Patologia osobowości i jej leczenie

Dyskusje na tematy szeroko pojętej psychologii
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Patologia osobowości i jej leczenie

#16 Post autor: Venus w Raku » poniedziałek, 12 września 2016, 10:18

Myślę, że ogólne ludzie niechętnie poddają się psychoterapii, ale może są pewne osobowości, które poddają się temu lepiej niż inne, i ciekawa jestem, które i dlaczego.

Własne myślenie jest ciężko zmienić, bo nasza osobowość to jest nasz psychologiczny system immunologiczny, który wytworzyliśmy sobie i o ile kompletnie nie upadnie i nie rozpadnie się pod wpływem jakichś wydarzeń życiowych, to psychoterapeuci mają z tym tylko problem, bo aby można zacząć leczyć, to najpierw nasz system psychologiczny musi być całkowicicie załamany, tak jak w przypadku systemu immunologicznego organizmu i ciężkiej choroby. A jak nie jest ten system jeszcze całkowicie załamany, to psychoterapeuta najpierw musi go zalamać, a potem ewentualnie naprawiać i budować go od nowa. Takie jest zadanie psychoterapii, ale najczęściej kończy się na przepisywaniu leków.

Myślę, że pytanie psychoterapeutów ciągle jest takie: "Jak zmienić myślenie/psychikę osoby, aby funkcjonowała ona zgodnie z wymogami społecznymi?", a więc nie można u nich szukać prawdziwej pomocy, jak np. poznanie siebie.
Zielona pisze:Nie znam twojego męża, ale z tego krótkiego opisu nie wygląda na osobowość narcystyczną, a raczej kogoś kto ma zdrową pewność siebie wynikającą z tego, że zna swoją wartość i dlatego nie musi – ani się wywyższać ani poniżać. Narcyz nie może być zdrowy, bo z założenia jest "chory" ;)
Tak jak sadyzm nazywam ciągłością pomiędzy asertywnym stylem, agresywnym wypaczeniem osobowoci, a sadystycznym zaburzeniem psychicznym, to tak samo nazywam narcyzm. Narcyzm jako ciągłość, które rozciąga się od pewności siebie, poczucia własnej wartości, poczucia niezależności i polegania na sobie poprzez egoistyczne działanie na własną korzyść i potrzeby pochwał, podziwu, zajmowania stanowisk, sukcesu, które zaspokaja się przez bycie akceptowanym przez innych do wyolbrzymiania siebie i nierealistycznego myślenia o własnej wartości i wlasnej doskonałości.

Przeciętny narcyz będzie rozprawiał o zagranicznych wycieczkach, na które mógłby pojechać, ale nie chce i że jego samochód jest najlepszy nawet jak jest to tylko przeciętne auto i tam gdzie mieszka, to jest najlepsza okolica do życia, a jego żona i dzieci, to też są lepsze od innych żon i dzieci... bo narcyz ma wszystko najlepsze bez względu na to jaka jest rzeczywistość. Z tego, co wiem, to podstawą narcyzmu jest nadęte poczucie własnej wartości (nadęte "ego", czyli własne "ja"), a im bardziej nadęte, bez realnych sukcesów (konkretnych osiągnięć życiowych), to tym bardziej chore. Narcyzm zdrowy, czy chory nigdy nie myśli, że inni są od niego lepsi. Nigdy nie ma poczucia niższości. I na tym polega cała istota narcyzmu, ale ja tego nie znajduję w żadnych z tych dwóch artykułów, które są w tym wątku zapodane, bo po prostu ludzie piszą i mówią nieprawdę o narcyzmie, bo sami go niezbyt dobrze rozumieją, ani nie mają wiedzy na ten temat, bo prawdziwy narcyzm jest bardzo rzadki. To o czym, ci ludzie mówią w artykułach, to są inne osobowości "doprawione" narcyzmem. Narcyz nigdy nie będzie udawał, że nastaje na swoje własne życie, aby zdobyć podziw, czy akceptację innych, ani tym bardziej nie liczy na niczyje współczucie, ale liczy na pochwaly i podziw, że jest wspaniały. Narcyz będzie zawsze próbował oszołomić cię swoją wspaniałością, a nie tym, że jest kimś kto jest na dnie.

