Autodestrukcja - uwolnienie od "poczucia winy".

Dyskusje na temat typu 1
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Autodestrukcja - uwolnienie od "poczucia winy".

#16 Post autor: Venus w Raku » piątek, 24 lutego 2012, 07:26

O autodestrukcji, to nie wiem. U Czwórek jest na ten temat 70 stron. Przebiłam się dopiero przez 8. Ale temat o poczuciu winy jest fantastyczny. Bardzo mnie zainspirował. W życiu normalnie o tym się nie dyskutuje, a nawet samemu nie myśli za dużo. Było minęło. Nie chce się pamiętać. Ale jak się o tym pomyśli, to trzy główne składowe, które leżą u podstawy każdej "zwichniętej" osobowości, to jest nieufność/brak poczucie bezpieczeństwa, poczucie wstydu i poczucie winy lub ich skrajne przeciwności.

Osoby zajmujące się badaniami nad poczuciem winy i wstydu twierdzą, że nie tylko przeciętny człowiek, ale również fachowcy nie potrafią odróżnić tych dwóch emocji i używają je wymiennie jako synonimy.

Poniżej jest parę wybranych opinii na temat poczucia winy i wstydu, które razem z zażenowaniem i dumą należą do tzw. "moralnych", "społecznych", "wyższego rzędu" emocji, a którymi dopiero stosunkowo niedawno zajęli się badacze. Dodatkowo twierdzą oni, że do odczuwania tych emocji jest potrzebny pewien podwyższony poziom samoświadomości.
Rozróżnienie pomiędzy poczuciem wstydu i winy
Z punktu widzenia teorii rozwojowej Eriksona (1950), poczucie wstydu pojawia się w wieku ok. 2-go roku życia, a poczucie winy pomiędzy 3 - 6 r.ż. Według Eriksona poczucie wstydu jest związane z ograniczeniami autonomii i woli/chęci/pragnień, a poczucie winy z ograniczeniami inicjatywy i osiągania celów. Poważne ograniczenia autonomii i/lub inicjatywy dziecka dają w konsekwencji odpowiednio nadmierne i głębokie poczucie wstydu i/lub poczucie winy. Z drugiej strony, brak ograniczeń powoduje, że osoba ma trudności z odczuwaniem wstydu i winy, i wydaje się, że jest bezpośrednio powiązane z postawami aspołecznymi, egoistycznymi i narcystycznymi.

Helen Block Lewis (1971) wysunęła teorię, że chociaż te same sytuacje mogą wywołać poczucie wstydu w jednej osobie, a poczucie winy w innej, to odróżniającym czynnikiem jest indywidualna interpretacja własnej roli w takich sytuacjach. W poczuciu winy, osoba osądza czyn, a w poczuciu wstydu osoba wydaje bardziej sumaryczny i totalny osąd na temat własnej nieadekwatności. Ogólnie rzecz ujmując, osoba podatna do odczuwanie wstydu, w sytuacji przewinienia, koncentruje się głównie na sobie i ma skłonności do poczucia, że jej całe "ja" jest złe (czyli jest beznadziejna, do dupy, kiepska, licha, marna, niedobra, niedoskonała, niepełnowartościowa, nikczemna, podła, ułomna, wadliwa). Chce się jak najczęściej wycofać z sytuacji, uciec od innych ludzi lub jak to się mówi "zapaść się pod ziemię". Uwaga skierowana głównie na siebie, dlatego często brak empatii. Osoba, u której główną emocją jest poczucie winy raczej odczuwa, że źle postąpiła w konkretnej sytuacji, ocenia czyn, a nie siebie. Nie ucieka od ludzi, i ewentualnie robi coś, aby to naprawić, a jak nie jest to możliwe, to unika w przyszłości podobnych czynów.
Obwinianie i gniew
Obarczanie winą innych i nadmierny gniew (zarówno gniew wewnętrzny jak ten okazywany na zewnątrz) mogą być sygnałem o dominacji poczucia wstydu. Kiedy opisując problem osoba skupia się na błędzie/winie kogoś innego lub na okolicznościach zewnętrznych bardziej niż na swojej roli w zaistaniałym problemie, to poczucie wstydu może bardziej przeważać niż poczucie winy. Obwinianie innych jest sposobem na to, aby bronić się przeciwko negatywnej ocenie z zewnątrz jak i obronie własnego "ja". W ten sposób np. partner, który ma problem w dostrzeżeniu własnego udziału w tworzeniu napięć w związku lub osoba, która myśli, że jej gniew jest spowodowany postępowaniem innych, prawdopodobnie cierpi z powodu poczucia wstydu. Osoba skłonna do poczucia winy potrafi łatwiej zrozumieć i zaakcepotwać swoją rolę w problemie. Kiedy przeważa poczucie winy, osoba nie tylko potrafi łatwiej wysłuchać drugą stronę, ale jest również w lepszej pozycji, aby podjąć kroki uzdrawiające sytuację.

