Agresja u 1 (tylko 1/1w2/1w9!)

Dyskusje na temat typu 1
Wiadomość
Autor
yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Agresja u 1 (tylko 1/1w2/1w9!)

#1 Post autor: yusti » środa, 14 września 2011, 21:20

W "Charakterach" napisano, iż agresji nie wywołuje zmęczenie lecz tłumienie emocji, nie okazywanie reakcji na np. przykre czy odrażające sytuacje.

Tłumimy emocje, bo...?
Ja tłumię, bo ich okazywanie odbiera mi dojrzałość (co ty?! dziecko jesteś?! zachowuje się jakbyś miała 3lataka!") i powagę w oczach innych. Uznają oni, że zachowuję się śmiesznie, przestają cenić i wyśmiewają się. Takiej emocjonalnej osobie nie powierza się reprezentacyjnego stanowiska, nie przydziela odpowiedzialnych akcji, pomija w wyborach przedstawiciela grupy. Ludzie oczekują uśmiechu, [url=http://enneagram.pl/forum/viewtopic.php ... 54#p264954]pogody ducha![/url] i łagodności.

jednocześnie moja agresja mieści się w rękach, a nie gardle, dlatego 1 nie krzyczą i dlatego doradzanie mi wycieczki do lasu i wrzeszczenia na drzewa jest dla mnie absurdalne i godne zmarszczenia czoła i noska 8) .
pomaga mi fizyczne pobicie kogoś. to na pewno. bardzo. jednak nie stosuję. ostatecznie pokojowo gniotę butelki pet raz w miesiącu, jak je opróżnię i mam zamiar wynieść i wyrzucić do metalowego pojemnika. Żadna znajdująca się w środku nie jest zgnieciona, ale moje ... z najwyższa pieczołowitością :twisted: . Waliłam jeszcze namiętnie w ENTER, ale to niestety ostatnio musiałam porzucić.. :roll: Poza tym comiesięcznym zgniataniem PETów nie bardzo znajduję rozsądne skuteczne ujście GNIEWu. gdy nie tłumię emocji, to wychodzę na dramatyzującą histeryczkę i nikt się nie liczy z moim słowem. Dlatego zawsze je tłumiłam... Ale teraz od dawna nie tłumię... Ale to jednak nie pomaga, Moze coś źle robię...

Jak wy, Jedynki, wywalacie swoje główne uzależnienie, główny grzech? Jak "zaakceptować niedoskonałości" i jak to ma się do idei rozwoju?! Przecież rozwój to uświadomienie sobie niedoskonałości, wzgardzenie nimi, i dzięki temu ich zmiana. jest motywacja do działania.



Awatar użytkownika
boogi
Pan Admin
Pan Admin
Posty: 5875
Rejestracja: czwartek, 23 października 2008, 22:48
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Agresja u 1 (tylko 1/1w2/1w9!)

#2 Post autor: boogi » środa, 14 września 2011, 23:48

Zgadza się, tłumienie emocji może być opłakane w skutkach. W szczególności może skutkować objawem psychosomatycznym takim, jak napięcie mięśni i w efekcie usztywnienie ciała, m.in. zaś z tego powodu Jedynki często są faktycznie "sztywniakami".
Nieuzewnętrzniony gniew u Jedynki dodatkowo powoduje żal i frustrację.

Jeżeli odnosić się bezpośrednio do tematu - to nie jestem agresywny (i wiem, że bycie agresywnym wcale nie rozładowuje mi stresu - wręcz przeciwnie, nazbieram go wtedy więcej, bo uważam że agresja nie jest właściwie do niczego dobra). Chyba, że pytasz o agresję kierowaną względem siebie?

