Po pierwsze z 1 to ja poza tym, że czasami się po kilku dniach wezmę w garść i czegoś nie zrobię to nie mam nic wspólnego. O związkach 5 z 9 czytałem naprawdę sporo, głównie z tego forum
No i teraz muszę przyznać, że się zdenerwowałem, bo widzę niektórzy pozjadali wszystkie rozumy, a nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Po pierwsze nie chcę ją na siłę zmieniać ! Chcę mieć z nią wspólne zainteresowania, rzeczy, które możemy robić razem, a nie ciągle tylko filmy i filmy. Wkurwia mnie to, że większość co robię jest obojętna i przechodzi bez większego zainteresowania z jej strony. Nie obchodzi mnie czy ona sobie znajdzie takie samo zainteresowanie jak moje tylko no proszę niech znajdzie jakiekolwiek...chyba każdy człowiek ma jakieś tam zainteresowania, a jak ona mi mówi, że coś się jej podoba, a ja wtedy staram się do takich sytuacji doprowadzać i takie rzeczy z nią robić (tak tak zaraz ktoś mi wytknie, że chce ją zmieniać robiąc to co ona chce) to się okazuje, że chxx z tego wychodzi.
Jasne mogę zaakceptować taki stan rzeczy i nadal się z nią umawiać, ale czy życie nie polega na ciągłym rozwoju ? Czemu ja mam jej poświęcać czas, doszukiwać się na siłę co z nią robić, bo jej mowa ciała to szczerze mówiąc porażka (nie spotkałem się jeszcze z taką...obojętnością na bodźce).
Wracając do 1 to, że wykazuje inicjatywę to nie znaczy, że jest mi często mało komfortowo.
Orest_Reinn: dzięki za odpowiedź, do takich wniosków również sam doszedłem tylko, że jak ja nie będę naciskał (nie piszę tutaj o zmuszaniu jej) to jakie są szanse, że coś "samo" się zmieni ?
Zielona:
1. nie dzielę jej zainteresowań, bo ona takowych nie ma. Przez większość czasu muszę jej wymyślać różne rzeczy do roboty, bo inaczej zaspamuje mnie wiadomościami, że jej się nudzi i wieczne narzekanie, żebym ja jej coś wymyślił.
2. No i o to mi chodzi !
chcę o nich wysłuchać, chce się dowiedzieć jakie są
problem leży w tym, że co się nie dowiem to potem okazuje się, że no niestety, ale nie bardzo ją to interesuje.
"Sama jestem malująca i piłka nożna czy karate na mnie nie "przelazło", ale fotografowaniem się "zaraziłam"." - co ja bym dał, żeby ona zainteresowała się chociaż jedną z tych rzeczy
chociaż nie interesuje mnie żadna z powyższych to przynajmniej bym wiedział, że ma coś co lubi, że cokolwiek lubi
muahahaha: tutaj widzę problemy ze zrozumieniem.
Zacznę od rozkazywania - to nie wygląda tak, że ja nad nią stoję i mówię "masz zrobić to i to bla bla bla" tylko staram się wykazywać więcej inicjatywy skoro ona sama nic nie zrobi. Chodziło mi o to, że staram się być bardziej stanowczy i pewny siebie, a nie jej rozkazuje no proszę...
To, że skoro dziewczyna nie ma żadnych zainteresowań, sama sobie żadnych nie znajdzie to źle, że robię przy niej to co lubię i chce jej pokazać, że to jest fajne i może to się jej spodoba ?
"o tylko ty masz rację i jak ktoś nie docenia twoich wysiłków, to się denerwujesz" wypraszam sobie taką nadinterpretację, to, że Ty masz zły dzień to nie znaczy, że możesz wyciągać takie wnioski jak dla mnie wyssane z palca, no ale przecież Ty wiesz lepiej co nie
"Poza tym kiedyś gdzieś słyszałam (z czym się zgadzam), że w związku nie powinno się mieć podejścia ‘zaraz cię zmienię hahahaha zrobię z ciebie człowieka hahahaha jeszcze o tym nie wiesz ale będziesz lepsza/y"
Gdzie ja się tak zachowuję kobieto ?! Widzę, że ktoś tu ma problemy ze sobą i próbuje wcisnąć mi do ust coś co wysnuł ze swojego błędnego myślenia, a żeby było śmieszniej to
"Może z czasem ktoś poczyta sobie trochę psychologii i popracuje nad sobą, ale nie możesz tego zakładać. "
twierdzi, że jest taka obeznana i znowu wie lepiej ode mnie wysnuwając sprzeczne założenia ech
"Jeżeli ty oczekujesz, że twoja dziewczyna się zmieni, to rozumiem, że jesteś świadomy, że ona może oczekiwać, że ty też się zmienisz – zmienisz się? na jakie ustępstwa jesteś gotowy?"
Już się zmieniłem
gotowy jestem na chociażby takie ustępstwa jak poświęcanie czasu dla jej zainteresowań kosztem swoich tylko do chxx pana chciałbym się w końcu o nich dowiedzieć, bo inaczej to awykonalne pani psycholog.
