Dr Hawkins - poziomy świadomości

Dyskusje na tematy szeroko pojętej psychologii
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
nic
Posty: 32
Rejestracja: poniedziałek, 2 maja 2011, 18:38
Enneatyp: Obserwator

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#16 Post autor: nic » wtorek, 31 maja 2011, 20:03

Hej, mam ważne dla mnie pytanie dotyczące tych poziomów świadomości. Dokładnie chodzi mi o 9 poziom i formułkę z tego zdania: "Uświadamiamy sobie że istnieje przerwa pomiędzy bodźcem a naszą reakcją na ten bodziec i że mamy potencjał by dokonać wyboru tej reakcji."

Chciałem was zapytać jak to widzicie, jak myslicie na jakiej podstawie Dr. Hawkins twierdzi że możemy sami wybrać reakcje na bodziec. Domyslam się że miał na mysli "subiektywne odczucie", czyli jakąś konkretna emocję która pozwala nam wierzyć w danej chwili że możemy tego dokonać. Takie jest moje rozumienie.
Wiemy jednak że na nasze życie ma wpływ niezliczona ilość bodźców, działająca w i po za naszą świadomością dlatego uważam że NIGDY nie będziemy wstanie ich wszystkich kontrolować. Dalej... każdy z nas ma lęki, obawy i rozterki. Nawet jeśli znamy bodziec i przewidujemy nasza potencjalną reakcję, nie zawsze jesteśmy ją w stanie zmienić, czy to z naszych wewnętrznych obaw czy z zewnetrznych przyczyn od nas zupełnie niezależnych. Nie chcę być do teorii Hawkinsa nastawiony sceptycznie ale coś mi się wydaję że od 9 poziomu w góre to nieosiągalna poezja.

Chyba że ktoś mi to uściśli :)
??


Szczęście to stan ducha. Głód to problem fizyczny. A to już dwie gęby do karmienia.

Awatar użytkownika
Emjotka
Posty: 2747
Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#17 Post autor: Emjotka » wtorek, 31 maja 2011, 22:15

Nie przebrnęłam jeszcze przez te długaśne opisy w temacie, ale tak bez czytania tego...
nic pisze: Dalej... każdy z nas ma lęki, obawy i rozterki. Nawet jeśli znamy bodziec i przewidujemy nasza potencjalną reakcję, nie zawsze jesteśmy ją w stanie zmienić, czy to z naszych wewnętrznych obaw czy z zewnetrznych przyczyn od nas zupełnie niezależnych.
Nasze obawy, lęki i rozterki wynikają z tego, że -kiedyś-, -wcześniej- tak a nie inaczej pokierowaliśmy naszymi myślami i emocjami. Zrobiliśmy to, bo -brakowało- nam -świadomości-, że -możemy- zrobić to inaczej. To, że teraz mamy problem z kierowaniem swoimi emocjami, myślami, życiem nie bierze się z powietrza... Cóż jeszcze można do tego dodać...? Chyba tylko:
słowa przypisywane Siddharcie Gautamie pisze:Ten świat zna trzy błędne punkty widzenia. Jeśli trzymać się ich uporczywie, to nie pozostaje nic innego, jak wszystko zanegować. Pierwszy punkt widzenia polega na przekonaniu, że ludzkim losem kieruje przeznaczenie. Zwolennicy drugiego utrzymują, że wszystko jest stworzone przez Boga i kierowane jego wolą. Ci, którzy przyjmują trzeci, głoszą, że wszystko zdarza się przypadkowo, nie mając żadnych przyczyn ani uwarunkowań. Jeśli o wszystkim decyduje przeznaczenie, to dobre i złe czyny, wszelkie szczęście i cierpienie są już z góry ustalone. Zatem wszelkie ludzkie plany i wysiłki, które mają na celu poprawę i postęp, byłyby daremne, a dla ludzkości nie byłoby nadziei. To samo dotyczy obu pozostałych stanowisk. Jeśli w ostatecznym rozrachunku wszystko spoczywa w rękach niepoznawalnego Boga, bądź jest dziełem ślepego przypadku, to cóż innego pozostaje ludziom jak nie podporządkowanie się Bogu i przypadkom? Trudno się dziwić, że ludzie, którzy hołdują takim poglądom, tracą nadzieję i nie starają się działać mądrze i unikać zła. Wszystkie trzy koncepcje są błędne, ponieważ wszystko jest następstwem zjawisk, których źródło stanowi nagromadzenie przyczyn i warunków.
... a świadomość jest niczym innym jak głównodowodzącym w wybieraniu przyczyn i warunków. ;)
Amen.

