Strona 1 z 2

Hipochondria u niezdrowych dwójek

: poniedziałek, 19 stycznia 2009, 05:56
autor: Kapar
Przychodze do was z taka wlasnie sprawa.
Dwojki, ktore spotkalem sa raczej na niskim poziomie zdrowia i laczyla je jedna rzecz: sklonnosc do hipochondrycznego zachowania (cechy hipochondryka). Hipochondria jest czyms o wiele powazniejszym ale jest bardzo blisko do tego, o co mi chodzi. Hipochondrie mozna by jedynie podejrzewac w pierwszym przykladzie. Chodzi o to postawe dwojek, ktora ma wspolne mianowniki. Kazda z tych dwojek miala cos nie tak ze zdrowiem tylko na rozne sposoby.

*Jedna. jedynaczka, bardzo czesto chorowala, byla w szpitalach opuszczajac sporo szkoly, rodzice posylali ja do lekarza z byle powodu wlasciwie. Taka bidulka. Ciagle jej cos dolegalo ale nie wiem, zeby jakos wyjatkowo sie na to skarzyla. Jej chorowanie nie bylo zadnym wyjatkowym, to co moze spotkac kazdego. Jej rodzice to bardzo nadopiekunczy ludzie i widzieli jakies dolegliwosci u niej wszedzie, w co ona sama wierzyla, wiec rzeczywiscie chorowala...

*Inna dwojka, ma taka ceche, ze mimo, ze nie dolegalo jej nic wielkiego, strasznie duzo mowi o swoich dolegliwosciach. A to bol glowy, a to bol w krzyzu i tak dalej. Cos co ma kazdy, jednakze jej podejscie do tego jest rzadkie. Wlasciwie zawsze cos jej dolega (jak sporo ludzi ma), jednakze chec dzielenia sie z tym ze swiatem nie jest juz tak pospolita jak u tej oosby. U tego przypadku dochodzi chec wzbudzania poczucia winy i wykorzystywania innych po tym, jak juz wiedza o tym samopoczuciu.

*No i nastepna 100% dwojka bez skrzydel, ktora mam w pracy. Jest to lekarka, ktora zbliza sie juz do 60tki. Ona natomiast zaczyna zwykle rozmowy, ktore ostatecznie prowadza jedynie do tego, ze zaczyna mowic co ja wlasnie aktualnie boli. Jak ciezko jej bylo spac, ze musi duzo sprzatac i bola ja plecy. Nie wiem, jakby mowienie o tym mialo byc jakas ulga? Moze ta osoba mysli, ze innych interesuje, co ja aktualnie boli. Uwierzcie mi, ze to zrzedzenie jest ponad norme - nie da sie porozmawiac bez jakiejs wzmianki na taki temat. Ta lekarka dzieli sie swoimi dolegliwosciami nawet, kiedy nikt jej sie nie pyta jak sie ona czuje, co u niej slychac - jest tylko takie haslo w przestrzen: 'wiedzcie, ze znowu mnie cos boli' (ani to zaadresowane do konkretnej osoby ani pasujace do sytuacji)

Podsumowujac:
Kazde z zachowan, kazda z tych osob jest inna i w roznym wieku. Moja skojarzenie tych osob ze soba jest generalnie luzne. Jak widac te opisy nie koresponduja ze soba scisle - moze nawet i lepiej, bo moga przedstawic o co pytam w szerszym kontekscie. Jest to tylko pewien slad, ktorym chcialem podazyc tu, zeby moc ten quasihipochondryzm obalic, jesli moj wniosek jest nieprawdziwy.

Czy macie jakies doswiadczenia lub obserwacje dotyczace takich zachowan?

Na koniec male wyjasnienie osobiste. Na dluzsza mete takie zachowania i postawy sa dla mnie drazniace i mysle, ze ma to zwiazek z tym, ze jestem 8. Nie wlacza mi sie dla tych osob wspolczucie, chce jedynie uciekac od nich, kiedy znowu zaczynaja swoje lamentowanie. Co wiecej widze to jako pewnego rodzaju slabosc, bo one zamiast swoja energie, jaka przeznaczaja na poinformowanie o swoim stanie, moglyby wykorzystac na to, zeby swoje samopoczucie poprawic! :) A takim narzekaniem szukaja zapewne czego odwrotnego, jakiegos pocieszenia czy cos.

Re: Hipochondria u niezdrowych dwojek

: poniedziałek, 19 stycznia 2009, 13:24
autor: painday
baby_kapar pisze:Jest to tylko pewien slad, ktorym chcialem podazyc tu, zeby moc ten quasihipochondryzm obalic, jesli moj wniosek jest nieprawdziwy.
charakterystyczne dla chorych dwojek sa zaburzenia psychosomatyczne. bardzo nas boli, wiec mowimy o tym. na poczatku mozemy podejrzewac somatyczna chorobe.

mozliwe, ze podswiadomie czesciowo chcemy, zeby zwrocono na nas uwage czy, jak napisano w przetlumaczonym ostatnio przez boogiego opsie, zajeto sie nami.

: poniedziałek, 19 stycznia 2009, 15:15
autor: boogi
Świetny temat!
Ja mogę napisać tylko o swoich doświadczeniach, bo nie spotkałem u nikogo innego aż takich objawów quasi-hipochondrii.
* Z pierwszą dziewczyną kojarzę się sobie sam z czasów młodości - czyli od przedszkola do końca liceum, kiedy mieszkałem z rodzicami. Oj, jaki ja wtedy chorowity byłem. Mama co chwila posyłała mnie do lekarza i bez przerwy pilnowała, czy chory nie jestem; a jak zobaczyła najmniejsze ślady choroby (bez względu na to, czy prawdziwe, czy urojone), to od razu leczenie. Pamiętam, kiedy weszły nowe książeczki zdrowia RUM-owskie, to na początku miały 20 kartek-recept; wymieniałem je na nowe co 2 miesiące średnio (tyle leków czy zabiegów). Potem kolejna ustawa reformująca Służbę Zdrowia i książeczki miały 10 kartek. Wymieniałem je co miesiąc... nie wiem, jakim cudem przeżyłem tyle leków, skoro sporo z nich to antybiotyki.
* Etap drugi zaczął się, kiedy wyjechałem na studia i zacząłem mieszkać sam; z czasem, w ciągu pierwszego roku studiów, przewrażliwienie mi minęło. Głównie dzięki temu, że wreszcie zetknąłem się z innymi postawami względem życia; znajomi z pokoju nie narzekali, nie chorowali i byli szczęśliwi; ja narzekałem, chorowałem, aż... w końcu się tym zmęczyłem, no i po prostu wyzdrowiałem. Wtedy też po raz ostatni byłem u lekarza. Od 5 lat nie używałem swojej książeczki zdrowia - nie było takiej potrzeby. Nic sobie nie złamałem, a z gorączką nie lecę do lekarza.
* Więc tak wyglądała "moja hipochondria". Teraz, z perspektywy czasu, widzę że człowiek jest jednością psychosomatyczną (myśli+ciało) i np. ja wmówić sobie potrafię gorączkę bez problemu. Gorzej z wymówieniem, kiedy takowa się pojawi, ale i nad tym pracuję ;)
* Zdrowie jako takie mi się na pewno nie odmieniło z dnia na dzień. Po prostu - chorobę można sobie wmówić, ot co. A to przydługie powyżej napisałem ku przestrodze Dwójek chcących zwracać na siebie uwagę przez "bycie ofiarą", nie wiem czy warto zwracać uwagę na siebie w ten sposób - dosłownie mówiąc: szkoda zdrowia.
* I dlaczego używam w tym poście gwiazdek na rozpoczęcie nowego akapitu? Aha, żeby zwrócić na siebie uwagę! :lol:

Co do Dwójek ogólnie - tak jak napisał Painday, no chcemy by się nami zajęto i już. A sposobem chorych Dwójek na zdobycie uwagi jest właśnie, niestety, zwracanie jej na siebie przez "o, jak mnie tutaj boli, oj jaki ja nieszczęśliwy". Postawa ofiary. Przeciwstawna jej postawa zdobywcy wiąże się z inicjatywą własną, a do tego Dwójki naturalnie nie są przystosowane (nikt ich tego nie nauczył, wiem co mówię), więc wybierają "ścieżkę męczennika" z dwóch powodów: jest prosta, oraz znają ją doskonale. I trzeci: kiedyś poskutkowała, więc może poskutkuje ponownie. Dwójki najbardziej boją się samotności i odrzucenia, a wiadomo instynktownie, że kogoś chorego dogląda się chociaż czasem; kiedy jest się chorym, to nie trzeba nic robić, skoro wszyscy koło chorego ciągle skaczą i się nim zajmują. Jakby nie patrzeć, to najwygodniejsza dla Dwójki postawa.


Takie postawy są też drażniące i dla mnie - jeżeli stoję z zewnątrz. "No ile można na siebie tak dennie zwracać uwagę", myślę sobie widząc kogoś takiego. Myślenie zmienia się trochę, kiedy to ja sam zaczynam narzekać. Nawet nie wiesz, jakie to bywa wygodne :roll: I czasem chwilę zajmuje przywrócenie się do porządku, bo to jest mocne przyzwyczajenie, jakiś taki mechanizm niemalże naturalny (naturalny - bo kiedyś tam się takiego głupiego działania nauczyłem i przychodzi mi jako pierwsza reakcja właśnie jakby naturalnie, chociaż to tylko wyuczona bezradność). Świadome, na siłę, przestawienie się z takiego nawykowego działania to jak walka dwóch różnych osób we mnie.

Pytanie Twoje było:
Jest to tylko pewien slad, ktorym chcialem podazyc tu, zeby moc ten quasihipochondryzm obalic, jesli moj wniosek jest nieprawdziwy.
Niestety, ten quasihipochondryzm może być jak najbardziej prawdziwy. I chyba właśnie szczególnie nasilony u Dwójek (pozostałe typy mają trochę inne fiksacje).

Pytanie drugie, którego nie zadałeś, a które na pewno chciałbyś zadać, i które zadam teraz ja:
Jak z tym skutecznie walczyć?

Re: Hipochondria u niezdrowych dwojek

: poniedziałek, 19 stycznia 2009, 22:36
autor: Pablo
painday pisze:zaburzenia psychosomatyczne. bardzo nas boli, wiec mowimy o tym. na poczatku mozemy podejrzewac somatyczna chorobe.
Też tak mi się zdaje chociaż zauważyłem że raczej dość trujące dwa które znam to jak nie podziela się jego dziwnych akcji tudzież nie okazuje entuzjazmu z jego dziwnych najczęściej opowiastek, to zaczyna narzekać ale poza swoim zdrowiem to dosłownie na wszystko co jego życia dotyczy :roll: :roll: porzygać się czasem można od tego... to takie żenujące jak u małego rozkapryszonego dzieciaka.

Heh kapar masz 100% racji - też taka myśl mi do głowy przychodzi - "przestań biadolić tylko zrób coś z tym" 8)

: wtorek, 20 stycznia 2009, 04:51
autor: Kapar
boogi pisze:
Pytanie drugie, którego nie zadałeś, a które na pewno chciałbyś zadać, i które zadam teraz ja:
Jak z tym skutecznie walczyć?
To ciekawe pytanie :)
Chyba jednak nie wpadlbym na nie. Osemki sa wychowane w duchu 'radz sobie sam' albo 'najlepiej poradzisz sobie polegajac na sobie' - czy to wyrazane wprost albo przez sposob podejscia rodzicow, czy rodzica (moze tez wniosek wysnuty osobiscie przez to, ze poleganie na innych nie skutkuje). Coz takie pytania nie sa w naszym stylu chyba ;) Raczej nie pytanie o rady...
Poza tym inna sprawa jest jeszcze to, ze my jestesmy chyba na przeciwnym biegunie stylu wychowania. Szefowie musze dorastac za szybko i chca radzic sobie sami. Jakby byli zostawieni sami sobie. U mnie sie to nie wszystko zgadza lecz taki jest model przynajmniej.


A jesli chodzi o to jak z tego wyjsc?
Moze wlasnie jak napisales :D
Coz mysle, ze w procesie dorastania mozna sie tego pozbyc.
Jesli dobrze pamietam, wg psychologii rozwojowej, dziecko zaczyna zmieniac postrzeganie swiata na mniej egocentryczne okolo 10-12 lat. Objawia sie to tym, ze zaczyna zauwazac zlozonosc zycia u innych ludzi, ze zyja oni rownolegle swoim zyciem do zycia dziecka, nie sa oni juz tylko czescia swiata dziecka. Od samego dziecka i otoczenia (rodzicow) zalezy, jak to sie rozwinie, lub sie nie rozwinie.
To moglby byc pierwszy krok i moze dosc wazny. W tym okresie moze wiele rzeczy sie utrwalic.
A reszta no to chyba samoswiadomosc i chec rozwijania sie. Wrazliwosci i wyobraznia spoleczna? Uwarunkowania w procesie socjalizacji wtornej: jak ty np poszedles na studia.
Krotko mowiac zalezy od osoby.

