Zwierzenia jednej z Czwórek

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Zwana Nikim
Posty: 4
Rejestracja: czwartek, 10 lipca 2008, 21:43

Cała prawda

#61 Post autor: Zwana Nikim » czwartek, 10 lipca 2008, 21:45

Rilla: Połączyłam wątki.

Chciałabym powiedzieć tu kilka słów o sobie. Z moim usposobieniem nie jest łatwe zwierzenie się komukolwiek. Mówiąc o sobie, zawsze przemilczę pewne fakty. Ale nie tutaj i nie teraz. Tym razem będę szczera. Brutalnie szczera. Powiem wszystko to, o czym sama czasem boję się myśleć, o czym niechętnie piszę nawet w moim pamiętniku. To wszystko, co sprawia, że moje życie wydaje się pozbawione sensu.
Główny powód, dla którego milczę, to mój brak odwagi, delikatnie mówiąc. Jestem po prostu tchórzem. Boję się wszystkiego, co mogłoby mnie narazić na kpiny. Nie będę udawała, że tak po prostu jest, że taki mam już charakter, że nie wiem, dlaczego taka jestem. Wiem. Boję się mówić prawdę o sobie i okazywać uczucia, bo przez dziesięć lat częstowano mnie śmiechem, przezwiskami i drwinami. Byłam kozłem ofiarnym – małą, nieśmiałą dziewczynką, która płakała z byle powodu. Nazywano mnie „beksą” i „niemową”. To drugie słowo ciągnęło się za mną przez całą podstawówkę i gimnazjum, które – dzięki niech będą niebiosom – właśnie skończyłam.
Ale czy to na pewno aż takie wspaniałe? Nikomu się do tego nie przyznam, ale panicznie boję się nowej szkoły. Będę tam sama, w obcym mieście, w obcym miejscu… Sama. To mnie przeraża. Nikt z moich znajomych nie idzie do tej szkoły i nie będzie nikogo nawet w przybliżeniu znajomego. Nie potrafię zawierać znajomości, jestem chorobliwie nieśmiała. Wszystko, z czym się dotąd zetknęłam, sprawia, że instynktownie nastawiam się na to, że ludzie nie mogą mnie lubić. Pewnie sama ich do tego zniechęcam swoim chłodem…
W pewien sposób ta samotność mnie cieszy. Nie lubię ludzi, ich towarzystwo mnie drażni. Może po prostu nie lubię słuchać ich śmiechu i rozmów o zwyczajnych, codziennych sprawach. Nigdy tak naprawdę nie potrafiłam dogadać się z moimi koleżankami… Interesowała je moda, kosmetyki, chłopaki, seriale i inne podobne sprawy. Dla mnie to wszystko nie ma znaczenia… Pewnie wiele z obecnych tu osób myśli podobnie. To zresztą nie jest takie ważne.
Chcę mieć spokój, bo w gimnazjum nawet moje zainteresowania były przedmiotem kpin. Nie podobało się, że piszę, czytam, notuję coś pismem, które wymyśliłam, żeby nikt nie odczytał tych co bardziej kompromitujących zapisków. Śmiano się, że piszę powieść, co zresztą jest prawdą, choć nie wiem, jak się o tym dowiedzieli ci moi „koledzy”.
Pewnie mogłabym sobie z tym poradzić. Ale nie potrafiłam. Nie umiałam odpowiedzieć na te zaczepki, odciąć się jakoś czy zwyczajnie powiedzieć „spadaj”. Milczałam, a to był kolejny powód, żeby nazywać mnie „niemową”. Milczałam nie tylko przez nieśmiałość. Bałam się, że będę musiała powtarzać dwa razy, bo nikt mnie nie zrozumie. Nawet gdy jestem pewna siebie, mówię bardzo cicho i dość niewyraźnie. Lepiej nie mówić nic…
Nie wiem, jak będzie we wrześniu i mam gorącą nadzieję, że jakoś sobie poradzę. Może ludzie łatwiej zaakceptują moje samotnicze usposobienie, może ja nabiorę odwagi… Nie chcę na razie o tym myśleć, chociaż pewnie powinnam. To tylko ucieczka od problemu. I to niejedna w moim godnym pożałowania życiu.
Kilka lat temu, sama już nie pamiętam kiedy, zauważyłam z pewnym strachem, że mój wzrok się pogarsza. Powinnam od razu powiedzieć o tym mojej mamie, ale taka już jestem – boję się mówić o takich rzeczach… Nie powiedziałam, a potem znów się bałam. W szkole i tak byłam obiektem śmiechu. Widziałam, co spotyka moje koleżanki, które nosiły okulary, a przecież były o wiele bardziej lubiane ode mnie. Milczałam, chociaż w tym roku ciężko mi już było zobaczyć, co jest napisane na tablicy, chociaż siedziałam w pierwszej ławce.
