Fake it until you make it

Dyskusje na tematy szeroko pojętej psychologii
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ninque
Posty: 1297
Rejestracja: niedziela, 15 lipca 2012, 22:20
Lokalizacja: Kraków

Re: Fake it until you make it

#16 Post autor: Ninque » czwartek, 4 września 2014, 20:04

— Chciałabym kiedyś go zobaczyć.
— Co?
— Ten ich kraj. Palmy, słońce, lwy. No wiesz. Pustynie, piramidy.
— Skorpiony, mantikory, ifryty, hyeny, sępy, dżinny, wszy, zarzy, moskity i malarię.
Alitea pokazała bratu język.
W ostatniej chwili powstrzymał się przed odruchowym odwzajemnieniem miny. Muszę z tym skończyć, nie jestem już
dzieckiem. Czy strategos wygłupia się publicznie, przekomarza z siostrą? Strategos zachowuje wyniosłe milczenie.
Oczywiście to też było poniekąd infantylne. Czyż dzieci nie bawią się właśnie w strategosów i aresów, kratistosów i królów, nie udają powagi, tym bardziej śmieszne w tym udawaniu? Więc wstyd był nie do uniknięcia: czy podąży za
instynktem, czy się mu sprzeciwi. Odwrócił wzrok, mrugając szybko.
Pamiętał jednak, co tak często powtarzała matka. Zwłaszcza gdy narzekał, jak to wszędzie się spóźniają przez jej
niekończące się zabiegi przed lustrem — była to wówczas jej ulubiona odpowiedź, recytowana już chyba bez zastanowienia, przecież nie mniej prawdziwa w swej banalności.
Charakter rodzi się z wypracowanych nawyków. Kogokolwiek byś udawał, byle wystarczająco konsekwentnie, tym się w końcu staniesz. To odróżnia nas od zwierząt i istot niższych, ich Forma pochodzi zawsze z zewnątrz, same nie są w stanie się zmienić. — Uśmiechała się do niego w srebrnym odbiciu ponad ramieniem. — Nie jęcz; cierpliwości. Na piękne kobiety zawsze się czeka.
Matka wypracowywała w sobie nawyk piękna. Nie pozwalała sobie ani na chwilę zaniedbania. Nawet gdy nie wybierała
się nigdzie z oficjalną wizytą, na żadne przyjęcie czy bal, ani też sama nie przyjmowała gości — nie odstępowała ani na tuk od z góry zaplanowanego wyobrażenia siebie. Jej piękno niekiedy wręcz przytłaczało.


Jeżeli można było zrobić penicylinę ze spleśniałego chleba, z pewnością da się coś zrobić też z Ciebie.

Awatar użytkownika
silver_bullet
Posty: 825
Rejestracja: poniedziałek, 11 czerwca 2007, 13:12
Enneatyp: Entuzjasta
Lokalizacja: jest mało istotna. Liczą sią ludzie.

Re: Fake it until you make it

#17 Post autor: silver_bullet » piątek, 5 września 2014, 13:29

Czy to wszystko przypadkiem nie jest autotresura?
To pomijalnie istotne czy zrodlem jest nawyk, czy dzialanie umyslu... Liczy sie efekt koncowy i jego trwalosc.
| 7 | ENTp | Kim jestem? |

"Logic will get you from A to B.
Imagination will take you everywhere.”

Albert Einstein

Awatar użytkownika
julka
Posty: 40
Rejestracja: czwartek, 23 października 2014, 22:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Fake it until you make it

#18 Post autor: julka » czwartek, 23 października 2014, 22:44

Ale co leży u podstaw tego, że się stresujesz publicznym wystąpieniem? Niskie poczucie własnej wartości? Uzależnienie go od oceny innych ludzi? Obojętne, czy wystąpienie się uda, źródło problemu pozostaje nienaruszone.
Dla mnie źródło problemu nie ma znaczenia, skoro problemu już nie ma. Wmawianie komuś że ma niskie poczucie własnej wartości i to jest przyczyną różnych życiowych problemów raczej spowoduje, że faktycznie tak będzie. Wbrew obiegowej opinii samooceny nie można zmienić ot tak, ponieważ realna samoocena zależna jest od naszego zachowania, obiektywnych sukcesów, więc żeby była wysoka, te sukcesy muszą być. A jeżeli ktoś wmówi sobie, że nie może ich mieć, bo ma niską samoocenę - mamy klasyczne samonakręcające się koło problemów. :D

Nie ma co wnikać w to jaki ktoś jest. Ważne jest, co robi i jak się zachowuje, a nie to, jaki jest, bo każde określenia są ograniczające i nie oddające w pełni osobowości niczyjej. Zawsze zauważymy argumenty za i przeciw jakiemukolwiek opisaniu naszej osoby - po prostu dlatego, że w różnych środowiskach i sytuacjach zachowujemy się inaczej.