Jeżeli odnieść się do pytań zawartych w pierwszym poście tego wątku, to:
yusti pisze:Jak wywalacie Jedynki swoje główne uzależnienie?
Głównym uzależnieniem ("grzechem") Jedynki jest Gniew, a właściwiej Żal powodowany przez stłumiony gniew (bo inne typy, szczególnie Ósemki ale też Dziewiątki, często przejawiają gniew - zaś Jedynki tłumią swój gniew, więc nikt go nie zauważa, więc pojawia się w nich żal, spowodowany stłumionym gniewem, żal powstały przez to że nikt nie zwraca uwagi na to na co zwraca uwagę Jedynka). Jak więc wywalam swój żal?
Otóż, przede wszystkim rzadko to robię.
Krzyczenie na innych, które swego czasu praktykowałem, o byle bzdurę (gdy się już odpowiednio zestresowałem, to potrafiłem tak na kogoś z krzykiem wylecieć, że hoho :D i potem się mnie bali) nie skutkowało niczym dobrym dla mnie ani dla drugiej strony: jako, że gdy wybuchłem to wyrzucałem z siebie wszystkie żale także za stare czasy (w krzyku wymieniałem rozmówcy *wszystkie* błędy jakie popełnił, a nie tylko aktualny), co z jego strony powodowało zwykle reakcję (całkiem sensowną) pytaniem "to czemu wcześniej o tym nie powiedziałeś?" Ano, nie powiedziałem bo tłumiłem w sobie. A rozmówca od tego momentu uważał mnie za jednostkę niezrównoważoną psychicznie i dalej już było tylko gorzej.
Aktualnie jeżeli zobaczę czyjś błąd (a widzę ich wiele, oj bardzo jestem wyczulony na drobiazgi), to daję sobie chwilę na zastanowienie: czy warto się tym zajmować, czy też może jest to drobiazg niegodny tak naprawdę uwagi i wynika bardziej z mojej kompulsji, niż z jakiegoś racjonalnego powodu. Wiadomo, kafelki powinny być ułożone równo, ale literówki to już nauczyłem się odpuszczać. Jeżeli jest to błahostka - to odpuszczam. Wiem, że będzie to dobre i dla mnie, i dla drugiej strony. Jeżeli jest to coś poważniejszego, to też zastanawiam się przez chwilę (byleby za długo tego w sobie nie dusić - nie szukać *idealnego* rozwiązania jak coś komuś powiedzieć :) ) jak to powiedzieć, a potem po prostu mówię - bez względu na to, czy wiem już jak to powiedzieć, czy też jeszcze nie wymyśliłem sposobu. Staram się w tym momencie zawsze o to, by drugiej stronie przekazać suchą informację ("W tym zdaniu jest literówka") przede wszystkim bez oceniania ("Ty baranie, zrobiłeś literówkę") i bez generalizowania ("O, znowu literówka, ty zawsze je robisz" - słowo "zawsze" jest kwantyfikatorem ogólnym, wcale tutaj niepotrzebnym) i raczej też nie dokładam swoich emocji, chyba że chcę komuś zwrócić uwagę, że coś jest dla mnie ważne (w takim wypadku powiem "Zależy mi, żebyś nie robił literówek", ale już staram się nie mówić "Nie lubię kiedy tak niechlujnie piszesz, popraw się" bo to jest wyrzutem i ulaniem własnego żalu, a nie informacją lub prośbą).
Krótko mówiąc: jeżeli trafiam na problem i czuję, że zaraz się on we mnie skłębi, że będzie mnie coś gryzło, to mówię o tym od razu tak, by wyrzucić to z siebie wtedy, kiedy jestem w stanie nad tym zapanować i podać to jako zwykłą informację. Wiem, że jeżeli zatrzymam to nazbyt długo w sobie, to zmieni się to w potwora zżerającego mnie od środka - a przy wielu takich potworach (niedokończonych sprawach, niewypowiedzianych żalach) ciężko jest opanować swoje zachowanie by nie używać krzyku (lub innego rodzaju agresji) w komunikacji z drugą osobą.
Ponieważ Żal bierze się z powodu niedopatrzeń i niepoprawionych błędów, to kryterium wyboru podczas decyzji "czy tą niedoskonałością powinienem się zająć, czy też nie" jest dla mnie w tym momencie ocena zewnętrzna. Zadaję sobie czasem pytanie: "czy ten błąd widzę tylko dlatego, że potrzebuję jakiś widzieć, czy też może on tutaj jest faktycznie, nie jest tylko moim złudzeniem i inni też zwróciliby na niego uwagę?" Ponieważ jestem nieufny w swoje decyzje, to nie boję się pytać innych o zdanie w takich momentach: "czy warto to poprawić? czy to jest ważne?". Czasem okazuje się, że jest ważne, często zaś że nie ważne. Oczywiście odpowiedzi innych nie traktuję jak wyroczni bo wtedy nie miałbym wcale własnego zdania ;) tak więc jeżeli wszyscy mówią "nie" (bo nie mają problemów takich jak ja z akceptowaniem niedoskonałości - za chwilę o tym więcej), zaś mój idealizm mocno mówi mi "tak, warto" to ufam swojemu instynktowi. Im lepiej jestem rozwinięty, tym lepszą mam ocenę sytuacji oraz wartości i znaczenia podejmowanych decyzji, tak więc coraz częściej mogę polegać na swojej, rozwijającej się wciąż, intuicji i ocenie sytuacji.