| SLI-Si | zsiódemkowane 5w6 sx/sp |

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#18 Post autor: Zielony smok » wtorek, 31 maja 2011, 22:27

Co do reakcji na bodziec. Ktoś mówi do nas coś obraźliwego. Możemy wybrać rodzaj reakcji, np. rozłoscić się, zripostować czymś równie obraźliwym....albo potraktować negatywne emocje drugiego człowieka jako jego wewnętrzny problem i ich ,,nie kupić".
Jeden z mnichów tybetańskich w rozmowie z Dalajlamą, został zapytany - co było najtrudniejsze dla niego podczas tortur jakim go poddali Chińczycy. Odpowiedział - zachować życzliwość wobec prześladowców.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Perwik
Posty: 3600
Rejestracja: czwartek, 3 stycznia 2008, 23:08

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#19 Post autor: Perwik » środa, 1 czerwca 2011, 00:17

Apropo mnichów tybetańskich - czy wie ktoś może, czy oni potrafią wyzbyć się swoich potrzeb ? A jeśli tak, to czy potrafią także wyzbyć się potrzeb fizjologicznych ? Czy jest to w ogóle możliwe ? Logika podpowiada, że nie, ale te czubki potrafią lewitować, no nie ? :D Interesuje mnie to, bo brak potrzeb to jedyny w 100% skuteczny sposób uzyskania wolności.

Awatar użytkownika
Emjotka
Posty: 2747
Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#20 Post autor: Emjotka » środa, 1 czerwca 2011, 00:43

Perwik pisze:Apropo mnichów tybetańskich - czy wie ktoś może, czy oni potrafią wyzbyć się swoich potrzeb ?
Myślałam, że w buddyzmie chodzi o wyzbycie się -pragnień- a nie -potrzeb- xD...
Amen.

| SLI-Si | zsiódemkowane 5w6 sx/sp |

Perwik
Posty: 3600
Rejestracja: czwartek, 3 stycznia 2008, 23:08

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#21 Post autor: Perwik » środa, 1 czerwca 2011, 14:27

A jaka wg Ciebie jest różnica między pragnieniem a potrzebą ?

Awatar użytkownika
Emjotka
Posty: 2747
Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#22 Post autor: Emjotka » środa, 1 czerwca 2011, 14:54

Główna jest taka, że pragnień/pożądań można się pozbyć nie pozbawiając się życia. Z potrzebami raczej nie da rady ;). To jest różnica, powiedzmy, praktyczna. Teoretyczna jest taka, że potrzeba to uczucie braku czegoś, co jest nam niezbędne do życia/zdrowego funkcjonowania; pragnienie jest za to dla mnie "potrzebą urojoną", czyli czymś, czego wcale nie potrzebujemy do szczęścia, a wmawiając sobie, że potrzebujemy, zatracamy się w dążeniu do tego i nie potrafimy cieszyć tym, co już mamy i z tego korzystać.
(To wszystko wersja ściśnięta-do-granic-możliwości. Jeżeli chcesz, mogę to spróbować dokładniej opisać. ;) )
Amen.

| SLI-Si | zsiódemkowane 5w6 sx/sp |

Awatar użytkownika
bodzios
Posty: 695
Rejestracja: poniedziałek, 18 stycznia 2010, 23:06
Enneatyp: Obserwator

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#23 Post autor: bodzios » piątek, 3 czerwca 2011, 21:41

No nie do końca, istnieje bowiem coś takiego, jak piramida potrzeb Maslowa.

PS. Choć może chodzi tylko o semantykę...
No UPS - no party. :(

Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#24 Post autor: boogi » piątek, 3 czerwca 2011, 22:03

bodzios pisze:No nie do końca, istnieje bowiem coś takiego, jak piramida potrzeb Maslowa.
...gdzie trzy podstawowe i niepodważalne poziomy opisuje m.in. Enneagram... ;)
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

Awatar użytkownika
nic
Posty: 32
Rejestracja: poniedziałek, 2 maja 2011, 18:38
Enneatyp: Obserwator

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#25 Post autor: nic » piątek, 3 czerwca 2011, 23:32

Myślę że temat się sam wyczerpał i można go zamknąć prostym zdaniem:)

Na pewne rzeczy nie mamy wpływu.