: wtorek, 20 stycznia 2009, 17:05
autor: boogi
Słusznie zauważyłeś, że 2 i 8 są na przeciwnych biegunach - pod wieloma względami tak jest. Co z tego wynika? Że jak Ósemka da Dwójce radę typową dla Ósemki, to to pewnie nie zadziała, ze względu na różnice w podejściu, potrzebach, charakterze, stylu rozwiązywania problemów...

Uwierz mi, że gdybym tylko miał kogoś, komu mógłbym zaufać i kto by ze mną cierpliwie przeszedł chociaż kawałek, nie zostawiając mnie samemu po wydaniu suchego polecenia, to o wiele szybciej bym się rozwijał. I to jest chyba rada dla kogoś, kto ma pracować z Dwójką. Polecenie "zrób to sam" nie zadziała (tzn. Dwójka raczej wykona, bo co ma nie wykonać, ale będzie czuła się samotna i na pewno będzie chciała zwrócić na siebie uwagę - nawet poprzez "oj, jak coś mnie boli"). Stwierdzenie "pokażę ci jak to zrobić, żebyś potem wiedział jak to robić samemu" będzie lepsze.
Oczywiście przy tym drugim wyjściu trzeba uważać, żeby Dwójka, która nagle znajdzie w kimś przyjaciela, nie przyczepiła się za bardzo - nie dążymy przecież do tego, by się od nas uzależniła, ale do jej samodzielności. Ale to też cierpliwością tylko można załatwić. I pokazać, że jest się przy Dwójce, ale jednocześnie zaznaczyć, że akceptuje się ją bardziej kiedy jest samodzielna. Tylko też żeby nie przegiąć w drugą stronę, tj. w stronę akceptacji warunkowej ("kocham ciebie, jeżeli..."). Takie coś Dwójki mogły mieć w dzieciństwie, a jeśli nawet nie to i tak będzie to dla nich wielki cios - tym bardziej, że zostanie umocniona w przekonaniu "na miłość muszę sobie zasłużyć", a dążymy do tego by Dwójce pokazać, że jest kochana bezwarunkowo (dopiero wtedy może być naprawdę samodzielna i przede wszystkim niezależna).

Zdrowym Dwójkom takiego kierowania nie potrzeba. Ale im bardziej chore (patrzę też po znanych mi osobach), tym więcej opieki wymagają, niestety, nawet już całkiem dorosłe osoby (ja znam takie osoby, które mają powiedzmy po 20-30 lat, więc już dorosłe).

Co do różnic akurat między 2 i 8 to enneagramowo przypomnę: Dwójka dąży do zdobycia miłości i akceptacji, a Ósemka do pełnej, samodzielnej kontroli nad własnym światem. Stąd może wynikać (ale niekoniecznie musi) chęć Dwójek do bycia zależnymi, i chęć Ósemek do bycia niezależnymi. Nie jest to żadne autorytarne twierdzenie, raczej chęć zaznaczenia przeciwstawnych sobie kierunków, w których kierują się obie te motywacje.

: wtorek, 20 stycznia 2009, 17:45
autor: Pablo
Czytam co piszesz Boogi i coraz bardziej zaczynam pewne rzeczy rozumieć... dlatego min. na naszym forum wspominam kiedy się śmieję żebyś nie poczuł się jakoś dotknięty ;) zresztą zauważyłem że moje rady na PW pozostały bez odzewu - domyślam się czemu ale nie przejmuj się tym :)

Ale z tego co widzę dwójki też mają swoją osobowość. To nie jest tak że szukają tego u innych, czy zmieniają swoje zdanie przy nich - mogą co najwyżej kłamać. Szukają własnych rozrywek ale usychają kiedy są same a rzeczy które lubią robić z innymi nie sprawiają im przyjemności bez tych osób. I stąd dwójkowe "narzucanie się" u najbardziej niezdrowych typów - po prostu szukanie swojej ścieżki która zawsze jest wśród ludzi.
Jak coś robią to potrzebują do tego zawsze towarzystwa a ponadto wymagają żeby je lubić albo i kochać za to że są przy Tobie - o to Ci chodzi teraz?
Boogi pisze: będzie czuła się samotna i na pewno będzie chciała zwrócić na siebie uwagę - nawet poprzez "oj, jak coś mnie boli"
Czyli zakładamy że dwójki same uważają takie zachowania za głupie ale chcąc nie chcąc posuwają się do nich żeby osiągnąć swój cel podobnie jak 8 w trakcie kryzysu ostrym naciskiem, daniem opcji "po mojemu albo nie" albo kłótniami?

Co w takim razie jest największym marzeniem i stanem idealnym 2? Czy nie stan żeby być bardzo blisko kogoś niemal stapiając się z tą osobą będąc z nią we wszystkim co robi? 2 jest dość żywe i temperamentne - czy nie zacznie się samo nudzić czymś takim? Nie zacznie oczekiwać od drugiej osoby wspólnych np. zajęć czy form spędzania czasu w tempie który by przerósł tą osobę a ona jeszcze by się "użerać" musiała nie mając minuty dla siebie samej bo 2 tak blisko niej jest? A ponadto poza wspólnymi zajęciami oczekuje jeszcze słów sympatii i miłości? A widząc że coś nie halo i drugi człowiek zaczyna mieć dosyć taka 2 rozumie to jako osobistą porażkę która ją samą krzywdzi? Dobrze to interpretuję teraz czy pierd..... głupoty? bo w teoretyzowaniu za dobry nie jestem niestety ;)

