Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

Dyskusje na temat typu 1
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Mietła
VIP
VIP
Posty: 977
Rejestracja: wtorek, 22 września 2009, 16:23
Enneatyp: Szef

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#16 Post autor: Mietła » środa, 1 września 2010, 21:14

yusti pisze:CIEKAWI MNIE
czy jesli Mietla sprząta i wy też, a ja czy pesymistka nie, to ma to znaczenie i Mietla jest bardziej Jedynkowa niz ja[bo mi ciągle baby kapar czy NoLeader wmawiają tę Jedynkę]?

czy nadal jestem jedynką, skoro wykazuję w niej mniej cech niż Mietla?
Yusti, pedantyzm nie jest zarezerwowany tylko dla Jedynek. Ja akurat mam tak, że dokoła siebie muszę mieć wszystko w kosteczkę poukładane i wtedy najlepiej się czuję. Ale to już w ogóle się nie tyczy gotowania na przykład, bo podczas gotowania robię bajzel i zdarza mi się mieszać smaki, które teoretycznie (albo: dla niektórych) nie powinny być mieszane. Tak samo z ubraniem: nie zawsze mam wszystko wyprasowane, a włosy moje najczęściej spotkasz niedbale związane, ew. pokręcone i w nieładzie.
Ja nie odczuwam żadnego wewnętrznego przymusu do robienia porządku wokół siebie, po prostu to lubię, ale w bałaganie też się odnajdę. Owszem, szlag mnie trafia, jak widzę, że ktoś coś robi nie moim sposobem, ale nie mówię o tym nawet, bo i po co (czasem sobie tylko poprawię, czytaj: posprzątam od nowa po siostrze, albo inne takie).

Moim zdaniem po prostu, niekoniecznie zdrowa pedantyczna Ósemka, na pierwszy rzut oka może być podobna do niekoniecznie zdrowej Jedynki.



Arwena
Posty: 14
Rejestracja: poniedziałek, 30 sierpnia 2010, 12:09
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Ruda Śląska
Kontakt:

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#17 Post autor: Arwena » czwartek, 2 września 2010, 01:54

I co ja Ci mam powiedzieć, Yusti? Nadal uczę się odróżniać "wrzuty" od ciężkiego, cynicznego, ale jednak poczucia humoru. Mój 5w4 jest najlepszym nauczycielem i coś, co kilka lat temu uznawałam za chamstwo i gruboskórność, dziś rozbawia mnie do łez i stwarza okazję do pociągnięcia tego "droczenia się". Mimo to jestem chyba zbyt zmęczona (i obolała - aj, aj, mój kręgosłup po starciu z Godzillą), żeby zastanawiać się w tej chwili, w których miejscach byłaś szczera, a w których "sobie popierniczasz". ;) Dlatego po prostu napiszę, co myślę.
yusti pisze:No nie wiem co jest gorsze...Jedynka, która już przeszła Przemianę czy Jedynka, która nie wie, że jej głownym zafiksowaniem jest GNIEW
Gniew. Tak, kiedyś był. I niszczył wszystko dookoła. Bo była sobie także głupia, rozbestwiona smarkula, której wydawało się, że świat kręci się wokół niej. Która sądziła, że skoro jest wszechstronnym kujonem i nie odpuści żadnej olimpiadzie, czy to chemia, czy religia, a za punkt honoru stawia sobie bycie zawsze i wszędzie pierwszą, to też wszyscy muszą z tej okazji padać przed nią na twarz. Sądziłam, że ludzie zawsze będą kochać tę boską doskonałość, tego blond anioła, tę wszechwiedzącą, najlepszą, najpiękniejszą. Miną kota ze "Shreka" i szantażem emocjonalnym osiągałam to, czego chciałam. Jasne, nie zawsze byłam wyrachowaną su*ą, miałam to jedynkowe poczucie odpowiedzialności, ale też mnóstwo pychy. Pomagałam, jeśli uznano moją wyższość i łechtano mnie pochwałami. A jeśli coś poszło nie po mojej myśli, mieszałam ludzi z błotem jak nic nieznaczące psy, nie przebierając przy tym w słowach. Straciłam po drodze wielu naprawdę życzliwych mi ludzi.