Dlatego uważam że teoria Hawkinsa ma się trochę 'nijak' do rzeczywistości, ponieważ to co czujemy na wyższych stanach swiadomości to zdecydowanie bardzo subiektywne odczucia.

Nasuwa się więc kolejne bardzo istotne pytanie! Czy istnieje w ogole potrzeba wspinania sie po drabinie, ktora chyba jednak kazdy z nas odczuwa?

Ja myślę że niektorym jest dobrze tam gdzie sa a to chyba najwazniejsze :)
Szczęście to stan ducha. Głód to problem fizyczny. A to już dwie gęby do karmienia.

Perwik
Posty: 3600
Rejestracja: czwartek, 3 stycznia 2008, 23:08

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#26 Post autor: Perwik » sobota, 4 czerwca 2011, 13:42

Ja odczuwam silną potrzebę rozwoju samoświadomości; zrozumienia własnych emocji, uczuć, reakcji na różne bodźce i traktuję to wręcz jako rozwój zawodowy, chociaż wiem, że jeśli nie przerobię pewnych rzeczy ze sobą, zwłaszcza mam na myśli uświadamianie sobie przykrych, wręcz niechcianych myśli, to nie tylko przestanę się rozwijać "wewnętrznie" (nie cierpię tego słowa...kojarzy się bardziej z jelitami niż stanem umysłu :roll: ), ale i po pewnym czasie, zacznę się frustrować przez brak świadomości własnych blokad. Bardzo uprościłem sprawę w tym ostatnim zdaniu, więc nie łapcie mnie za słówka :P

ps. Emojtko jeszcze Ci odpowiem na Twój post pragnienie/potrzeba, ale nie teraz, bo mi się nie chce.

Awatar użytkownika
Emjotka
Posty: 2747
Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
Enneatyp: Obserwator
Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#27 Post autor: Emjotka » środa, 8 czerwca 2011, 20:45

Perwiś, słoneczko, cały czas czekam. :P Bądź tego świadom... ;)
Amen.

| SLI-Si | zsiódemkowane 5w6 sx/sp |

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#28 Post autor: Zielony smok » środa, 12 października 2011, 13:56

Kontynuuję wątek Hawkinsa
Wykres poziomów

http://www.youtube.com/watch?v=AW51o9Z- ... re=related
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#29 Post autor: Venus w Raku » piątek, 14 października 2011, 10:08

W ogóle nie wiem o czy rozmawiacie. Najwidoczniej nie załapuję, ale wcale mnie to nie martwi.

Co mogę napisać w tym temacie... instynktownie i bez myśenia.