Podsumowując jednym zdaniem: jeżeli coś mnie gryzie, to o tym mówię, wyrzucam to z siebie od razu, nigdy nie tłumię.
yusti pisze:Jak zaakceptować niedoskonałości i jak ma się to do idei rozwoju?
Zaakceptować "po prostu".
I to w sumie mógłby być koniec odpowiedzi bo jest już ona pełna, mimo wszystko jednak rozwinę ją. Otóż - owe "niedoskonałości" to *przede wszystkim* (aczkolwiek nie zawsze - o tych momentach teraz nie mówię) niedoskonałości które widzimy tylko my - Jedynki. A widzimy je dlatego, że musimy je na widzieć - jest to kompulsja tym mocniejsza, im niższy jest poziom rozwoju jest naszej osobowości. Pisałem powyżej, że gdy widzę "niedoskonałość", to zastanawiam się czy faktycznie jest to "niedoskonałość obiektywnie istniejąca", czy też sobie ubzdurałem i jest to "niedoskonałość widziana przeze mnie subiektywnie i tylko ja mam z tym problem". W takich wypadkach proszę o pomoc innych, dorzucając informację o nich do danych, na podstawie których podejmę decyzję. Jeżeli okazuje się, że ta niedoskonałość istnieje tylko w moim umyśle i tylko ja ją widzę, to zastanawiam się jeszcze dodatkowo jak bardzo dla mnie, prywatnie, jest to ważne. Jeżeli bardzo mnie "dotyka" owa niedoskonałość, to zwykle próbuję coś z tym zrobić, lub się pogodzić. Jeżeli nie ma jednak na mnie wyraźnie mocnego wpływu, to godzę się na nią, akceptuję ją. A najlepiej - jeżeli uda mi się w takim wypadku zaakceptować fakt, że nie jest to niedoskonałość, a jedynie jest to dla mnie niedoskonałość - subiektywnie odczuwana. W celu uzyskania tej ostatniej odpowiedzi, stosuję dodatkowe kryterium.
Tym kryterium jest Prawda. Szukajcie Prawdy a Prawda was wyzwoli, czy jakoś tak. Doszedłem do wniosku, że to nie są puste słowa, aczkolwiek stosuję je w dosyć prosty sposób. Otóż, na przykładzie: kiedyś nie mogłem powstrzymać się od generalizacji i mówiłem "Znowu zrobiłeś literówkę, ty zawsze je robisz, weź już przestań!" ale, jeżeli wziąć na sucho, logicznie, wypowiedziane przeze mnie zdanie, to bardzo łatwo jest je zanegować. Otóż, jeżeli da się znaleźć chociaż jedno słowo w którym mój rozmówca nie zrobił literówki (a zazwyczaj da się znaleźć takie słowo ;) ) to już w tym momencie nie mogę użyć kwantyfikatora ogólnego pod postacią słowa "zawsze". Bo znalazłem kontrprzykład - skoro jest jedno słowo bez literówki, to "nie zawsze" robi ktoś literówki. Co najwyżej mogę od tego momentu powiedzieć "często", albo "zazwyczaj". A to już ma całkiem inny wydźwięk. Nie skreśla osoby całkowicie, daje szansę na zmianę. Powiedzenie "zawsze" jest mocno skrajne i opisuje pewną cechę stałą, a więc niezmienną (przynajmniej w domyśle). Powiedzenie "zazwyczaj", "często" daje możliwość zmiany, np. na początek dyskusji "jak często? w 20% czy w 80%?" itp.
Istnieje wielka różnica pomiędzy Prawdą obiektywną, a moją prawdą, chwilową, bo przecież ja w danej chwili widzę wspomnianą literówkę, jestem cały skupiony (zafiksowany) tylko na niej i jest ona dla mnie w danej chwili całym światem - więc czuję się uprawniony do powiedzenia "Ty ZAWSZE robisz literówki", ale - w świetle Prawdy popełniam błąd logiczny. Krok w tył, chwila oddechu, oddzielenia emocjonalnego od tego problemu, spojrzenie chłodnym, logicznym (Intelekt - pomijany Ośrodek u Jedynki!!!) okiem na sytuację i będzie wszystko OK.
Tak więc, kiedy pojawia się na horyzoncie jakaś zauważona przez Ciebie, Jedynko, niedoskonałość, i uważasz że powinnaś zgłosić ją całemu światu, to zapytaj się siebie samej: czy to jest Prawda? Czy też moja kompulsja wynikająca z Żalu spowodowanego stłumionym i niewyrażonym wcześniej Gniewem?
Myślę, że dla Jedynki poszukiwanie Prawdy (tej obiektywnej) będzie ważniejsze niż poszukiwanie prawdy subiektywnej ("bo mi się wydaje, że tak być powinno!" - smerf Ważniak...) - dla mnie jest.
Aha, chętnie korzystam z pomocy innych w określaniu "ważności" niedoskonałości, gdyż wiem, że ja pomagam dokonywać im etycznych wyborów (ze względu na swój mocny moralny kompas wewnętrzny), a pomagam tym lepiej im lepiej sam jestem rozwinięty - więc śmiało proszę ich o pomoc w ocenie niektórych sytuacji by tym lepiej później umieć samemu oceniać kolejne i tym lepiej się rozwijać - w efekcie czego jako lepiej rozwinięty pomogę lepiej im - i tak staram się napędzać tę spiralę wspólnego wzrostu :)

