Coś jest w obu tych stwierdzeniach. Czasem zamiast się Piątkowo chować wolę być zauważony i nawet jeśli postrzegany negatywnie (użytkownicy tego forum powinni już coś o tym wiedzieć ) zwrócić na siebie uwagę. Oczywiście, lepiej jest być docenionym za swoje umiejętności/oryginalność/osobowość ale do tego trzeba przezwyciężać wstyd i niewiarę w siebie, lot samobójczy jest o wiele łatwiejszy i utwierdza nas w wygodnej iluzji, że do niczego się nie nadajemy.PS. moze to nie przelomowa mysl ale wydaje mi sie, ze 4 pragna krytyki, poczucie bezsilnosci, beznadziei jest w nas tak zakorzenione, ze chyba juz nigdy sie od tego nie uwolnimy...
Ja myślę raczej, że potrzebujemy być zauważone, doceniane przez innych. W innym wypadku to co robimy wydaje sie bez sensul Wegług mnie żyjemy dla innych. Najczęściej nie potrafie odmówić pomocy, a gdy to zrobie (nawet jeżeli nie potrafie pomóc, lub nie mam czasu z ważnego powodu) czuje sie winny tego, że inni odsuwają sie ode mnie i myślę o swojej bezużyteczności. Cały czas odczuwam potrzebe zrobienia czegoś, aby inni to zauważyli i docenili.
Wynik 4 i?
- Basketcase
- Posty: 716
- Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09
-
- Posty: 38
- Rejestracja: piątek, 20 października 2006, 21:01
W pewnym sensie jest to odskocznia od samego siebie, skupiając sie na problemach innych ludzi można zapomnieć choć na chwilę o swoich, a jest też satysfakcja, że jest się do czegoś przydatnym... tak mi się przynajmniej wydaje... bo w sumie to jestem strasznym egoistą i rzadko zdobywam się na pomoc dla innych, a czasami czuję że powinienem...Niebezpiecznie jest żyć dla inncyh
Witam, jestem nowa na forum
Typ - 4w3. Wszystko, w 100% się zgadza.
Moja najlepsza przyjaciołka tez jest 4w3 i... mój chłopak takoż. Ojć, z początku łudziłam się, ze problemy opisane w dziale "Enneagram w związakach" się nie pojawią, a jednak....
Teraz, po 1,5 miesiaca od rozstania (i po 3,5 miesiacach niewidzenia się - wyjazd do USA etc.) ponownie się zeszliśmy - cóż; "gdy już taki związek powstanie, to może być bardzo głęboki i posiadać wzajemny magnetyzm w ciągu całego życia."
Zgadzacie się z tym? Czy tylko ja mam partnera o takim samym typie i podtypie;)?
Typ - 4w3. Wszystko, w 100% się zgadza.
Moja najlepsza przyjaciołka tez jest 4w3 i... mój chłopak takoż. Ojć, z początku łudziłam się, ze problemy opisane w dziale "Enneagram w związakach" się nie pojawią, a jednak....
Teraz, po 1,5 miesiaca od rozstania (i po 3,5 miesiacach niewidzenia się - wyjazd do USA etc.) ponownie się zeszliśmy - cóż; "gdy już taki związek powstanie, to może być bardzo głęboki i posiadać wzajemny magnetyzm w ciągu całego życia."
Zgadzacie się z tym? Czy tylko ja mam partnera o takim samym typie i podtypie;)?
4w3. / Creativity is a drug I cannot live without.
WitamTimiri pisze:Zgadzacie się z tym? Czy tylko ja mam partnera o takim samym typie i podtypie;)?
Moja miłośc to ten sam typ co ja 4w5... i tez sie rozstalismy rok temu..teraz probujemy wrocic, jednak nie jest to łatwe...wymaga cierpliwości i w zasadzie nie wiem czego jeszcze bo jest ciężko i sam nie wiem co robić...
pozdrawiam
Identyczna sytuacja;/. Jak na razie najlepsza rada okazało się wspólne przestudiowanie opisu związku ze strony enneagramu. Zatsnawialismy sie, na ile to prawda (we wszystkim?;) ) i jak sobie z nia poradzic.Arcadio pisze:.wymaga cierpliwości i w zasadzie nie wiem czego jeszcze bo jest ciężko i sam nie wiem co robić...