: wtorek, 20 stycznia 2009, 18:19
autor: boogi
Będę Ci odpisywał rozczłonkowując Twój post, bo poruszyłeś całą masę różnych rzeczy, dotyczących moim zdaniem różnych poziomów zdrowia Dwójki.
Pablo pisze:Czytam co piszesz Boogi i coraz bardziej zaczynam pewne rzeczy rozumieć... dlatego min. na naszym forum wspominam kiedy się śmieję żebyś nie poczuł się jakoś dotknięty ;) zresztą zauważyłem że moje rady na PW pozostały bez odzewu - domyślam się czemu ale nie przejmuj się tym :)
Ten mój poprzedni post jest właśnie jakby odzewem na Twoje PW, jakby co. To nie jest tak, że nie odpowiadam... Przeczytałem, przemyślałem, próbuję działać. Powiedz mi, która Dwójka na forum wcześniej wypisywała tyle o sobie samej? Ja nie znalazłem aż takiego odsłonięcia się...
Pablo pisze:Ale z tego co widzę dwójki też mają swoją osobowość. To nie jest tak że szukają tego u innych, czy zmieniają swoje zdanie przy nich
Dwójka naturalnie ma tak, że stara się być "dopełnieniem". Zauważyłem to i po zachowaniu swoim, i po zachowaniu znajomych Dwójek, i po opisach teoretycznych. Ma swoją osobowość, i owszem, ale jeżeli nie jest w pełni zdrowa (vel dojrzała) to woli działać "zza tronu" jak szara eminencja, a na tronie niech siedzi ktoś naturalnie pewien siebie. Im "chorsza" Dwójka, tym bardziej nie wprost jej działania są.
Pablo pisze: - mogą co najwyżej kłamać.
No żeś pojechał. Mogą kłamać jak każdy. Za to Dwójka jako taka prędzej zrobi coś nie wprost (w tak znienawidzony sposób: manipulację), niż bezpośrednio kogoś okłamie. Bardzo chorych typów nie rozważam, bo tam może być wszystko.
Pablo pisze:Szukają własnych rozrywek ale usychają kiedy są same a rzeczy które lubią robić z innymi nie sprawiają im przyjemności bez tych osób.
Bo to nie rzeczy sprawiają Dwójkom przyjemność najczęściej, skoro i tak większość z nich robią dla innych ludzi tak naprawdę ;)
Pablo pisze:I stąd dwójkowe "narzucanie się" u najbardziej niezdrowych typów - po prostu szukanie swojej ścieżki która zawsze jest wśród ludzi.
Dokładnie tak. Ścieżka Dwójki zawsze jest wśród ludzi. Zdrowego typu: dla ludzi. Przeciętnego typu: z ludźmi. Chorego typu: ludzie dla mnie. No, zażartowałem trochę z tymi określeniami teraz, ale ideę kumacie ;)
Pablo pisze:Jak coś robią to potrzebują do tego zawsze towarzystwa a ponadto wymagają żeby je lubić albo i kochać za to że są przy Tobie - o to Ci chodzi teraz?
Tak i nie. Z książki Helen Palmer pamiętam świetne, celne rozróżnienie typów 2 i 3:
Różnica między Trójką a mającą duże osiągnięcia Dwójką podobna jest do różnicy między wykonawcą grającym dla publiczności po to, by dać jej świetny koncert, a pochlebcą grającym dla tej samej publiczności po to, by zrobić wrażenie na swojej sympatii siedzącej w pierwszym rzędzie.
Dwójka już tak ma, że nakierowana jest na ludzi. Nie wyleczy się z tego, no nie ma bata, taka natura. Może tylko różnie swoją energię kierować (do siebie lub od siebie). Nie jest tak, że zawsze wymagane jest czyjeś towarzystwo. Ja np. lubię sobie w samotności usiąść i pobrzdękać na gitarce, i to są moje chwile odpoczynku kiedy cenię sobie samotność. Ale poza tym, nie kryję, przez większość czasu szukam akceptacji u innych. Mam świadomość, że nie jest to zdrowe ani skuteczne podejście, ale natury z dnia na dzień sobie nie wymienię ;)
Pablo pisze:
Boogi pisze: będzie czuła się samotna i na pewno będzie chciała zwrócić na siebie uwagę - nawet poprzez "oj, jak coś mnie boli"
Czyli zakładamy że dwójki same uważają takie zachowania za głupie ale chcąc nie chcąc posuwają się do nich żeby osiągnąć swój cel podobnie jak 8 w trakcie kryzysu ostrym naciskiem, daniem opcji "po mojemu albo nie" albo kłótniami?
Znowu częściowo tak, bo nie jest to reguła. Może tak być. Są Dwójki, które takich zachowań nie potrzebują ani nie prezentują - są już dojrzałe, pewne siebie. Są Dwójki gdzieś na średnich poziomach zdrowia (aj, jak ja się tych poziomów zdrowia czepiłem), które gdzieś tam sobie uświadamiają, że ich "natura" (tj. pewien schemat przyzwyczajeń i nawykowych działań) ciągnie ich w celu zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę (nawet poprzez "oj, jak mnie boli", ale nie tylko - także przez danie koncertu dla ukochanej itp), ale też gdzieś w głębi czaszki zaczynają czuć, że to jednak może nie być jedyna całkowicie słuszna droga, skoro inni tak nie robią a i tak są szczęśliwi. Są też Dwójki (chore) które nie mają wcale świadomości tego, co robią i lecą jedynie za głosem swojego nabytego "instynktu".
Niemniej jednak, przeciętny człowiek ma szansę zdać sobie sprawę z tego, co robi, uznać że jego podejście jest np. błędne, oraz próbować to poprawić. A czasem jego natura/przyzwyczajenie zwycięży i dzień później żałuje tego, co zrobił. Każdy tak miewa ;)
Pablo pisze:Co w takim razie jest największym marzeniem i stanem idealnym 2?
Marzenie 2? Proste. Kochaj mnie bezwarunkowo.
A co jest największym marzeniem i stanem idealnym 8? :) Nie będę zgadywał, Ty napisz jak sam czujesz odpowiedź na to pytanie.
Pablo pisze:Czy nie stan żeby być bardzo blisko kogoś niemal stapiając się z tą osobą będąc z nią we wszystkim co robi?
Nie do końca, bo takie coś w pewnym momencie obrzydnie. Nie można być bez przerwy z kimś. Oczywiście, ciężko to sobie uświadomić i kiedyś wydawało mi się, że to jest stan idealny, ale wiem też już, że jak za długo z kimś jestem, tak całkowicie bez przerwy wszystko razem sobie wspólnie robimy, to... przychodzi taki czas, kiedy nawet Dwójka chce chwili oddechu ;) Tylko dopóki tego nie doświadczy i sobie nie uświadomi źródła swojego niepohamowanego pędu do bycia z kimś blisko, to będzie uparcie twierdziło, że tylko pełne zjednoczenie z kimś da jej pełnię szczęścia.
Kolejnymi swoimi pytaniami trafiłeś w sedno:
Pablo pisze:2 jest dość żywe i temperamentne - czy nie zacznie się samo nudzić czymś takim? Nie zacznie oczekiwać od drugiej osoby wspólnych np. zajęć czy form spędzania czasu w tempie który by przerósł tą osobę a ona jeszcze by się "użerać" musiała nie mając minuty dla siebie samej bo 2 tak blisko niej jest? A ponadto poza wspólnymi zajęciami oczekuje jeszcze słów sympatii i miłości? A widząc że coś nie halo i drugi człowiek zaczyna mieć dosyć taka 2 rozumie to jako osobistą porażkę która ją samą krzywdzi? Dobrze to interpretuję teraz czy pierd..... głupoty? bo w teoretyzowaniu za dobry nie jestem niestety ;)
Dobrze interpretujesz. Tutaj się rozbija właśnie problem już tylko samej Dwójki. Jeżeli dostanie od swojego partnera życiowego pełnię akceptacji i miłość, to... problem będzie, jak do tego nie dojrzeje. Bo wspominałem wcześniej o tym, że jak Dwójka nagle zobaczy, że ktoś ją pokochał, to może się takiej osoby uczepić... ale to dotyczy tylko naprawdę chorych (czytaj: długo samotnych) Dwójek. Poza tym, to już w sumie temat na inną bajkę - o tytule "rozwój Dwójki"...

