Sposób pomagania

Dyskusje na temat typu 2
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Adaras
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 29 lutego 2008, 21:40

Sposób pomagania

#1 Post autor: Adaras » niedziela, 11 maja 2008, 23:29

Właśnie... jaki jest u Was?

Jako że temat stworzyłem dzięki rozpisaniu się nie na temat (^^) w inntm poście, przekopiuje jego zawartość:

zacznę od tego, jaka wypowiedź była komentowana:
inden pisze: Wybaczcie wcięcie się w-nie-swój-temat, ale chciałam tylko powiedzieć, że to przekonywanie do siebie Dwójkom całkiem dobrze wychodzi. I wcale nie obrzydliwie.
moja odpowiedź:

Dwójka ma do tego wrodzony dar :P
Mechanizm pomagania ludziom na tym się opiera... żeby komuś pomóc, ten ktoś musi Ci zaufać, polubić Cię. Nikt nie chce pomocy od wroga, czy nawet nieznajomego. Jednak przyjaciel, lub Nieznajomy, który pojawia się nagle, szybko znajduje wspólny język i przyjemnie się z nim rozmawia, to co innego ;) Takiemu nieznajomemu można się wygadać, co już jest dużą pomocą w trudnych sytuacjach, nieznajomy coś tam sobie powie, i tak się go nie słucha, nie? :D
ale jednak coś zostaje, zawsze to, co nieznajomy powie ma w sobie trochę prawdy, której my nie widzimy, lub nie chcemy widzieć... może i kontakt się urywa.. nie było niebezpieczne opowiedzieć o swoich problemach komuś, kogo się nie zna i kto nie zna nas tak naprawdę, ale ma wspólny język i nas rozumie, prawda?
Oczywiście kontakt nie musi się urwać, może się przerodzić w ogromną przyjaźń, w której obie strony sobie pomagają w trudnych chwilach, w której obie strony gotowe są stać sie na chwilę "mądrym anonimowym nieznajomym" aby wysłuchać problemów... doradzić coś, a później być znów przyjacielem, który żartuje i się śmieje, jakby w ogóle nie wiedział o tym problemie.
W moim przypadku jest tak że mam jakby dwie osobowości - pierwszą jestem ja... takie duże dziecko, które dużo żartuje i tak dalej
Drugą jest ten właśnie "nieznajomy", który słucha cierpliwie i daje rady...
mam jeszcze osobowość przejściową, która wszystko co usłyszał nieznajomy, obraca w żart ;)
Hmm... nie wiem czy to opis dwójki, bo tak naprawdę osobiście nie znam żadnej dwójki... to raczej opis mojego pomagania jako dwójki

