Relacje z rodzicem
-
- Posty: 98
- Rejestracja: czwartek, 2 sierpnia 2007, 19:17
Nie można mówić, że przy takiej próbie wynik jest miarodajny, ale patrząc na rozkład odpowiedzi widać, że panowie mają problem z ojcostwem
Choć może to kwestia pokoleniowa i teraz dojrzewa fala bardziej aktywnych ojców albo tych świadomych, którzy będą mieli dziecko, bo tego chcieli, a nie dlatego, że nie ma dobrej antykoncepcji lub "wypada mieć dziecko".
Choć może to kwestia pokoleniowa i teraz dojrzewa fala bardziej aktywnych ojców albo tych świadomych, którzy będą mieli dziecko, bo tego chcieli, a nie dlatego, że nie ma dobrej antykoncepcji lub "wypada mieć dziecko".
4w5, INFj, sp/sx
- Little Bang
- Posty: 122
- Rejestracja: poniedziałek, 23 lipca 2007, 14:39
Z matką mam kontakt nijaki, z ojcem zły, wybrałam więc opcję "z żadnym dobry".
Coś w tym jest, ale wydaje mi się, że tu przede wszystkim wciąż widać efekty dawnego podziału ról kobieta-mężczyzna w domu. To matka miała być czuła, rozmawiać z dzieckiem, uczyć je. Ojciec miał być głową rodziny, musiał być twardy, w razie niesubordynacji wymierzał dzieciom kary, często mało się go widywało, bo musiał dużo pracować. Mężczyźni niejako przyzwyczaili się do przyjmowania chłodnej postawy wobec dzieci; nie wszyscy oczywiście. A jako że teraz nie ma już takiej przepaści między "funkcjami" obojga rodziców, możliwe, że za kilka pokoleń, bo nie sądzę, żeby już teraz, faktycznie ojcowie będą lepiej nadawali się do roli rodzica i będą lepiej oceniani przez dzieci.aliszien pisze:Nie można mówić, że przy takiej próbie wynik jest miarodajny, ale patrząc na rozkład odpowiedzi widać, że panowie mają problem z ojcostwem
Choć może to kwestia pokoleniowa i teraz dojrzewa fala bardziej aktywnych ojców albo tych świadomych, którzy będą mieli dziecko, bo tego chcieli, a nie dlatego, że nie ma dobrej antykoncepcji lub "wypada mieć dziecko".
Wróciłam, kompletnie nieokreślona. 4w5? A w życiu!
Już się powoli zmienia - pracuję z facetami w wieku 35-40 lat i na przerwie na lunch potrafią gadać jak nakręceni o swoich dzieciakach, co razem robili. Fakt, każdy z nich został ojcem po trzydziestce.Little Bang pisze: możliwe, że za kilka pokoleń, bo nie sądzę, żeby już teraz, faktycznie ojcowie będą lepiej nadawali się do roli rodzica i będą lepiej oceniani przez dzieci.
4w5, INFj, sp/sx
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
Z ojcem praktycznie rzecz biorąc relacji nie mam w ogóle. Przez parenaście lat nie raczył się do mnie nawet odezwać, a jak już to zrobił, to zaczął doprowadzać mnie do szewskiej pasji . Nie zamierzam więc kontaktu z nim utrzymywać, bo żal mi nerwów na "dorosłego" człowieka, który nie potrafi wyciągać wniosków i naprawiać błędów.
Z matką mam znośne relacje. Nie licząc paru rzeczy, które mnie w niej niesamowicie irytują i faktu, że obie jesteśmy zawzięte, uparte i potrafimy czasem rozpętać wojnę, to nie jest źle. Daję głowę, że jeśli nie będziemy się widzieć codziennie, to nasze relacje będą naprawdę dobre .