Wszelkie współczesne kursy i psychoterapie oraz metody wychowawcze dorosłych i dzieci stawiają sobie za zadanie wyzwalanie w ludziach asertywności, pewności siebie/poczucia własnej wartości. No, więc stawiają na sadyzm i narcyzm, bo przecież nikt nie może mieć pewności, że asertywność nie przerodzi się w agresję i sadyzm, a pewność siebie w egocentryzm i narcyzm. Ale nie uczy wrażliwości i powściągliwości, bo to może się przerodzić w patologiczne unikanie i wycofanie i nikt nikogo nie uczy solidności i rzetelności, bo to może się przerodzić w skrępowanie. Tyle jest jednocześnie gadania o empatii, ale asertywni i pewni siebie, to nie są typy specjalnie empatyczne nawet w zdrowej odmianie.


1w9, 6w5, sp/sx

Awatar użytkownika
Zielona
Posty: 600
Rejestracja: środa, 6 lutego 2013, 01:31
Enneatyp: Mediator

Re: Patologia osobowości i jej leczenie

#17 Post autor: Zielona » środa, 14 września 2016, 10:48

Venus w Raku pisze:Myślę, że ogólne ludzie niechętnie poddają się psychoterapii, ale może są pewne osobowości, które poddają się temu lepiej niż inne, i ciekawa jestem, które i dlaczego.
Własne myślenie jest ciężko zmienić, bo nasza osobowość to jest nasz psychologiczny system immunologiczny, który wytworzyliśmy sobie i o ile kompletnie nie upadnie i nie rozpadnie się pod wpływem jakichś wydarzeń życiowych, to psychoterapeuci mają z tym tylko problem, bo aby można zacząć leczyć, to najpierw nasz system psychologiczny musi być całkowicicie załamany, tak jak w przypadku systemu immunologicznego organizmu i ciężkiej choroby.
Zgadzam się, tak było w moim przypadku.
Venus w Raku pisze:A jak nie jest ten system jeszcze całkowicie załamany, to psychoterapeuta najpierw musi go zalamać, a potem ewentualnie naprawiać i budować go od nowa. Takie jest zadanie psychoterapii, ale najczęściej kończy się na przepisywaniu leków.
Myślę, że pytanie psychoterapeutów ciągle jest takie: "Jak zmienić myślenie/psychikę osoby, aby funkcjonowała ona zgodnie z wymogami społecznymi?", a więc nie można u nich szukać prawdziwej pomocy, jak np. poznanie siebie.
Nie wiem, "leczyłam się" sama, więc się nie wypowiem.
Venus w Raku pisze:Tak jak sadyzm nazywam ciągłością pomiędzy asertywnym stylem, agresywnym wypaczeniem osobowoci, a sadystycznym zaburzeniem psychicznym, to tak samo nazywam narcyzm. Narcyzm jako ciągłość, które rozciąga się od pewności siebie, poczucia własnej wartości, poczucia niezależności i polegania na sobie poprzez egoistyczne działanie na własną korzyść i potrzeby pochwał, podziwu, zajmowania stanowisk, sukcesu, które zaspokaja się przez bycie akceptowanym przez innych do wyolbrzymiania siebie i nierealistycznego myślenia o własnej wartości i wlasnej doskonałości.
Przeciętny narcyz będzie rozprawiał o zagranicznych wycieczkach, na które mógłby pojechać, ale nie chce i że jego samochód jest najlepszy nawet jak jest to tylko przeciętne auto i tam gdzie mieszka, to jest najlepsza okolica do życia, a jego żona i dzieci, to też są lepsze od innych żon i dzieci... bo narcyz ma wszystko najlepsze bez względu na to jaka jest rzeczywistość. Z tego, co wiem, to podstawą narcyzmu jest nadęte poczucie własnej wartości (nadęte "ego", czyli własne "ja"), a im bardziej nadęte, bez realnych sukcesów (konkretnych osiągnięć życiowych), to tym bardziej chore. Narcyzm zdrowy, czy chory nigdy nie myśli, że inni są od niego lepsi. Nigdy nie ma poczucia niższości. I na tym polega cała istota narcyzmu, ale ja tego nie znajduję w żadnych z tych dwóch artykułów, które są w tym wątku zapodane, bo po prostu ludzie piszą i mówią nieprawdę o narcyzmie, bo sami go niezbyt dobrze rozumieją, ani nie mają wiedzy na ten temat, bo prawdziwy narcyzm jest bardzo rzadki. To o czym, ci ludzie mówią w artykułach, to są inne osobowości "doprawione" narcyzmem. Narcyz nigdy nie będzie udawał, że nastaje na swoje własne życie, aby zdobyć podziw, czy akceptację innych, ani tym bardziej nie liczy na niczyje współczucie, ale liczy na pochwaly i podziw, że jest wspaniały. Narcyz będzie zawsze próbował oszołomić cię swoją wspaniałością, a nie tym, że jest kimś kto jest na dnie.