Perfekcjonizm
Zachowania przymusowe i sztywność, obserwowane u perfekcjonistów, są rekompensowaniem sobie ogólnego braku kontroli poprzez zdefiniowanie pewnego obszaru w życiu, którym mogą zarządzać dobrze. Perfekcjonistę można by uważać za osobę, która bardziej zmaga się z poczuciem wstydu niż poczuciem winy.

Czasami przymusowe zachowania mogą wskazywać na poczucie winy, jednakże perfekcjonista bardziej zmaga się z kwestiami kontroli, autonomii i tłumienia własnej woli/pragnień, co według eriksonowskiej teorii rozwoju jest bardziej oparte na wstydzie i wątpliwościach. Osoba, która zmaga się z poczuciem winy więcej niż z poczuciem wstydu jest bardziej świadoma, co może lub nie może "zrobić", a to są zagadnienia związane z inicjatywą i ukierunkowaniem na określony cel.
Nie wiem jak inne Jedynki, ale wydaje mi się, że jestem bardziej podatna na poczucie wstydu. Często koncentruję się na sobie, ale dobrze uświadomić sobie, że trzeba się odsunąć i popatrzeć na czyn. O ile to możliwe, to zastąpienie poczucia wstydu, poczuciem winy wydaje się być krokiem rozwojowym.


1w9, 6w5, sp/sx

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Autodestrukcja - uwolnienie od "poczucia winy".

#17 Post autor: yusti » piątek, 24 lutego 2012, 09:17

poczucie wstydu jest związane z ograniczeniami autonomii i woli/chęci/pragnień, a poczucie winy z ograniczeniami inicjatywy i osiągania celów.

O jaaaaaaa! Ale to jest przewrotnie popaprane! Bo w enneagramie to Jedynka pragnie wolności i jednocześnie ma poczucie WINY, a Trójka pragnie zdobywać, osiągać i jest z triady Wstydu. A tu na odwrót mówią. Hm.

Bardzo dziękuję ci za te teksty. Są taaakieee prawdziwe! Jeśli ja się wycofuję z życia, ze spełniania cudzych oczekiwań, to faktycznie nie czuję aż tak wielkich ograniczeń i poczuć w’, bo nie odbieram cudzego oglądu jako wartościowego dla mnie, nie utożsamiam presji społecznej ze swoimi pragnieniami. Mam miejsce na absolutnie swoje wartości i cenienie ich. Nie ulegam wpływom tak bardzo, bo nauczyłam się wygodnie żyć bez innych. Nie potrzebuję ludzi, bo mnie ograniczają. Tak, aspołeczność, egoizm i narcyzm, ale ile wolności i szczęścia ze swobody i bycia autonomiczną jednostką! SP rullezz xD
Jednakże zauważam także oczywiście wartość bycia jednostką społeczną. Często jednak poczucia w’ są jak dla mnie zbyt wysokim kosztem tej koegzystencji. Ja nie chcę tego cierpienia, tłamszenia. NIE CHCĘ! Zaprzeczanie, wyparcie – dobrze robi ;p Trzeźwy ogląd sytuacji, kompleksowy, wycofanie, spokój, zdanie sobie sprawy, że żyje się dla siebie zamiast się zamartwiać, że nie spełniamy cudzych wymagań - pomagają. Z tego niedostosowania się – patrząc z boku z perspektywy dekad – jestem zadowolona i w tym chcę trwać. Nie mam poczuć w’ i to jest ukojeniem. Tak wybrałam. Tak lżej i lepiej, bo inaczej nie działa.