Nie zastanawiałam się nad tym, ale brałam na siebie za dużo. Zżerały mnie moje ambicje i skumulowany stres musiał gdzieś ujść. Nie panowałam nad agresją a gniew rozładowywałam na przypadkowych osobach. Wiesz, kiedy się zmieniłam? Kiedy nie wytrzymał mnie narzeczony. Chłopak znosił moje humory, fochy, krzyki i wieczne niezadowolenie przez 2 lata, aż w końcu pękł. Dopiero, gdy zostałam sama, doceniłam, co straciłam. Tyle, że nie było już powrotu, nie było czego składać. Chyba właśnie wtedy obiecałam sobie, że nigdy więcej nie zgotuję komuś, ale przede wszystkim sobie takiego piekła. Pewnie, nic nie jest proste, czekał mnie kolejny 2-letni nieudany związek. Z kimś, komu też wlazłam na głowę, bo brakło mu odrobiny asertywności. Aż w końcu zaczęło się udawać. Dziś nie czuję gniewu, nabrałam większego dystansu. Jestem mniej poważna niż 10 lat temu, umiem się z siebie śmiać. Umiem wykrzyczeć się w powietrze, śpiewać na całe gardło albo zakląć siarczyście, jeśli faktycznie komuś uda się wyprowadzić mnie z równowagi, ale nie odczuwam przewlekle i nie tłamszę gniewu. Sprzątam i nie wydaje mi się, żebym odreagowywała.

Nie wiem, na czym jeszcze mogłaby polegać moja przemiana, bo już dawno przestałam być tą wstrętną krytykantką i sadystką. Jasne, jestem 1w2. Do końca życia będę chciała wykazywać się profesjonalizmem, perfekcjonizmem, dokładnością, rzetelnością. Nadal chcę być dobra w tym, co robię, i ceniona za to, w czym jestem dobra. Mimo to mocno zluzowałam, umiem odczuwać radość. Mówienie mi, że powinnam się obecnie zmienić, brzmi tak, jakbyś chciała mi powiedzieć: "ale beznadziejny typ Ci się trafił, weź się przekuj na jakiś sensowniejszy".
yusti pisze:a mimo to jako nowiutka napisała pierwszy post niczym esej doktorancki ze studium Jedynki na podstawie wszelkich Gurdżijewów
Znowu nie wiem, czy to taki okrzyk podziwu, czy sugestia, że powinnam się zamknąć. Nie będę się usprawiedliwiać. Zawsze interesowała mnie psychologia, coś tam pamiętam ze studiów. A w końcu większość piszę w oparciu o moje własne, prywatne, osobnicze doświadczenia. Mam prawo do tego, żeby mi się wydawało, że tak właśnie jest.
yusti pisze:I nie-nie musisz mnie kochać!
Spróbuj NIE OCENIAĆ. zaakceptować mnie jaką jestem. Bez kochania/nienawiści. Nie: czarno-biało. Po prostu zgoda na to co jest. Nie kontroluj;p
I to ja jestem sztywna... Kobito, żartowałam, droczyłam się, rozluźniałam atmosferę. :) Staram się po wymianie kilku zdań ani nikogo lubić ani nie lubić. Na sformułowanie mojego stosunku do Ciebie przyjdzie jeszcze czas. Jesteś taka mieszatorka, podburzacz, zaniepokajacz i drążydło, ale tacy też się przydają. ;)
yusti pisze:Ja tam zawsze prowokuję do samokrytyki. Innych, bo siebie z tego leczę;p
Też się z tego leczę. Próba bycia doskonałym wytwarza po drodze wiele kompleksów. Prezentowana tu wszem i wobec moja pewność siebie to jedna z metod kuracji. ;)
yusti pisze:Jedynka jest w triadzie typów zależnych-liczy się z otoczeniem i nie chce się wściekać, by nie być źle postrzeganą.
Tak, z otoczeniem liczę się bardzo. Ale gniewem największą krzywdę robiłam ostatecznie sobie, nie innym. To ja zostawałam sama, to ja męczyłam się, nie umiejąc się pogodzić z przegraną. Dość. Wyloozowałam i nie wkurzam się tak szybko. Nadal ważne jest dla mnie, co powie / pomyśli druga osoba, więc sprzątam, dbam o siebie i na sto innych sposobów staram się dobrze wypaść. Czy to męczy? Czy udaję? Nie, jestem sobą. Nie muszę udawać, bo naprawdę dużo radości sprawia mi zadowolenie innych. Jakoś tak lubię czuć się potrzebna, a powody do gniewu w większości zniknęły (może poza tym, że zawsze jakoś bardziej denerwuje mnie niesprawiedliwość społeczna, która była, jest i będzie).
yusti pisze:ściera te kurze 11:59 i zaraz 00:01
Patrz, kurde, nie zdążyłam... Naczynia myłam... :twisted:
yusti pisze:wyrozumiałosc jest rozwojeem pełnej pychy dwójki. A nie jedynki.
Prawdopodobnie zanim zaczęłam dostawać kopy od życia, byłam dwójką, może jakimś bardzo niezdrowym 2w1, może manipulatorskim 2w3. Jednym z moich celów było ograniczenie pychy i wypominania innym, jak wiele dla nich zrobiłam. Podejrzewam, że właśnie to działanie pchnęło mnie bardziej w stronę 1w2 i zrównoważyło emocjonalnie.
yusti pisze:Jedynka to powinna zaakceptować swoje emocje i nie oceniać!
Staram się. ;)
yusti pisze:A tak w ogóle to ci zazdroszczę, zes taka madra
Łe tam, ni ma czego. Od tego się fiksuje. I starzeje chyba 3 razy szybciej. ;)