Tylko niektórzy osiągnęli poziom 6, lub myślą, że osiągneli poziom 6. Stwierdzenie, że poziom 6 jest lepszy od wstydu i poczucia winy jest idiotyzmem, bo wstyd i wina przynajmniej kierują się sumieniem, a czyste pragnienie, chciwość pieniądza i żądza nie mają żadnego sumienia, ani ludzkiej twarzy, a są tylko czystym popędem instynkownym, czyli idziemy w kierunku zezwierzęcenia.
6. Pragnienie - Jest to główny czynnik motywujący przeważającą większości naszego społeczeństwa i choć zachęca do zmiany, może zniewalać poprzez ciągle niezaspokojony apetyt. Króluje tu chciwość, konsumeryzm, materializm. Jest to poziom żądzy i uzależnienia od pieniędzy, seksu, prestiżu, potęgi.
Większość z nas żyje na poziomie 5, czyli na trochę wyższym poziomie niż zwierzęta. Jak wejdziemy na pozim 6, czyli poziom żądzy, pieniądza i władzy, to będziemy już lepsi i bardziej ludzcy, ale według tego, co jest napisane poniżej, to potrzebna nam jest pomoc. Jaka pomoc i czyja pomoc?... Może Jezusa, Buddy, Kryszny, Mahometa..., ale oni są dopiero na 17-stym poziomie naszej świadomości. A więc pomoc kolesia, który jest już na poziomie 6, ale ich jest tylko 1%, a nas jest 99%. A więc może najlepiej urodzić się psychopatą, bo to daje duże prwdopodobieństwo, aby z powodu defektu mózgu znaleźć się na poziomie 6
Nawet jak się nadymasz cudownie jak paw i udajesz, że nie jesteś na poziomie 5, ale na 6, to masz 99% szansy, że przynależysz do szarej masy okupującej gremialnie poziom 5.
5. Strach - paranoidalne postrzeganie świata jako niebezpiecznego i pełnego zagrożeń. Aby wznieść się ponad ten poziom zazwyczaj potrzebna jest nam pomoc, w przeciwnym razie możemy utknąć tu na dobre. Przykładem może być patologiczny związek lub znajdowanie się pod despotyczną dyktaturą. Podejrzliwość i przyjmowanie postawy obronnej jest tu charakterystyczne.
Na końcu twojej wspinaczki stanisz się Jezusem, Buddą, Kryszną, Mahometem na poziome 17. Tylko, że to już było wieki temu i my teraz z tym walczymy zaciekle. Ty nie chcesz być przecież Jezusem, ty chcesz być bilionerem. Jeżeli nie osobą sławną, to bogatą. Czas nawiedzonych proroków już minął. Nie chcesz się przecież cofać 2000 tysiące lat do tyłu, bo to jest przecież tylko dobre dla tych, którzy odczuwają wstyd i poczucie winy. Dla tych którzy mają sumienie, ale oni są na poziome 1 i 2, i aby dotać się na poziom 6, to muszą zrobić okropne rzeczy. Rzeczy, których nie są w stanie zrobić jak oszukiwać, wykorzystywać i zabijać. Nie mówiąc już, że to jest absolutnie przeciwko ideii jaką wyznawał Jezus Chrystus.
17. Oświecenie - To jest najwyższy poziom ludzkiej świadomości. Stajemy się ucieleśnieniem Boskiej Woli i Boskiej miłości. Hawkins twierdzi że jest to poziom Jezusa, Buddy, Kryszny. Będąc na tym poziomie wywieramy pozytywny wpływ na całą ludzkość.
To wszystko jest kompletną bzdurą, idiotyzmem, absurdem i mieszaniem w umysłach naiwnych. Ja mogę usiąść i wymyśleć ideę lepszą od tego. Kim jest ten Dr. D. Hawkins, bo nie chce mi się sprawdzać na Internecie? Jego poziomy świadomości są idiotyzmem, bo punkty 1 i 2 są związane z posiadaniem sumienia i 17 punkt jest związany z posiadaniem sumienia. Punkty pośrednie są związane mniej lub bardziej z brakiem sumienia. Absolutna niekonsekwencja.
1w9, 6w5, sp/sx

Awatar użytkownika
Zielony smok
VIP
VIP
Posty: 1855
Rejestracja: czwartek, 14 grudnia 2006, 19:17
Enneatyp: Mediator
Lokalizacja: następna stacja...