„jej całe "ja" jest złe (czyli jest beznadziejna, do dupy, kiepska, licha, marna, niedobra, niedoskonała, niepełnowartościowa, nikczemna, podła, ułomna, wadliwa)”
Łatwo ci przyszedł ten dopisek, co? Niestety. Zatem całkowicie rozumiem uwagę o wartości, jawiącej się w zastąpieniu poczucia wstydu (ja jestem ble; impas niemocy poprawy; negatywna w skutkach atrybucja wewn.) poczuciem winy (popełniłam czyn taki czy śmaki; mogłam to i to lepiej). Samodołowanie kontra konstruktywna krytyka. Ludziom darmo przychodzi to 1. I dlatego ty tez tak się nauczyłaś… Bo o wiedze nt swoich możliwości bardzo trudno. Ciągle tylko Źle, Przestań, Nie możesz, Nie wolno, Nie powinnaś… A JAK ma być lepiej to się nie dowiesz, bo świat nie jest prosty, łatwy i przyjemny.

Obwinianie i gniew…. I wyszło ewidentnie na to, że niesłusznie cieszyłam się brakiem u siebie poczucia winy :? , utożsamiając je z Jedynką, czyli chorobą. Mam poczucie wstydu a to jest gorsze. O ludzie! Psychologowie sami sobie przeczą. Raz o włączeniu atrybucji zewn. dla własnej ukojenia, a raz o przyjęciu wewn. dla pogodzenia się z niedoskonałością i naprawą braków. Ech. Mechanizmy obronne tak bardzo mi pomogły nie zwariować do końca, a jednak są złe. O ludzie… :roll: :evil:

Cieszę się, że ten temat Ci się podoba. Przyznam, ze założyłam go bardziej ze społecznego sekciarskiego musu, a nie własnych pragnień. Na siłę wpasowałam się na chwilę w standard tego forum – sekciarska wiarę w świętość ennegramu xD No, ale przyczyna nieważna, skoro skutek dobry. Czasem warto i należy włączyć SO, poczucie winy za czyn, bez samobiczowania, w które notabene ciągle mnie tu modzi wpędzali (młokos PB) :twisted: 8-) . Chociaż to przerzucenie na rzekomo wartościowsze poczucie winy a nie wstydu się nie sprawdza, jak te pierdolone gadki w AA – „Jest mi tak przykro, że swoim piciem wyrządziłem tyyyleee zła. Już nigdy nie tknę wódki!” heh A jak jest to wiaodmo 8-) Wg mnie poczucie wstydu jest silniejszą podstawa do naprawy, bo odczuwamy je dogłębnie osobiście. A poczucie winy? -„Bywa. Zdarza się. To normalne! Nie ma ludzi nieomylnych.” 8-) Poczucie wstydu jest true, własne. Winy – powierzchowne, cudze, płytkie.

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Autodestrukcja - uwolnienie od "poczucia winy".