PS. Kiedy mnie tu zbanują? :wink:
100% 1w2

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#18 Post autor: yusti » czwartek, 2 września 2010, 15:57

.
Ostatnio zmieniony piątek, 15 października 2010, 21:24 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Arwena
Posty: 14
Rejestracja: poniedziałek, 30 sierpnia 2010, 12:09
Enneatyp: Perfekcjonista
Lokalizacja: Ruda Śląska
Kontakt:

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#19 Post autor: Arwena » piątek, 3 września 2010, 12:37

yusti pisze:
Mój 5w4 jest najlepszym nauczycielem i coś, co kilka lat temu uznawałam za chamstwo i gruboskórność, dziś rozbawia mnie do łez
W takim razie powinnas mnie już co najmniej KOCHAĆ!
Nie bardzo widzę związek. Nauczyłam się akceptować ludzi, nie - kochać. Daleko mi do tego typu uczuciowości, jakoś zdrowiej, gdy trzymam dystans emocjonalny. Nie przepadam za angażowaniem się.
yusti pisze:PYCHA to główne uzależnienie... DWÓJEK!
Wiem, rozumiem, czytałam. Ale skoro za każdym razem w testach wychodzi mi, że jestem 1w2, to - co oczywiste - skrzydło 2 w różnych etapach mojego życia musiało się mniej lub bardziej ujawniać. Pewnie przesadziłam z tezą, iż możliwe, że byłam Dwójką. Prawdopodobnie po prostu okresowo niektóre jej cechy brały górę. Bardzo niezdrowa Jedynka "może być moralnie próżna" i widzę tu miejsce dla swojej pychy / próżności.

Czytam opis Dwójki i o ile przy Jedynce pasuje do mnie wszystko, o tyle przy Dwójce - niewiele. Nie wypieram się oczywiście dwójkowych "naleciałości", bo jednak poproszona o pomoc raczej nie odmawiam, ale żebym zaraz miała być Matką Teresą? Co to, to nie. Z charakterystyki Dwójki:

1) "interesuj się moimi problemami, choć prawdopodobnie ja się skupię na twoich" - Akurat! Wara od moich problemów. Czasem sama chcę coś komuś powiedzieć. Nienawidzę jednak dopytywania, drążenia, grzebania w moich osobistych sprawach. Poczytuję to za wścibstwo i dość szybko kończę dyskusję. Zawsze żyłam w myśl zasady: "niech Cię nie obchodzą moje kłopoty, bo i ja nie przepadam za słuchaniem o Twoich".

2) "łatwość w nawiązywaniu znajomości i znajdowaniu sobie przyjaciół" - Mam znajomych i kolegów / koleżanki, nie przyjaciół. Przyjaciel to ktoś, na kogo można liczyć w trudnej sytuacji. Cóż, wątpię, by w razie potrzeby ktoś okazał się prawdziwym przyjacielem. Jestem zdana na siebie, liczę na siebie i naprawdę dobrze mi z tym, że nie wierzę naiwnie, iż ktoś mógłby się dla mnie poświęcić. Całe życie byłam samotnym kujonem, ale jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało.