Ostatecznie odpowiadając na pytanie "jak zaakceptować niedoskonałości i jak ma się to do idei rozwoju", odpowiadam: uznać, że możliwe jest, iż część z tych niedoskonałości może być tylko naszym wymysłem (kompulsją) - i konfrontować te przekonania ze spojrzeniem innych osób. Idea rozwoju tutaj przejawia się chociażby w tym, że od innych ludzi nauczymy się chłodniejszego, bardziej logicznego spojrzenia na pewne sprawy.

yusti pisze:Przecież rozwój to uświadomienie sobie niedoskonałości, wzgardzenie nimi, i dzięki temu ich zmiana. jest motywacja do działania.
Samo uświadomienie sobie niedoskonałości, to jedynie jeden z kroków w trakcie rozwoju - może z niego niewiele przyjść, jeżeli tylko na uświadomieniu się skończy, a nie pójdzie za tym żadna realna akcja (działanie wsparte *także* Intelektem, a nie tylko Emocjami).
Wzgardzenie niedoskonałościami - nigdy tak na to nie patrzyłem, nie jestem pewien czy rozumiem w sumie tę ideę: co mogłoby dać wzgardzenie niedoskonałościami? I tak naprawdę którymi: własnymi (wewnętrznymi) czy widzianymi w świecie zewnętrznym, poza sobą? Jeżeli "wzgardzenie" oznaczać by miało, iż uznamy, że nasza (wewnętrzna - nasza osobista) niedoskonałość (Żal powodowany stłumionym Gniewem, i z tego Żalu (motywacji) wynikające pewne nasze zachowania) jest zła i chcemy ją porzucić na rzecz rozwoju Lepszej Wersji Siebie - to tak, jestem za. Jeżeli zaś idzie o jedynie wzgardzenie (rozumiane jako ignorowanie) niedoskonałości świata wewnętrznego (olewam, nie przejmuję się tym jaki jestem - niezdrowa Siódemka bez zahamowań) oraz zewnętrznego ("nie ma problemów, bawmy się!"), pomijanie ich na siłę mimo że nas często drażnią - to jestem przeciwny. "Radzenie" sobie z niedoskonałościami w taki sposób przyniosłoby krzywdę, a nie pożytek.

Rozwój - to (świadoma bądź nie) zamiana złych nawyków na dobre. A z nawyków składamy się wszyscy... nabraliśmy je przez lata. "Najpierw my tworzymy nawyki - z czasem nawyki tworzą nas."
"Jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdefiniuj terminy których używasz."
- Voltaire

>> bardzo dziwny link <<

Affects / Hornevian / Harmonic / Trifix

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Agresja u 1 (tylko 1/1w2/1w9!)

#3 Post autor: yusti » czwartek, 15 września 2011, 00:24

"Ty ZAWSZE robisz literówki", ale - w świetle Prawdy popełniam błąd logiczny


nie popełniasz. Nie trzeba robić literówki w każdym słowie, ale w każdym tekście. I to będziesz ZAWSZE> w każdym tekście. Jak "wogóle" u Pablo :roll: Tak ludzie robią. Nie bądźmy naiwni. Już mi Absynt mówił, jak to z nim trzeba po dobroci, milutko, bez krzyku. Ok. Zmieniłam się dla niego i 100 razy mu mówiłam na PW na spokojnie, że "po wg nie ma kropki, bo już nic nie skracasz.." a on dalej swoje i w końcu przyznał mi rację, że się nie zmienił, mimo że ja zmieniłam sposób zwracania mu uwagi na taki, jaki on chciał widzieć...
Gdybym widziała, że takie metody działają... Byłoby łatwiej. Ale przynajmniej już wiem, że są inne metody od matczynych i są pożądane bo milsze/być może skuteczniejsze, bo inne.

