Depresja
depresji w pelni tego slowa znaczeniu nie przeżyłam...jak dotąd. Mniejsze załamania (siedzę- nie przeszkadzajac nikomu- i rozmyślam nad swoją beznadziejnością) przytrafiają mi się srednio raz, dwa razy w miesiącu. Dostaje mi sie wtedy od rodziców, ze: "znowu mam loty" i "lepiej nie zwracac na nia uwagi bo przeciez o to jej chodzi ". nawet kiedy o tym pomysle, zaczynam byc zła. grrrrrrrrr.
4w5
Depresja siedzi we mnie gdzieś głęboko, ale na razie chyba nie ma zamiaru się budzić. Małe załamania i owszem, nie narzekam na brak. Miałam właśnie ostatnio, jakieś 2 tygodnie temu, i z racji że był ostatni dzień przed feriami i już kompletnie nic mi się nie chciało, to nie poszłam do szkoły. Wysłałam smsa do kumpeli że nie idę, cośtam powypisywałam o swoim stanie psychicznym i poszłam dalej spać. Ona oczywiście powiedziała reszcie ludzi, czemu mnie nie ma, wyolbrzymiła to i owo i usłyszała to dziewczyna z klasy. Jaka była jej reakcja?
"Ona ma depresję? Przecież ona ma takie dobre oceny!"
Też chcę mieć tylko takie powody do załamania, jak ona
"Ona ma depresję? Przecież ona ma takie dobre oceny!"
Też chcę mieć tylko takie powody do załamania, jak ona
Ciebie to już chyba nie zreformujemy nigdy Tak mogą mówić tylko ludzie, którzy nigdy takiej prawdziwej depresji nie doświadczyli. Jak masz prawdziwą depresję to nie ma czegoś takiego jak: idź i coś zrób ze swoim życiem. Taka opcja w ogóle nie istnieje. Dlatego depresję się leczy. Lekami.Bloo pisze:Nie ma czegoś takiego jak depresja. Jest tylko marnowanie czasu i nieumiejętność zagospodarowania go w jakiś sensowny sposób. Idźcie na dwór porobić coś fajnego or sth ;f
A z moich przemyśleń: w zeszłym tygodniu miałam zajęcia w hospicjum. Każdy pacjent z jakimś wielgachnym, nieuleczalnym nowotworem. W poniedziałek człowiek umarł, gdy ja stałam obok, zajęta jakąś pielęgniarską pracą. A ja w tym wszystkim miałam takiego doła, jak już dawno nie miałam. A przecież powinnam się cieszyć. Bo jestem młoda, generalnie zdrowa, całe życie przede mną. A ja się nie cieszyłam, tylko płakałam w kącie, przez samca jednego. Zaskoczyło mnie to, że nawet kontrast z pacjentami mi nie pomógł. Do tej pory to pomagało.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP
4w3 , ENFP
A depresja endogenna, problemy z przetwarzaniem serotoniny w mózgu, to wymysł tych szarlatanów lekarzy. Te kilka lat studiów i specjalizacje to o kant dupy potłuc, bo Bloo ma swoją genialną teorię.Bloo pisze:Nie ma czegoś takiego jak depresja. Jest tylko marnowanie czasu i nieumiejętność zagospodarowania go w jakiś sensowny sposób. Idźcie na dwór porobić coś fajnego or sth ;f
Komuś kto straci dziecko, dobytek, też powiesz żeby sobie czas w sensowny sposób zagospodarował?
Ty jesteś taka prosta/y, czy taka głupia/i?
4w5, INFj, sp/sx
Człowiek niekiedy gdy nie posiada stosownej wiedzy lub empirycznie czegoś nie przeżyje, czasami nie może zrozumieć jak można mieć, nazwijmy to, zaburzenia psychiczne lub chorobą psychiczną(wiem bo mam takiego wujka, a mój ojciec nie może tego pojąć). Taki człowiek zrozumiał by na ten przykład brak ręki, ale nie zrozumie gdy inna osoba "cierpi" na brak odwagi(nie mylić z tchórzostwem!!!), coś fizycznego niekiedy łatwiej zrozumieć niż coś co siedzi w człowieku i nie widać tego na pierwszy rzut oka.
Ja osobiście mam już okres załamania za sobą(niska samoocena niedowartościowanie itd). Przyszło mi to z wielkim trudem, ale się przełamałem, po prostu od wielu lat podobała mi się pewna dziewczyna ale sądziłem że nie zasługuje na nią. I tak czekałem sobie, aż w końcu Ona znalazła chłopaka (co to był za szok- myślałem że będzie Ona czekała na mnie przez całe życie!? a tu benc). Kiedy się rozstali powiedziałem sobie, cytuje: "kxxxx mać , jestem debilem, nigdy się nie dowiem czy podobam się jej, czy nie ,jeśli nie spróbuję", tak też zrobiłem i dwa razy dostałem subtelnego kosza. Ok, pomyślałem mamy już klarowną sytuację... i jakoś od tego czasu się szybko odkochałem i nie mam problemów ze złym samopoczuciem. To był ten moment zwrotny w moim życiu.