I tutaj mam wrażenie leży podstawa tego podejścia jakie jest w temacie - nie skupiać się na myślach na temat kim się jest, lub jakim się jest, ponieważ wszystkie są iluzją. Istnienie trwałych i niezmiennych cech osobowości jest przecież iluzją. Lepiej skupić się po prostu na działaniu.

Awatar użytkownika
Ninque
Posty: 1297
Rejestracja: niedziela, 15 lipca 2012, 22:20
Lokalizacja: Kraków

Re: Fake it until you make it

#19 Post autor: Ninque » piątek, 24 października 2014, 08:22

@Julka <3
zwłaszcza dla 9 ważne jest działanie
a sam fakt że ktoś robi coś nawet jeżeli się stresuje i nawet jeśli ma owo poczucie niskiej wartosci, to to działanie podnosi poczucie skutecznosci a co za tym idzie własnej wartosci własnie. W sumie o tym jest ten temat.

Tak naprawdę z samoocena jest takie koło jeśli ktoś nie wierzy w siebie nie ma sukcesów którre pomogłoby mu uwierzyc w siebie nie wierzy ze jego zdanie czy słowa coś zmienią wiec nie mowi i nic sie nie zmienia nie wierzy ze jest w stanie cokolwiek przezwyciezac wiec nie przezwycięża itd niska samoocena się napędza

ale podobnie jest z wysoką idąc analogicznie wszyscy wiedza jak to działa wierzy wiec robi a jak nie wychodzi to się nie poddaje tylko robi dalej albo co innego i coś wychodzi coś się zmienia jego słowo się liczy czyli wysoka samoocena moze się rozwijac i utwierdzać

w sumie to fake it until you make it to jest złamanie jednego kręgu i próba wbicia do drugiego.

w sumie nie wiem czy nie dorobiłam po prostu masła maślanego do tego co Julka napisała wcześniej 0.o
julka pisze: I tutaj mam wrażenie leży podstawa tego podejścia jakie jest w temacie - nie skupiać się na myślach na temat kim się jest, lub jakim się jest, ponieważ wszystkie są iluzją. Istnienie trwałych i niezmiennych cech osobowości jest przecież iluzją. Lepiej skupić się po prostu na działaniu.
powiedzieć to na forum gdzie każdy jest nuerkiem a dodatkowo czesto jeszcze uściślonym zestawem literek pomiedzy ukośnikiem oraz dodatkowymi literkami z innych systemów :jupi:

ale wazne ważne bardzo ważne w sumie odkrywam to ostatnio jak bardzo to wazne (hehe dla Dziewiatkowego :twisted: ośrodka działania szczególnie)
:cheers:
Jeżeli można było zrobić penicylinę ze spleśniałego chleba, z pewnością da się coś zrobić też z Ciebie.

Awatar użytkownika
Cotta
VIP
VIP
Posty: 2409
Rejestracja: czwartek, 12 maja 2011, 16:55
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: pomorskie