U nas głownym problemem była zazdrość i strach przed odrzuceniem.. dlatego teraz za każdym razem, gdy czujemy sie "zagrozeni", mowimy otwarcie o naszych obawach.
Nie wiem, czy się sprawdza, bo od ponownego "zejscia sie" minelo zaledwie pare dni.
Mam nadzieje, ze sie wam /i nam:)/ uda:)
Pozdrawiam
4w3. / Creativity is a drug I cannot live without.
witajcie :)
to ja sie chcialam jedynie przywitac, jako ze po raz kolejny wyszlo mi 4w5 i znowu nie potrafie w 100% sie z tym zgodzic.
niby wszystko ok, ale taka megasmutaska i pesymistka i ponurak to ze mnie nie jest.. depresji tez nie miewam..
raczej podchodze do zycia na wesolo. no moze duzo sie martwie na zapas ale mimo to jestem optymistka i dosc (czasami moze za bardzo) wesola osoba.
dzis to by bylo na tyle. ide sie wyspac.
pozdrawiam wszystkie czworki i smile
niby wszystko ok, ale taka megasmutaska i pesymistka i ponurak to ze mnie nie jest.. depresji tez nie miewam..
raczej podchodze do zycia na wesolo. no moze duzo sie martwie na zapas ale mimo to jestem optymistka i dosc (czasami moze za bardzo) wesola osoba.
dzis to by bylo na tyle. ide sie wyspac.
pozdrawiam wszystkie czworki i smile
Re: witajcie :)
witam, ja sie zarejestrowalam wczoraj, wiec tez jestem nowabzium pisze:to ja sie chcialam jedynie przywitac, jako ze po raz kolejny wyszlo mi 4w5 i znowu nie potrafie w 100% sie z tym zgodzic.
niby wszystko ok, ale taka megasmutaska i pesymistka i ponurak to ze mnie nie jest.. depresji tez nie miewam..
raczej podchodze do zycia na wesolo. no moze duzo sie martwie na zapas ale mimo to jestem optymistka i dosc (czasami moze za bardzo) wesola osoba.
dzis to by bylo na tyle. ide sie wyspac.
pozdrawiam wszystkie czworki i smile
wiesz co, moze po prostu jesteś "zdrową" czwórką. depresje itd. to raczej domena tych "niezdrowych" czwórek. jak chcesz poczytaj sobie tu: opisy kolejnych stadiów rozwoju czwórki, bardzo ciekawe: http://www.enneagraminstitute.com/TypeFour.asp
4w5
To dlatego bo jesteś zdrowa.
Ja też jak sobie przypomne siebie sprzed kilku miesięcy to mnie żal ogarnia, że teraz nie jestem taki pełen energii, ambicji, chęci stworzenia czegoś wielkiego. Czułem wtedy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, że ludzie mnie akceptują, że się dobrze czuje z nimi.
Potem pojawiła sie ona (tzn. ja ją zobaczyłem w innym świetle), myślałem, że już lepiej być nie może, nie dopuszczałem myśli, że coś może nie wyjść mimo że widziałem problemy. Po dwóch miesiącach pozostały jedynie problemy, w tej chwili nie potrafię sie do niej odezwać, czuję że za wszelką cenę nie chce bym był w jej pobliżu (to są naprawde tylko moje chore urojenia, których niestety nie moge sie pozbyć) choć nic się nie stało. Sam powymyślałem sobie problemy, zatopiłem sie w swojej beznadziejności. Teraz chciałbym bardzo z tego wyjść, aby móc spróbować i powiedzieć co czuje, bo w tej chwili nie jestem do tego zdolny.
Ja też jak sobie przypomne siebie sprzed kilku miesięcy to mnie żal ogarnia, że teraz nie jestem taki pełen energii, ambicji, chęci stworzenia czegoś wielkiego. Czułem wtedy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, że ludzie mnie akceptują, że się dobrze czuje z nimi.
Potem pojawiła sie ona (tzn. ja ją zobaczyłem w innym świetle), myślałem, że już lepiej być nie może, nie dopuszczałem myśli, że coś może nie wyjść mimo że widziałem problemy. Po dwóch miesiącach pozostały jedynie problemy, w tej chwili nie potrafię sie do niej odezwać, czuję że za wszelką cenę nie chce bym był w jej pobliżu (to są naprawde tylko moje chore urojenia, których niestety nie moge sie pozbyć) choć nic się nie stało. Sam powymyślałem sobie problemy, zatopiłem sie w swojej beznadziejności. Teraz chciałbym bardzo z tego wyjść, aby móc spróbować i powiedzieć co czuje, bo w tej chwili nie jestem do tego zdolny.