Wiem, że w te wakacje będę musiała wreszcie załatwić tę sprawę. Na szczęście pożegnałam się na dobre ze starą klasą i wiem, że nie usłyszę z ust pewnej osoby „kret’, „ślepcyk” czy czegoś w tym stylu. Nawet, gdyby ktoś inny coś takiego powiedział, już mnie to nie martwi. Świadomość, że nikt się nie dowie, że nie noszę okularów od lat, działa na mnie pocieszająco.
To wszystko sprawiało, że jeszcze bardziej nienawidziłam szkoły. Zwłaszcza informatyki (tak, tak, nie byłam w stanie dojrzeć ekranu komputera – na szczęście sama mam laptopa) i niemieckiego, na którym ciągle trzeba było coś przepisywać. Nie miałam odwagi poprosić kogoś o pomoc…
Zakończmy sprawę szkoły i przejdźmy do innych tematów.
Mam dziesiątki kompleksów. Za krótkie i za grube nogi, brak talii, krótka szyja, wielki tyłek, małe oczy, włosy jak siano. Na swoją twarz nie mogę patrzeć, luster unikam jak ognia. Czasem zastanawiam się, jak ludzie mogą mnie oglądać i już mnie nie dziwią „żarty” mojej koleżanki, która lubiła powtarzać: „jaka ty jesteś brzydka!”. Od tego się właśnie zaczęło… I nie, nie wmawiajcie mi, że po prostu mam niską samoocenę.
Lato to pod pewnymi względami tortura. W lecie chyba wszyscy zaczynają bardziej dbać o swój wygląd. Nawet mnie to dotyka i przymierzając nowy ciuch, zastanawiam się, czy mnie przypadkiem nie pogrubia. Tymczasem takie myśli to idealna pożywka dla moich kompleksów. Żeby jakoś przetrwać, muszę całkowicie przestać myśleć o swoim wyglądzie. Wyglądam jak wyglądam i nic tego nie zmieni, więc mniejsza o to, że te spodnie mnie pogrubiają. Latem okazuje się to zaskakująco trudne.
Mimo tego wszystkiego jeszcze trzy lata temu byłam całkiem zadowoloną z siebie i z życia dziewczyną. Wszystko zaczęło się zmieniać właśnie wtedy, na początku sierpnia 2005 roku. Tego dnia doświadczyłam czegoś okropnego, czego tak naprawdę nigdy nie potrafiłam nazwać i opisać. Dziś nazywam to „atakiem”.
„Ataki” powtarzały się coraz częściej, a mnie coraz bardziej nie chciało się żyć. Miałam poważne załamania, ale dopiero w tym roku zaczęłam myśleć o samobójstwie. Doszło do tego, że nie mam ani chwili spokoju, „ataki” zdarzają mi się już nie kilka razy do roku, ale parę razy dziennie. Praktycznie zawsze jestem w stanie „na granicy”, grożącym w każdej chwili kolejnym. Trudno to znieść.
Nie nazwałabym tego myślami samobójczymi, raczej całkiem konkretnymi i precyzyjnymi planami. Już postanowiłam, że to zrobię i nie sądzę, żeby było coś, co jest w stanie mnie od tego odwieść. Chyba, że wyrzuty sumienia. To jest najgorsze…
Jednak wiem, że to konieczne. Coś – jakaś siła – mnie do tego zmusza i nie mogę się jej sprzeciwić. Nie potrafiłabym zresztą dalej tak żyć. Wytrzymam jeszcze trochę ponad dwa lata – do moich osiemnastych urodzin. Nie dłużej.
Jest jeszcze jeden powód, oprócz „ataków”. Otóż ja wiem, że nie nadaję się do życia w naszym świecie. Za te dwa lata będę już pełnoletnia… Przyznam, że nie potrafię sobie tego wyobrazić. I boję się. Wiem, że nie dorosłe życie będzie dla mnie zbyt trudne. Ale tak naprawdę to „ataki” mnie skłaniają, żeby zabić się najpóźniej dwudziestego września 2010 roku.
Nadal nie umiem powiedzieć, czym jest „atak”. To moment, kiedy przestaję być sobą. Nie istnieje już „ja”. Każdy ruch, każda myśl sprawia mi niemal fizyczny ból. Mogę tylko czekać, ale nawet to boli. To potworna świadomość, że nie mam prawa nawet istnieć. Nie ma mnie, chociaż nadal myślę i czuję. Ale te myśli i uczucia w jakiś sposób przestają być moje. Trochę pomaga, jeśli zaczynam myśleć w trzeciej osobie liczby pojedynczej, jako o „niej”.
Kiedyś miałam nawet wrażenie, że ktoś odpowiada na te myśli, na moje pretensje, że „ona” musi tak cierpieć. Chłodny, drwiący głos. Słyszałam go już. Nie należy do mnie.
A czasami wydaje mi się, że czuję więcej, niż powinnam. Że nagle otrzymałam jeszcze jeden zmysł… Że posiadam moc, która tylko czeka, żeby się uwolnić. I zawsze towarzyszy temu ten głos.
Nawet, jeśli mi się nie uda, tego dnia coś się skończy. Jestem tego pewna.