: wtorek, 20 stycznia 2009, 20:41
autor: Pablo
To co w Tobie naprawdę lubię Boogi to że odpisujesz na posty i możemy sobie pogadać (w przeciwieństwie do Snufkina a i mam swoją teorię na temat jego zachowania - ale to inna bajka - pozostajemy przy naszej :) ) i tak że na tym forum nie jest drętwo :)
Boogi pisze:Ten mój poprzedni post jest właśnie jakby odzewem na Twoje PW, jakby co. To nie jest tak, że nie odpowiadam... Przeczytałem, przemyślałem, próbuję działać. Powiedz mi, która Dwójka na forum wcześniej wypisywała tyle o sobie samej? Ja nie znalazłem aż takiego odsłonięcia się...
To prawda, rzeczywiście chyba jak do tej pory najwięcej tu napisałeś o sposobie patrzenia i odczuwania 2. I dobrze bo pozwala mi to was zrozumieć i odkrywać co i rusz jakieś niespodzianki co jest fajną rzeczą bo jednak to zarąbisty typ ludzi :) no ale idziemy dalej...
I nie stresuj się - focha albo urazu na brak odpowiedzi na PW na bank nie zarzucę -> i tu pytanie do Ciebie - odbierasz taki komentarz jako "ojojoj on/ona nie docenia tego co robię" gdy ja sobie myślę - "po co się chłopak ma pierdołami przejmować i marnować energię jak nie ma czym totalnie? - jesteś 2v1 więc możesz być bardziej szczegółowy w obserwacjach drobnostek, mam rację? :)

Boogi pisze:Dokładnie tak. Ścieżka Dwójki zawsze jest wśród ludzi. Zdrowego typu: dla ludzi. Przeciętnego typu: z ludźmi. Chorego typu: ludzie dla mnie. No, zażartowałem trochę z tymi określeniami teraz, ale ideę kumacie ;)
Tak kumam :) Super sprawa taki człowiek kiedy można obserwować go co robi, chociaż jako 8 przeraża mnie trochę to, że jest tak od innych uzależniony ;)
Boogi pisze:No żeś pojechał. Mogą kłamać jak każdy. Za to Dwójka jako taka prędzej zrobi coś nie wprost (w tak znienawidzony sposób: manipulację), niż bezpośrednio kogoś okłamie. Bardzo chorych typów nie rozważam, bo tam może być wszystko.
Spoko, mówię o tym co wyczytałem w opisie typu i widziałem u jednego niezdrowego dość gostka którego akcje znasz z forum 8 ;) Czyli 2 manipulować też nie lubią ani nie uważają że to jest w porządku... oki jasne teraz.