Oczywiście, że istnieje ciągłość między biernością a agresją, do skrajności jaką jest sadyzm i dlatego istnieje możliwość stopniowania. Jednak można wyróżnić 3 stany:
- za mało (niezdrowo)
- za dużo (niezdrowo)
- w sam raz (zdrowo)
Narcyzm jest uznawany za zaburzenie osobowości, a więc z założenia stan niezdrowy. Narcyzom przypisuje się nadmierną pewność siebie, faktycznie często niczym nie popartą czyli fałszywą. Jak dla mnie jest to objaw, nie przyczyna. Przyczyną jest uraz, po którym psychika dokonuje dziwnej wolty i zaczyna ukrywać zaniżone poczucie wartości nawet przed samą sobą – spycha ją do głębokiej nieświadomości. Większość ludzi o zaniżonej samoocenie ma lepszą czy gorszą świadomość tego – czują się gorsze, tak jak ja kiedyś. Narcyz nie i dlatego pojawia się to co opisałaś.
Chyba nie spotkałam osoby o osobowości narcystycznej nieskompensowanej. Nie znam się, więc mogę tylko gdybać.
Venus w Raku pisze:Wszelkie współczesne kursy i psychoterapie oraz metody wychowawcze dorosłych i dzieci stawiają sobie za zadanie wyzwalanie w ludziach asertywności, pewności siebie/poczucia własnej wartości. No, więc stawiają na sadyzm i narcyzm, bo przecież nikt nie może mieć pewności, że asertywność nie przerodzi się w agresję i sadyzm, a pewność siebie w egocentryzm i narcyzm. Ale nie uczy wrażliwości i powściągliwości, bo to może się przerodzić w patologiczne unikanie i wycofanie i nikt nikogo nie uczy solidności i rzetelności, bo to może się przerodzić w skrępowanie. Tyle jest jednocześnie gadania o empatii, ale asertywni i pewni siebie, to nie są typy specjalnie empatyczne nawet w zdrowej odmianie.
Wróćmy do definicji asertywności – „umiejętnością wyrażania swoich uczuć w jasny sposób, bronienie swoich praw nie czując przy tym dyskomfortu jednocześnie respektując prawa i potrzeby innych ludzi.”
Mamy tu do czynienia z dwiema częściami – dotyczącymi „mnie” oraz innych. Prawdziwa asertywność jest stanem w sam raz, złotym środkiem - trzeba spełniać oba kryteria. Jeśli dobrze się rozumie tę definicję i jest się prawdziwie asertywnym to nie grozi popadnięcie w sadyzm, narcyzm czy bierność. To, że wiele osób nie rozumie jej właściwie to inna historia.
U osoby asertywnej wartość siebie jest zbudowana na znajomości siebie, mocnych i słabych punktach.
Mam prawo sądzić, że np. moje zdolności rysunkowe są powyżej przeciętnej – pewne fakty to potwierdzają. Jednocześnie mam świadomość, ze istnieje grupa ludzi, która jest w tym temacie lepsza. Dlatego nie mam powodów do wywyższania się nad tymi, którzy potrafią mniej niż ja, a jednocześnie mam motywację, aby dalej się rozwijać. Skoro ktoś jest w czymś lepszy, a wiem ile pracy mnie kosztowało rozwijanie rysowania, to znaczy, że na to zapracował, więc czego mam zazdrościć? Tej pracy? To godne pochwały i jej nie ukrywam. Skoro sama pracuję i się rozwijam to tak samo jak doceniam innych, mam prawo sama za to się doceniać, a jeśli to robią inni to widać też to widzą. Jeśli ktoś mnie pochwali to nie widzę powodu ani, żeby poniżać ani wywyższać, więc po prostu dziękuję. Są rzeczy, które wiem, umiem, ale też takie, na których się nie znam/nie umiem, a które potrafią inni. Ja tu widzę różnorodność, odmienność, możliwość uzupełniania się, a nie konkurencję czy zagrożenie.
To oczywiście tylko fragment tego jak obecnie myślę, ale tak rozumiem asertywność i nie widzę tu miejsca na odchylenia w stronę bierności czy agresji/sadyzmu/narcyzmu.
"Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia." Ranczo