Re: Fake it until you make it

#20 Post autor: Cotta » piątek, 24 października 2014, 14:01

Julka, dzięki za tego posta, pozwolił mi zrozumieć "to drugie" podejście. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że inni mają inaczej niż ja, ale niekoniecznie zdaję sobie sprawę, jak w takim razie mają.
Jeżeli o mnie chodzi, to u mnie mechanizm jest trochę inny: 1) na ogół mam dystans emocjonalny do poczynionych obserwacji, w tym dotyczących siebie; 2) nie traktuję tych obserwacji deterministycznie (jak zaobserwuję niską samoocenę, to nie jest tak, że traktuję to jako wyrocznię - takie rzeczy można zmienić, stąd nie traktuję takich rzeczy jak etykietek, które ograniczają); 3) "obiektywne sukcesy" mają relatywnie niski wpływ na moją własną ocenę efektów (np. mogę dostać za coś nagrodę, pochwałę, ale jeżeli nie mam wewnętrznego przekonania o tym, że coś mi faktycznie wyszło dobrze, to prędzej przyjmę, że ludzie chcieli być dla mnie mili lub że się nie znają).
Ale właśnie, co człowiek, to inna osobowość i inne rzeczy się sprawdzają.
5w4, sp/sx/so, INTJ
LII [Ne, DCNH - CT(H)]


http://www.poomoc.pl/

Życie bywa skomplikowane, więc lepiej się zdrzemnąć.

Awatar użytkownika
julka
Posty: 40
Rejestracja: czwartek, 23 października 2014, 22:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Fake it until you make it

#21 Post autor: julka » sobota, 25 października 2014, 02:11

Tak, nawiązując do Enneagramu, wikipedia pisze coś takiego:
http://en.wikipedia.org/wiki/Fourth_Way pisze:Basis of teachings
The Fourth Way focuses on "conscious labor" and "intentional suffering."

Conscious Labor is an action where the person who is performing the act is present to what he is doing; not absentminded. At the same time he is striving to perform the act more efficiently.

Intentional suffering is the act of struggling against automatism such as daydreaming, pleasure, food (eating for reasons other than real hunger), etc... In Gurdjieff's book Beelzebub's Tales he states that "the greatest 'intentional suffering' can be obtained in our presences by compelling ourselves to endure the displeasing manifestations of others toward ourselves"[18]

To Gurdjieff these two were the basis of all evolution of man.

Self-Observation

This is to strive to observe in oneself behavior and habits usually only observed in others, and as dispassionately as one may observe them in others, to observe thoughts, feelings, and sensations without judging or analyzing what is observed.[19]

The Need for Effort

Gurdjieff emphasized that awakening results from consistent, prolonged effort. Such efforts may be made as an act of will after one is already exhausted.

The Many 'I's

This indicates fragmentation of the psyche, the different feelings and thoughts of ‘I’ in a person: I think, I want, I know best, I prefer, I am happy, I am hungry, I am tired, etc. These have nothing in common with one another and are unaware of each other, arising and vanishing for short periods of time. Hence man usually has no unity in himself, wanting one thing now and another, perhaps contradictory, thing later.
Zwłaszcza ostatni fragment dobrze wkomponowuje się w to, o czym chciałam wspomnieć. Jest to rzecz częsta w filozofii i religii Bliskiego Wschodu, zarówno w nurtach gnostycznych jak i w buddyzmie, i jak domyślam wywodzi się ze wspólnego rdzenia lub powstawało w interakcji ze sobą. Osobowość, ja, jako spójna, niezmienna całość, jest złudzeniem, dlatego też twórca Enneagramu postrzegał człowieka jako proces dynamiczny, tak jak współczesna psychologia, gdy nazywa to samoaktualizacją, czyli dodawaniem nowych przekonań na temat siebie i zmienianiem utrwalonych już wcześniej starych przekonań.

Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: Fake it until you make it

#22 Post autor: Osteoporoza » sobota, 25 października 2014, 11:23

Robiłem takie rzeczy, faktycznie działały, ale nie dam sobie wmówić, że to starcza.
Wysoko-kortyzolowa postawa uległa to nie jest jakieś coś co jest zwyczajnie złe i należy to zwalczać "by żyło się lepiej". Ta postawa chroni, zarówno przed upadkiem jak i wzlotem. Pomijam tutaj skrajności, które zawsze są złe, więc proszę mnie na podstawie zaburzonych skrajnych postaw nie korygować, bo sporo ludzi na forum używa takich argumentów.

Jeśli nie poznamy źródła problemu to jest jak granie w ruletkę, nie wiemy co wyjdzie ze zmiany postawy. Może problemem było tylko to, że ktoś nam wmówił bycie gorszym itd. W takim wypadku zmiana podejścia zadziała. Być może nawet istnieje niemal cudowna możliwość zmiany siebie na głębokim poziomie poprzez zmianę nastawienia, które wynika ze zmiany gestykulacji, ale nie wierzcie w takie rzeczy. Cuda się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć.
Ckliwa opowieść ze łzami w oczach Pani z TED'a jest przekonywująca, szczególnie, że pewnie jest prawdziwa, ale to nie znaczy, że to zawsze działa.