4w5
ja to caly czas robie- wymyslam sobie problemy, ktorych inni zupelnie nie widza. dlatego mysle, ze to bardzo wazne aby miec przyjaciol, czy np. dobry kontakt z przynajmniej jednym rodzicem, tak aby byla szansa zobaczyc cos z innej perspektywy. to bardzo pomaga. jasne, ze tez nie zawsze wierze, jak mi ktos mowi, ze problemu nie ma i wszystko jest ok. ale jednak, jesli jest to osoba, ktorej ufam- problem potrafi zniknac.ołk pisze: Sam powymyślałem sobie problemy, zatopiłem sie w swojej beznadziejności. Teraz chciałbym bardzo z tego wyjść, aby móc spróbować i powiedzieć co czuje, bo w tej chwili nie jestem do tego zdolny.
a wlasnie- zaufanie... jak z tym u Was?? ja zupelnie nie potrafie tak od razu zaufac komukolwiek.. czas przypatrywania sie drugiej osobie i badania jej zamiarow czesto strasznie sie u mnie przedluza.. tak jak teraz- zaczynam nowy zwiazek, ale nie potrafie Mu zaufac.. a bardzo bym chciala- latwiej by bylo..
taka mnie jeszcze naszla refleksja, ze czworkom to chyba nigdy za latwo byc nie moze. mam wrazenie, ze sama sobie czasem zycie utrudniam
Zgadzam się. Niestety przez dłuższy czas nie potrafiłem znaleźć nikogo takiego, zawsze bałem się pokazać, że mam problem, że czegoś nie potrafię. Z drugiej strony osoby z którymi chciałem sie zaprzyjaźnić okazywały sie niewypałem. Co do rodziców to zawsze byłem wychwalany, dobrze sie uczyłem, zachowywałem (teraz zauważyłem, że nie jest tak różowo) i nie potrafię pokazać że nie potrafię czegoś.dlatego mysle, ze to bardzo wazne aby miec przyjaciol, czy np. dobry kontakt z przynajmniej jednym rodzicem,
Kolejna zbierzność (nic dziwnego). Teraz w końcu znalazłem kilka osób z którymi moge bez przeszkód rozmawiać (nie chodzi mi o to forum, choć również jest pewnym plusem, potrzebni są ludzie których można ujrzeć i porozmawiać na żywo) i choć czasem czuje, że sie od nich oddalam to jednak widze jak mi są potrzebni i nie zamierzam ich tracić.jasne, ze tez nie zawsze wierze, jak mi ktos mowi, ze problemu nie ma i wszystko jest ok. ale jednak, jesli jest to osoba, ktorej ufam- problem potrafi zniknac.
Na samym początku ktoś wzbudza zaufanie. Niestety im więcej poznaje ludzi tym mniej mam do nich zaufanie. Zaufanie jest zdecydowanie z wiązane z moim stopniem otwarcia. Jeżeli na początku sie przed kimś otworze choć w części i widze u drugiej osoby zainteresowanie i chęć nawiązania kontaktu to zaufanie wzrasta.a wlasnie- zaufanie... jak z tym u Was?? ja zupelnie nie potrafie tak od razu zaufac komukolwiek.. czas przypatrywania sie drugiej osobie i badania jej zamiarow czesto strasznie sie u mnie przedluza.. tak jak teraz- zaczynam nowy zwiazek, ale nie potrafie Mu zaufac.. a bardzo bym chciala- latwiej by bylo..