W dalszym poście widzimy:
Epona pisze: Adaras - a nie masz czasem tak, że czujesz się przytłoczony ilością przyjaciół, którzy z tych "nieznajomych" stali się bliskimi i teraz zasypują Cię problemami?
otóż odpowiadam:
zależy. zależy od tego, jak się aktualnie czuję. Bliskimi stają się zwykle Ci, którzy naprawdę nimi są... nie oszukuję się i wiem, że niektórzy ludzie z problemami, którzy się do mnie zwracają, lub ja do nich(często jest to chat, chodź rzadko tam bywam, ale prawie zawsze z kimś rozmawiam kto ma jakiś problem... też to troche sie robi uciążliwe czasem ^^), są po prostu "nie w moim typie". Choć potrafię z nimi rozmawiać, wiem że nie chciałbym rozmawiać z nimi dłużej. Czy to jest uciążliwe, że mam wielu znajomych bliskich, choć niekoniecznie kiedyś się w ogóle widzieliśmy? Raczej nie... często zasypują problemami, ale można się zwrócić również do nich o radę. A jeżeli nie jestem bardzo zmęczony to zawsze z chęcią pomagam. No chyba że mam doła ^^
Dlatego mogę na Twoje pytanie odpowiedzieć "Tak", ponieważ mam czasem tak, choć z reguły tak nie jest.
Jest jednak osoba, która nie jest może uciążliwa, ale jest mi ciężko jej pomagać. Trzeba przyznać że nie potrafię po prostu... potrafiłem dawniej, ale już nie mam sił... czasem się nawet zastanawiam czy nie pozwolić jej odejść - w tych chwilach mobilizuję się jak najbardziej, by tego po sobie nie zdradzić... zdaję sobie sprawę że jestem w jej oczach kimś na miano autorytetu, uważa mnie za osobę mądrzejszą od siebie i respektuje moje rady. Jednak moje "pomaganie" jej opiera się bardziej na spędzaniu czasu, kontakcie... mieszka daleko, dwa razy udało mi się do niej zawitać, niedługo będzie trzeci i w końcu ją wyciągnę do siebie, żeby odpoczęła od tego wszystkiego... wierzcie mi, jest źle, ja już tylko staram się dbać o to, by miała dobry humor, by w miarę nie myślała o swoich nieszczęściach... ostatnio poważnie zastanawiam się nawet, czy ktoś na nią nie rzucił klątwy:
PS: jak u was z ezoteryką?
Wiem, znów schodzę z tematu, nawet przy zakładaniu swojego ^^


2w1 z odchyleniem ku 5w6.
ENFp 75%sx 25%so

Advanced Global Personality Test Results

Tenar
Posty: 338
Rejestracja: czwartek, 1 listopada 2007, 14:13
Lokalizacja: Kraków

#2 Post autor: Tenar » poniedziałek, 12 maja 2008, 21:03

Też tak mam, że staję się Nieznajomą. Staram sie wysłuchiwać (słyszeliście o aktywnym słuchaniu? to naprawdę działa! i pomaga...).
Nie czujecie czasem przytłoczenia odpowiedzialnością za cudzy los? Ostatnio dowiedziałam się, że ojciec bliskiej koleżanki dostal jakiegoś ataku, a teraz od 2 tygodni walczy o życie, matka znajomej umiera na raka w hospicjum, a dobry kolega ma raka, koleżanka ma problemy w domu (matka jej nie chce) a inna koleżanka ma myśli samobójcze i problemy z cudzą podłością. O tym raku kolegi dowiedziałam się dziś. Jak reagujecie na bezradnośc? W moim odczuciu to najgorsze z możliwych uczuc... Jest straszne.
Adaras, co do tej osoby, której pomagasz... Jeśli wahasz się, czy to dalej robić-powiedz tej osobie o swoich wątpliwościach, że jest ci trudno, że się wahasz. Jeśli będzie chciała byś zostal to zostań, ale jak nie... Wiem, opuszczenie kogoś to straszna rzecz, sama to zrobiłam po 1,5 roku znajomości z bardzo mi drogą i bliską osobą i wiem że zdecydowanie się na to to piekło wyrzutów sumienia, ale to doświadczenie pozwoliło mi zrozumiec, że czlowiekowi nieraz trzeba zostawić wolnosć w decydowaniu o sobie i przestać pomagać, jesli to nic nie daje. A pomaganie na siłę to chybiony pomysł.
"Jeżeli już mam wierzyć w coś, czego nie widać, to wolę wierzyć w cuda niż w bakterie".

Awatar użytkownika
Kivi
Posty: 235
Rejestracja: sobota, 2 czerwca 2007, 17:15
Lokalizacja: Warszawa

#3 Post autor: Kivi » wtorek, 13 maja 2008, 09:19

Skoro już ten temat, to chciałabym rzucić pewne pytanie dwójkom.
Czy nie boicie się, że jeśli ktoś będzie się wam tak cały czas wyżalał i wypłakiwał w rękaw i pytał o rady, to w którymś momencie stanie się zupełnie niesamodzielny, bezradny i uzależniony od was?
Mnie też często ludzie masowo zasypują swoimi problemami i taka właśnie myśl mnie ostatnio napadła, czy nie przyczyniam się w ten sposób do ich upadku?
"Myślimy, że jesteśmy tacy oryginalni, że wszystko w nas jest takie wyjątkowe i niespotykane. Ale to niesamowite, do jakiego stopnia jesteśmy tylko echem innych, własnej rodziny i tego, jaki kształt nadało nam dzieciństwo."

