sam boję jak piszę o tym, a ludzie spędzają w tym gównie lata.
I przychodzą do mnie, obojętnie jak "trudny" przypadek i po 10 minutach kwiczą ze śmiechu i dobrze się bawią i udowadniają sobie, że mogą inaczej - i każdy z nich, każdy bez wyjątku, zadaje mi, będąc wniebowziętym, pytanie samobójczo - a co, jak to wróci? I tak można w kółko i bez końca, oto metoda uzależniania od siebie pacjentów - masz lojalnego do końca życia, bo tylko przy tobie dobrze się czuje. I to pytanie jest niczym innym jak durnym planowaniem tego samego gówna, jakie się miało wcześniej.

Miałem niedawno pacjentkę, zostawiła pracę i miała obawy, jak będzie wyglądała przyszłość. Absolutny luz, łatwa rzecz, po półtorej godziny wyszła happy i wyluzowana. I miała pracę domową - każdego dnia pisać mi o tym, co nowego zrobiła w kierunku nowego zajęcia. Cały plan - pisać dzień w dzień. I co zrobiła? Zamiast pisać co zrobiła, postanowiła że "jej problem jest wielopłaszczyznowy i złożony i nie da się go rozwikłać w czasie jednej sesji" . Z pracy domowej nici. Jesteś lekarzem, przychodzi do ciebie pacjent i mówi - mam kaszelek. A ty na to - nałóż szalik będzie spoko. Potem pacjent nie nakłada szalika, bo w końcu on wie lepiej albo w poradniku pisali, że trzeba mieć kurację hormonalną, i zaczyna się bawić w analizę - to właśnie ja dostaję zawsze jako taki gniot bzdur i pierdół, że nie mogę tego słuchać.

Mam pewną teorię, że większość ludzi gdy ma za dużo czasu wolnego to zaczyna wymyślać głupoty. Nie wie, że jak robi obrazy klęsk i porażek, że jak gada do siebie głupawym głosem, to ani chybi będzie się źle czuła - ot, cała istota DL. I zaczyna się znajdywanie tzw. mądrych przyczyn w postaci "trudnego dzieciństwa" i "wielopłaszczyznowych problemów".
Co za strata czasu. Gdyby zajęli się czymś przyjemnym, czymś co lubią robić, gdyby poświęcili się pasji - niech zgadnę, nie mieliby nawet czasu na wymyślanie głupot.

I tyle sądzę o DL - brak instrukcji używania mózgu i strata czasu, jaki można by kreatywnie i fajnie spożytkować.


Oto właśnie jeden student psychologii przysłał mi, czego się musi uczyć. I gdybym nie poszedł na psychologię sam, myślałbym, że Bandler wyśmiewając 99% psychologii przesadził. To zobacz sam:


ZASADY KONTAKTU Z CHORYM W DEPRESJI

1. Depresja nie jest zwykłą chandrą, ani objawem słabości woli, czy też charakteru. Nie można się jej pozbyć przez "wzięcie się w garść".

2. Nie należy podzielać z chorym, ani jego poczucia beznadziejności, ani wiary w cudowne ozdrowienie. Oba odczucia są nieprawdziwe i mogą być szkodliwe ponieważ skłaniają do rezygnacji z leczenia.

3. Warto pacjentowi przypominać, iż zasadnicze znaczenie w leczeniu depresji ma farmakoterapia, która w zdecydowanej większości przypadków jest skuteczna, ale zauważalną poprawę daje ona najwcześniej po dwóch, trzech tygodniach przyjmowania leków.

4. Ważne jest wspieranie chorego poprzez towarzyszenie mu w jego cierpieniu. Należy starać się uważnie i ze zrozumieniem słuchać go, nie bagatelizować jego narzekań, ani nie "wyłączać" się emocjonalnie, gdy wydaje się nam, że po raz któryś słyszymy to samo.

5. Bardzo poważnie należy traktować wszystkie wypowiedzi chorego wskazujące na jego tendencje samobójcze. W takich sytuacjach niezbędna jest konsultacja psychiatryczna.

6. W okresie gdy pojawia się pewna poprawa na skutek farmakoterapii, wskazane jest zachęcanie pacjenta do podejmowania działań, które wcześniej sprawiały mu przyjemność. Nie powinno się okazywać negatywnej postawy za nieskorzystanie z tych propozycji. Jeśli nie zostały one podjęte to znaczy, że prawdopodobnie były one w danym momencie zbyt trudne dla chorego.


ZASADY KONTAKTU Z DEPRESANTEM JAK PRZYCHODZI DO GRZESIAKA*

1. Depresja jest pieprzonym traceniem czasu i brakiem umiejętności jego zapełnienia w mądry sposób. Można się jej pozbyć przez zapełnienie sobie życia udanymi związkami z innymi, pracowaniem jak się chce i życiem podług wymarzonych planów.

2. Należy pomóc depresantowi (nie mogę mówić o chorym, bo ciarek dostaję) poprzez nauczenie go, jak ma do siebie mówić i jakie obrazy robić. Założyć mu propulsion system z naciskiem na demony, jakie będą go ścigać jak chciałby się depresić.

3. Warto pacjentowi przypominać, iż zasadnicze znaczenie w pozbyciu się depresji i budowaniu fajnego życia ma mówienie do siebie fajnymi głosami, robienie dobrych obrazów i dbanie o przyjemną kinestetykę. Dawanie mu leków na złe samopoczucie uzależni go od nich i za zarobić firmom farmaceutycznym - ile można?

4. Ważne jest wspieranie chorego poprzez rozpieprzenie durnych przekonań i zakotwiczenie użytecznych stanów. Należy instalować wątpliwości gdy się depresjonuje i nagradzać jak się cieszy. Jak zaczęłoby się z nim cierpieć, dwóch depresantów jeden z drugim to hardcore.

5. Bardzo poważnie należy traktować wszystkie wypowiedzi chorego wskazujące na jego tendencje samobójcze. Należy mu je wybić ze łba.

6. Gdy pojawia się poprawa, należy doprowadzić do takiej sytuacji, by nigdy nie chciał wracać do tego co było i chciał iść w takim kierunku, w jakim będzie mu lepiej.

* Ten tekst w żaden sposób nie jest wyznacznikiem terapii, a jedynie prywatnym zdaniem Mateusza Grzesiaka na temat jego działalności edukacyjnej.
4 pory roku w Rosji: zimno / zimno kur** / kur** zimno / kur**!

Awatar użytkownika
aliszien
VIP
VIP
Posty: 1459
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 14:07
Lokalizacja: Warszawy

#75 Post autor: aliszien » poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:34

Bloo pisze: ZASADY KONTAKTU Z DEPRESANTEM JAK PRZYCHODZI DO GRZESIAKA*

1. Depresja jest pieprzonym traceniem czasu i brakiem umiejętności jego zapełnienia w mądry sposób. Można się jej pozbyć przez zapełnienie sobie życia udanymi związkami z innymi, pracowaniem jak się chce i życiem podług wymarzonych planów.
A jeśli ktoś miała satysfakcjonująco zapełniony czas i udane związki, a mimo to wpadł w depresję?
A jak to ma się do depresji nerwicowej?
Wiesz co to depresja nerwicowa?
Są różne rodzaje depresji. To jak uznanie, że wszystkie psy to jamniki i dostosowanie do ich natury formy tresury i układnia zwierzęcia.
Najlepiej wszystkich traktować pod linijkę, tym samym sposobem.

Bloo, nadal uważam, że pieprzysz jak potłuczony.
4w5, INFj, sp/sx

ODPOWIEDZ