Związek. Niestety jak już wcześniej napisałem, zbyt długo zwlekałem z otwarciem się i wyznaniem uczucia, co doprowadziło do:
Po dwóch miesiącach pozostały jedynie problemy, w tej chwili nie potrafię sie do niej odezwać, czuję że za wszelką cenę nie chce bym był w jej pobliżu (to są naprawde tylko moje chore urojenia, których niestety nie moge sie pozbyć) choć nic się nie stało. Sam powymyślałem sobie problemy, zatopiłem sie w swojej beznadziejności. Teraz chciałbym bardzo z tego wyjść, aby móc spróbować i powiedzieć co czuje, bo w tej chwili nie jestem do tego zdolny.
taka mnie jeszcze naszla refleksja, ze czworkom to chyba nigdy za latwo byc nie moze. mam wrazenie, ze sama sobie czasem zycie utrudniam
No i co z tego? Przecież lubimy to i sie tym chwalimy. Czujemy, że odgrywamy na tym świecie znaczącą rolę tych którzy muszą cierpieć by innym było lepiej. --- Radosne podejście
Ehh... No niestety tak to już jest. Gdy czegoś pragne to dążę do tego. Gdy to osiągnę, czuję że to nic, że zmarnowałem czas i siły, że wyszedłem przez to na głupka bo nie mam tego czego chciałem. Jeśli nie dążę do tego celu to znowu jest źle bo nic nie robie i marnuje czas. Nie da sie mnie zadowolić. --- Pesymistyczne podejście
No cóż. Jesteśmy czwórkami i mamy tendencje do bycia nieszczęśliwymi. Są jednak chwile w których o tym zapominamy i bierzemy z życia co nam potrzeba, czujemy sie świetnie. Co z tego, że później stwierdzimy, że to jednak nie to. W życiu piękne są tylko chwile i trzeba sie nimi cieszyć. ---Najsłuszniejsze według mnie podejście... ...w chwili pisania tego postu
4w5
Nigdy nie wierzyłem takim testom, bo zazwyczaj nie miałem podstaw, żeby im wierzyć. A rozwiązałem go dla zabawy, ot, tak sobie. Co mi szkodzi? A nuż widelec znowu dowiem się o sobie czegoś niezwykłego. Czytając opis czwórki, byłem naprawdę zdziwiony - po prostu czytałem o sobie! Tego siię nie spodziewałem. I zostałem zaskoczony. Pozytywnie NO, prawie. Nie wszystko do mnie pasaowało idealnie pasowało. Nie wpadam tak często w depresję, jestem raczej towarzyski i dowcipny, chociaż żyję we własnym świecie, do którego nie-kogo nie wpuszczam... Z ludźmi rozmawiam, ale przez okno.
4w5 - "Włóczęga"
- Basketcase
- Posty: 716
- Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09
Czwórki NIE SĄ pogrążone w depresji. Mają do tego tendencję, ale to nie znaczy, że wszystkie muszą żyć pogrążone w rozpaczy.
To nie jest tak, że można sobie wpaść w depresję co weekend. W dół można wpaść. Depresja to choroba, która potrafi się ciągnąć przez lata. Może się czepiam, ale nie lubię takiego mylenia pojęć.Nie wpadam tak często w depresję
mi test tylko potwierdzil indywidualiste, czyli 4w5, ale tu jestem wsrod swoich, wiec juz nie taka inna,
a z ludzmi niektorymi trudno sie dogadac, szczegolnie tymi zimnymi i opanowanymi
basked juz wiem czemu tak na mnie najechales
ja lubie tesciki, mam przynajmniej czarno na bialym napisana jaka jestem, lepiej bym tego nie ujela
tu moze piszemy duzo, bo nas to interesuje, ale wsrod moich znajomych to ja za bardzo nie mam czworek
tu jest nas duzo, ale jak jest na swiecie, w polsce itd? czy to popularny typ?
a z ludzmi niektorymi trudno sie dogadac, szczegolnie tymi zimnymi i opanowanymi
basked juz wiem czemu tak na mnie najechales
ja lubie tesciki, mam przynajmniej czarno na bialym napisana jaka jestem, lepiej bym tego nie ujela
tu moze piszemy duzo, bo nas to interesuje, ale wsrod moich znajomych to ja za bardzo nie mam czworek
tu jest nas duzo, ale jak jest na swiecie, w polsce itd? czy to popularny typ?
Samotnosc pogladow innego czlowieka
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi
ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce
i jego dziwna zawila natura
zmusza do usmiechu
gdy inny czlowiek spaceruje ulica
myslac o szczesciu
myslac o zyciu
zwraca uwage szarych ludzi
ten inny czlowiek ma inna dusze
inne widzenie i inne serce
- Basketcase
- Posty: 716
- Rejestracja: czwartek, 12 października 2006, 23:09