Jednak i tak czasami lubię popaść w melancholię i pobyć sobie w lekkiej dolince przez 2-3 dni .
Więc już kilka osób napisało że popada w depresję- no to proszę o propozycję radzenia sobie z takimi sytuacjami(ja mój sposób przedstawiłem).
Ja osobiście mam już okres załamania za sobą(niska samoocena niedowartościowanie itd). Przyszło mi to z wielkim trudem, ale się przełamałem, po prostu od wielu lat podobała mi się pewna dziewczyna ale sądziłem że nie zasługuje na nią. I tak czekałem sobie, aż w końcu Ona znalazła chłopaka (co to był za szok- myślałem że będzie Ona czekała na mnie przez całe życie!? a tu benc). Kiedy się rozstali powiedziałem sobie, cytuje: "kxxxx mać , jestem debilem, nigdy się nie dowiem czy podobam się jej, czy nie ,jeśli nie spróbuję", tak też zrobiłem i dwa razy dostałem subtelnego kosza. Ok, pomyślałem mamy już klarowną sytuację... i jakoś od tego czasu się szybko odkochałem i nie mam problemów ze złym samopoczuciem. To był ten moment zwrotny w moim życiu.
Jednak i tak czasami lubię popaść w melancholię i pobyć sobie w lekkiej dolince przez 2-3 dni .
Więc już kilka osób napisało że popada w depresję- no to proszę o propozycję radzenia sobie z takimi sytuacjami(ja mój sposób przedstawiłem).
"Wielkość jest w Tobie; tylko pamiętaj abyś jej nie zaniedbał, bo wielkość nieświadoma maleje. Trzeba sobie jasno zdać sprawę kim się jest!"
(...........)
4w5
(...........)
4w5
O taak... Wyznanie komuś miłości i odrzucenie chyba musi przejść każdy. Od tego czasu o wiele łatwiej jest mi mówić o swoich uczuciach, nie mam już takich obaw. W końcu, co najgorsze, to i tak już nastąpiło. Po tym "incydencie" przez 3 tygodnie byłem niezdolny do niczego, a potem to jeszcze powracało przez jakiś czas. Teraz już jest lepiej i mam większy dystans do zwiąków itp.miszowaty pisze: Ok, pomyślałem mamy już klarowną sytuację... i jakoś od tego czasu się szybko odkochałem i nie mam problemów ze złym samopoczuciem. To był ten moment zwrotny w moim życiu.
Nie ma już dla mnie nadziei.ewutek pisze:Uśmiechnięty chłopiec o dziewczęcych rysach.
4w3 sp lub sx / so ENFJ
dokładnie tak!Gabriel pisze:O taak... Wyznanie komuś miłości i odrzucenie chyba musi przejść każdy. Od tego czasu o wiele łatwiej jest mi mówić o swoich uczuciach, nie mam już takich obaw. W końcu, co najgorsze, to i tak już nastąpiło. Po tym "incydencie" przez 3 tygodnie byłem niezdolny do niczego, a potem to jeszcze powracało przez jakiś czas. Teraz już jest lepiej i mam większy dystans do zwiąków itp.miszowaty pisze: Ok, pomyślałem mamy już klarowną sytuację... i jakoś od tego czasu się szybko odkochałem i nie mam problemów ze złym samopoczuciem. To był ten moment zwrotny w moim życiu.
Szura: Ten post niesamowicie wiele wniósł do dyskusji...
"Wielkość jest w Tobie; tylko pamiętaj abyś jej nie zaniedbał, bo wielkość nieświadoma maleje. Trzeba sobie jasno zdać sprawę kim się jest!"
(...........)
4w5
(...........)
4w5
- IntellectualBlackDreamer
- Posty: 29
- Rejestracja: piątek, 19 stycznia 2007, 14:55
- Lokalizacja: L!twa
- Kontakt:
Depresja ? Hmmm ... mam juz jej pierwsze objawy i jakoś sie tym zbytnio nie przejmuje . Zobojętnienie na wszystko jak na razie działa .
Według otoczenia to nie jest ze mną tak źle , jeszcze nie .
Tylko ja musze znosić te ciągle pytania
<< Cos ty taka smutna ZNOW jesteś ? >>
Według otoczenia to nie jest ze mną tak źle , jeszcze nie .
Tylko ja musze znosić te ciągle pytania
<< Cos ty taka smutna ZNOW jesteś ? >>
Kto powiedział, że ludzie mają być szczęśliwi?
4w5 INFP
4w5 INFP
To możemy sobie teraz podyskutować jak student AM ze studentem AMM* pisze: Oj, nie zawsze. Przede wszystkim psychoterapią i to nie jednym jej rodzajem. I czasem sama psychoterapia wystarcza.
Tu oczywiście wszystko zależy od stopnia depresji i rodzaju depresji, ale ja uważam, że lepiej zacząć od leków, one pomogą pacjentowi odblokować się, spojrzeć poza cztery ściany własnej czaszki. A psychoterapia równolegle.