Awatar użytkownika
Adaras
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 29 lutego 2008, 21:40

#4 Post autor: Adaras » wtorek, 13 maja 2008, 10:25

Tenar pisze: Nie czujecie czasem przytłoczenia odpowiedzialnością za cudzy los?

Jak reagujecie na bezradnośc? W moim odczuciu to najgorsze z możliwych uczuc... Jest straszne.
Tak, zgadzam się z Tobą... wiele razy byłem bezradny wobec innych, co często prowadziło do płaczu nawet.

A macie coś takiego, że żal wam kogoś zupełnie nieznanego, wspomnianego ledwie w jakiejś historyjce, chcielibyście mu pomóc, lub nawet zabrać połowę cierpień na siebie? Mimo że to nas zupełnie nie dotyczy i nigdy nie będzie? Że zupełnie nie wiemy kto to jest...

Tenar, co do tej osoby to jest tak, że ja się wycofałem z pomagania prawie... nie potrafię już, ale zawsze gdy się o coś mnie spyta, to chwilkę nad tym pomyślę i powiem co według mnie MOŻE zrobić, ale nie że MA to zrobić... podaje przy tym też kilka możliwych dróg jakimi mogą potoczyć się sprawy przy takim lub takim wyborze. Tak najczęściej to wygląda i zawsze wyglądało. Wolę być przyjacielem, który dba o dobry humor, ale nigdy nie uciekam, gdy chce się spytać o radę.


Kivi... jak widzisz odpowiedziałem po części na Twoje pytanie przy okazji. Nie przyczyniamy się do upadku ludzi. Jesteśmy z reguły filarami, jedną z ostatnich dróg ratunku, osobami do których można się zawsze zwrócić o radę i pocieszenie, nadanie nadziei. Powiesz może że się wywyższamy, lub ja wywyższam... że myślimy że mamy misję do spełnienia... może i się wywyższamy, ale nie mamy żadnej misji... po prostu chcemy.
Ludzie się od nas uzależniają, ale z czasem spędzają z nami coraz mniej czasu, aż w końcu nie jesteśmy im prawie potrzebni. Zostaje tylko przyjaciel, a nie pomocnik na okrągło.
2w1 z odchyleniem ku 5w6.
ENFp 75%sx 25%so

Advanced Global Personality Test Results

Tenar
Posty: 338
Rejestracja: czwartek, 1 listopada 2007, 14:13
Lokalizacja: Kraków

#5 Post autor: Tenar » środa, 14 maja 2008, 10:22

Kivi pisze:Skoro już ten temat, to chciałabym rzucić pewne pytanie dwójkom.
Czy nie boicie się, że jeśli ktoś będzie się wam tak cały czas wyżalał i wypłakiwał w rękaw i pytał o rady, to w którymś momencie stanie się zupełnie niesamodzielny, bezradny i uzależniony od was?
Mnie też często ludzie masowo zasypują swoimi problemami i taka właśnie myśl mnie ostatnio napadła, czy nie przyczyniam się w ten sposób do ich upadku?
Nie zdarzyło mi się nigdy, żeby ktoś się uzależnił od mojej pomocy. Ci których znam na ogoł cenia sobie swoją niezależność. Częściej jest tak, że wściekam się, ze nie dają sobie pomóc...
"Jeżeli już mam wierzyć w coś, czego nie widać, to wolę wierzyć w cuda niż w bakterie".