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Patologia osobowości i jej leczenie

#18 Post autor: Venus w Raku » sobota, 17 września 2016, 08:46

Zielona pisze:Wróćmy do definicji asertywności – „umiejętnością wyrażania swoich uczuć w jasny sposób, bronienie swoich praw nie czując przy tym dyskomfortu jednocześnie respektując prawa i potrzeby innych ludzi.”
Właśnie ja mam problem z definicją asertywności, bo ogólnie uważam, że: "Asertywność to jest zachowanie, kiedy w kontaktach z innymi ludźmi bez agresji i bez ulegania osiąga się określony cel." Teraz, jeżeli chodzi o wyrażanie uczuć i empatię, to naprawdę nie wiem, czy to jest konieczne, aby być asertywnym. Asertywność, to jest takie raczej "alfa" zachowanie -- rozsądny przywódca, który kontroluje swoją złość i zachowuje pewien dystans; a empatia, to jest "ważliwe" zachowanie -- cierpliwe wysłuchanie drugiej osoby i wczuwanie się w nią, w celu nawiązania kontaktu emocjonalnego. Asertywność, to jest stawianie granic i sobie, i innym, a empatia, to jest rozmywanie granic pomiędzy sobą, a drugą osobą. Dla mnie to są bardzo różne zachowania. Asertywność jest wszędzie inaczej opisywana, bo z tego zrobił się trening, który ma przede wszystkim dawać korzyści w życiu korporacyjnym. Ale spotkałam się z terminem "empatyczna asertywność" (trening dla dzieci), to znaczy uczenie asertywności i empatii, które według trenerki tej asertywności jest trudne, bo asertywność i empatia, to nie są z tego samego koszyka. Według jej definicji "Empatyczna asertywność oznacza, że respektujemy innych i jesteśmy w stanie zrozumieć ich punkt widzenia, ale jednocześnie jesteśmy stanowiczy w utrzymywaniu dystansu i wiemy jak go zachować." No tak, dystans zawsze się przyda, bo nie można tak z każdym empatyzować bez dystansu. A ja myślę, że może najlepiej rozwijać w sobie to, do czego mamy większe predyspozycje, ale może vice versa tzn. w tym, w czym nie jesteśmy dobrzy, aby nabrać nowych umiejętności. Tylko, że jak ktoś nie ma zdolności do śpiewania, ani głosu, ani ochoty aby zostać piosenkarzem, to po co poświęcać czas, aby się ćwiczyć w śpiewaniu. Ah! Niech się martwią takimi kwestiami psychoterapeuci, a my bierzmy z tego, co dla nas najlepsze.