3) "jestem wrażliwa na uczucia innych i łatwo je dostrzegam" - Jakoś niespecjalnie. Częściej oskarżano mnie o gruboskórność i niedomyślność niż o wspomnianą wrażliwość.

4) "wiem czego ludzie potrzebują i wiem jak uczynić ich szczęśliwszych" - To, co robię, robię dla siebie. Nie zależy mi na nieustannym uszczęśliwianiu innych. Jest dla mnie ważne, by czynić swoje otoczenie lepszym, ale dominuje tu jedynkowe podejście "bo tak mi się podoba, dzięki temu JA czuję się szczęśliwa". To, że ktoś się ucieszy, bo posprzątałam mieszkanie i będzie mu się w nim milej przebywało, jest oczywiście sympatyczne, ale stanowi tylko skutek uboczny uszczęśliwiania mnie samej. Kiedy mieszkałam przez jakiś czas samiuteńka, sprzątałam dokładnie tyle samo, co mieszkając z bratem. Przyjemnie, gdy doceni moje starania i pracę, ale nie robię tego dla niego.

5) "jestem entuzjastycznie nastawiona, lubię zabawę i mam duże poczucie humoru" - Cóż, od jakiegoś czasu staram się właśnie tak patrzeć na świat i z wiecznego marudera zmienić w bardziej uspołecznioną istotę. Ale żebym całe życie taka była? Nie wydaje mi się. Samotne kujony nie mają czasu na zabawę.

6) "brakuje mi szacunku do samej siebie" - A wręcz przeciwnie. Mimo wielu kompleksów, które w różnych etapach mojego życia się pojawiały, zawsze potrafiłam podejść do ludzi z nastawieniem "nie dla psa kiełbasa".

7) "krytykuję siebie za to, że nie jestem tak czuła wobec innych jak mogłabym być" - A nie, nie, nie. Jestem czuła. I dobra. I miłosierna. Wystarczająco. Aż za bardzo, jak na mój gust.

8) "chce odgrywać centralną rolę w twoim życiu 'Ja Cię nie potrzebuję, ale Ty potrzebujesz mnie'." - A to z kolei wydaje mi się mało ludzkie i mało logiczne.

9) "dla dwójki seks i pełne oddanie równają się okazywaniu miłości" - No to już jest jakaś kpina i żart. Seks jako okazywanie miłości? Jak kocha, to poczeka. Nigdy się nie spieszyłam.

10) "dwójka lubi "trójkąty", może być zainteresowana kimś "cudownym" ale jednocześnie trzymać się związku, który jest na tyle stabilny, że nie musi się obawiać, że nagle zostanie sama" - No aż taką świnią nie jestem. Może i nie zawsze byłam miła, ale jednak mam swoje zasady, a według nich zdrada jest niewybaczalna. Nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe.

11) "doskonale się czuje obok autorytetu, któremu może ofiarować swoje poparcie. Prawa ręka szefa. Sekretarka, która zna wszystkie sekrety" - Nie potrafię pracować dla kogoś. Nienawidzę posiadania szefa. Nie oferuję nikomu poparcia, nie lubię autorytetów. A rola sekretarki to dla mnie chyba najbardziej upokarzająca pozycja. Nienawidzę konieczności dogadywania się z kimś, współpracowania, wysłuchiwania i stosowania cudzych poleceń. Do tego stopnia mierzi mnie obowiązek liczenia się z kierownictwem, że właśnie otwieram własną firmę. Praca u siebie, dla siebie, na własnych warunkach. To jest to!