NoLeader
Posty: 783
Rejestracja: czwartek, 19 października 2006, 01:50

#62 Post autor: NoLeader » czwartek, 10 lipca 2008, 22:22

No to był hardcore...muszę przyznać.

Nie jestem czwórką, one Ci pewnie coś poradzą, ale jeśli chodzi o Ciebie to ja przynajmniej widzę patrząc po konstrukcji zdań, ich przejrzystości, że jesteś bystrą osobą. Myślę, że to chociaż jeden widoczny duży plus (a pewnie ukrytych jest ich więcej)

Słuchaj, a co do wyglądu, jasne, jest ważny, ale powiem Ci, a jestem od Ciebie sporo starszy, że istnieje naprawde WIELU facetów, który lubią takie zagubione dziewczynki i chcą się nimi opiekować.

Wiem, że jest trudno nawiązać Ci taką relację, ale uwierz, że jest to możliwe.

Poza tym zmiana środowiska nie musi być zła. WIem, że to może byc przerażające, ale zauważ, że wtedy możesz jakby zacząć być inną osobą.
W pewnym sensie spróbować czegos od nowa.

Dobrze, że piszesz, nie powinno sie tłumić takiego emocjonalnego syfu w sobie. Ale mimo to jakiś psycholog któremu moglabys wszystko poopowiadać by się przydał.

No i na koniec, nie zazdręczaj się myślami, przynajmniej się nia katuj własnym bólem, nie tarzaj się w nim.

qqq
Posty: 383
Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 23:17

#63 Post autor: qqq » czwartek, 10 lipca 2008, 22:31

W liceum przynajmniej u mnie skończyła się cała gównażeria i ogólnie rzecz biorąc ludzie zaczynają wtedy czuć kiedy należy zbastować z dogryzkami i żartami nt. czyjejś osoby.