I tu nawiążę do tematu głównego tego wątku. W idealnym świecie, to leczenie patologii osobowości powinno być zindywidualizowane, bo każde zaburzenie ma swoje specyficzne potrzeby i w realnym świecie też się pewnie w jakiś sposób do tego dąży, chociaż nie jestem pewna, że psychoterapeuci - praktycy zadają sobie, aż tak dużo trudu, aby bardzo indywidualizować terapię, bo to raczej badacze akademiccy bardziej zajmują się takimi sprawami i potem jest świetnie opisują w swoich opracowaniach naukowych.
1w9, 6w5, sp/sx

Awatar użytkownika
Zielona
Posty: 600
Rejestracja: środa, 6 lutego 2013, 01:31
Enneatyp: Mediator

Re: Patologia osobowości i jej leczenie

#19 Post autor: Zielona » wtorek, 20 września 2016, 11:08

Venus w Raku pisze: "Asertywność to jest zachowanie, kiedy w kontaktach z innymi ludźmi bez agresji i bez ulegania osiąga się określony cel."
Czegoś mi brakuje w tej definicji, ale czy uda mi to wyjaśnić. W podanej przeze ze mnie widzę znak równości pomiędzy "ja" i inni. Ta dotyczy tylko "ja", pokazuje mój stosunek do obiektu jakim są inni, ale nie z nim, jakby brak reakcji zwrotnej. Pachnie mi to psudoasertywnością. Spokojnie mogę sobie wyobrazić kogoś, kto tak zaspakaja swoje potrzeby, ale potrzeby innych po prostu olewa. I wcale nie agresywnie - wystarczy, że poprosi o zrozumienie, że ma zbyt mało czasu, pieniędzy, zbyt dużo zajęć, aby zrobić coś dla kogoś - wykorzysta asertywność/empatię drugiej osoby. Dla mnie to manipulacja, która bycie asertywnym wyklucza. W moim rozumieniu asertywność to stan/relacja, w której obie strony bez szkody dla siebie dają i obie strony na tym korzystają. Oczywiście mam na myśli całą, długofalową relację, a nie sytuację jednostkową.

Co emaptii.
Empatia (gr. empátheia „cierpienie”) – zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób (empatia emocjonalna), umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (empatia poznawcza).
Sam poznawczy komponent empatii, czyli zdolność do wyobrażenia sobie perspektywy myślowej należącej do innej osoby (innymi słowy, rozeznania sposobów rozumowania innej osoby), określany jest mianem decentracji (czemu może, ale nie musi towarzyszyć komponent emocjonalny empatii, czyli zdolność do jednoczesnego współodczuwania stanów emocjonalnych owej innej osoby).
Jak widać istnieją dwa rodzaje emaptii i posiadanie jednej z nich wydaje mi się warunkiem koniecznym, aby być asertywnym wg definicji, którą preferuję. Dawniej opierałam się na empatii poznawczej, obecnie, dzięki odmrożeniu uczuć, nabyłam w pewnym stopniu empatii emocjonalnej.
Człowiek jako gatunek jako strategię przetrwania "wybrał" życie w grupie, która składa się z jednostek i od tego jak funkcjonują jednostki zależą relacje w grupie i tym samym jak funkcjonuje grupa.
Patologia to "nauka o chorobach albo stan chorobowy, w ogólniejszym znaczeniu nieprawidłowość". Enneagram zajmując się mechanizmami obronnymi klasyfikuje nieprawidłowości jako typy. Ich siła jest określona w PRO. Pytanie, od którego PRO warto/należy leczyć ;)
Zgadzam się z Tobą, że terapia powinna być indywidualna, ponieważ nawet patrząc na enneagram jako rodzaj szablonu, każdy z nas ten szablon wypełnia po swojemu, zgodnie z własnym życiorysem, wiedzą, doświadczeniami i wewnętrzną logiką wynikającą z nich.
"Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia." Ranczo

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Patologia osobowości i jej leczenie

#20 Post autor: Venus w Raku » piątek, 23 września 2016, 07:39

Zielona pisze:Czegoś mi brakuje w tej definicji, ale czy uda mi [się] to wyjaśnić. W podanej przeze ze mnie widzę znak równości pomiędzy "ja" i inni. Ta dotyczy tylko "ja", pokazuje mój stosunek do obiektu jakim są inni, ale nie z nim, jakby brak reakcji zwrotnej. Pachnie mi to psudoasertywnością.
Mnie się wydaje, że Ty w swojej definicji asertywności mylisz respekt (szacunek) z empatią.

Szacunek - liczenie się z kimś, branie kogoś pod uwagę.
Empatia - współodczuwanie, wczucie się (w sytuację, w położenie innej osoby), utożsamianie się z osobą znajdującą się w określonym stanie emocjonalnym.