Z matką mam znośne relacje. Nie licząc paru rzeczy, które mnie w niej niesamowicie irytują i faktu, że obie jesteśmy zawzięte, uparte i potrafimy czasem rozpętać wojnę, to nie jest źle. Daję głowę, że jeśli nie będziemy się widzieć codziennie, to nasze relacje będą naprawdę dobre .
- Little Bang
- Posty: 122
- Rejestracja: poniedziałek, 23 lipca 2007, 14:39
Dokładnie - powoli. To zależy też od osobowości i od tego jak się starają. Mój pradziadek był tyranem, dziadek jest wspaniały, choć lepiej z nim nie dyskutować, ojciec wrócił do korzeni i ewolucję zaczynamy od nowaaliszien pisze:Już się powoli zmienia - pracuję z facetami w wieku 35-40 lat i na przerwie na lunch potrafią gadać jak nakręceni o swoich dzieciakach, co razem robili. Fakt, każdy z nich został ojcem po trzydziestce.
No i wydaje mi sie istotny wiek, w którym zostali rodzicami. Dwudziestolatek, nie mówiąc już o kilkunastolatku, jest raczej nastawiony na zabawę, nie na niańczenie dziecka, a jeśli przez nie "zmarnuje swoją młodość" może potem żywić do niego urazę przez resztę życia. Trudno wtedy mówić o byciu dobrym ojcem.
Mam nadzieję, że "naprawią się" jak najszybciej. Ale nadzieja ma to do siebie, że zazwyczaj spełnia się wtedy, kiedy już nas nie ma
Wróciłam, kompletnie nieokreślona. 4w5? A w życiu!
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
Dziadek to osoba, z którą mam chyba najlepsze relacje z całej rodziny. Nie przypominam sobie, żebyśmy się kiedykolwiek pokłócili. Czasem jedynie zawzięcie dyskutujemy, ale nie na emocje, tylko na argumenty. Rozumiemy swoje inne podejście i sobie nawzajem niczego nie narzucamy. Choć jednak zwykle się zgadzamy. Poprawiamy sobie nawzajem samoocenę zwracając wzajemnie uwagę na mocne strony i mówiąc, co jest nie tak. Jesteśmy wobec siebie szczerzy i bezpośredni. Choć rozumiemy się z reguły bez słów. Dajemy sobie ciche wsparcie nie wchodząc z butami w emocje drugiego. Chyba najbardziej harmonijna relacja jąką kiedykolwiek z kimkolwiek miałam.Little Bang pisze:dziadek jest wspaniały
Szkoda, że dziadek nie jest moim ojcem. Choć właściwie pełni(ł) w moim właśnie taką funkcję... Jeśli kogoś miałabym nazwać, tak od serca, "tatą", to właśnie dziadka.
- Little Bang
- Posty: 122
- Rejestracja: poniedziałek, 23 lipca 2007, 14:39
Hm, może kiedy niektórzy sparzą się na byciu ojcem, po jakimś czasie zauważają co robili nie tak i próbują odpokutować, będąc dobrymi dla wnuków? Z tego co wiem, dziadek z ojcem się kłócili, wyprowadził się z domu najwcześniej jak mógł. Natomiast dziadek od strony matki raczej nie miał z nią konfliktów - przynajmniej nic o tym nie wiem - doskonale się dogadujemy, choć zazwyczaj w "cichy" sposób - jest dosyć małomówny i nieśmiały, po kimś to przecież musiałam odziedziczyć.
Też boję się, że stanę się taka jak ojciec, ale on aż nadto wyraża uczucia - negatywne. Nie chciałabym nagle ocknąć się i zdać sobie sprawy, że przed chwilą nazwałam córkę suką.Raskal pisze:Najbardziej w zyciu sie boje i mnie przeraza ze jak tak dalej pojdzie stane sie taki jak moj ojciec, niezdolny do wyrazania jakichkolwiek uczuc
Wróciłam, kompletnie nieokreślona. 4w5? A w życiu!