Re: Dr Hawkins - poziomy świadomości

#30 Post autor: Zielony smok » piątek, 14 października 2011, 14:28

Venus w Raku pisze: To wszystko jest kompletną bzdurą, idiotyzmem, absurdem i mieszaniem w umysłach naiwnych. Ja mogę usiąść i wymyśleć ideę lepszą od tego. Kim jest ten Dr. D. Hawkins, bo nie chce mi się sprawdzać na Internecie? Jego poziomy świadomości są idiotyzmem, bo punkty 1 i 2 są związane z posiadaniem sumienia i 17 punkt jest związany z posiadaniem sumienia. Punkty pośrednie są związane mniej lub bardziej z brakiem sumienia. Absolutna niekonsekwencja.
Niech Ci sam opowie:
W wieku 3 lat pojawiła się nagła pełna świadomość istnienia, niewerbalne, a jednak całkowite zrozumienie znaczenia „Ja Jestem" - za którym podążało natychmiastowe, przerażające uświadomienie, że „Ja" równie dobrze mogłoby wcale nie istnieć. To było chwilowe przebudzenie z zapomnienia w świadomą uważność samego istnienia. W tym momencie narodziła się osobowa jaźń, a dualność Jest i Nie-Jest wkroczyła w moją subiektywną uważność.
W okresie dzieciństwa i wczesnej młodości paradoks egzystencji i pytanie o rzeczywistość jaźni pozostały powracającym problemem. Osobowa jaźń czasami zaczynała zsuwać się w większą, bezosobową Jaźń, a początkowy strach przed nieistnieniem, przeradzający się w strach przed Nicością powracał.
W 1939 rozwoziłem gazety w przemysłowym stanie Wisconsin. Trasa wynosiła siedemnaście mil. Pewnej ciemnej, zimowej nocy, wiele mil od domu, przy dwudziestostopniowym mrozie złapała mnie zamieć śnieżna. Mój rower przewrócił się na lodzie, a ostry wiatr podniósł gazety z kosza roweru i rozwiał je po pokrytym lodem, zaśnieżonym polu. Rozpłakałem się z załamania i wyczerpania. Moje ubrania zamarzły. Aby zejść z wiatru, przebiłem się przez zamarzniętą powłokę wysokiej zaspy śnieżnej i wykopałem sobie jamę, do której wpełznąłem. Wkrótce dreszcze ustały i nastało rozkoszne ciepło, a następnie stan pokoju, przekraczający wszelkie opisy. Towarzyszyło temu przepełnienie światłem i obecność nieskończonej miłości, która nie miała ani początku, ani końca i która nie różniła się od mojej własnej istoty. Stałem się nieświadomy mojego fizycznego ciała i otoczenia w miarę jak moja uważność zespalała się z tym wszechobecnym oświeconym stanem. Mój umysł zamilkł. Potok myśli zatrzymał się. Nieskończona Obecność była wszystkim, co było i mogło być, poza czasem czy opisem. Po upływie czasu, który mógł trwać eony, zostałem przywrócony do uważności, gdy poczułem, jak ktoś szarpie mnie za kolano. Wtedy zobaczyłem zatroskaną twarz mojego ojca. Bardzo nie chciałem powracać do ciała i wszystkiego, co za tym podążało, ale szczerze kochałem swego ojca i z powodu jego cierpienia, wybrałem powrót. W niezaangażowany sposób solidaryzowałem się z nim w jego strachu o moją śmierć, chociaż w tym samym momencie pojęcie śmierci wydawało mi się absurdem.
Nie rozmawiałem z nikim o moim subiektywnym przeżyciu. Nie istniał dostępny kontekst, dzięki któremu mogłem je zrozumieć. Nigdy nie słyszałem o duchowych doświadczeniach, innych niż te opisane w żywotach świętych. Jednak po tym doświadczeniu akceptowana rzeczywistość świata zaczęła się wydawać jedynie tymczasowa. Tradycyjne nauki religijne straciły swoja wagę i, paradoksalnie, stałem się agnostykiem. W porównaniu ze światłem boskości, w którym czułem, że skąpane jest całe istnienie, bóg tradycyjnej religii wypadał faktycznie szaro. Straciłem religię, ale odkryłem duchowość.
Podczas drugiej wojny światowej został mi przydzielony ryzykowny obowiązek sapera i często ocierałem się o śmierć. Jednak w odróżnieniu od innych nie bałem się. Czułem się tak, jakby śmierć straciła swoją autentyczność. Po zakończeniu wojny, zafascynowany złożonością umysłu, zapragnąłem studiować psychiatrię i dostałem się na studia medyczne. Mój nauczyciel, psychoanalityk, profesor na Uniwersytecie Kolumbijskim, również był agnostykiem. Obydwaj byliśmy sceptycznie nastawieni do religii. Analiza szła dobrze, tak jak moja kariera zawodowa, zacząłem odnosić sukcesy.