#18 Post autor: yusti » sobota, 25 lutego 2012, 07:15

Tak w ogóle to ja nie widzę tożsamości poczucia winy z poczuciem wstydu. Aby doszło do poczucia winy muszę coś zrobić i tego żałować. Mieć wyrzuty sumienia. Poczucie wstydu mogę natomiast odczuwać ciągle, zawsze, bez dodatkowego warunku w postaci konieczności wykonania czegoś (nieidealnie). Mogę nic nie zrobić i tez będę czułą wstyd, bo ktoś jest lepszy. Po prostu JEST. Niczego nie robiąc, mogę mieć poczucie wstydu, bo zawsze przecież można się porównać do lepszego/ do ideału, co rzekomo kręci Jedynkę, będącą w Triadzie Ograniczenia.
Natomiast poczucie winy wynika ze ZROBIENIA czegoś i mało tego - nie pomyślenia przed wykonaniem tej czynności. Bo przecież jak mówi Pani Ewa i jak ja czuję - przecież wiem, co robię i skoro coś robię, to znaczy ze tego chciałam i uznawałam to za dobre!

Nie mam poczucia winy że kogoś obdarzam jadem, robię to bo mi wtedy przyjemnie. Tak, to brak empatii, ale przecież PO COŚ to robię,z czegoś to wynika. Jak się myśli co się robi, to nie ma poczucia winy. A poczucie wstydu może być ciągle i w nie autentycznie jestem ciągle wpędzana. To wredne, bo nie wymaga czynienia czegokolwiek, za samo jestestwo nieidealne już można czuć wstyd. Za coś, do czego nie dajemy sobie prawa (niewiedza). Nie musimy nic robić, a i tak możemy je czuć.

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Autodestrukcja - uwolnienie od "poczucia winy".

#19 Post autor: Venus w Raku » niedziela, 26 lutego 2012, 10:44

Z tego, co czytam, to różnica między poczuciem wstydu i winy jest taka:

Poczucie winy:
CZYN -> POCZUCIE WINY ->ZADOŚĆUCZYNIENIE lub KARA WYMIERZONA SOBIE (np. okaleczanie siebie)

Poczucie wstydu:
CZYN -> KARA WYMIERZONA Z ZEWNĄTRZ (np. krytyka, brak akceptacji, wyśmiewanie, bicie...)/WEWNĘTRZNY KRYTYK -> WSTYD -> NIECHĘĆ, AGRESJA, NIENAWIŚĆ, PRZEMOC lub UNIKANIE, WYCOFANIE SIĘ

lub można to wyrazić tak:

CZYN -> KARA WYMIERZONA PRZEZ INNYCH* lub OCZEKWANIE TAKIEJ KARY** -> WSTYD -> AGRESJA... lub WYCOFANIE SIĘ...

* Kiedy kara jest wymierzona przez innych, to osoba z poczuciem wstydu chce się zapaść pod zimię lub umrzeć natychmiast, ale nie może, a więc opanowują ją różne negatywne uczucia: niepokój, lęk..., dezaprobata, niechęć..., agresja (wewnętrzna i zewnętrzna - oskarżanie, krytykowanie, obwinianie), nienawiść, furia, przemoc.., a jak wszystko to zawodzi w jej życiu, to wreszcie unikanie i wycofanie...
** Według mnie, u osoby z poczuciem wstydu PRZEWIDYWANIE KARY, KIEDY NIKT NIE KARZE i OCZEKIWANIE NA KARĘ ZE STRONY INNYCH (to jest właśnie ten wewnętrzyn krytyk lub superego, ale to nie jest sumienie) jest głównym powodem do przeżywania łagodniego i stałego poczucia wstydu i braku akceptacji dla siebie samego.


Jest ciekawa sprawa, bo według psychologii osoby bardzo krytyczne (jak Jedynki) są obarczone głębokim poczuciem wstydu, a osoby, które są masochistyczne (typ 2) lub okaleczające się (typ 4) są obarczone głębokim poczuciem winy. Może triada 2, 3 i 4, to jest triada winy, a nie wstydu, gdzie 2 i 4 czują winę, a 3 ją blokuje i może ta triada nie ma nic więcej wspólnego z emocjami niż ich udawanie.