I nadal jestem Dwójką? Przepraszam, nie chcę nikogo obrazić, ale wydaje mi się, że jest to typ kierujący się w życiu jedynie uczuciami i emocjami. A gdzie potęga logicznego myślenia, rozsądku i twardego stąpania po ziemi? Będę się jednak upierać, że jestem Jedynką, bo - jak Jedynki - lubię ludzi, dopóki nie zaczynają wchodzić mi w drogę. ;)
yusti pisze:Wychowałam się w powaznej malkontenckiej atmosferze pretensji.
W temat rodziny nie będę się zbytnio zagłębiać. Dość powiedzieć, że u mnie z kolei zawsze panowała bardzo surowa atmosfera, emocjonalnie było raczej skąpo. Całe życie słyszałam: "stać Cię na więcej", a głównym celem było dla mnie osiągnięcie wysokiego statusu społecznego. Już zaczynając studia w wieku lat dziewiętnastu wiedziałam, że będę chciała zrobić doktorat, i zdawałam sobie sprawę, jakie warunki muszę spełniać. W każdym razie w domu byłam stale podburzana do wytężonej pracy, rozbudzano we mnie ducha rywalizacji i... jestem za to wdzięczna rodzinie.

Trudny dwójkowy okres pychy przyszedł na przełomie liceum i studiów, bo przecież skoro jestem taka genialna, to dlaczego inni mają tego nie dostrzegać. Wyleczyłam się już.
yusti pisze:
Wyloozowałam
Boooże! dr polonistyki z takim słowem! idę się chlasnąc.
To niesamowite, do czego może prowadzić brak poczucia humoru... ;)
100% 1w2

Awatar użytkownika
car II
Posty: 558
Rejestracja: piątek, 22 maja 2009, 18:35
Enneatyp: Indywidualista

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#20 Post autor: car II » piątek, 3 września 2010, 16:01

Kilka "oczywistych" dla mnie zachowań, których częstotliwość mogłaby wskazywać na zaburzenie, w których jednak nie widzę żadnego problemu bo ułatwiają życie:

muszę zjeść śniadanie i
muszę umyć zęby po śniadaniu a
po przyjściu do domu muszę umyć ręce, (tak u siebie jak i u kogoś)
Przed spaniem myju myju też muszę.
buty muszą stać parami

klucze portfel i komórka muszą zawsze leżeć tam gdzie powinny (zresztą większość rzeczy wie gdzie ma leżeć :wink: )


Wie ktoś [ może valerie?] po co tego łyka wody przed wyjściem trzeba się napić?(nie mogę wymyślić sobie żadnego uzasadnienia)

Arwena pisze:Każdy przedmiot użytkowy ma u mnie swoje miejsce i nie znoszę, kiedy tam nie wraca. Do tego dochodzi masa drobiazgów: dywaniki na podłodze w łazience muszą równo leżeć, kosmetyki, chemia gospodarcza i produkty żywnościowe niezależnie od lokalizacji winny być zwrócone frontową etykietą do użytkownika, [...] Na stole kuchennym nie mogą zalegać resztki jedzenia, rozsypany cukier czy krople rozlanych napojów (nawet jeśli to tylko woda mineralna). Zawsze myję ręce po kontaktach z jakimiś zwierzętami (własnych nie posiadam i nie rozumiem ludzi, którzy potrafią spać z "pupilami" w jednym łóżku, nie zwracając uwagi na walającą się wszędzie sierść, albo dawać "buzi" pieskowi / kotkowi - chyba bym zwymiotowała).
pod tym się podpisuję

@ VwR całowanie zwierząt jest obrzydliwe, zastanów się. Toto łazi z łbem przy ziemi, a tam same roztocza, i i resztki i grzyby, i te psy co sobie obwąchują pod ogonem, nooo ale jak tam chcesz. Ja bym tego swoimi ustami nie dotknął. Przytulic mogę ale całować?!

@Yusti
"Gniew to dążenie do poprawiania rzeczywistości wedle własnych kryteriów"
Ja bym wolał:
"Chęć rozwoju to dążenie do poprawiania rzeczywistości wedle własnych kryteriów"
A gdyby nie według własnych kryteriów tylko cudzych?
Jak nie poprawiasz to wtedy stagnacja, brak rozwoju.
Ja się nie zgadzam.
Podróżując na rumaku akceptowanych emocji, poszukując siebie wprowadzam do doliny łez,teorie sensu życia przez afirmację samego życia we wszystkich jego przejawach odbitych w zwierciadle sztuki.

