Hipochondria u niezdrowych dwójek
: poniedziałek, 19 stycznia 2009, 05:56
Przychodze do was z taka wlasnie sprawa.
Dwojki, ktore spotkalem sa raczej na niskim poziomie zdrowia i laczyla je jedna rzecz: sklonnosc do hipochondrycznego zachowania (cechy hipochondryka). Hipochondria jest czyms o wiele powazniejszym ale jest bardzo blisko do tego, o co mi chodzi. Hipochondrie mozna by jedynie podejrzewac w pierwszym przykladzie. Chodzi o to postawe dwojek, ktora ma wspolne mianowniki. Kazda z tych dwojek miala cos nie tak ze zdrowiem tylko na rozne sposoby.
*Jedna. jedynaczka, bardzo czesto chorowala, byla w szpitalach opuszczajac sporo szkoly, rodzice posylali ja do lekarza z byle powodu wlasciwie. Taka bidulka. Ciagle jej cos dolegalo ale nie wiem, zeby jakos wyjatkowo sie na to skarzyla. Jej chorowanie nie bylo zadnym wyjatkowym, to co moze spotkac kazdego. Jej rodzice to bardzo nadopiekunczy ludzie i widzieli jakies dolegliwosci u niej wszedzie, w co ona sama wierzyla, wiec rzeczywiscie chorowala...
*Inna dwojka, ma taka ceche, ze mimo, ze nie dolegalo jej nic wielkiego, strasznie duzo mowi o swoich dolegliwosciach. A to bol glowy, a to bol w krzyzu i tak dalej. Cos co ma kazdy, jednakze jej podejscie do tego jest rzadkie. Wlasciwie zawsze cos jej dolega (jak sporo ludzi ma), jednakze chec dzielenia sie z tym ze swiatem nie jest juz tak pospolita jak u tej oosby. U tego przypadku dochodzi chec wzbudzania poczucia winy i wykorzystywania innych po tym, jak juz wiedza o tym samopoczuciu.
*No i nastepna 100% dwojka bez skrzydel, ktora mam w pracy. Jest to lekarka, ktora zbliza sie juz do 60tki. Ona natomiast zaczyna zwykle rozmowy, ktore ostatecznie prowadza jedynie do tego, ze zaczyna mowic co ja wlasnie aktualnie boli. Jak ciezko jej bylo spac, ze musi duzo sprzatac i bola ja plecy. Nie wiem, jakby mowienie o tym mialo byc jakas ulga? Moze ta osoba mysli, ze innych interesuje, co ja aktualnie boli. Uwierzcie mi, ze to zrzedzenie jest ponad norme - nie da sie porozmawiac bez jakiejs wzmianki na taki temat. Ta lekarka dzieli sie swoimi dolegliwosciami nawet, kiedy nikt jej sie nie pyta jak sie ona czuje, co u niej slychac - jest tylko takie haslo w przestrzen: 'wiedzcie, ze znowu mnie cos boli' (ani to zaadresowane do konkretnej osoby ani pasujace do sytuacji)
Podsumowujac:
Kazde z zachowan, kazda z tych osob jest inna i w roznym wieku. Moja skojarzenie tych osob ze soba jest generalnie luzne. Jak widac te opisy nie koresponduja ze soba scisle - moze nawet i lepiej, bo moga przedstawic o co pytam w szerszym kontekscie. Jest to tylko pewien slad, ktorym chcialem podazyc tu, zeby moc ten quasihipochondryzm obalic, jesli moj wniosek jest nieprawdziwy.
Czy macie jakies doswiadczenia lub obserwacje dotyczace takich zachowan?
Na koniec male wyjasnienie osobiste. Na dluzsza mete takie zachowania i postawy sa dla mnie drazniace i mysle, ze ma to zwiazek z tym, ze jestem 8. Nie wlacza mi sie dla tych osob wspolczucie, chce jedynie uciekac od nich, kiedy znowu zaczynaja swoje lamentowanie. Co wiecej widze to jako pewnego rodzaju slabosc, bo one zamiast swoja energie, jaka przeznaczaja na poinformowanie o swoim stanie, moglyby wykorzystac na to, zeby swoje samopoczucie poprawic! A takim narzekaniem szukaja zapewne czego odwrotnego, jakiegos pocieszenia czy cos.