A więc Enneagram - Śmagram.
yusti pisze:„jej całe "ja" jest złe (czyli jest beznadziejna, do dupy, kiepska, licha, marna, niedobra, niedoskonała, niepełnowartościowa, nikczemna, podła, ułomna, wadliwa)”
Łatwo ci przyszedł ten dopisek, co?
Bardzo łatwo. Nie wyobrażasz sobie nawet jak łatwo. Całe moje jestestwo jest w tym jednym nawiasie. No i co? Cieszę się, bo odnalazłam przyczynę moich problemów. Jako 3-letnie dziecko, to byłam bardzo towarzyska i wylewna, ale mojej rodzicielce nie podobało się, że mogę wyniść na zewnątrz jej tajemnice domowe, a więc zakazywała mi (pod groźbą bicia), aby nie opowiadać nic obcym ludziom tzn. jej koleżankom i to było dla niej bardzo istotne, abym nie odzywała się. W konsekwencji stałam się małomówna i wycofana, bo w sumie byłam tak zdezorientowana, że nie wiedziałam, co mgę powiedzieć, a czego nie i wolałam milczeć. I do dzisiaj kontroluję się w stosunkach z innymi ludźmi. I wolę słuchać niż mówić. Niech sobie inni nienawidzą Jedynek, bo nie mają pojęcia, że jako dzieckaki nie miały żadnej radości. W sumie to nie wiem, co to znaczy być dzieckiiem i jak kotś kazałby mi wydobyć jakieś radosne wspomienia z dziciństwa, to naprawdę nie potrafiłabym tego zrobić i nie dlatego, że jestem negatywna, nic takiego w moim zyciu nie było. Odkąd sięgam pamięcią, to nawet nie mogę sobie przypomieć, żeby ktoś dorosły dotkął się do mnie. Wziął na kolana, czy przyulił. Sahara emocjonalna, to jest, ale nie we mnie, ale w innych, bo ja nie mam żadnego problemu, aby zbliżać się i otwierać
1w9, 6w5, sp/sx

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Autodestrukcja - uwolnienie od "poczucia winy".

#20 Post autor: yusti » niedziela, 26 lutego 2012, 14:54

Hm, i koło się zamyka, bo "zbliżanie się i otwieranie" powoduje u mnie poczucie wstydu i winy za te czyny. Póki się kontroluję, to tych poczuć nie mam i jestem z siebie dumna i bezpieczna. Mam inaczej niż ty. Mam najmniej punkcików w Dwójce, od 6 lat. Jestem nieczułą, wyrachowana i zimna;p Tu się różnimy. Nie wiem gdzie i dlaczego nauczyłaś się tego ciepełka. Mnie za nie wyśmiewano. Zlikwidowałam w zalążku. Szczytem czułości z mojej strony jest podzielenie się np. jedzeniem. Ale to tylko jak mi zbywa xD

Tak bardzo nie lubię Boogiego i nie rozumiem Jedynkowstwa jego (a właściwie: "Tak bardzo nie czaję fal Neowego Boogiego" zmienione na życzenie yusti/bk). On pisze, że "zabawa przy ludziach to na pewno bardzo dobry sposób dla Jedynek na zdjęcie z siebie napięcia."
Ja mam totalnie odwrotnie. Jak ja mogę być Jedynką jak ja się w ogóle z niczym u Boogiego nie zgadzam?! Jestem Oldhamowskim Władczym, Czujnym Samotnikiem, a po zlocie jak rozwiązałam test i zaznaczałam, że jestem "wycofana" (tak mnie 2 razy nazwano na zlocie, i wkrótce wykładowca LIE na studiach tak o mnie rzekł na 2 zajęciach) to wyszło 5(w6). Jeśli mamy te same motywacje i to świadczy o naszym Jedynkostwie, to mało. Za mało. Jeśli jesteśmy Jedynkami, bo tak nas w dzieciństwie ukształtowano, od nas wszystkich za dużo wymagano, pozbawiono nas dziecięcej beztroski, to też mało.
Ale OK, skoro tak... To teraz rozumiem, że dlatego jesteśmy tak różni, dlatego kompletnie nie czuję jedności w tej grupie, bo

można się zmieniać.