Ja najpierw czuję Prawdę, a potem na jej podstawie pouczam. Nie odwrotnie :)
Poza tym wolę wersję, której chyba nauczył mnie SuperDurson?! albo.. inny kapar :mrgreen: czyli "nie mam prawa...". Bo co z tego, że INFORMUJĘ mamę, iż nie mówi się wziąść" jak ona na to: "będę mówić jak chcę i nie zwraca się uwagi starszym!" :roll: I nie dość, że tamtego nie porzuciła to lubuje się teraz w "ja rozumie i ja umie to" :roll: A było tak dobrze! :evil: :|

Jak znajomy Tomek 1w2 teolog dowiedział się o moim unikaniu mówienia o swoich myślach, to osądził mnie publicznie i emocjonalnie jako popełniająca zło i "grzech zaniechania". ja raczej przez notoryczne rugania nie pouczałam innych aż tak personalnym pojazdem. Ale u mnie problem jest z tonem. Absolutnie, z tonem. Bo znam tylko wrzask... Co innego mam za "spedalenie" xD tak to zawsze nazywam i pluję na siebie gdy tak "gram cioteczkę pod publiczkę" - spedalona frajerka, mówię do siebie i czuję niesmak. przyznam że przez 2,5 roku pracy miałam tak ciągle wtedy, gdy nie byłą "sobą" i spełniałam oczekiwania kierowników... babska robota. A mieliśmy takiego jednego chłopaka i on był w tym znakomity1 ZNAKOMITY. I nie był gejem. ja miałam za dużo se-testosteronu. Aż LIE był przerażony...ale.. podobało mu się to.. o zgrozo! i śmiał się z mojej mordęgi.

Z tym "żalem" to mnie wbiłeś w krzesło.. dziwnie się poczułam. tym bardziej, ze przed chwila przeczytałam to słowo w kontekście typu 4, bo zapodawałam link motylicy_wątrobowej, naszej nowej Pabliczki.
"Zal. ,Za późno na zmianę." „Gdybym był tylko postąpił inaczej."

-- Posty sklejone automatycznie Cz wrz 15, 2011 12:53 am --

Idea rozwoju tutaj przejawia się chociażby w tym, że od innych ludzi nauczymy się chłodniejszego, bardziej logicznego spojrzenia na pewne sprawy.

Nie ufam innym ludziom. nie ma wokół mnie mądrzejszych ode mnie. Niestety. Ba! Nieraz to ja, o zgrozo, muszę popodpierać innych, bo sprawiam wrażenie mądrej. Osobiście zawsze gdy wychodziłam do ludzi po poradę, otrzymywałam szkodliwe nieobiektywne odpowiedzi. Ludzie nie są obiektywni. Dochodzi czyjeś poczucie władzy nade mną podniecające go, dochodzi mój brak zaufania do jego życzliwości wobec mnie, dochodzi moje umniejszenie swojej wartości, skoro sama nie potrafię o sobie decydować, dochodzi relatywizm co jest czysto logiczne i altruistyczne a co jest jego grą moją osobą. Ja jestem czujna :arrow: ludzie nie doradzają bez posiadania w tym osobistych korzyści. Poddaję się pod manipulacje jak pod gilotynę. Niby dlaczego mieliby wysilać się na (mrzonkowy) obiektywizm? albo być w tym (równie iluzorycznie) konsekwentnymi? Nie nauczę się od innych ludzi tego. Ludzie to ludzie. Dostane tylko garść nowych opinii. Im więcej ludzi tym ich więcej, no i jeszcze zmieniają się w czasie lub sytuacji :roll: za dużo zmiennych a ja już mam SWOJE wątpliwości. po co powiększać chaos na więcej opcji niż standardowe jedynkowe 3 różne naraz xD?