Z tym, że w Polsce leki są zdecydowanie bardziej realną alternatywą. Tabletki na ogół są refundowane, czyli są za darmo albo płaci się tylko kawałek ich ceny. Darmowa psychoterapia w naszym kraju to fikcja. Trzeba się dobrze nachodzić, żeby znaleźć jakąś organizację, która oferuje psychoterapię na przyzwoitym poziomie i za darmo. Żeby terapia była skuteczna, trzeba spotykać się z terapeutą przynajmniej raz w tygodniu, lepiej częściej (za każdym razem płacąc około 100 złotych za godzinę). Bo takie spotkania z państwowym psychologiem raz na miesiąc to parodia a nie pomoc.
Można jeszcze iść do szpitala psychiatrycznego. Tam psychoterapia jest, ale nie wiadomo, czy pobyt w przytłaczającym szpitalnym środowisku nie zaszkodzi jeszcze bardziej.
Emo i dumna z tego
4w3 , ENFP
4w3 , ENFP
Zgadza się. Ale potem jeden z drugim mówi "do kitu ten lekarz, tylko proszki mi przepisał". Najlepsza terapie to terapia codzienna (czy co drugi dzień, raz w tygodniu to wg specjalistów dużo za mało)- dlatego o ile państwową idzie przeżyć, o tyle prywatnie kosztuje majątek. I nie, nie uważam że państwowy psychoterapeuta (niekoniecznie psycholog! nie każdy psycholog ma uprawnienia psychoterapeuty, co jest błędnym stereotypem rozpowszechnionym wśród społeczeństwa) zawsze jest 1.słaby 2.rzadko dostępny- chyba że ja w jakichś burżujskich miejscach zajęcia mam/miałam, ale to państwowe ośrodki i tam ludzie przychodzą do lub po południu codziennie lub co drugi dzień i jakoś da się to organizować.
Niemniej jednak gdybym była psychiatrą (raczej nim nie będę, ale psychiatria hobbystycznie chyba zawsze mnie będzie pociągać, może kiedyś drugą specjalizację zrobię )- stawiałabym przede wszystkim na psychoterapię. I często na to się najpierw stawia- dopiero przy braku sukcesów albo silnych postaciach depresji (z masywnym poczuciem winy czy urojeniami) sięga się po farmakoterapię. Po pierwsze nie ma leków bez działań ubocznych, po drugie często bagatelizuje się niefarmakologiczne metody terapii, a to tylko nasze "błędne przekonania", że mają one mniejszą skuteczność (vide powrót do łask hipnozy jako środka anestetycznego- dawniej była ona szeroko w tym celu stosowana, potem pojawiły się środki znieczulające i przyjęły pałeczkę- ale wcale nie mają dużo większej skuteczności- a skutki uboczne, owszem, mają). Zwłaszcza roli terapii behawioralno-poznawczej nie można nie doceniać. Poza tym wg specjalistów psychoterapia ma taką przewagę nad lekami, że występuje w niej "element uczenia się", który może zapewnić długoterminowe skutki. A często jest tak, że po odstawieniu leków dolegliwości wracają z tym samym lub nawet większym natężeniem.
Gdybym była chora, pewnie też wolałabym w miarę możliwości ograniczyć się do psychoterapii. Ale może to dlatego, że mam już trzeci semestr farmakologii i większość leków odpycha mnie ze względu na poważne działania uboczne .
Niemniej jednak gdybym była psychiatrą (raczej nim nie będę, ale psychiatria hobbystycznie chyba zawsze mnie będzie pociągać, może kiedyś drugą specjalizację zrobię )- stawiałabym przede wszystkim na psychoterapię. I często na to się najpierw stawia- dopiero przy braku sukcesów albo silnych postaciach depresji (z masywnym poczuciem winy czy urojeniami) sięga się po farmakoterapię. Po pierwsze nie ma leków bez działań ubocznych, po drugie często bagatelizuje się niefarmakologiczne metody terapii, a to tylko nasze "błędne przekonania", że mają one mniejszą skuteczność (vide powrót do łask hipnozy jako środka anestetycznego- dawniej była ona szeroko w tym celu stosowana, potem pojawiły się środki znieczulające i przyjęły pałeczkę- ale wcale nie mają dużo większej skuteczności- a skutki uboczne, owszem, mają). Zwłaszcza roli terapii behawioralno-poznawczej nie można nie doceniać. Poza tym wg specjalistów psychoterapia ma taką przewagę nad lekami, że występuje w niej "element uczenia się", który może zapewnić długoterminowe skutki. A często jest tak, że po odstawieniu leków dolegliwości wracają z tym samym lub nawet większym natężeniem.
Gdybym była chora, pewnie też wolałabym w miarę możliwości ograniczyć się do psychoterapii. Ale może to dlatego, że mam już trzeci semestr farmakologii i większość leków odpycha mnie ze względu na poważne działania uboczne .
4w3, ENTP