A Wszyscy po pierwsze czwórkowo, boleściwie, przepracowujemy przeszłość, uświadamiając sobie przyczyny obecnego stanu rzeczy.
B Potem Jedynkowo, mocarnie, pewnie acz zgubnie, skupiamy się już na tym, że nie na wszystko wpływ mieliśmy. Powoli zdajemy sobie sprawę z naszych aktualnych mocy i pragnień.
C I kolejno rozwojowo siódemkowo patrzymy w przyszłość, znajdujemy sposoby poradzenia sobie z brakiem pogody ducha, dajemy sobie przyzwolenie na poluzowanie cugli.
Boogi bawi się z ludźmi w gry. Dla mnie abstrakcja, bo ja jestem cholernie ambitna i muszę być we wszystkim najlepsza, a jak jestem najlepsza, to walczę o zwiększenie przewagi. 8-) I nienawidzę ludzi, bo dokładają mi wymagań. Poza tym to ludzie wpychają mnie w poczucie wstydu i winy, więc paradoksem byłoby iść do nich żeby się rozluźnić. Robię to przeciwnie do Boogiego.

Używki - tak. Jestem za. Nie palę, bo bym śmierdziała. Ale może zacznę rozważać, bo to dodatkowy powód do trzymania się innych ode mnie z daleka. Dotychczasowe powody nie do końca wystarczają, niestety. Zaczynam nawet ostatnio żałować, że używam mydła, tak jest źle xD
Ale Twój post jest tak ESIowo dojrzale piękny i szczery, że bym Cię wytuliła soczyście. Nienawidzę jak mnie dotykają, ale dominować lubię xD Także jak Ci to nie przeszkadza, to trzymaj w pogotowiu numer... na pogotowie, bo w ferworze ochoczego wyściskania mogę Cię swoją mocarnością i samolubnością nadto przydusić xD Z logikami to kompletnie nie ma warunków do tego entuzjastycznego radosnego opętania chemią porozumienia dusz. I gdy ja czegoś naprawdę CHCĘ to nie istnieje poczucie winy ani wstydu. Zdobywam to siłą i jestem z tego niezwykle rada. Nie zrezygnuję z bycia dużą i nabiałkowaną. Myślę, że dzięki temu samolubnemu Trójkowemu wpływowi jestem wolna od poczucia winy/wstydu. Wiem, ze Ty w Trójce i Siódemce nie masz tak silnych naleciałości. Czuję się jednak co najmniej zobligowana tu teraz powiedzieć, że ja właśnie tam odnalazłam wybawienie i radochę, bo inaczej bym zwariowała do cna.