-- Posty sklejone automatycznie Cz wrz 15, 2011 1:00 am --

Rozwój - to (świadoma bądź nie) zamiana złych nawyków na dobre. A z nawyków składamy się wszyscy... nabraliśmy je przez lata. "Najpierw my tworzymy nawyki - z czasem nawyki tworzą nas."

ja nie wiem co jest dobre. wszystko jest relatywne. ile ludzi tyle opinii. I dodatkowo to się zmienia w czasoprzestrzeni. okazuje się, że to co miało być "dobre" się nie sprawdza. A dla mnie ważne jest to, co działa. Podejmuję ryzyko, koszty tylko jeśli wierzę / mam nadzieję, że realizowana przeze mnie akcja może się powieść. A potem to się mogę tylko pochlastać, że jak głupia i naiwna uwierzyłam w banialuki i na marne się wysilałam :roll: .

wszystko można usprawiedliwić. "Wszystko jest dobre." Zgadzam się z Grzesiakiem. :roll:

To co jest dobre dla innych, a tym kierunku te całe ennearozwoje przebiegają (oprócz typu 6), wcale nie jest dobre dla mnie. Strasznie się bronie przed rezygnacją z siebie, poddaję się jednak temu,a potem jestem rozŻALona, że się dałam podpuścić zamiast twardo hardo niewzruszenie stać przy swoim a nie dać się wy..ać aż skwierczy i publika ma zaciesz moim kosztem.

-- Posty sklejone automatycznie Cz wrz 15, 2011 1:14 am --

ja nie umiem wyczuwać co jest społecznie ważne. ja zwracam uwagę na to, że młodzi ludzie są strasznie narcystyczni i nie lubią jak ktoś ich poucza. WIEM to i tę wiedzę mogę wykorzystywać zdobywając ich sympatię poprzez zaniechanie krytyki. Czwórki to aż o to żebrzą :roll: :? 8)

Nie rozumiem dlaczego miałabym ufać ludziom w opinio-dawstwie co do wartości jakichś uwag. Często nie chcą się zmieniać, bo po co?! ("jestem Elkora i tak już mam - ZROZUM MNIE jestem chora!" :roll: :roll: :roll: ) ale jest to tym wredniejsze, kiedy nie chcą tego pokazać a wykorzystają okazje do zabawienia się Jedynką, wykorzystując jej dbałość o poprawność i nadeptując na odcisk bazując na dobrych intencjach 1. Standardowa gierka na wykorzystywanie dobroci 1 to usłyszeć pochwałę pracowitości np.: "tak, dziękuje pięknie, ciesze się ze mnie pomagasz. jesteś taka dobra! ja bardzo cenię konstruktywną krytykę. Wal śmiało :) " A potem taki Siódemek ma wyje.ane, gdy ja ślęczę i ładnie grzecznie specjalnie na jego życzenie piszę elaborat od razu z miłymi tłumaczeniami, by łatwiej i szybciej zrozumiał, zamiast pier..lnąć wprost jak MA BYĆ. No to jest marnowanie energii. bawienie się ze mną w kotka i myszkę.
Ich to bawi. 1 dodatkowo frustruje. To się nie sprawdza. Słuchanie innych jest zgubne jest oddawaniem im władzy. Kładzeniem się pod ostrze gilotyny. Nieostrożność szczytem głupoty 1. Trzeba być czujnym,

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Agresja u 1 (tylko 1/1w2/1w9!)

#4 Post autor: Venus w Raku » sobota, 17 września 2011, 15:06

Bardzo osobiste wynurzenia Jedynek. W sumie czuję się najlepiej na tym podforum. Więc też walnę sobie mega posta.
yusti pisze:Jak wywalacie Jedynki swoje główne uzależnienie?
1. Szorowanie, pucowanie na połysk... Głównie wyżywam się poprzez działanie i intensywną aktywność fizyczną. Co w sumie uważam, że nie jest takie złe. Dużo pożytecznego można zrobić na wkurwie.
2. Czasami "strzelę" focha, okażę niezadowolenie, używam sarkazm lub potraktuję sprawę z poczuciem humoru, albo wyśmieję coś jako nielogiczne i idiotyczne, ale to raczej wtedy, kiedy nie jestem specjalnie mocno rozzłoszczona, ale zabawiam się moją złością.
3. Otwarta krytyka, mówienie prawdy w oczy, mówienie co mi się nie podoba (napaść słowna na drugą osobę, ale nie fizyczna, bo nie stosuję przemocy fizycznej w żadnej formie ani w stosunku do ludzi, ani w stosunku do przedmiotów), gdy jestem czymś bardzo sfrustrowana przez dłuższy czas, a dwa powyższe sposoby nie przynoszą mi ulgi. Czasami zdarza się, że krzyczę, ale rzadko jednak to się zdarza i w sumie mój siódemkowy mąż okazuje więcej fizycznej agresji jak np. mówienie podniesionym głosem (to jest na dziennej bazie), krzyk i walenie pięścią w stół lub nieszczenie przedmiotów, kiedy czuje się sfrustrowany lub rozzłoszczony. Mój ósemkowy brat potrafi skoczyć do drugiej osoby z zaciśniętymi pięściami i zastraszać ją pogróżkami, i konsekwencjami fizyczno-prawnymi. Ja czegoś takiego w ogóle nie robię. Wykrzyczę moje rację, moje prawdy, bo jestem w danym momencie przekonana o swojej własnej słuszności. W zasadzie zawsze jestem przekonana o mojej własnej słuszności, bo moja ocena nie ma nic wspólnego z moimi prywatnymi/egoistycznymi odczuciami. Oceniam coś nie dlatego, żeby uzyskać korzyść dla siebie, ale w moim pojęciu przedstawiam obiektywną opinię. Tylko, że w 98% nie wyrażam tego słownie i otwarcie, a więc nie czuję się osobą specjalnie agresywną ani zastraszającą otoczenie moją postawą.