Awatar użytkownika
Adaras
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 29 lutego 2008, 21:40

#6 Post autor: Adaras » środa, 14 maja 2008, 17:41

Prawda, Tenar, to czasem bywa wkurzające nawet, ale trzeba pamiętać, że nie można pomagać na siłę. Nie jesteśmy jakimiś nadludźmi czy coś i nie mamy prawa mieszać się na siłę w nie swoje sprawy, choć może i jesteśmy dobrzy w tym co robimy i lubimy robić to, w czym jesteśmy dobrzy... ale to nie znaczy jeszcze, że "my wiemy lepiej".
Oczywiście to nie jest jakieś najechanie na Ciebie czy coś :) po prostu się rozpisuje, głównie dla innych ^^
2w1 z odchyleniem ku 5w6.
ENFp 75%sx 25%so

Advanced Global Personality Test Results

Tenar
Posty: 338
Rejestracja: czwartek, 1 listopada 2007, 14:13
Lokalizacja: Kraków

#7 Post autor: Tenar » środa, 14 maja 2008, 20:00

Nie mówię o czymś takim, takie zapędy jak w sobie zobaczę, staram się hamowac, ale mówię o autentycznych przypadkach, kiedy wiem jak pomóc i że to bedzie skuteczne, a osoba nie chce bo się boi albo nie uzanej mojej argumentacji. Miałam kiedyś taki przypadek, że moją intuicyjną analize sytuacji potwierdził doświadczony psycholog. A osoba-nie i koniec. I wal czlowieku głową o ścianę i nic nie wskórasz. Ręce opadają i nic tylko wrzeszczec albo smucic się, że świat idzie w złym kierunku... :P
"Jeżeli już mam wierzyć w coś, czego nie widać, to wolę wierzyć w cuda niż w bakterie".

Awatar użytkownika
Adaras
Posty: 78
Rejestracja: piątek, 29 lutego 2008, 21:40

#8 Post autor: Adaras » sobota, 17 maja 2008, 00:07

Tenar pisze:Nie mówię o czymś takim, takie zapędy jak w sobie zobaczę, staram się hamowac, ale mówię o autentycznych przypadkach, kiedy wiem jak pomóc i że to bedzie skuteczne, a osoba nie chce bo się boi albo nie uzanej mojej argumentacji. Miałam kiedyś taki przypadek, że moją intuicyjną analize sytuacji potwierdził doświadczony psycholog. A osoba-nie i koniec. I wal czlowieku głową o ścianę i nic nie wskórasz. Ręce opadają i nic tylko wrzeszczec albo smucic się, że świat idzie w złym kierunku... :P

Nie raz tak miałem. Wtedy według mnie trzeba sobie odpuścić, do niektórych rzeczy niektórzy ludzie muszą dojść sami, dostać kopa od życia i nie ma siły... głównie osoby kurczowo trzymające się swoich ideałów...
Tenar, opiszesz mi swoją intuicję? Zawsze się na niej opierasz? I czy Ty też miewasz tak, że z kilku przesłanek potrafisz ułożyć całą historię od początku do końca w mgnieniu oka? I czy zwykle jest prawdziwa?
Ostatnio zmieniony sobota, 17 maja 2008, 11:47 przez Adaras, łącznie zmieniany 1 raz.
2w1 z odchyleniem ku 5w6.
ENFp 75%sx 25%so

Advanced Global Personality Test Results

Awatar użytkownika
Epona
Posty: 283
Rejestracja: czwartek, 3 stycznia 2008, 21:49
Lokalizacja: Opole