OK. Wszyscy wyrośliśmy w takim samym gównie braków, po rodzicach. ALE możemy coś z tym zrobić. Ja zdobywam ambitnie siła to co chcę, mając wyje.ane na empatię. Trójkowo-Ósemkowo. Lubię to. Sprawdza mi się to. mam bardzo dobre wspomnienia z brania siłą ;p Najlepsze. jak tak nie zagarniam, to nie robię nic bo mam "poczucia winy/wstydu". A jak pozwolę sobie na trójkowe emocje i brak empatii, siódemkowy entuzjazm, to atakuję i się potem błogo czuję 8-) :twisted: .
Poza tym idę w Siódemkowo-Dziewiatkowe uspokojenie używkami: jedzonko, sen.
Jak już mówiłam - metoda Boogina jest mi absolutnie obca, bo jestem typem aspołecznej egoistki.
Jednakże choć wszyscy pochodzimy z podobnego bagna, to teraz staramy się różnymi sposobami z niego wyjść. Ja Sp-owo, Boogi So-wo.
Pomyśl maleńka nad tym, że A już zrobiłaś i teraz czas na B oraz C, a nie ciągłe siedzenie w A. Było, minęło, pamiętasz, jesteś mądrzejsza, teraz sama decydujesz.
Jak pochwaliłam Twój czarno-biały wystrój pokoju, prosty kwadratowy czarny regał, czarne ramki z obrazkami na białej ścianie (a zlotowicze wiedzą jak autentycznie dogłębnie kocham to zestawienie barw, bo widzieli jak dziesięciokrotnie rozszerzają mi się wąskie nienawykłe do słońca źrenice, gdy o tym pięknym zestawieniu czarno-białego awatara z socjonicznego forum opowiadałam, jak rozemocjonowana strzelałam nawet potocznymi słowami niczym amunicją z kałacha, gdyż tak bardzo mocno odczuwam to dogłębne wrażenie cudowności kontrastu i prostych geometrycznych form), wazonik, a ty od razu na pochwałę zareagowałaś samorugnięciem się. oddaleniem komplementu. To nawet nie jesteś na etapie średniej świadomości, czyli akceptacji. A co dopiero pozbawionej wątpliwości wiary i pozytywnej radochy! I teraz już nie ma na kogo zrzucić odpowiedzialności. Bowiem teraz ty sama odpowiadasz za swój zestaw przekonań, postawę. I nożem możesz sobie zrobić krzywdę, ale przecież możesz też obrać sobie tego cudownego soczystego orgazmicznie słodziutkiego ananasa! :mrgreen: :P
Jak mówił do mnie mój wykładowca LIE, z którym nawiązałam natychmiastowo bardzo silną i ciekawa więź: Ja Cię mogę poinformować o lokalizacji wodopoju, Ja cię mogę nawet tam zaprowadzić, ale za Ciebie się nie napiję. Musisz sama chcieć.

I ja odnoszę nieodparte wrażenie, że przeszłam już przez te lata na forum jakąś drogę od czwórkowego rozpamiętywana i szukania przyczyn do zmiany własnej postawy na korzystną dla siebie. Oczywiście mechanizmy wyje.bania miałam już gdzieś tam w sobie włączone, tliły się permanentnie, ale ciągle odczuwałam po tłamszeniu mnie jakieś poczucia winy czy wstydu. Wiem jednak, że tylko porzucenie tego daje mi ukojenie. Uśpione sumienie. Dbanie o siebie. Racjonalizowanie i Micheline-Rampe'owskie "porzucenie roli ofiary".

Przeczytałam ostatnio SAMOTNY z Sagi Ludzi Lodu. Była tam taka Anette, Jedynka, też wiadomo - posiadaczka silnej więzi z "chorą" matką. I ona powoli zaczęła już rozumieć, że błędy matki nie mogą determinować jej nieszczęścia, a to dzięki pokazaniu, że Anette teraz żyje dla siebie, ma swoją rodzinę i matka swojej wyrządziła wiele krzywdy i choć tego się nie zmieni, to ma się wpływ na swoje losy i swoich najbliższych i szkoda przenosić ciężar po matce na inne pola, można się czegoś nauczyć i pójść dalej. Rodzina jej męża nauczyła ją (a najbardziej sprytna ciotka Cecylia, ESI szczere i dobre jak diabli!), że może być lepiej, ale to już leży tylko w jej rękach. I nikt nie mówi, że będzie łatwo, ale MOŻNA>
Mnie do trwania przy tej zmianie najbardziej zachęcają sukcesy odniesione na tej ścieżce. Zamiast szukać przyczyn i utwierdzać się w wygodnych wymówkach, warto spróbować zaryzykować i zobaczyć jak jest fajnie bez tych obciążeń! A skoro coś jest takie dobre, to nie może być złe!
Odkąd poczułam radość z eksploracji nowych pól, z otrzymania nowych emocji i korzyści, zobaczyłam zazdrość i strach w oczach tych co w poczucia winy i wstydu mnie wpędzali, to już WIEM, że było warto i że to jest dobra droga, tylko nie dla każdego 8-) A czyjś strach i zawiść mi niepotrzebne. A radocha i duma, jakich doznałam na nowej ścieżce - tak! Chcę tego więcej.

ODPOWIEDZ