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
No mój dziadek ojcem najlepszym nie był. Ale nie sądzę, żeby to jakoś szczególnie zaważyło na naszych relacjach. Po prostu od zawsze jest między nami jakaś nić porozumienia. Od zawsze jestem wnunią dziadziunia wolącą z dziadkiem naprawiać rowery niż z babcią gotować obiad .
Fakt, że widzicie wady/błędy rodziców, pozwala mi przypuszczać, że ich bezmyślenie nie powielicie.Też boję się, że stanę się taka jak ojciec
- Little Bang
- Posty: 122
- Rejestracja: poniedziałek, 23 lipca 2007, 14:39
Patrząc na to logicznie - zgadza się. Ale w takich sytuacjach logika rzadko dochodzi do głosu. Kiedyś byłam bardzo opanowana i cierpliwa, teraz jestem dużo bardziej agresywna i denerwuję się, kiedy muszę dlugo czekać na efekty, jakbym bała się, że nie zdąża pojawić się "na czas". Widzenie wad osób, z którymi się przebywa pozwala tylko zauważyć, że ich wady mogą się stać/stają się naszymi. Nie bez powodu mówi się, że "kto z kim przestaje, takim się staje". I niby można się przed tym chronić, ale czasami zaczyna brakować sił.Emjotka pisze:Fakt, że widzicie wady/błędy rodziców, pozwala mi przypuszczać, że ich bezmyślenie nie powielicie.
Z babcią zdarzyło mi się kilka razy robić ciasteczka, czy wyjść na zakupy, ale na codzień wolałam "pomagać" dziadkowi robić meble (był stolarzem), a raz nawet znalazłam się w jednym z katalogów No i do tego przy jego warsztacie były takie dwa wspaniałe psiska, które kiedy tylko przychodziłam, robiły ze mną "ciuchcię". Niestety, jeden zdechł, drugiego ukradli.
Wróciłam, kompletnie nieokreślona. 4w5? A w życiu!
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
Panienka raczy wybrać się do urzędu i zobaczyć swój akt urodzenia. A potem zajrzeć do pierwszego lepszego podręcznika mówiącego o wpływie hormonów na organizm i psychikę.Little Bang pisze:Kiedyś byłam bardzo opanowana i cierpliwa, teraz jestem dużo bardziej agresywna i denerwuję się, kiedy muszę dlugo czekać na efekty, jakbym bała się, że nie zdąża pojawić się "na czas".
Czytając to powyżej -mam wrażenie-, że nie do końca rozumiesz własne emocje i czujesz, jakbyś nie mogła ich kontrolować. Już prawie łapiesz, czemu tak a nie inaczej się zachowujesz/czujesz, a tu nagle wszystko wyślizguje się z rąk. I zostaje tylko tryb przypuszczający. A takie odczucia wzmagają właśnie nerwy, agresję, swoisty bunt względem samego siebie. Ale mam wrażenie, że już niedługo sobie z nim poradzisz. A dlaczego mam? Trochę z powodów, których nie umiem teraz wyjaśnić, trochę dlatego, że z tego...
... wynika to, że zdajesz sobie z tego sprawę. A jeśli zdajesz sobie sprawę, to bardzo prawopodobne, że to wykorzystasz. Nie zdajesz się należeć do ludzi, którzy nie potrafią wykorzystywać w praktyce własnych spostrzeżeń i przemyśleń.Patrząc na to logicznie - zgadza się. Ale w takich sytuacjach logika rzadko dochodzi do głosu.
Widzenie wad pozwala zdać sobie sprawę. Owszem. Tylko sęk w tym, że większość ludzi sobie tej sprawy nie zdaje, wielu nawet wad/błędów innych nie zauważa. Ty widzisz, Raskal widzi. Zamiast cieszyć się z własnej spostrzegawczości i umiejętności oceny, wmawiacie sobie, że możecie być tacy sami. Boicie się tego. A zamiast bać, powinniście sobie uświadomić, że to wiedza, którą -możecie i umiecie- wykorzystać. Czasem może brakować sił. Brak sił jest rzeczą ludzką. Ale braki są od tego, żeby się ich pozbywać.Widzenie wad osób, z którymi się przebywa pozwala tylko zauważyć, że ich wady mogą się stać/stają się naszymi. Nie bez powodu mówi się, że "kto z kim przestaje, takim się staje". I niby można się przed tym chronić, ale czasami zaczyna brakować sił.