#9 Post autor: Epona » sobota, 17 maja 2008, 09:47

Tenar pisze:Nie mówię o czymś takim, takie zapędy jak w sobie zobaczę, staram się hamowac, ale mówię o autentycznych przypadkach, kiedy wiem jak pomóc i że to bedzie skuteczne, a osoba nie chce bo się boi albo nie uzanej mojej argumentacji. Miałam kiedyś taki przypadek, że moją intuicyjną analize sytuacji potwierdził doświadczony psycholog. A osoba-nie i koniec. I wal czlowieku głową o ścianę i nic nie wskórasz. Ręce opadają i nic tylko wrzeszczec albo smucic się, że świat idzie w złym kierunku... :P
Tenar - to normalne, sama tak miałam, że chciałam się przekonać na własnej skórze jak rozwinie się sytuacja, kiedy nie posłucham swoich przyjaciół. Człowiek uczy się na błędach. Nie zawsze dmuchanie na zimne jest dobre, bo jeszcze ktoś Ci zarzuci nadopiekuńczość. Trzeba dać ludziom żyć.
Nietzsche powiedział, że czasem dochodzimy do momentu, w którym robi się tak źle, że można uczynić tylko jedno z dwojga - śmiać się albo oszaleć. Dzisiaj trzecią możliwością jest taniec.

2w1

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#10 Post autor: boogi » środa, 21 stycznia 2009, 02:50

Odświeżę stary wątek.
Adaras pisze:Tenar, opiszesz mi swoją intuicję? Zawsze się na niej opierasz? I czy Ty też miewasz tak, że z kilku przesłanek potrafisz ułożyć całą historię od początku do końca w mgnieniu oka? I czy zwykle jest prawdziwa?
Odpowiadam za siebie - że tak. Potrafię z kilku przesłanek odtworzyć całą historię, oraz, żeby było zabawniej, rzucić rozmówcy nowe światło na nią i uświadomić fakty, z których sobie sprawy nie zdawał. Taki dar. Szkoda, że na tym się nie zarabia.

Za to mam pytanie do Dwójek takie trochę w drugą stronę: czy pozwalacie sobie pomagać? A może uważacie, że pomocy nie potrzebujecie, albo też uważacie że nikt nie wie o was tyle, żeby wam skutecznie pomóc?
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Tenar
Posty: 338
Rejestracja: czwartek, 1 listopada 2007, 14:13
Lokalizacja: Kraków

#11 Post autor: Tenar » środa, 21 stycznia 2009, 18:10

boogi pisze:Odświeżę stary wątek.
Adaras pisze:Tenar, opiszesz mi swoją intuicję? Zawsze się na niej opierasz? I czy Ty też miewasz tak, że z kilku przesłanek potrafisz ułożyć całą historię od początku do końca w mgnieniu oka? I czy zwykle jest prawdziwa?
Za to mam pytanie do Dwójek takie trochę w drugą stronę: czy pozwalacie sobie pomagać? A może uważacie, że pomocy nie potrzebujecie, albo też uważacie że nikt nie wie o was tyle, żeby wam skutecznie pomóc?
Na pytanie Adarasa - w mgnieniu oka może nie :wink: ale szybko.
Co do pytania Boogiego - to jest raczej na zasadzie "to-ja-jestem-od pomagania-inaczej-świat-się-zawali". Też jest tak że nie daję sobie pomóc. W rozmowach z reguły odwracam uwage od siebie, skupiam się na danej osobie, a kiedy pyta mnie o coś, co by wskazywało na to że ze mną nie jest za dobrze - nawiązuję do jej poprzedniej wypowiedzi i jakoś rozmowa toczy się dalej. Jeżeli już daję sobie pomóc, to z reguły w urywkach życia, we fragmentach. Staram się by szerszy kontekst pozostał nieznany.
"Jeżeli już mam wierzyć w coś, czego nie widać, to wolę wierzyć w cuda niż w bakterie".