Tak jak powszechnie tolerancja jest mylona z akceptacją.

Tolerancja - wyrozumiałość / cierpliwe znoszenie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych.
Akceptacja - zgoda, aprobata, sprzyjanie.

Tym niemniej, nie jestem znawcą w sprawach asertywności, a moje wiadomości czerpię z takich opracowań jak w spoilerze poniżej. Poza tym można w wyszukiwarce na forum wpisać "asertywność" i okazuje się, że tu jest dużo dyskusji o asertywności, ale rozproszone po różnych tematach. Niestety nie miałam jeszcze okazji dokładnie tego przeczytać.
Spoiler:
1w9, 6w5, sp/sx

Awatar użytkownika
Zielona
Posty: 600
Rejestracja: środa, 6 lutego 2013, 01:31
Enneatyp: Mediator

Re: Patologia osobowości i jej leczenie

#21 Post autor: Zielona » piątek, 23 września 2016, 23:19

Venus w Raku pisze:Mnie się wydaje, że Ty w swojej definicji asertywności mylisz respekt (szacunek) z empatią.
Szacunek - liczenie się z kimś, branie kogoś pod uwagę.
Empatia - współodczuwanie, wczucie się (w sytuację, w położenie innej osoby), utożsamianie się z osobą znajdującą się w określonym stanie emocjonalnym.
Hmmm, wszystko podlega dyskusji, definicja czy rozumienie czym jest asertywność również.
Odnośnie szacunku i respektu znalazłam takie definicje:
"szacunek – w sensie poważanie, uszanowanie, poszanowanie, respekt, atencja, estyma, pokłon, uznanie"
"respekt - szacunek w stosunku do jakiejś osoby połączony z onieśmieleniem, czasem też z lękiem"
W moim rozumieniu w asertywności rzeczywiście chodzi o respekt (szacunek) jak w podanej przez Ciebie definicji, rozumiany jako uwzględnienie potrzeb drugiej osoby.
Natomiast w rozumieniu jaki podałam to niekoniecznie. Mogę kogoś nie szanować, ponieważ szacunek w moich oczach stracił, ale szanować jego prawa czy potrzeby. Mogę, ale nie muszę, jednocześnie rozumieć skąd się wzięło jego zachowanie czyli wykazywać się empatią poznawczą, a nawet emocjonalną i współczuć tego "nieporządku" w głowie, który do utraty szacunku doprowadził.
Dla mnie to dwie różne rzeczy, choć często idą w parze. Tolerancji i akceptacji też nie mylę :)

Zgadzam się z tym co jest w spoilerze. Moją uwagę przykuło to: "komunikowania się, które mają na celu wyrażenie swoich uczuć..." w kontekście tego co napisałaś wcześniej:
Teraz, jeżeli chodzi o wyrażanie uczuć i empatię, to naprawdę nie wiem, czy to jest konieczne, aby być asertywnym.
Emocje/uczucia to coś co każdy z nas zna, bo doświadcza (poza 9-tkami "wycieraczkami" ;)) i to rozumiemy. Problem polega na tym, że jesteśmy uczeni je ukrywać przed innymi (a nawet samymi sobą), zwłaszcza te negatywne. To powoduje, że inni przestają nas rozumieć. Częścią asertywności jest komunikacja asertywna czyli mówienie o tym co czujemy. Bo to jest zawsze prawdziwe, niekoniecznie uzasadnione, ale prawdziwe.
Przykładowa sytuacja, mąż i żona na imprezie, on całą spędza w towarzystwie innych. Ona czuje się zaniedbana, a wręcz zazdrosna. Po imprezie ona robi mu wyrzuty, że ją zostawił samą, zrobił z niej idiotkę, bo tańczył ze wszystkimi tylko nie z nią itd. To natychmiast budzi reakcje obronne i awantura gotowa. Jeśli ona zamiast tego powie, że było jej przykro/smutno, że bawił się bez niej, tej obrony nie uruchamia, jest możliwość rozpoczęcia rozmowy i wyjaśnień. Można zrobić awanturę o spóźnienie bez uprzedzenia albo powiedzieć, ze się martwiło. Można się wściekać o rozrzucone skarpetki albo niezakręconą pastę albo powiedzieć, że jest przykro, że ktoś nie szanuje włożonej pracy. Tylko ktoś zupełnie pozbawiony empatii i mający nas gdzieś, nie zareaguje pozytywnie, gdy mówimy co czujemy. Dlatego taki rodzaj komunikacji jest najlepszym sprawdzianem stosunku drugiej osoby do nas.