Jednak nie dane mi było wieść spokojnego życia zawodowego. Zapadłem na postępującą śmiertelną chorobę, która nie reagowała na żadne dostępne sposoby leczenia. W wieku trzydziestu ośmiu lat stanąłem w obliczu śmierci i wiedziałem, że umrę. Nie obchodziło mnie ciało, ale mój umysł był w stanie skrajnej udręki i rozpaczy. Gdy nadszedł ostateczny moment, przebiegła mi przez głowę myśl: „A co jeśli Bóg istnieje?" Poprosiłem więc w modlitwie: „Jeżeli Bóg istnieje, proszę go, aby teraz mi pomógł" Poddałem się jakiemukolwiek Bogu, jaki by nie istniał i straciłem przytomność, a kiedy się obudziłem okazało się, że zaszła tak potężna transformacja, że oniemiałem z zachwytu.
Osoba, jaką kiedyś byłem, już nie istniała. Nie istniała osobowa jaźń ani ego, tylko Nieskończona Obecność o tak nieograniczonej mocy, że była wszystkim, co istniało. Ta Obecność zastąpiła to, co było „mną" a moje ciało i jego działanie były kontrolowane jedynie przez Nieskończoną Wolę Obecności. Świat został oświecony jasnością Nieskończonej Jedności, która wyrażała się we wszystkich rzeczach odsłoniętych w ich nieskończonym pięknie i doskonałości.
Ten spokój trwał przez dziewięć miesięcy. Nie miałem swojej własnej woli. Nieproszona, moja fizyczna osoba zajęła się swoimi sprawami pod kierunkiem nieskończenie potężnej, ale wspaniale delikatnej woli Obecności. W takim stanie nie było potrzeby myślenia o czymkolwiek. Cała prawda była oczywista. Żadna konceptualizacja nie była ani potrzebna, ani możliwa. W tym samym czasie mój system nerwowy był skrajnie nadwyrężony, tak jakby przepływało przez niego więcej energii niż jego obwody mogły znieść.
Nie byłem w stanie sprawnie funkcjonować w świecie. Razem ze strachem i niepokojem zniknęły wszystkie zwykłe motywacje. Nie było czego szukać, wszystko było doskonałe. Sława, sukces, pieniądze były bez znaczenia. Przyjaciele nalegali, abym myślał pragmatycznie i wrócił do pracy, ale ja nie posiadałem do tego motywacji. Jednakże odkryłem, że potrafiłem postrzegać rzeczywistość, która leżała u podstaw osobowości. Zobaczyłem, że początek zaburzeń emocjonalnych leży w ludzkim przekonaniu, że byli swoimi osobowościami. I tak też, sama z siebie moja praktyka się wznowiła i stała naprawdę wielka.
Ludzie przybywali z całych Stanów Zjednoczonych. W końcu zatrudniałem pięćdziesięciu terapeutów i innych pracowników. Miałem dwa tysiące pacjentów ambulatoryjnych, apartament z dwudziestoma pięcioma biurami, laboratoriami badawczymi i encefalograficznymi. Leczyłem tysiące nowych pacjentów rocznie. Zapraszano mnie do programów radiowych i telewizyjnych - The MacNeil/Lehrer News Hour, The Today Show, The Barbara Walters Show, itp. W roku 1973 opisałem wykonywaną przez siebie pracę w tradycyjnym formacie w książce Orthomolecular Psychiatry, napisanej z noblistą Linusem Paulingiem. Ta książka, wydana dwadzieścia lat przed swoim czasem, wywołała coś w rodzaju zamieszania.
Całkowity stan moich nerwów powoli się poprawiał, pojawiło się też inne zjawisko - słodkie, rozkoszne pasmo energii stale przepływało wzdłuż kręgosłupa w stronę mózgu, gdzie wywoływało intensywne uczucie nieustannej przyjemności. Wszystko w życiu działo się na zasadzie synchroniczności, rozwijając się w doskonałej harmonii, a zdarzenia nadprzyrodzone były na porządku dziennym. Źródłem tego, co świat nazywał cudami była Obecność, a nie moja osobowa jaźń. To, co pozostało z osobowego „mnie" to tylko świadek tych zjawisk. Większe „Ja", głębsze niż moja własna jaźń czy moje myśli, determinowało wszystko, co się działo.
Stany, których doświadczałem, były też opisywane przez innych. Zacząłem więc zgłębiać nauki duchowe, włącznie z nauczaniem Buddy i oświeconych mędrców, jak Huang Po, czy bardziej współczesnych nauczycieli, takich jak Ramana Marharshi i Nisargadatta Maharaj, utwierdzając się w przekonaniu, że te doświadczenia nie były wyjątkami. Nagle Bhagavad-Gita stała się dla mnie całkowicie jasna. W końcu doświadczałem tej samej ekstazy duchowej, która była opisywana przez Sri Ramę Krishnę i chrześcijańskich świętych.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )

ODPOWIEDZ