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#21 Post autor: yusti » piątek, 3 września 2010, 16:27

.
Ostatnio zmieniony piątek, 15 października 2010, 21:24 przez yusti, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
valerie
Posty: 157
Rejestracja: poniedziałek, 26 kwietnia 2010, 19:28
Enneatyp: Dawca

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#22 Post autor: valerie » piątek, 3 września 2010, 17:25

car II pisze: Wie ktoś [ może valerie?] po co tego łyka wody przed wyjściem trzeba się napić?(nie mogę wymyślić sobie żadnego uzasadnienia)
No właśnie, mimo tego, że moja siostra tak robi, nie mam czerwonego pojęcia, brak w tym dla mnie jakiejkolwiek logiki i sensu. Może tak "na zapas", jakby się po drodze pić zachciało?...
2 sx/so
EIE
"W świecie szaleńców ludzie chorzy są zdrowymi." - Philip K. Dick

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#23 Post autor: yusti » piątek, 3 września 2010, 17:34

.
Ostatnio zmieniony piątek, 15 października 2010, 21:23 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
car II
Posty: 558
Rejestracja: piątek, 22 maja 2009, 18:35
Enneatyp: Indywidualista

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#24 Post autor: car II » piątek, 3 września 2010, 17:39

Postrasz ją, że jak jej się zachce pipi to będzie musiała w krzakach lać niehigienicznie, a pijąc zwiększa na to szanse :) może wtedy poda jakiś argument :wink:
Ale trzeba pić!
ciężko się nie zgodzić :D Yusti nie kaktus...
A tak serio, to pijesz taką z kranu czy butelkowaną?
Wiesz, wiadomo że trzeba piĆ, tylko mnie chodzi o to czemu akurat przed wyjściem, kiedy jest tyle innych rzeczy do zrobienia?
Podróżując na rumaku akceptowanych emocji, poszukując siebie wprowadzam do doliny łez,teorie sensu życia przez afirmację samego życia we wszystkich jego przejawach odbitych w zwierciadle sztuki.

yusti
Posty: 4664
Rejestracja: niedziela, 22 października 2006, 17:54
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#25 Post autor: yusti » piątek, 3 września 2010, 17:50

.
Ostatnio zmieniony piątek, 15 października 2010, 21:23 przez yusti, łącznie zmieniany 1 raz.

bruno dievs
Posty: 796
Rejestracja: wtorek, 30 czerwca 2009, 00:58

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#26 Post autor: bruno dievs » poniedziałek, 6 września 2010, 10:50

Arwena pisze:Nadal uczę się odróżniać "wrzuty" od ciężkiego, cynicznego, ale jednak poczucia humoru. Mój 5w4 jest najlepszym nauczycielem i coś, co kilka lat temu uznawałam za chamstwo i gruboskórność, dziś rozbawia mnie do łez i stwarza okazję do pociągnięcia tego "droczenia się".
Ja szczerze mówiąc jestem nieufny wobec ciężkiego, cynicznego poczucia humoru, bo większość tego typu żartów, tak na prawdę nie są żartami. Choć przyznam, że sposobność nawrzucania komuś tak, by się jeszcze z tego cieszył, bywa bardzo kusząca...
car II pisze:klucze portfel i komórka muszą zawsze leżeć tam gdzie powinny (zresztą większość rzeczy wie gdzie ma leżeć :wink: )
mam podobnie, wystarczy, że położę klucze gdzieś indziej niż zwykle to potem nie mogę ich znaleźć ;P
yusti pisze:To całkiem normalne. Świat jest męski i baby musza walczyć o pozycję, no a emocjonalności się nie ceni w Tiowym świecie władzy samców...
Ti-owy świat władzy? :O w tym świecie ceni się emocjonalność, bo ludzie emocjonalni więcej kupują, a to jest piętnem naszego konsumpcyjnego społeczeństwa
Arwena pisze:Każdy przedmiot użytkowy ma u mnie swoje miejsce i nie znoszę, kiedy tam nie wraca. Do tego dochodzi masa drobiazgów: dywaniki na podłodze w łazience muszą równo leżeć, kosmetyki, chemia gospodarcza i produkty żywnościowe niezależnie od lokalizacji winny być zwrócone frontową etykietą do użytkownika,
Ostatnio będąc u dziewczyny wszedłem do łazienki i patrzę... a tam tak samo - wszystkie kosmetyki równo i frontową etykietą do użytkownika. Myślę sobie "O NIEEEE! to na pewno zaburzenie obsesyjno-kompulsywne - trzeba temu przeciwdziałać :P ". No i poodwracałem je tyłem. Po jakiejś godzinie, ona poszła do łazienki i jak wróciła śmiała się ze mnie pytając, czemu to zrobiłem? No jak to czemu, chciałem sprawdzić, czy zorientuje się, że coś jest inaczej - "jak miałam się nie zorientować, przecież poodwracałeś WSZYSTKIE kosmetyki, to się rzuca w oczy". Faktycznie, ten test nie był doskonały, muszę wymyślić coś lepszego... ;)

