Cotta pisze:Nin wrzuciła w
offtopicu, ale przeklejam tutaj, bo nawiązuje do sposobów okazywania i odbierania miłości.
W offtopicu przerodziło się w dyskusję o klerze - moim zdaniem szkoda, bo temat wykładu bardziej mnie ciekawi, dlatego tutaj już skupmy się na meritum.
Ooo cieszę się, bo po to wrzuciłam ten materiał
z Elkorą trochę na czacie porozmawiałyśmy ale tam już nic nie ma, wszystko przepadło, a w offtopie się nie da wbić pomiędzy miecze walczących o wiarę lub jej bark xD
Cotta pisze:
4) Punktowanie: kobiety i mężczyźni inaczej przydzielają "punkty" za różne rzeczy, które robi się dla drugiej osoby (kobieta przydziela po 1 pkt za każdą rzecz, od drobnej po dużą; mężczyźni przydzielają wagi: więcej punktów za coś dużego, mniej za coś mniejszego); z tego biorą się nieporozumienia w rodzaju: mężczyzna czasem robi duże rzeczy i myśli, że ma dużo "punktów", bo to były DUŻE rzeczy, podczas gdy kobieta przydziela za to mało "punktów", bo robił cokolwiek rzadko. Wskazówka dla mężczyzn: częściej robić drobne rzeczy dla swojej kobiety, wskazówka dla kobiet: podziwiać swojego mężczyznę (za to przydziela najwięcej "punktów".
Ja to zrozumiałam trochę inaczej, podobnie, ale trochę inaczej, że mężczyźni przydzielaja punkty w tysiącach i chcą robić same ogromne rzeczy, które wymagają od nich wysiłku, którego kobieta nie zauwazy często, bo spotyka się dopiero z efektem końcowym, a oni przydzielaja sobie punkty za cały ten wysiłek po drodze, i wydaje im się że mają wiele tysięcy punktów podczas gdy kobieta jak już widzi że facet zrobił cos duzego to da może 4 punkty. No i, że mężczyźni często bagatelizują małe sprawy uważajac je za za małe i za mało dajace punktów, żeby wgl je rozważyć, w stylu ścielenie łóżka, a jakby to zrobili to zostaliby docenieni punktem.
Podał, że na koniec dnia mężczyzna myśli że ma ponad 20 tysięcy punktów, a kobieta myśli o nim że ma 8 punktów. (chybaaaa, jakos tak, już nie pamiętam dokładnie jakie to liczby były ale taka rożnica duza)
Cotta pisze:O ile moje obserwacje są zbieżne z wnioskami z pkt. 1, 3 i 4, o tyle w pkt. 2 mam podobną wątpliwość, co Nin. W moich związkach było odwrotnie. To faceci opowiadali mi, jak im minął dzień, nawet bardzo szczegółowo, podczas gdy ja takiej potrzeby nie odczuwam, a pytanie "co u ciebie?" zawsze jest dla mnie kłopotliwe i muszę robić w głowie przegląd, co się u mnie WYDARZYŁO, a jak akurat nic się specjalnego nie wydarzyło, to nie wiem, co odpowiedzieć na takie pytanie. Jednak nie widzę związku z byciem logikiem/etykiem, bo widywałam skłonność do dzielenia się szczegółami z dnia codziennego u wielu różnych ludzi, płci obojga, i logików, i etyków. Czy to się wiąże z intro-/ekstrawersją? To już bardziej, bo faktycznie ci, którzy mi streszczają w rozmowach swoje życie, to przeważnie ekstra- i ambiwertycy.
Zabawne, bo byłaś Cottełko przykładem kobiety, która mi właśnie do tego opisu nie pasowała, w sensie pierwszym przykładem, który mi przyszedł do głowy (obok Irki). Akurat nie wiazałam, pomimo że mogło to tak w tamtym pomim poście wyglądać, etyki i logiki z mówieniem, bo musze i mówieniem bo informacja, a z innymi rzeczami, o których opowiadał szustak. Mówił o tym jak kobiety nadinterpretowują słowa faceta, to co opisałaś w punkcie trzecim tylko tak szerzej jak to opisał tam on, mówił konkretnie o tym, iż kobiety mają "empatię" i ta ich empatia sprawia, ze tworzą w głowie absurdalne scenariusze, albo domyślają się co mężczyzna miał na myśli czytając między wierszami, zamiast przeczytać wprost.
Odnośnie ekstrawersji i introwersji musze się zgodzic, mój chłopiec jest introwertykiem i wyciągnąc z niego cokolwiek poza "dobrze" na temat tego jak mu minął dzień jest trudno, wspina się na szczyty elokwencji jak powie "pracowałem".
Ale tak już blizej tematu samych języków miłosci, pojawia się obawa czy okazując komuś miłośc jego jezykiem zamiast swoim, nie będziemy się zmuszać, i tworzyć taką wymuszoną atmosferę okazywania miłosci na siłę. Albo może pojawic się też taki problem, ze zupełnie nie wiadomo jak to zrobić. IMO najtrudniejszym jezykiem do nauczenia się może być jezyk "akceptacji", bo jak ktoś nie mówi, tylko przytula, albo sprząta, daje prezenciki czy może spędza czas z ta osobą, to przepuszczenie słów przez gardło może być trudne, bo wydaje sie to dziwne i niezrozumiałe, nie wiadomo co powiedzieć, jak okazać miłośc w ten sposób. Stoisz i myślisz co powiedzieć, chcesz powiedzieć ale dupa i na koniec po prostu w milczeniu przytulasz.
Wydaje mi się ze wszystkie pozostałe jezyki nawzajem mogą się jakoś przenikać a ten odstaje, ale nie jestem pewna tego, bo akurat dla mnie wszystkie języki wydają sie proste do okazania, nawet jeśli są dla mnie zupełnie nienaturalne (język prezentów- jakiś kosmos
).
Problem polega na tym, iż moim właśnie jest jezyk akceptacji.