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

#12 Post autor: boogi » środa, 21 stycznia 2009, 18:49

Tenar pisze:Co do pytania Boogiego - to jest raczej na zasadzie "to-ja-jestem-od pomagania-inaczej-świat-się-zawali". Też jest tak że nie daję sobie pomóc. W rozmowach z reguły odwracam uwage od siebie, skupiam się na danej osobie, a kiedy pyta mnie o coś, co by wskazywało na to że ze mną nie jest za dobrze - nawiązuję do jej poprzedniej wypowiedzi i jakoś rozmowa toczy się dalej.
Robię dokładnie tak samo. Od początku do końca i w pełnej rozciągłości tak samo.
Teraz już wiesz, czemu tak trudno nam się dogadać ;)
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Tenar
Posty: 338
Rejestracja: czwartek, 1 listopada 2007, 14:13
Lokalizacja: Kraków

#13 Post autor: Tenar » środa, 21 stycznia 2009, 18:54

boogi pisze: Teraz już wiesz, czemu tak trudno nam się dogadać ;)
Mimo wszystko nie tracę nadziei :wink:
"Jeżeli już mam wierzyć w coś, czego nie widać, to wolę wierzyć w cuda niż w bakterie".

Awatar użytkownika
Rinn
VIP
VIP
Posty: 695
Rejestracja: sobota, 21 czerwca 2008, 21:12
Kontakt:

#14 Post autor: Rinn » czwartek, 16 kwietnia 2009, 12:32

Hmm... Ostatnio się zastanawiam nad kwestią pomagania u Was, może mi wytłumaczycie, jak to z Wami jest. Otóż mam parę znajomych Dwójek (2w1) i zauważyłam pewną tendencję, że choć powszechnie uznawaną domeną Dwójki jest niesienie pomocy, to nie obdarzają nią każdego.

Np. pewnego razu zaprowadziłam znajomą na wolontariat do dzieci z rodzin, które mają trudne warunki życia. Choć jako Dwójkę powinno ją to wciągnąć bez reszty, nie była szczególnie zachwycona, stwierdziła, że mnie podziwia, że tak pomagam, że ona sobie nie wyobraża zajmowania się cudzymi dziećmi (swojej córeczce nieba by uchyliła) i nie miała nigdy więcej ochoty się tam ze mną wybrać. Inna Dwójka z kolei wyraziła pogląd, że nie obchodzą jej biedne dzieci w Ameryce Południowej, i że gdyby miała jakimś pomagać, to swoim rodakom, a dostosowywanie wszystkiego dla wygody osób niepełnosprawnych to przesada, są inne priorytety.

Wnioski mam takie, że Dwójki (przynajmniej te "moje" :wink:) skupiają się na osobach, które uważają za bliskie w ten czy inny sposób (rodzina, znajomi, Polacy). Też tak macie? Jak myślicie, z czego to wynika? Może to charakterystyczne dla pewnego poziomu zdrowia?
w lęku nie ma nic
czego trzeba by się bać

danath
Posty: 72
Rejestracja: sobota, 28 lutego 2009, 14:06

#15 Post autor: danath » czwartek, 16 kwietnia 2009, 14:05

Rinn pisze: Wnioski mam takie, że Dwójki (przynajmniej te "moje" :wink:) skupiają się na osobach, które uważają za bliskie w ten czy inny sposób (rodzina, znajomi, Polacy). Też tak macie? Jak myślicie, z czego to wynika? Może to charakterystyczne dla pewnego poziomu zdrowia?
Hmm cos w tym jest,ja chcialem zostac wolontariuszem ale skonczylo sie na tym ze spotkalem wolontariuszke ktora sama miala pelno problemow i wyszla z tego przyjazn...ale niestety w koncu uznalem ze nie poradze sobie z pomaganiem wiekszej grupie ludzi wiec sam pomysł sie pojawil ale gorzej z realizacja.

Chyba takie zawody jak wolontariusz czy psycholog potrzebuja wiecej dystansu. Kiedys staralem sie pomagac ludziom na roznych forach i czatach internetowych o tematyce depresji...skonczylo sie to malym kryzysem nerowym bo takich osob bylo za wiele bym mogl to udzwignac,wole skupic sie na najblizszych...chociaz kto wie, moze jeszcze kiedys sprobouje wolontariatu :)
Obrazek

2w1

ODPOWIEDZ