Dwojki, ktore spotkalem sa raczej na niskim poziomie zdrowia i laczyla je jedna rzecz: sklonnosc do hipochondrycznego zachowania (cechy hipochondryka). Hipochondria jest czyms o wiele powazniejszym ale jest bardzo blisko do tego, o co mi chodzi. Hipochondrie mozna by jedynie podejrzewac w pierwszym przykladzie. Chodzi o to postawe dwojek, ktora ma wspolne mianowniki. Kazda z tych dwojek miala cos nie tak ze zdrowiem tylko na rozne sposoby.
*Jedna. jedynaczka, bardzo czesto chorowala, byla w szpitalach opuszczajac sporo szkoly, rodzice posylali ja do lekarza z byle powodu wlasciwie. Taka bidulka. Ciagle jej cos dolegalo ale nie wiem, zeby jakos wyjatkowo sie na to skarzyla. Jej chorowanie nie bylo zadnym wyjatkowym, to co moze spotkac kazdego. Jej rodzice to bardzo nadopiekunczy ludzie i widzieli jakies dolegliwosci u niej wszedzie, w co ona sama wierzyla, wiec rzeczywiscie chorowala...
*Inna dwojka, ma taka ceche, ze mimo, ze nie dolegalo jej nic wielkiego, strasznie duzo mowi o swoich dolegliwosciach. A to bol glowy, a to bol w krzyzu i tak dalej. Cos co ma kazdy, jednakze jej podejscie do tego jest rzadkie. Wlasciwie zawsze cos jej dolega (jak sporo ludzi ma), jednakze chec dzielenia sie z tym ze swiatem nie jest juz tak pospolita jak u tej oosby. U tego przypadku dochodzi chec wzbudzania poczucia winy i wykorzystywania innych po tym, jak juz wiedza o tym samopoczuciu.
*No i nastepna 100% dwojka bez skrzydel, ktora mam w pracy. Jest to lekarka, ktora zbliza sie juz do 60tki. Ona natomiast zaczyna zwykle rozmowy, ktore ostatecznie prowadza jedynie do tego, ze zaczyna mowic co ja wlasnie aktualnie boli. Jak ciezko jej bylo spac, ze musi duzo sprzatac i bola ja plecy. Nie wiem, jakby mowienie o tym mialo byc jakas ulga? Moze ta osoba mysli, ze innych interesuje, co ja aktualnie boli. Uwierzcie mi, ze to zrzedzenie jest ponad norme - nie da sie porozmawiac bez jakiejs wzmianki na taki temat. Ta lekarka dzieli sie swoimi dolegliwosciami nawet, kiedy nikt jej sie nie pyta jak sie ona czuje, co u niej slychac - jest tylko takie haslo w przestrzen: 'wiedzcie, ze znowu mnie cos boli' (ani to zaadresowane do konkretnej osoby ani pasujace do sytuacji)
Podsumowujac:
Kazde z zachowan, kazda z tych osob jest inna i w roznym wieku. Moja skojarzenie tych osob ze soba jest generalnie luzne. Jak widac te opisy nie koresponduja ze soba scisle - moze nawet i lepiej, bo moga przedstawic o co pytam w szerszym kontekscie. Jest to tylko pewien slad, ktorym chcialem podazyc tu, zeby moc ten quasihipochondryzm obalic, jesli moj wniosek jest nieprawdziwy.
Czy macie jakies doswiadczenia lub obserwacje dotyczace takich zachowan?
Na koniec male wyjasnienie osobiste. Na dluzsza mete takie zachowania i postawy sa dla mnie drazniace i mysle, ze ma to zwiazek z tym, ze jestem 8. Nie wlacza mi sie dla tych osob wspolczucie, chce jedynie uciekac od nich, kiedy znowu zaczynaja swoje lamentowanie. Co wiecej widze to jako pewnego rodzaju slabosc, bo one zamiast swoja energie, jaka przeznaczaja na poinformowanie o swoim stanie, moglyby wykorzystac na to, zeby swoje samopoczucie poprawic! A takim narzekaniem szukaja zapewne czego odwrotnego, jakiegos pocieszenia czy cos.