Tłumię w sobie dużo emocji i nie dotyczy to tylko złości. Nie pokazuję na zewnątrz mojej prawdziwej twarzy -> tej rozzłoszczonej, niezadowolonej i krytycznej, ale również czułej, troskliwej, oddanej i kochającej. Nikt ode mnie tego nie oczekiwał i nie oczekuje. Ewcia ma być odpowiedzialna, zrównoważona, ograniczać się i troszczyć się o te wszystkie pierdoły w życiu, które inni mają w głębokim poważanu, bo one tylko są niepotrzebnym obciążeniem i niszczą przyjemność w życiu. Spontaniczność nie jest dla mnie i nikt ode mnie tego nie oczekuje. Mam 5 zaprzyjaźnionych osób, z którymi mogę zachowywać się sponataniczne. Wyluzować się, odkryć się emocjonalnie. Mogę być z nimi sobą, ale oni są w Polsce i widzę się z nimi raz na rok lub raz na dwa lata. Mimo wszystko, to są te chwile, kiedy staję się kompletnie inną osobą. Z nimi czuję się wolna.

W moim własnym domu... w życiu małżeńskim... Wczoraj włączyłam radio i słuchałam muzyki robiąc jednocześnie porządki domowe. Raz na pół roku mam takie odbicia, że słucham sobie muzyki. Czuję się wtedy dobrze i daje mi to poczucie szczęścia. Mój Siódemek wrócił z pracy i najpierw rzucił focha, że słucham muzyki za głośno (nie wiem dlaczego, ale on tego nie akceptuje. On jest hałaśliwy, ale jak ja jestem hałaśliwa, to jest to w jego pojęciu coś niedopuszczalnego i spotykam się z silnym potępieniem z jego strony). Potem wyłączył ostentacyjnie radio, bo mu to strasznie przeszkadzało. Jak się wyraził, to on ma wystrarczająco dosyć hałasu jak jednocześnie ogląda dwa telewizory (jeden nastawiony na sport, a drugi na news lub jakiś film) i jeszcze ogląda coś na Internecie. Ha, ha, ha! Co ja wtedy czuję? Złość, wściekłość i bunt. Chcę mu dowalić i dokopać z grubej rury. Wywiązuje się kłótnia, w której ja przegrywam, bo Jedynka nie przegada Siódemki. Wychodzę z tego starcia z poczuciem, że jestem złą osobą, która nie ma żadnej wewnętrznej dyscypliny, bo pozwoliła sobie na trochę przyjemności/spontaniczności w postaci muzyki z radia. W sumie ląduję w miejscu, że staram się jeszcze bardziej ograniczać siebie i lepiej mu dogodzić, bo zrobiłam okropne przestępstwo, że chciałam coś dla siebie. W sumie to nie wiem czemu 1 jest uważana za najgorszy typ w Enneagramie. My się maksymalnie ograniczamy i zachowujemy się w porządku kosztem rezygnacji z naszych własnych potrzeb, ale mam wrażenie, że wszelkie negatywne cechy innych typów są spychane na głowę Jedynki, bo Jedynka nie jest typem bezmyślenego wesołka, ale również nie jest typem, który jest bardzo (zewnętrznie) agresywny i niszczy swoją agresją innych ludzi, bo my nie czujemy się uprzywilejowani, ani nie czujemy, że nam się coś należy na co sobie nie zapracowaliśmy lub nie zasłużyliśmy własnymi siłami. Z tego co wyczytałam, to w Enneagramie są typy, które czują się, że im należy się więcej niż innym ludziom... egocentryczne, narcystyczne, skupiona tylko na sobie i na własnych potrzebach... 2, 3, 4 i 7. Jedynki powinny unikać tych typów, bo życie z kimś takim będzie tylko jedną wielką frustracją dla Jedynki.
yusti pisze:Jak zaakceptować niedoskonałości i jak ma się to do idei rozwoju?