Awatar użytkownika
ein
Posty: 1168
Rejestracja: sobota, 16 czerwca 2007, 20:32

#64 Post autor: ein » czwartek, 10 lipca 2008, 22:59

Znajomi... eh, chyba spora czesc czworek wlasnie tak zaczynala ksztaltowac ten nasz cholerny indywidualizm. Brak akceptacji, robienie z nas kozla ofiarnego. Skoro trafisz do nowego srodowiska to jest szansa na zmiane, ale musisz zaczac nad soba pracowac. Dobrym pomyslem bedzie uderzenie do psychologa tak jak wspomnial NoLeader i z tym bym nie czekal, tylko jak najszybciej umowil sie na wizyte. Te rozmowy pomoga ci przynajmniej w kontekscie nowego srodowiska. Bedziesz lepiej przygotowana.

Jesli chodzi o wyglad to coz, niektorych rzeczy nie przeskoczysz, ale chyba nic nie stoi na przeszkodzie, zeby troche pocwiczyc i pozbyc sie tych kilku zbednych kilogramow? W domu mozesz robic jakies mniej znaczace cwiczenia, a pozniej rower. Nic wiecej nie stosowalem, bo mam to szczescie, ze ile bym nie zjadl to i tak nie przytyje xD

Wlosy - do sklepu po odzywke i dobry szampon. Do tego dorzuc krem do twarzy i rak oraz balsam do ciala, bo akurat przy okazji bedziesz. Uber efektow sie nie ma co spodziewac, ale mi zawsze takie pierdolki poprawiaja humor ^^'

Awatar użytkownika
Silver88
Posty: 42
Rejestracja: piątek, 11 stycznia 2008, 14:13

#65 Post autor: Silver88 » czwartek, 10 lipca 2008, 23:09

Tak dokladnie jak pisze qqq. Teraz juz bedzie coraz lepiej. Pojdziesz na studia to juz wogole oniemiejesz z zachwytu. Zobaczysz ilu wartosciowych ludzi poznasz. Wiem ze to trudne ale nie mozesz przyjmowac postawy ofiary.
To tylko jeszcze bardziej ich nakreca! Nie daj sie, postaw sie! W sredniej zaczepiala mnie taka jedna gowniara. Bylem jeszcze wtedy bardzo romantycznym chlopczykiem przepelnionym szacunkiem i zyczliwoscia do plci przeciwnej. Poczatkowo ignorowalem te zaczepki, lecz stawaly sie one coraz bardziej intensywne i pojawialy sie czesciej. I w koncu nie wytrzymalem i powiedzialem pare nie milych slow, postraszylem troche i co? I od tamtej pory pod moim adresem nie padl juz zaden glupi tekst czy krzywe spojrzenie.
Jestes tym kim sobie wmowisz...

Free
Posty: 179
Rejestracja: niedziela, 16 marca 2008, 16:46

#66 Post autor: Free » czwartek, 10 lipca 2008, 23:12

Przeczytałam cały post i zastanawiałam sie co mądrego można odpisać w takiej sytuacji. Nienawidzę pocieszeń i nie zamierzam tego robić, bo tak naprawdę nikt nie może dać gwarancji, że będzie lepiej.
Wiem co to znaczy chorobliwa niesmiałość, sama przez to, że w pierwszej klasie podstawówki nie odzywałam się do wychowawczyni musiałam zmienić szkołę, przynajmniej taka była bajka jaka wymyśliła dla mnie matka żeby wytłumaczyć dlaczego muszę się przenieść, prawda była zbyt staszna by powiedzieć 7-letniemu dziecku. Ale fakt jest taki, że miałam duży problem z nieśmiałością, teraz to już mniejszy problem ale wciąż jest, który wynika z przekonania, że jestem głupsza i gorsza od innych.