Boogi pisze:Bo to nie rzeczy sprawiają Dwójkom przyjemność najczęściej, skoro i tak większość z nich robią dla innych ludzi tak naprawdę ;)
No tak, ale powiem Ci że ja 8 nie chciałbym ciągać kogoś żeby szedł ze mną i robił coś dla mnie tylko dla mojej własnej rozrywki :) Nie jestem aż takim egocentrykiem, już wolę bawić się sam niż mam kogoś ciągać. Chociaż chore 8 tak by miały bo znam z autopsji...
Ale jakby dwójeczka sprytnie oszukiwała to pewnie dałbym się nabrać że to lubi ale to z kolei dla niej byłby spory wysiłek, który by z czasem wyszedł.... a po co się męczyć?
Z drugiej strony świadomość że taki człowiek potrzebuje pobyć z Tobą tak po prostu.... kurde sam nie wiem. Byle nie gadał takich głupot jak G. :lol: to spoko sprawa... Totalne przeciwieństwo do 8 tu widzę ;)
Boogi pisze:Znowu częściowo tak, bo nie jest to reguła. Może tak być. Są Dwójki, które takich zachowań nie potrzebują ani nie prezentują - są już dojrzałe, pewne siebie. Są Dwójki gdzieś na średnich poziomach zdrowia (aj, jak ja się tych poziomów zdrowia czepiłem), które gdzieś tam sobie uświadamiają, że ich "natura" (tj. pewien schemat przyzwyczajeń i nawykowych działań) ciągnie ich w celu zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę (nawet poprzez "oj, jak mnie boli", ale nie tylko - także przez danie koncertu dla ukochanej itp), ale też gdzieś w głębi czaszki zaczynają czuć, że to jednak może nie być jedyna całkowicie słuszna droga, skoro inni tak nie robią a i tak są szczęśliwi. Są też Dwójki (chore) które nie mają wcale świadomości tego, co robią i lecą jedynie za głosem swojego nabytego "instynktu".
Niemniej jednak, przeciętny człowiek ma szansę zdać sobie sprawę z tego, co robi, uznać że jego podejście jest np. błędne, oraz próbować to poprawić. A czasem jego natura/przyzwyczajenie zwycięży i dzień później żałuje tego, co zrobił. Każdy tak miewa ;)
Na pewno jest to lepsze od wkurwiania się, rozwalania i kłótni - to mi się też podoba - 2 mimo że nie wiedzą o co im chodzi i ich ciśnie mają nadal przejawy osobistego uroku ;) w przeciwieństwie do 8 które ukazuje drugą sprzeczną twarz.
Boogi pisze:Ale poza tym, nie kryję, przez większość czasu szukam akceptacji u innych. Mam świadomość, że nie jest to zdrowe ani skuteczne podejście, ale natury z dnia na dzień sobie nie wymienię ;)
Brzmi to jakby była to akceptacja u znacznej większości osób - jak pojmujecie słowa "koleżeństwo", "przyjaźń" i "zakochanie" :)
Boogi pisze:Tutaj się rozbija właśnie problem już tylko samej Dwójki. Jeżeli dostanie od swojego partnera życiowego pełnię akceptacji i miłość, to... problem będzie, jak do tego nie dojrzeje. Bo wspominałem wcześniej o tym, że jak Dwójka nagle zobaczy, że ktoś ją pokochał, to może się takiej osoby uczepić... ale to dotyczy tylko naprawdę chorych (czytaj: długo samotnych) Dwójek. Poza tym, to już w sumie temat na inną bajkę - o tytule "rozwój Dwójki"..
Oj tak znam to uczepianie się w wykonaniu gościa który rzeczywiście długo był odizolowany od ludzi - sprawdza się to w 100% ale z biegiem lat słabnie jak ta osoba zaczyna rozumieć pewne rzeczy, trzeba ją trochę "wychować" :lol: śmieję się bo mi powiedziała ta osoba kiedyś (naprawdę ciężko jest dwójce dokopać bo nawet ta trująca ma w sobie coś takiego pacyfistycznego i nieszkodliwego) to tekst po rozmowie odbytej z nim już jakiś czas temu "słuchaj wiem że potrzebuję czasem kopa w d.... - jak będzie taka sytuacja to daj mi go i powiedz jak należy postępować" :lol: dawałem parę razy ale jakoś wcale mi się to nie podobało więc zrezygnowałem.... poprzestałem na radach - kurde przecież nie będę wychowywał faceta w moim wieku i to starszego o 6 miechów! :evil: gdzie byli jego rodzice?
Boogi pisze:Nie do końca, bo takie coś w pewnym momencie obrzydnie. Nie można być bez przerwy z kimś. Oczywiście, ciężko to sobie uświadomić i kiedyś wydawało mi się, że to jest stan idealny, ale wiem też już, że jak za długo z kimś jestem, tak całkowicie bez przerwy wszystko razem sobie wspólnie robimy, to... przychodzi taki czas, kiedy nawet Dwójka chce chwili oddechu ;) Tylko dopóki tego nie doświadczy i sobie nie uświadomi źródła swojego niepohamowanego pędu do bycia z kimś blisko, to będzie uparcie twierdziło, że tylko pełne zjednoczenie z kimś da jej pełnię szczęścia.
Pewnie tym bardziej że zjednoczyć się nie da - chyba że mamy na myśli psychofizyczną namiastkę i coś co teoretyk nazwie "stosunkiem seksualnym" ale to też całkowicie inna bajka ;) Ciekawa bajka - "seksualność typu 2" - chyba założę taki temat który zapewne niestety świecił będzie pustkami :P chodzi mi nadal o temperament bo 2 jest teoretycznie ekstrawertyczne więc obiecujące to musi być ;)

Reszta tekstu jasna więc podsumowanko: :)
Boogi pisze:Marzenie 2? Proste. Kochaj mnie bezwarunkowo.
A co jest największym marzeniem i stanem idealnym 8? :) Nie będę zgadywał, Ty napisz jak sam czujesz odpowiedź na to pytanie.
Ok więc się wypowiem :) ale tylko za siebie. Marzenia? Dość przyziemne i zależne od nastroju, raczej fantazje. W sumie nie mam jakichś dalekosiężnych planów i marzeń bo nauczyłem się już dawno temu że planować należy z wyprzedzeniem max. 3 letnim bo potem wszystko się może spieprzyć o 180 stopni... Marzyć można o rzeczach które są nieosiągalne bo wszystko co da się zrobić po prostu robisz i albo się spełnia albo rozpieprza a wtedy porzucasz rozmyślanie.

Ale do rzeczy: jak jestem happy boy bo wracam z fajnego spotkania z grupą najbliższych znajomych to chciałbym żebyśmy mieli kontakt ze sobą zawsze jak nam się zachce i żeby żadne z nas nie wyjechało dożywotnio za granicę.

Jak spotkam niewiastę która mnie jakoś urzeknie to marzę o tym żebyśmy mieli możliwość kontaktowania się, spotkań, żeby wypaliło w obie strony a jak się dla urozmaicenia trudności pojawią to że je rozwiążemy.

Chałupę mam taką jaką chcę, wózek też więc nie marzę o nich.

Chciałem być instruktorem strzelectwa - jestem.

Marzy mi się jeszcze patent sternika na skutery wodne ale to jak uzyskam trochę kasy to zrobię :)

Marzę czasem o tym żeby PIS i wszyscy jego partyjni zostali zlinczowani przez społeczeństwo kamieniami i butelkami z benzyną (mogą być też wśród nich ofiary śmiertelne - chxx z nimi) jak wyjdą z sejmu żeby się cały naród nauczył że polityka nie jest powiązana z wieczną bezkarnością. żeby politycy mieli takie prawa i środki do życia jak przeciętny obywatel i mieli uczucie jak żyje przeciętny człowiek a nie wygrzewali dupy - wtedy nauczyliby się patriotyzmu i myślenia. Honor i patriotyzm w polskiej polityce - to mi się marzy.

Jak ktoś mi za skórę ostro zalezie i nie mam możliwości odwetu marzę o tym żeby tej osobie puścić z dymem chałupę, albo rąbnąć ją w głowę czymś co spowoduje u niej chorobę psychiczną albo po prostu zastrzelić na oczach rodziny żeby wszystkie tego typu k.... wiedziały co je czeka, tudzież powybijać jeszcze jej dzieci żeby jej parchaty kod genetyczny po tym świecie nie chodził (zależy to od kalibru mojej niechęci:
duża -> ekstremalna).