Z resztą dlatego terapia powinna być indywidualna. Wtedy możemy stosunkowo swobodnie mówić o tym co czujemy, a w rozmowie terapeuta może pomóc nam odkryć to co siedzi głębiej, co ukrywamy np. pod hasłem: bo on mnie wkurza.
A im lepiej zrozumiemy samych siebie, tym łatwiej zrozumieć innych. Tak się rodzi empatia u tych, którym jej brakowało - jak mnie.
"Nic się nie zmienia od na dupie siedzenia." Ranczo

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Patologia osobowości i jej leczenie

#22 Post autor: Venus w Raku » niedziela, 25 września 2016, 14:53

Jakieś dziesięć lat temu przeżyłam poważny kryzys psychiczny. Moje emocje były niezrównoważone i naprawdę myślałam, że jestem na pograniczu utraty rozumu. To trwało 3 lata. W ciągu tych trzech lat "dokopałam się" do wielu rzeczy w mojej psychice i "poszarpałam" moją matkę poważnie, ale ona się dzielnie broniła wykrzykując do mnie, że teraz zrobiłaby dokładnie to samo i nie czuje się za nic winna. I nagle jednego dnia wszystko odeszło. Wróciłem do normalności... do mojej normalności, wzbogacona o wgląd w moją psychikę i nagle przestałam sobie zadawać pytanie "Kim jestem? i "Co jest ze mną nie w porządku?", bo już poznalam odpowiedź na te pytania. Te sprawy z przeszłości nagle przestały się liczyć. Wiem, że mam problemy, ale je akceptuję. Nigdy nie byłam w psychoterapii, ale znam 2 osoby, które są 10 i 15 lat w terapii i nic się w nich nie zmienia na lepsze, a nawet stają się coraz bardziej zaburzone. I wydaje mi się, że psychoterapeuci podsycają w swoich pacjentach poczucie bycia ofiarą i ciągle zmuszają ludzi do babrania się w swoich emocjach, kiedy to powinno trwać tylko przez pewnien określony czas i być zakończone, a potem uwaga powinna być skierowana na normalne, codzienne życie, które często nie jest przyjemne, bo w codziennym życiu ciągle wyskakują jakieś problemy i tego nie da się uniknąć.

A więc, jestem jaka jestem i muszę to zaakceptować, że inna nie będę. I to daje dużą ulgę, chociaż daje również poczucie, że pewnych celów nie jestem w stanie osiągnąć. Np. W moje głowie jest, że tak bardzo chciałabym być z kimś w bliskim związku i nieraz miałam taką okazję, ale zawsze uciekałam od tego, bo tak naprawdę, to bliskość mogę wytrzymać tylko w ograniczonym czasie (najlepiej 2 razy w tygodniu przez kilka godzin), a nie 24 godziny na dobę. Psychoterapeuta prawdopodobnie uczepiłby się tej mojej psychicznej potrzebie bliskości i wałkował ją na wszelkie strony, ale fizycznie uciekam od bliskości, bo chcę mieć więcej czasu dla siebie niż dla innych, skupić się na swoich zainteresowaniach, a te głównie obejmują dociekania prawdy o ludziach i o życiu społecznym.

Moje marzenia o bliskości, miłości i o idealnym związku... W marzeniach mogę sobie wyobrażać wszystko i te fantazje dają mi przyjemność, ale raptem w realnym życiu to się spełnia i powoduje mnóstwo stresu. I myślę, że ludzie załamują się psychicznie, kiedy ich fantazje zderzają się z rzeczywistością i rzeczywistość nie jest w stanie dorównać ich fantazjom.
1w9, 6w5, sp/sx

ODPOWIEDZ