Jeśli chodzi o wygląd, to poprostu staram się to olewać, dobrnąć jakoś do 30stki kiedy wygląd już nie jest taki ważny, kiedy ludzie już się nie czepiają, bo to przecież tylko młodzi muszą być piękni itd.

Tak sobie tłumaczę tą kwestię wieku, ale tak naprawdę też nie chcę żyć.
Ja też bałam się 18tych urodzin, cholernie sie bałam, dorosłość, samodzielność itd czemu nie jestam w stanie podołać. Nie wyobrażam sobie dalszego życia, a raczej boję się sobie wyobrażać. Też mówie sobie, że nie powinnam istnieć, i planuję coraz to nowe terminy samobójstwa, ale ja mam zawsze pecha więc pewnie by mi sie nie udało. Piszesz, że nawet jesli ci się nie uda to coś się skończy. Ja też mam takie obawy, bo rodzina dowie sie, że mam jakiś problem, zaczną się pytania, pilnowanie żeby to się nie powtórzył. A najgorsze jest to, że po tym pozornym przełomie, po chwilowej burzy jaką wywoła próba samobójstwa, po jakimś czasie wszystko wróci do normy tzn do stanu jaki był przed próbą, i znów będę żyć tak samo z takimi samymi lękami, nienawiścią do siebie, kolejnymi myślami samobójczymi.
Do you feel your life's a big mistake?
Don't you hate the way it's all so fake?
All I wanna do is just be real
And get off of the spinning wheel

Awatar użytkownika
ein
Posty: 1168
Rejestracja: sobota, 16 czerwca 2007, 20:32

#67 Post autor: ein » czwartek, 10 lipca 2008, 23:29

Wlasnie mi przypomnieliscie, ze przed 18stka tez myslalem o samobojstwie... :/
Aktualnie 20...
W sumie nie moge sie doczekac kiedy bede mogl zaspiewac:
"...Dwadzieścia kilka lat
Niczego nie dokonałem
Dwadzieścia kilka lat
Żadnych na przyszłość planów
Dwadzieścia kilka lat
Żadnych ideałów..."

Kasmona
Posty: 45
Rejestracja: czwartek, 10 lipca 2008, 17:39

#68 Post autor: Kasmona » czwartek, 10 lipca 2008, 23:46

Witam!
Jestem od Ciebie o rok starsza, a Twoja historia nieco przypomina moje życie. Fakt, że nie miałam aż takiego pecha, ale moja nauka w szkole podstawowej to również były bezustanne zmagania z nieśmiałością, docinkami (również nie potrafiłam na nie reagować), ciągły smutek, płacz i samotność. I tak samo jak Ty zdecydowałam się na liceum w obcym mieście, też nikogo nie znałam. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że ten rok był bardzo trudny, jednak dużo mi dał. Pomiędzy ludźmi w gimnazjum a liceum naprawdę jest PRZEPAŚĆ, w LO rzadko zdarza się wartościowanie innych na podstawie tego, jak bardzo są imprezowi, ile potrafią wypić i czy potrafią się odgryźć (zwłaszcza jeżeli wybierasz się do dobrej szkoły). Bądź po prostu sobą (o ile w wypadku czwórki to możliwe), nie staraj się nikomu na siłę przypodobać, ostatecznie znajomi to nie najważniejsza rzecz na świecie. Będzie trudno, na pewno, ale może właśnie taka zmiana i ekstremalne warunki pomogą Ci się chociaż trochę przemóc.
Jeśli chodzi o wygląd, to zgadzam się z poprzednikami - może spróbuj coś w nim zmienić, jakaś gimnastyka, dobry kosmetyk?? I pamiętaj, że ostatecznie nie jest najważniejszy, nie tylko piękni ludzie mają przyjaciół i są w związkach.
Poza tym naprawdę powinnaś pójść do psychologa, taka profesjonalna pomoc może Ci naprawdę dużo dać. Więcej niż nasze wypowiedzi.
A i jeszcze jedno odnośnie szkoły - poszukaj w internecie, może Twoja przyszła klasa już gdzieś się integruje - forum szkoły albo potral nasza-klasa. Łatwiej Ci się będzie przełamać.
Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
Absynt
VIP
VIP
Posty: 3178
Rejestracja: środa, 25 kwietnia 2007, 13:53