Czasem marzę o tym żeby powyrywać więcej takich chwastów - chciałem kiedyś być antyterrorystą-snajperem ale odkąd sobie rozpieprzyłem kręgosłup a teraz weszła norma UE o braku jakichkolwiek wad wzroku nawet w policji to marzenie legło w gruzach :( - to jest też marzenie żeby świat był w pewnym sensie lepszy :)

: środa, 21 stycznia 2009, 00:45
autor: boogi
Pablo pisze:pytanie do Ciebie - odbierasz taki komentarz jako "ojojoj on/ona nie docenia tego co robię"
Przyznaję, takie uczucia miewam, i to nawet często; przychodzą same. Ale jako, że już teraz jestem świadom tego, skąd się biorą, to zduszam je w sobie - przecież nie ma czegoś takiego, jak obowiązek akceptowania mnie przez wszystkich. A poza tym, jak ktoś będzie chciał, żebym coś zrobił dla niego, to zapewne poprosi ;)
Pablo pisze:jako 8 przeraża mnie trochę to, że jest tak od innych uzależniony ;)
Mnie jako 2 przeraża bardzo to, jak można być aż tak bardzo niezależnym :shock: ;)
Pablo pisze:Czyli 2 manipulować też nie lubią ani nie uważają że to jest w porządku... oki jasne teraz.
Może być tak, że Dwójka nie jest świadoma tego, że manipuluje. Bo to jest po prostu naturalne jej działanie. Nawet, jeżeli manipuluje, to może to robić całkowicie nieświadomie. I wtedy nie można zadać pytania "lubi/nie lubi manipulacje", skoro nawet o nich nie wie.
Dwójka, jak się zastanowi nad motywami swojego postępowania, to może, ale nie musi, dojść do wniosku że kiedy manipuluje to źle czyni. Są oczywiście Dwójki które nie manipulują. A spośród tych bardziej chorych, to nie każda będzie sobie w stanie uświadomić to, że manipuluje. Ja się dla odmiany robię teraz przewrażliwiony - nad każdą swoją wypowiedzią zastanawiam się dwa razy, czy przypadkiem nie jest to efekt jakiejś podświadomej manipulacji. Jak widać, można przegiąć w obie strony :lol:
Pablo pisze:No tak, ale powiem Ci że ja 8 nie chciałbym ciągać kogoś żeby szedł ze mną i robił coś dla mnie tylko dla mojej własnej rozrywki :) Nie jestem aż takim egocentrykiem, już wolę bawić się sam niż mam kogoś ciągać. (...) Ale jakby dwójeczka sprytnie oszukiwała to pewnie dałbym się nabrać że to lubi ale to z kolei dla niej byłby spory wysiłek, który by z czasem wyszedł....
Nie rozumiesz. Dwójka robi coś "dla czyjejś rozrywki" bo takie ma swoje nieuświadomione pragnienie, musi po prostu robić coś dla kogoś, dopiero wtedy ona sama jest szczęśliwa. Ciężko nauczyć jest Dwójkę robić coś tylko dla niej samej - wiem co mówię, bo wiem to po sobie: "ja? dla mnie? a po co 'ja' i 'dla mnie', zrobię coś dla innych, ja tam się nie liczę, inni się liczą". Takie pokrętne tłumaczenie, które bliższego zetknięcia z logicznym myśleniem nie wytrzymuje, ale jednak w czaszce i tak namiętnie się nadal pojawia.

Jakkolwiek nierealnie i głupio by to dla Ciebie nie brzmiało, to tak to właśnie wygląda. Nadal pewnym wyzwaniem jest dla mnie dowolna inna przeciętnie zdrowa Dwójka, którą miałbym ewentualnie uczyć samodzielności, ale... ale miałem się skupiać sam na sobie. Właśnie ;)
Pablo pisze:kurde przecież nie będę wychowywał faceta w moim wieku i to starszego o 6 miechów! :evil: gdzie byli jego rodzice?
Ha, i to jest dobre pytanie właśnie... o rodziców. Gdzieś tutaj nawet był wątek o rodzicach Dwójek.

Co do marzeń, no to powiem krótko: żeś mnie zaskoczył :D


@baby_kapar: w pierwszym poście opisałeś trzy przykłady hipochondrycznych Dwójek - czy wszystkie trzy to kobiety? (tak wynika z opisów pierwszej i trzeciej osoby, druga osoba jest płci nieokreślonej w opisie). Ciekawi mnie to...


I może jeszcze jakaś inna Dwójka się wypowie? Epona, Orest, anybody? :D Jakaś Dwójka oprócz mnie i painday'a ma swoje zdanie nt. hipochondrii?

: środa, 21 stycznia 2009, 17:46
autor: Tenar
Nie mam skłonności do hipochondrii na co dzień. Czasem tylko się łapię na tym, że jak zauważę u siebie jakiś objaw, typu ból głowy (dosyc często to mam bo ciągle niedosypiam) mam nieuświadomiona nadzieję na to, że to coś gorszego. I łapię się często na tym że liczę na to że kiedyś przyjdzie. Być może to dlatego, że traktuję życie jak uciążliwy obowiązek i gdyby przyszło coś co by mnie od niego uwolniło, byłabym temu czemuś bardzo wdzięczna.

: środa, 21 stycznia 2009, 22:46
autor: Pablo
Życie jako uciążliwy obowiązek? :shock: czemu Tenar? Brzmi to okropnie....

Heh Boogi a czego się spodziewałeś po marzeniach 8? ;) Odpowiem na Twojego mega posta, ale jutro bo dzisiaj mam jeszcze parę zajęć do zrobienia :roll: (kur... człowiek na tyłku nie może dzisiaj spokojnie usiąść cały dzień jak nie malowane chałupy to dzień babci) także see'ya around tomorrow :)

: czwartek, 22 stycznia 2009, 05:35
autor: Kapar
boogi pisze: @baby_kapar: w pierwszym poście opisałeś trzy przykłady hipochondrycznych Dwójek - czy wszystkie trzy to kobiety? (tak wynika z opisów pierwszej i trzeciej osoby, druga osoba jest płci nieokreślonej w opisie). Ciekawi mnie to...
Tak, niestety tak, wszystkie to kobiety. To nie sa wszystkie zenskie dwojki, ktore napotkalem, ale reszty nie znalem na tyle, zeby przytoczyc ich przypadki.
Siegam pamiecia wstecz ale nie przypominam sobie nikogo z cechami dwojki, niestety.
Jeslibym spotkal faceta-dwojke bardzo bym chcial sie z nim zakolegowac. Przynajmniej sprobowac...

