Nie sądzę, że jest czymś złym, ale jest czymś kosztownym. Jakby mnie było stać, aby 1 - 2 razy w tygodniu iść do psychologa i przynudzać mu o swoich problemach, a on by mi w zamian dawał zrozumienie i dobre rady, które by mnie wnerwiały lub budowały moje ego i mogłabym okazywać swobodnie swoje emocje i poglądy, bo ona/on mnie znosi, bo musi mnie znosić, bo wystawia mi rachunek $200 za godzinę, to może bym to robiła. Pewnie jednak nie, bo po co miałabym tacić czas i pieniądze na sztuczne stosunki międzyludzkie. Terapeuci wnerwiają ludzi, którzy mają prawdziwe problemy, bo są protekcjonalni w stosunku do nich i starają się nimi manipulować. Ale prawie każdy obecnie myśli, że jedyną odpowiedzią na wszelkie problemy życiowe jest psychoterapia... jak cię na to stać.karczes pisze:Kolejna osoba, która faworyzuje pogląd, że chodzenie do psychologa jest czymś złym.Bycie w terapii jest ostatecznością i karą dla osoby, którą otoczenie uznało za niedopasowaną.
Akurat biednym i bezdomnym nie proponuje się żadnej terapii psychologicznej, ani oni nie mają fiksacji na tym punkcie. Mówi się, że biedni i bezdomni nie mogą być w depresji, bo ich na to nie stać.
Oczywiście. Zgadzam się z Tobą całkowicie. Młoda osoba, która wierzy w dojrzałość dorosłych jest w pewnym sensie zdezorientowana i zobowiązana tak myśleć. I dla każdego nie jest to oczywiste i zrozumiałe, że są wybitni ludzie, ale tacy są rzadkością, bo cała reszta, to są tylko dzieci lub dorosłe dzieci.karczes pisze:Wykorzystałem stereotyp, że im ktoś jest młodszy tym jest głupszy. Z tym, że wiele osób starszych ma tyle samo między uszami, co nieopierzony dzieciak.