#69 Post autor: Absynt » piątek, 11 lipca 2008, 00:26

Dziewczyno, Ty rozwijasz piekna i dorodna schizofrenie i o ile nic nagle sie nie zmieni, nie popelnisz samobojstwa, lub nie pojdziesz do lekarza, to Twoja depersonalizacja osiagnie zenit i obudzisz sie nagle po 2 miesiacach pobytu w pewnym miejscu, ktore sie nazywa szpitalem psychiatrycznym. Idz do lekarza - dobrze radze, bo sam miewam glosy i to sie nazywa psychoza.

Jesli teraz nie zadbasz o swoje zdrowie psychiczne i bedziesz sie izolowac, zyjac w jakims akademiku bez zadnego wsparcia - rodziny, czy kogokolwiek to naprawde bedzie tylko gorzej. Jesli slyszalas glosy to naginaj do psychiatry! Uciekaj z tego mroku! Mowie Ci to jako osoba, ktora doswiadczyla podobnych stanow.
6w7 sx/so EIE

Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.

gagatkaaa20
Posty: 6
Rejestracja: piątek, 11 lipca 2008, 23:58

:):)

#70 Post autor: gagatkaaa20 » sobota, 12 lipca 2008, 05:33

Witam
Zapewne nie popisze sie orginalnoscia stwierdzeniem: 'ze mna bylo to samo' ale to niestety prawda..:/ i nawet tez mialam takie pismo wymyslone, ktorym pisalam. Jednak chcialabym ci powiedziec ze pomimo tego wszystkiego ( wizwisk, podmichow i kpin) przychodzi taki czas ze mowisz dosc, i zaczynasz pyskowac a poniewaz masz bogate slownictwo potrafisz zgasic tych wszystkich ludzi w ciagu paru chwil. Uwierz mi wiem ze pisze troszke chaotycznie, ale chce ci powiedziec ze tak samo nienawidzilam gimnazjum cieszylam sie jak sie skonczylo.. tylko ja np specjalnie wybralam szkole daleko od domu zeby zaczac od zera dlatego moim zdaniem to ze bedzie to nowa szkola jest duzym plusem dlaczego? poniewaz nikt nie zrobi ci opinii takiej jaka mialas w gimnazjum. Dlatego powinnas podejsc do tego jak do nowej szansy. Spojrz wszyscy przyjda tam nieznani, jako czysta kartka i to jak ja zapiszesz bedzie twoje, a ludzie albo to zaakceptuja albo nie ale tak czy siak kiedys przyjda do ciebie sami. Dlatego ze jestes wlasnie wyjatkowa. nie wiem czy pomoze ci to czy nie ale streszcze ci mniej wiecej moja historie: otoz oczywiscie podstawowke i gimnazjum mialam taka jak ty wiec wybralam szkole daleko od domu zeby nikt mnie nie znal, owszem nie bylo latwo na poczatku mieszkalam w internacie itp ale ludzie w sredniej szkole sa bardziej skorzy do przyjazni niz w gim pamietaj ze szkola srednia to zupelnie inne zycie niz bylo tam. Jednak w rezultacie mimo ze dziewczyny uwazaly mnie za dziwna w 4 klasie przychodzily do mnie jak do jakigo uzdrowiciela. Dlaczego bo to jaka jestes naprawde i tak wyjdzie na jaw predzej czy pozniej.. nie wiem czy to co powiem bedzie prawda czy nie ale wydaje mi sie ze jesli potrafisz byc szczesliwa bez ludzi najszybciej znajdziesz przyjaciol. A najlepszym lekarstwem na slabosc jest robienie tego co nia jest jaknajczesciej. W ten sposob pokonujesz ja najlatwiej owszem na poczatku jest ciezko ale warto to zrobic po to zeby byc silniejszym.. na koniec chce ci jeszcze powiedziec ze mnie tez wydaje sie czasem ze wszyscy sa moimi wrogami ale po blizszym poznaniu tej osoby ona okazuje sie bardo madra i wartosciowa osoba. Sorki jesli odbieglam od tematu ale mam tyle tobie do powiedzenia ze wlasciwie nie wiem co powiedziec:) jesli bedziesz cos potrzebowac poprostu napisz, a narazie zycze ci powodzenia i glowa do gory:)