Dobra, kończę tę, pożal się borze, analizę... xD
- Little Bang
- Posty: 122
- Rejestracja: poniedziałek, 23 lipca 2007, 14:39
Przestudiowałam kilka książek o wpływie hormonów, a i owszem. Również o chorobach psychicznych, genetycznych i takich tam różnych - kiedy nie mam co czytać, czytam mądre rzeczy; nie wiem właściwie po co, bo nie mam z tego nic prócz okularów, ale cóż
Wiem że to wina wieku, wydaje mi sie jednak, że tylko częściowo, bo o ile poza domem jestem spokojna, to kiedy wracam od razu przestawiam się na tryb obronny i rzucam się na wszystko i wszystkich, którzy wydają mi się zagrożeniem, nawet jeśli nim nie są.
A ogólnie to mówisz jak psycholog, zaczynam się Ciebie bać...
Wiem że to wina wieku, wydaje mi sie jednak, że tylko częściowo, bo o ile poza domem jestem spokojna, to kiedy wracam od razu przestawiam się na tryb obronny i rzucam się na wszystko i wszystkich, którzy wydają mi się zagrożeniem, nawet jeśli nim nie są.
Ach, poczułam się dowartościowanaEmjotka pisze:Nie zdajesz się należeć do ludzi, którzy nie potrafią wykorzystywać w praktyce własnych spostrzeżeń i przemyśleń.
A ogólnie to mówisz jak psycholog, zaczynam się Ciebie bać...
Wróciłam, kompletnie nieokreślona. 4w5? A w życiu!
- Emjotka
- Posty: 2747
- Rejestracja: niedziela, 1 lipca 2007, 15:34
- Enneatyp: Obserwator
- Lokalizacja: Kraków (O-c Św.)
Masz z tego wiedzę, której inni nie mają. A jeśli z wiedzą połączy się jeszcze otwartość i wyobraźnia (które, wydaje mi się, że masz), to można naprawdę dużo zdziałać. Tak dla siebie, jak i dla innych.Little Bang pisze:nie wiem właściwie po co, bo nie mam z tego nic prócz okularów, ale cóż
Owszem, cześciowo, drugą część mamy tutaj:Wiem że to wina wieku, wydaje mi sie jednak, że tylko częściowo
bo o ile poza domem jestem spokojna, to kiedy wracam od razu przestawiam się na tryb obronny i rzucam się na wszystko i wszystkich, którzy wydają mi się zagrożeniem, nawet jeśli nim nie są.
Jak sobie wyobrażasz nieprzestawianie się na tryb obronny w takiej sytuacji? Dom powinien być oazą, schronieniem, miejscem, gdzie czujesz się pewnie, bezpiecznie i gdzie przebywają ludzie, z którymi masz dobre kontakty. Jeśli tak nie jest, to nie można wymagać od siebie udawania, że tak jest. Widzisz, że coś jest nie tak, chcesz coś z tym zrobić, nie? Starasz się pewnie na ten tryb obronny nie przełączać. Mówisz sobie, że to głupota, że widzisz zagrożenia tam, gdzie ich nie ma. Próbujesz to wszystko załagodzić. Bardzo dobrze. Jednak błąd tkwi w tym, że leczysz objawy a nie ich przyczynę.Z matką mam kontakt nijaki, z ojcem zły, wybrałam więc opcję "z żadnym dobry".
Bo taka się miałaś poczuć.Ach, poczułam się dowartościowana
Bać? Mnie?A ogólnie to mówisz jak psycholog, zaczynam się Ciebie bać...