Jedynka ma raczej problem w akceptowaniu niedoskonałości w sobie samej, bo Jedynka rozumie, że inni mają wady i słabości, ale jest głównie zafiksowana na tym, że to właśnie ona nie może mieć wad, że ona powinna być dokonała. Rozwój polega na tym, żeby zaakceptować te nieprzyjemne uczucia... że Jedynka nie jest dokonała i nie musi być. Nie można usmażyć kotleta i nie poplamić się tłuszczem, nie można liczyć na to, że zlew będzie zawsze pusty, lśniący i czysty, nie można utrzymać sterylnego porządku w mieszkaniu, nie można znaleźć idealnej miłości, nie można mieć idealnej rodziny, nie można zawsze być doskonałym i dopracowywać w nieskończoność wszystkie szczegóły, zanim uzna się, że praca jest dobrze zrobiona i można pokazać ją innym ludziom... itp, itd. Zaakceptować i pogodzić się z tym wewnętrznym uczuciem, że czujemy się gorsi od wszystkich innych ludzi, bo nam się to ciągle wmawia. Nie jesteśmy gorsi od innych i mamy mnóstwo zalet, ale twierdzę, że inni obniżają naszą wartość i wpędzają nas w poczucie gorszości. Niech sobie mówią (np. Riso i Hudson), że rodzimy się genetycznie jakimś typem, a nasze wychowanie określa nasz poziom zdrowia. To jest kompletna bzdura. Według psychologii cechy perfekcjonisty moża nabyć dopiero po 7 roku życia, bo koncepcja etycznych wartości i poczucia odpowiedzialności jest tak bardzo skomplikowana, że małe dzieci tego nie mają w sobie. I generalnie takie są moje osobiste odczucia. To co jest jedynkowe we mnie powstało w wieku 7 - 8 lat. Poziom zdrowia oscyluje w naszym życiu bez względu na to jak nas wychowywano, ale zależy od warunkach/środowiska, w którym aktualnie się znajdujemy, a osobowość zależy zarówno od predysopozycji genetycznch jak i wychowania. Poza tym jesteśmy zlepkiem różnych typów z preferencją w kierunku jednego, a ten typ lub typy, których nam brak w charakterze stanowią dla nas największe ograniczenie. Ja nie mam w sobie nic z 3 i 7, a właśnie cechy 3 (poczucie własnej wartości) i 7 (spontaniczność) są najbardziej cenione obecnie. Rozumiem, że dla rozwoju nie ma znaczenia kim jesteś, bo kim jesteś to możesz to modelować i kontrolować, ale kim nie jesteś bo tu jest prawdziwy brak w osobowości. Ja mam brak w 3 i 7, ale inna Jedynka może mieć brak zupełnie gdzie indziej.

Może to się komuś przyda do oceny osobowości.

W skrócie. Poniżej są wyszczególnione ludzkie motyacje/funkcje/stereotypy zgodnie z Ennagramem. Najprostszy test. Wystarczy tylko zaznaczyć, że coś mnie dotyczy lub coś mnie całkowicie nie dotyczy. I to, co mnie całkowicie nie dotyczy jest moim największym problemem w życiu.

1 - Etyczne normy i odpowiedzialność.
2 - Miłość, bycie w związku z drugą osobą, empatia i altruizm.
3 - Pewność siebie, poczucie własnej wartości i przekonanie, że można się udoskonalić/wyszkolić/nauczyć.
4 - Koncentrowanie się na sobie i artystyczna twórczość.
5 - Skoncentrowanie się na własnym umyśle i eksperyza w oparciu o wiedzę.
6 - Ufność lub brak ufności w stosunkach z innych ludźmi. Duża wytrzymałość fizyczna i psychiczna.
7 - Spontaniczność i różnorodna/różnoraka aktywność -> mentalnie, intelektualnie i fizycznie bardzo aktywna osoba.
8 - Asertywność i potrzeba rządzenia.
9 - Podatność na wpływy zewnętrzne, chłonny umysł, wrażliwość i zgodność w związkach międzyludzkich.

Note: Myślałam, że wrażliwość jest czwórkowa, ale wydaje się, że jest to cecha 9.
1w9, 6w5, sp/sx

ODPOWIEDZ