gagatkaaa20
Posty: 6
Rejestracja: piątek, 11 lipca 2008, 23:58

:):)

#71 Post autor: gagatkaaa20 » sobota, 12 lipca 2008, 05:34

Witam
Zapewne nie popisze sie orginalnoscia stwierdzenia:'ze mna bylo to samo' ale to niestety prawda..:/ i nawet tez mialam takie pismo wymyslone, ktorym pisalam. Jednak chcialabym ci powiedziec ze pomimo tego wszystkiego ( wyzwisk, podmichow i kpin) przychodzi taki czas ze mowisz dosc, i zaczynasz pyskowac a poniewaz masz bogate slownictwo potrafisz zgasic tych wszystkich ludzi w ciagu paru chwil. Uwierz mi wiem ze pisze troszke chaotycznie, ale chce ci powiedziec ze tak samo nienawidzilam gimnazjum cieszylam sie jak sie skonczylo.. tylko ja np specjalnie wybralam szkole daleko od domu zeby zaczac od zera dlatego moim zdaniem to ze bedzie to nowa szkola jest duzym plusem dlaczego? poniewaz nikt nie zrobi ci opinii takiej jaka mialas w gimnazjum. Dlatego powinnas podejsc do tego jak do nowej szansy. Spojrz wszyscy przyjda tam nieznani, jako czysta kartka i to jak ja zapiszesz bedzie twoje, a ludzie albo to zaakceptuja albo nie ale tak czy siak kiedys przyjda do ciebie sami. Dlatego ze jestes wlasnie wyjatkowa. nie wiem czy pomoze ci to czy nie ale streszcze ci mniej wiecej moja historie: otoz oczywiscie podstawowke i gimnazjum mialam taka jak ty wiec wybralam szkole daleko od domu zeby nikt mnie nie znal, owszem nie bylo latwo na poczatku mieszkalam w internacie itp ale ludzie w sredniej szkole sa bardziej skorzy do przyjazni niz w gim pamietaj ze szkola srednia to zupelnie inne zycie niz bylo tam. Jednak w rezultacie mimo ze dziewczyny uwazaly mnie za dziwna w 4 klasie przychodzily do mnie jak do jakigo uzdrowiciela. Dlaczego bo to jaka jestes naprawde i tak wyjdzie na jaw predzej czy pozniej.. nie wiem czy to co powiem bedzie prawda czy nie ale wydaje mi sie ze jesli potrafisz byc szczesliwa bez ludzi najszybciej znajdziesz przyjaciol. A najlepszym lekarstwem na slabosc jest robienie tego co nia jest jaknajczesciej. W ten sposob pokonujesz ja najlatwiej owszem na poczatku jest ciezko ale warto to zrobic po to zeby byc silniejszym.. na koniec chce ci jeszcze powiedziec ze mnie tez wydaje sie czasem ze wszyscy sa moimi wrogami ale po blizszym poznaniu tej osoby ona okazuje sie bardo madra i wartosciowa osoba. Sorki jesli odbieglam od tematu ale mam tyle tobie do powiedzenia ze wlasciwie nie wiem co powiedziec:) jesli bedziesz cos potrzebowac poprostu napisz, a narazie zycze ci powodzenia i glowa do gory:)

bíumbíumbambaló
Posty: 882
Rejestracja: poniedziałek, 31 grudnia 2007, 14:34
Lokalizacja: Wrocław