Ty boogi robisz tu kawal dobrej roboty! Slusznie napisales, ze zadna dwojka przed toba nie otwierala sie tak i nie opisywala tylu rzeczy. Mi to pomaga wiele sobie uswiadomic nt Dwojek i nie tylko. Mysle, ze starasz sie oddzielic rzeczy ogolnie dwojkowe od twoich osobistych (co nie jest zapewne calkiem mozliwe ale mimo wszystko), dlatego doceniam wartosc tego co piszesz :)

Z tego co pamietam, to byla w historii tego forum tylko jedna aktywna dwojka jak ty choc nie az tak. Niejaka Avin... tyle, ze ona byla zainteresowana w poszerzaniu wiedzy nie na temat swojego typu lecz innych typow i to na dosc monotematycznej plaszczyznie ;/

: niedziela, 22 lutego 2009, 23:48
autor: chupser
D

: środa, 11 marca 2009, 19:54
autor: boogi
Pozwolę sobie odświeżyć temat nowymi przemyśleniami.
baby_kapar pisze:[Opowiadania hipochondrycznych Dwójek o tym, co je boli:] Nie wiem, jakby mowienie o tym mialo byc jakas ulga?
Właściwie, to tak właśnie jest. Zastanawiałem się ostatnio znowu nad hipochondrią i doszedłem do wniosku, że ja tak działałem*, będąc enneagramowo chorym i chcąc "zdobyć" od jakiejś osoby dowód jej miłości; ja cierpię, to ona okaże mi zainteresowanie, zaopiekuje się - no i wtedy mam to, co daję innym - a daję innym to, czego pragnę: czyli właśnie aktywne zajęcie się drugą osobą, aktywne i trochę "narzucające się" okazywanie komuś swojej uwagi; i tego podświadomie, co tu kryć, pragnę; jak zresztą każda szanująca się Dwójka 8)
Drugi aspekt, który mi się skojarzył, to unikanie obowiązków. Zgodność z własnym superego u Dwójek ogólnie (tutaj więcej na ten temat), oraz u mnie, oraz nachalna chęć pomagania innym (i zdobywania w ten sposób ich akceptacji) objawia się tym, że biorę na siebie w cholerę obowiązków, nie swoich oczywiście tylko dla kogoś coś robię, no i jak to wszystko zaczyna mnie przerastać, za dużo na siebie wziąłem, to wtedy można uciec tylko w chorobę (tzn. nie tylko w to, ale moja podświadoma chęć jest taka). Ucieczka w chorobę jest właśnie od tych dwóch spraw: od nadmiaru obowiązków (dla kogoś, ale także i swoich), oraz od nakazów własnego perfekcjonistycznego superego, które każe wykonać wszystko dobrze, pięknie i ładnie (być może skrzydło w1 mi się tutaj kłania). I jak już wspominałem o tym uzyskaniu miłości przez chorobę, to właśnie i tutaj jest też dodatkowy, bonusowy aspekt ucieczki od obowiązków w chorobę, gdy nie mówię, ale pokazuję: "starałem się, tak bardzo się starałem, zobacz jak dla ciebie ciężko pracowałem dla ciebie, żeby ci pomóc, tak ciężko, że aż teraz choroba mnie powaliła". No co, widzisz takie nieme wyznanie kogoś cierpiącego (ba - autentycznie cierpiącego!**) to co robisz - pomagasz, wspierasz, opiekujesz się - dajesz miłość aktywnie, to czego Dwójka pragnie najbardziej ^^

Krótko podsumowując, uważam iż hipochondria u chorych Dwójek wiąże się z: ucieczką od natłoku obowiązków, które ją przerastają i nakazów własnego superego ("wakacje" od wszystkiego), oraz z pragnieniem uzyskania od najbliższych potwierdzenia tego, że ją kochają (w formie aktywnego działania-opieki) i potwierdzeniem siebie "patrz, żyły sobie z miłości do ciebie wypruwam, tak o ciebie dbam".


* na szczęście tylko kiedyś i bardzo rzadko, a teraz już w ogóle bo wiem, skąd to się bierze; chodzi mi o samą tendencję, że jako Dwójka mam ku temu "naturalne predyspozycje i skłonności"
** tak, wtedy Dwójka cierpi autentycznie, bo po prostu nie wie, że to jej nieuświadomione nawyki/skłonności/motywacje ją do tego doprowadziły; po prostu tak działa i już; no, chyba że sobie uświadomi co nią kieruje, motywację swoich zachowań, to wtedy choroby znikają jak ręką odjął - wiem co mówię :D

boogi pisze:
Pablo pisze:Co w takim razie jest największym marzeniem i stanem idealnym 2?
Marzenie 2? Proste. Kochaj mnie bezwarunkowo.
Po pewnym czasie i przemyśleniach do "bezwarunkowo" dodam jeszcze: aktywnie. Dwójka ze swoją miłością się innym narzuca, co chyba widać. Można się tak czasem i Dwójce narzucić, jak zrozumie (czytaj: jak zdrowa Dwójka), to nie pogardzi, za to sprawi jej to chyba największą możliwą przyjemność. Dwójka żyje dla miłości - także tej odbieranej od innych ^^ A jak jej nie dostaje - to sobie bierze dając popis hipochondrii - i wracamy do tematu przewodniego wątku.

A skoro już do niego powróciliśmy, to jeszcze jeden wniosek mi się nasuwa: jak leczyć taką Dwójkę? Bo to jest błędne koło; oto, jak może iść nieświadomym torem myślenie chorej Dwójki: jestem zdrowy i potrafię się sam sobą zająć -> skoro jestem samowystarczalny, to nikt nie musi o mnie dbać -> tak więc tak naprawdę nikt o mnie nie dba (właśnie w tym miejscu jest błąd w myśleniu Dwójki) -> no to zachoruję, by wymóc na innych opiekę nade mną.
I teraz mamy Dwójkę-hipochondryczkę i może być następujący problem - opiekujemy się nią, więc może to, jeżeli chora, odebrać mylnie jako "wzmocnienie" dla swojego działania: ktoś się mną opiekuje kiedy jestem chora -> chorobą zdobywam miłość -> opłaca się chorować. Z drugiej strony, kiedy taką Dwójką się nie opiekujemy, to: zachorowałam, ale nikt się mną nie opiekuje -> nikt mnie nie kocha -> może jak zachoruję bardziej to wreszcie zwrócą na mnie uwagę.
Jak na to poradzić? Być przy Dwójce, i owszem, ale uważać na "małpią miłość" - przede wszystkim trzeba Dwójkę uświadamiać (dlaczego robi to, co robi, i że w ten sposób próbuje tylko zdobyć miłość, ale to droga nieefektywna jest i kompulsywna), i nakłaniać do rozwoju, oraz pokazać, że jak się rozwinie, to miłości naszej miłości nie straci. Oczywiście żeby coś takiego skutecznie robić, to i samemu trzeba też być dojrzałym ^^ i wiadomo, że cokolwiek by się z zewnątrz nie robiło, to największa robota i tak należy do samej Dwójki.