W ogóle zaskakujące dla mnie jest to jak czasem ludzie mający skrajnie pedantyczne nawyki przyciągają ludzi ze skrajnie lekceważącym podejściem do życia. Swojego czasu moja dobra znajoma wylądowała w akademiku i jej współlokatorki były świetnym przykładem tego zjawiska ;] Jedna z nich miała jakieś natręctwo z myciem rąk - myła je tak często, że były cały czas czerwone od podrażnień. Do tego dochodziły poranne półtoragodzinne modlitwy. Co do drugiej współlokatorki - przez pół roku wspólnego mieszkania moja znajoma dwa razy widziała ją trzeźwą. Można by powiedzieć, akademik, wiadomo, różni ludzie się trafiają, ale moja znajoma wytrzymała z nimi pół roku, a tamte mieszkają razem do tej pory, więc chyba nieźle im się ze sobą mieszka ...
639f3d3b99876f1c9f27f68ea08dcbb8

Awatar użytkownika
Venus w Raku
VIP
VIP
Posty: 1058
Rejestracja: środa, 23 września 2009, 10:08
Enneatyp: Perfekcjonista

Re: Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne

#27 Post autor: Venus w Raku » piątek, 17 września 2010, 10:29

car II pisze:@ VwR całowanie zwierząt jest obrzydliwe, zastanów się. Toto łazi z łbem przy ziemi, a tam same roztocza, i i resztki i grzyby, i te psy co sobie obwąhxxą pod ogonem, nooo ale jak tam chcesz. Ja bym tego swoimi ustami nie dotknął. Przytulic mogę ale całować?!
Nie wiem jak psy, ale koty to po każdym sraniu i sikanu to se dupki liżą.
Może ja nie jestem Jedynką, ale wewnętrznie utożsamiam się z tym typem. Może ten cały Enneagram nie ma sensu. Zrobiłam dzisiaj (po raz kolejny), na kompletnym luzie, test na http://www.enneagram.com.pl/test.php. I oto wyniki mojego testu:
Typ 1 - 7 = 18%
Typ 2 - 4 = 11%
Typ 3 - 1 = 3%
Typ 4 - 3 = 8%
Typ 5 - 5 = 13%
Typ 6 - 7 = 18%
Typ 7 - 2 = 5%
Typ 8 - 3 = 8%
Typ 9 - 6 = 16%
Mieszanina typów 1, 6, 9, 5 i 2. I dokładnie tak się czuję. A więc z punktu widzenia teorii Enneagramu to taka mieszanina nie ma żadnego sensu. Jak jestem w dużej depresji, to wtedy ujawnia się w moim charaktarze jeszcze czwórkowość. Siódemkę mogę udać, ale nigdy nie czuję się w tym stanie wygodnie i wiem, że to jest tylko udawanie.
Wszystkie moje emocje już od dzieciństwa przeniosłam na zwierzęta. Lubię koty, bo to z jednej strony jest stworzenie niezależne, ale potrzebuje również towarzystwa człowieka. Drapnie cię lub fuknie nieprzyjemnie jak mu sprawiasz dyskomfort, ale potrafi się łasić i mruczeć ciepło jak jest mu dobrze, czy czegoś potrzebuje. A kocie maleństwo gryzie i drapie mnie po rękach i raptem przytulasz to do twarzy, a ono patrzy ci w oczy, chowa pazurki i delikanie głaszcze cię łapką po nosie, a potem przytula swój nosek do twojego nochala. Zarówno kot, jak i człowiek lubi niezależność, a jednocześnie potrzebuje ciepła od innej istoty.
1w9, 6w5, sp/sx

ODPOWIEDZ