Postawa nisko-kortyzolowa nie chroni, bo człowiek się odsłania. To nie jest tak, że można zaryzykować pewność siebie, bo nie ma się nic do stracenia. Wyobraźcie sobie co by się stało z tą kobietą z TEDa jakby po tej mocarnej motywacji nie udało jej się? Może by się załamała. Mogłaby jednak próbować dalej, ale co by się stało, jakby się podniosła, znowu wskoczyła na "wyższy level" i znowu poległa, i jeszcze raz i jeszcze raz? Mogłaby implodować, wysoko rozbudowane poczucie własnej wartości może runąć jak rusztowanie. Jej psychika wyszłaby na tym gorzej, niż jakby się skuliła i poddała i nigdy nie uwierzyła w siebie, lub po prostu poczekała na odpowiedni moment by zacząć działać. Wiara ma to do siebie, że można ją stracić, wysoko-kortyzolowa postawa pozwala na bardzo wolny rozwój, ale bezpieczny. To jest druga strona medalu.
Spoiler:
Nie zgadzam się.

Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: Fake it until you make it

#23 Post autor: Osteoporoza » sobota, 25 października 2014, 12:02

Aha, jest jeszcze jedna rzecz. Wychodzenie z siebie i porażka pokazuje innym niekompetencje. W małej społeczności może to prowadzić do wykluczenia lub przynajmniej braku wiary innych w naszą zdolność. Można zostać "spalonym" ew. spalonym ^^
Oczywiście w dzisiejszym (pierwszym) świecie nietrudno zmienić otoczenie, bo jest nas ludzi pełno, a przemieszczanie się na duże odległości jest wykonywalne, ale to nadal jest kłopotliwe i ryzykowne.

Awatar użytkownika
julka
Posty: 40
Rejestracja: czwartek, 23 października 2014, 22:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Fake it until you make it

#24 Post autor: julka » sobota, 25 października 2014, 12:31

Wyobraźcie sobie co by się stało z tą kobietą z TEDa jakby po tej mocarnej motywacji nie udało jej się? Może by się załamała. Mogłaby jednak próbować dalej, ale co by się stało, jakby się podniosła, znowu wskoczyła na "wyższy level" i znowu poległa, i jeszcze raz i jeszcze raz? Mogłaby implodować, wysoko rozbudowane poczucie własnej wartości może runąć jak rusztowanie. Jej psychika wyszłaby na tym gorzej, niż jakby się skuliła i poddała i nigdy nie uwierzyła w siebie
Nieprawda i mówię to z własnego życiowego doświadczenia. :P Gdyby się poddała i nigdy nie uwierzyła w siebie jej psychika dążyłaby powolnie do coraz większej depresji aż w końcu wylądowałaby w psychiatryku.

Gdyby jej się nie udało, mogłaby spróbować jeszcze raz, i raz, i do skutku, albo w międzyczasie zmienić cele żeby podbudować poczucie sprawczości. Są sytuacje życiowe gdy na mentalność polegającą na bezczynności nie możemy sobie po prostu pozwolić, tylko z tego powodu, że życie mamy tylko jedno i bardzo krótkie.
Cuda się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć.
To nie są cuda, to jest materialna rzeczywistość, i trudna praca która wymaga wysiłku. :P Nie ma co liczyć na idealistyczne spojrzenie na rzeczywistość w którym fajne rzeczy spadną na nas w prezencie od losu - czyli na wspomniane przez ciebie cuda. ;)
Wychodzenie z siebie i porażka pokazuje innym niekompetencje. W małej społeczności może to prowadzić do wykluczenia lub przynajmniej braku wiary innych w naszą zdolność.
Inni zwykle nie wierzą, bo próbują się utwierdzić też w ten sposób w niezmienności własnych poglądów na swój temat (dlatego że boją się, np. myśli, że mogli to odkryć wcześniej i zrealizować marzenia których nie zrealizowali). To nie powinno nas blokować.

Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: Fake it until you make it

#25 Post autor: Osteoporoza » sobota, 25 października 2014, 13:17

julka pisze:
Wyobraźcie sobie co by się stało z tą kobietą z TEDa jakby po tej mocarnej motywacji nie udało jej się? Może by się załamała. Mogłaby jednak próbować dalej, ale co by się stało, jakby się podniosła, znowu wskoczyła na "wyższy level" i znowu poległa, i jeszcze raz i jeszcze raz? Mogłaby implodować, wysoko rozbudowane poczucie własnej wartości może runąć jak rusztowanie. Jej psychika wyszłaby na tym gorzej, niż jakby się skuliła i poddała i nigdy nie uwierzyła w siebie
Nieprawda i mówię to z własnego życiowego doświadczenia. :P Gdyby się poddała i nigdy nie uwierzyła w siebie jej psychika dążyłaby powolnie do coraz większej depresji aż w końcu wylądowałaby w psychiatryku.

Gdyby jej się nie udało, mogłaby spróbować jeszcze raz, i raz, i do skutku, albo w międzyczasie zmienić cele żeby podbudować poczucie sprawczości. Są sytuacje życiowe gdy na mentalność polegającą na bezczynności nie możemy sobie po prostu pozwolić, tylko z tego powodu, że życie mamy tylko jedno i bardzo krótkie.
Skrajności. Urwałaś połowę mojego zdania, dosyć istotną, poza tym może niepotrzebnie użyłem słowa "nigdy".
Czemu nieprawda? Ja też mówię z własnego doświadczenia ;d
julka pisze:
Cuda się zdarzają, ale nie warto na nie liczyć.
To nie są cuda, to jest materialna rzeczywistość, i trudna praca która wymaga wysiłku. :P Nie ma co liczyć na idealistyczne spojrzenie na rzeczywistość w którym fajne rzeczy spadną na nas w prezencie od losu - czyli na wspomniane przez ciebie cuda. ;)
Masz inne doświadczenia, dla Ciebie problemem był brak działania, dla mnie brak efektów z działania.

Awatar użytkownika
julka
Posty: 40
Rejestracja: czwartek, 23 października 2014, 22:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Fake it until you make it

#26 Post autor: julka » sobota, 25 października 2014, 13:23

Masz inne doświadczenia, dla Ciebie problemem był brak działania, dla mnie brak efektów z działania.
Więc go zaniechałeś, zamiast poszukać innego działania, lub innych celów? :/ Generalnie jest tak że działanie zawsze ma jakieś efekty, jeżeli nie takie jak oczekujemy to warto zastanowić się dlaczego...

Nie wiemy jakie mamy doświadczenia i z czym, więc trudno tutaj dyskutować, a ja nie chcę się zwierzać z połowy życia. :P Piszesz o jakichś skrajnościach, jakby to dyskredytowało ten punkt widzenia, ale w istocie jest on prawdziwy, bo skrajności bywają prawdziwe: jedyne co możemy tak naprawdę zmienić, to swoje własne zachowanie i przekonania na własny temat, i tak właśnie zrozumiałam ten pogląd o którym mówimy. Zmiana gestykulacji może nie wystarczyć, ale nie jest jedyną metodą: skutecznych środków do osiągnięcia tego celu może być kilka, i warto znaleźć ten, który będzie działał akurat w naszym przypadku.
Wiara ma to do siebie, że można ją stracić, wysoko-kortyzolowa postawa pozwala na bardzo wolny rozwój, ale bezpieczny.
Można ją stracić, więc lepiej jej nie mieć? To dla mnie nie ma sensu.

Postawa wysoko-stresowa pozwala na wolny rozwój, ale bezpieczeństwo jest iluzją. Choćby dlatego, że nigdy nie wiemy co przyniesie przyszłość i wcale nie możemy być pewni, że dzisiejsze bezpieczeństwo się tam dalej utrzyma. Często nie możemy po prostu powolnie czekać i zastanawiać się za dużo, bo czas ucieka. Wtedy nie ma miejsca na lęk.

Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: Fake it until you make it

#27 Post autor: Osteoporoza » sobota, 25 października 2014, 13:36

Niczego nie dyskredytuję, nie zaniechałem. Uważam jedynie, że trzeba mieć większy wgląd w przyczyny, a czemu to już napisałem

Awatar użytkownika
julka
Posty: 40
Rejestracja: czwartek, 23 października 2014, 22:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Fake it until you make it

#28 Post autor: julka » sobota, 25 października 2014, 13:47

Ale ja nie zrozumiałam. Odebrałam głównie informację że nie warto działać bo inni ludzie w nas nie wierzą i może się nie udać za pierwszym razem?

I co oznacza dla ciebie "wgląd w przyczyny"?

Awatar użytkownika
Osteoporoza
Posty: 476
Rejestracja: piątek, 28 lutego 2014, 01:04
Enneatyp: Lojalista
Lokalizacja: W dziczy serca
Kontakt:

Re: Fake it until you make it

#29 Post autor: Osteoporoza » sobota, 25 października 2014, 14:15

To się rozminęliśmy jak dwie trasy autostrady.
julka pisze:Ale ja nie zrozumiałam. Odebrałam głównie informację że nie warto działać bo inni ludzie w nas nie wierzą i może się nie udać za pierwszym razem?

I co oznacza dla ciebie "wgląd w przyczyny"?
To
julka pisze:
Ale co leży u podstaw tego, że się stresujesz publicznym wystąpieniem? Niskie poczucie własnej wartości? Uzależnienie go od oceny innych ludzi? Obojętne, czy wystąpienie się uda, źródło problemu pozostaje nienaruszone.
Dla mnie źródło problemu nie ma znaczenia, skoro problemu już nie ma.
Jak nie znasz przyczyny to problem może nawrócić, bo nie wiesz co go spowodowało, simple as that.
Zresztą, ja jestem trochę deterministą. Uważam, że wszystkie te mechanizmy ludzkiej psychiki są potrzebne, bo wynikają z czegoś. Są po to by się przystosowywać i każdy z nich ma swoje zalety, jednakże każdy jeden z nich może nas doprowadzić na manowce, albo do zagłady. Pokazuję po prostu drugą stronę medalu. Mówienie, że od nadmiaru wiary w siebie nie można sobie zrobić kuku, bo od wegetacji wpada się w depresję, jest jak powiedzieć, że nie można się oparzyć gorącą wodą, bo od lodowatej można dostać odmrożeń xd

Awatar użytkownika
julka
Posty: 40
Rejestracja: czwartek, 23 października 2014, 22:15
Enneatyp: Lojalista

Re: Fake it until you make it

#30 Post autor: julka » sobota, 25 października 2014, 14:39

Mówienie, że od nadmiaru wiary w siebie można sobie zrobić kuku jest nieprawdą, bo od wegetacji wpada się w depresję, jest jak powiedzieć, że nie można się oparzyć gorącą wodą, bo od lodowatej można dostać odmrożeń xd
Rozumiem o co ci chodzi. Ale wiara w siebie nie oznacza jeszcze nierealistycznej oceny świata. Ja nie bronię postawy maniakalnej, w której mamy przeświadczenie o własnej omnipotencji, tylko w ogóle dążenia do czegoś. Ważne, żeby wiedzieć, że mamy kontrolę nad tym jak się zachowamy w różnych sytuacjach i to nie jest zdeterminowane. Nie mamy wpływu na okoliczności zewnętrzne, które mogą spowodować, że nasze działania odniosą lub nie odniosą oczekiwanego skutku.

Zauważ, że samo określenie "niedobór" lub "nadmiar" wiary w siebie nie niesie ze sobą żadnej informacji, a jedynie subiektywną ocenę. W ten sposób nie można dojść do porozumienia, ponieważ każdy z rozmówców może widzieć w tym coś innego.
Jak nie znasz przyczyny to problem może nawrócić, bo nie wiesz co go spowodowało, simple as that.
Często przyczyną jest po prostu wypracowany nawyk, albo błąd poznawczy. To można zmieniać.

Przyczynami naszych zachowań są między innymi nasze myśli i oceny o rzeczywistości, ale na nie tak łatwo jak na zachowanie nie możemy wpływać, więc skuteczną metodą wpływu na nie jest właśnie zmiana zachowania. Rozstrząsając ciągle źródła problemów tak naprawdę samymi problemami się nie zajmujemy.

ODPOWIEDZ