#72 Post autor: bíumbíumbambaló » sobota, 12 lipca 2008, 13:55

Z_N szukaj wsparcia gdzie tylko potrafisz- idź do szkolnego psychologa, pedagoga, szukaj w sobie jak najbardziej pozytywnych uczuć.

To co tu piszesz brzmi jak zaburzenie w strone schizofrenii i paranoi- mówię Ci to jako ktos kto właśnie sie na to leczy.

Najlepiej rozpocznij terapię i zastanów sie czy nie byłoby warto zacieśnić więzi z Mamą?

Naprawdę strasznie się męczysz, a wierz mi, że nie warto.

Awatar użytkownika
Absynt
VIP
VIP
Posty: 3178
Rejestracja: środa, 25 kwietnia 2007, 13:53

#73 Post autor: Absynt » sobota, 12 lipca 2008, 17:18

Psychoza to pieklo. Im szybciej sie ja zazegna, tym lepiej.
6w7 sx/so EIE

Zycie to samospelniajaca sie przepowiednia.

Awatar użytkownika
NoMatter
Posty: 1156
Rejestracja: czwartek, 26 października 2006, 15:31
Lokalizacja: Polska

#74 Post autor: NoMatter » sobota, 12 lipca 2008, 18:29

Jeśli chodzi o liceum, to pamiętaj że tam chodzą już dojrzalsi ludzie którzy nie potrzebują potwierdzać swojego ego naśmiewając się z innych. Z tego co widzę to dużo się uczysz, i masz pewnie dobre oceny. Wynika z tego że trafisz raczej do lepszego liceum(wskazuje też na to fakt że przenosisz się do innego miasta). Jedyny wisiłek jaki musisz ponieść, to bycie życzliwym, i zbytnie nie rzucanie się w oczy "odmiennością". Dla większości ludzi najważniejsze jest pierwsze wrażenie, a to że tak się zachowasz, nie oznacza że będziesz musiała się z tymi ludźmi "przyjaźnić". Może to oznaczać że po prostu dadzą Ci spokój.

A co do wyglądu, to powiedz mi, czy Ty zwróciłabyś komuś uwagę że wygląda brzydko wg Ciebie, robiła z tego powodu specjalne ale, i inaczej się wobec tej osoby zachowywała? Myślę że nie. Wnioski do przemyślenia dla Ciebie.

Co do Twoich "ataków" to przechodziłem coś podobnego, zmiana środowiska powinna Ci pomóc, też to że uciekniesz od rodziny, z którą(moje mało wiarygodne domysły) masz relacje takie sobie.

A, i jak już udało napisać Ci się jednego posta, będzie Ci łatwiej pisać dalej. Rozmowa z ludźmi powinna Cię trochę rozładować. Lepiej dowiedzieć się że ktoś Cię rozumie.

Pozdrawiam
NM
"Ludzi g. obchodzi co chciałeś powiedzieć, obchodzi ich to, co usłyszeli."

Awatar użytkownika
anku
Posty: 229
Rejestracja: środa, 27 lutego 2008, 15:17
Lokalizacja: z magicznego pudełka
Kontakt:

#75 Post autor: anku » niedziela, 13 lipca 2008, 14:48

ja tam mimo wszystko radziłabym iść do lekarza...tak tak psychiatry. on nie jest tylko od umysłowo chorych. tyle powiem na ten temat.
4w5

moralności mi brak.

ODPOWIEDZ