"i to pisze rzekoma 5? Wytężam swój mózg i jakoś ciężko mi wyobrazić sobie dominującą 5.....i tutaj pytanie do innych 5 czy wyobrażają sobie taką sytuację – bo mnie się to gryzie
a tak bardzo subiektywnie, to trochę zalatujesz mi jedynką"
No i z powrotem wracamy do tego tematu. Wyciągasz znowu błędne wnioski na podstawie kawałka tekstu, wyciągnięciu zdania nie patrząc na resztę.
Dobra to czas na Cottę:
"Dlaczego MUSI mieć zainteresowania, zwłaszcza takie same zainteresowania jak Ty?"
A gdzie ja napisałem, że MUSI mieć takie same zainteresowania jak ja ? Dla mnie to nie ma znaczenia, żeby takie miała (oczywiście byłoby wtedy fajniej, ale to nie znaczy, że tak MUSI być), ale niech jakieś tam ma tutaj się zgodzę - chcę żeby moja dziewczyna (wtedy jak byliśmy razem, bo teraz to wiadomo) miała zainteresowania i potrafiła sama się sobą zająć przez jedno popołudnie w tygodniu - to naprawdę tak wiele ?
"I pomagać jej oswoić się z wyrażaniem swoich potrzeb, m. in. poprzez ich akceptację*" - no tylko problem leży tu, że tych potrzeb ona nie ma, a dla mnie to nielogiczne, bo przecież każdy jakieś tam ma. Nie rozumiem tego naskoku na mnie, bo ja bardzo chętnie zaakceptuje jej potrzeby (o ile nie okaże się seryjnym mordercą)
ba, jestem nawet gotów je w niej rozwijać i je zaspokajać
"Jak Dziewiątka nieśmiało zaczyna, że wolałaby spędzić czas w sposób X, a Ty jej dajesz po łbie, że powinna lubić spędzać czas w sposób Y i że w takim razie musi się zmieć, to nie jest to najlepszy sposób."
Nic takiego nie robię, ale dzięki za ostrzeżenie. Pewnie wyciągnęłaś takie wnioski przez te słowo, którego użyłem "rozkazywanie".
"Odnoszę wrażenie, że Ty jej nie pozwalasz na bycie sobą, tylko mnożysz oczekiwania, stawiasz żądania. I Dziewiątka się wtedy życiowo zawiesza, staje się bierna, czasami biernie agresywna. "
Agresywności to ja w u niejnie zauważyłem nigdy. Tak, zostałem doprowadzony do takiej sytuacji, że w pewnym momencie zacząłem stawiać jej żadania (ale nie krzycząc czy mówiąc "masz znaleźć zainteresowanie, bo z nami koniec") tylko okazując to w delikatniejszy sposób.
"Nie chodzi mi o przeginanie w drugą stronę w postaci robienia wszystkiego pod drugą osobę. Po prostu o wysłuchanie bez oceniania. I nawet, jak preferencje są rozbieżne, uznanie, że obie strony mają prawo chcieć różnych rzeczy. W sytuacji rozbieżności można pójść na kompromis (czasem robimy po mojemu, czasem po twojemu) lub realizować swoje potrzeby osobno (ja chcę poczytać, ty chcesz iść na kręgle, więc ja biorę książkę, a ty skrzykujesz paczkę i idziecie pograć). Przy dużych i permanentnych rozbieżnościach na dłuższą metę to męczące, przy mniejszych kompromisy i robienie niektórych rzeczy niezależnie może pomóc. "
Wiem wiem
problem w tym, że ciężko ją wysłuchać jak ona nic nie mówi. Ależ ja uznaję, że ona może chcieć czegoś kompletnie innego niż ja tylko chciałbym się o tym dowiedzieć. Co do tego osobno to jak ja realizuję swoją pasję to ona na ogół siedzi/leży i nic nie robi. Ani sama czegoś nie zacznie robić, chociaż jej o tym mówię, że muszę coś zrobić i może się zająć sobą, ani nie okażę większego zainteresowania tym co ja robię - taka chxx sytuacja trochę, ale co poradzić. Akurat jak byłem z nią na kręglach to się tak wystraszyła, że to była jedna wielka porażka, bilard to samo, aż znajomi się mnie pytali co z nią nie tak i próbowali też ją delikatnie rozkręcić, dodam, że to wspólni znajomi, więc nikt na nią nie naskakiwał, ani jej nie rozkazywał.
"Brzmi bardzo jedynkowo. Może poczytaj opisy Jedynek. Póki co nie sprawiłeś na mnie wrażenia ani lękowca, ani osoby z ośrodkiem działania na ostatnim miejscu (ale tez na razie jest mało danych). "
Zaczynam się domyślać skąd te jedynkowe wrażenia. Pisząc pierwszego posta czułem się przyparty do muru, przy okazji samo pisanie o tym rozbudziło moje emocje (no to chyba piątkowe, nieprawdaż ?
). Lęki to ja mam przed wyjściem z domu
od pół roku więcej w nim siedzę niż wychodzę, ale że 9 czasem rzuciła propozycję wyjścia to się przemagałem (przy okazji cieszyło mnie i dawało nadzieję, że jednak czegoś tam pragnie), ale do najprzyjemniejszych rzeczy to nie należało (tak pół na pół, niby fajnie, że z nią, ale jednak w domu czułbym się lepiej). Ośrodek działania mam zdecydowanie na ostatnim miejscu
od pół roku zmuszam się do zrobienia kilku rzeczy i ciągle to odwlekam. Niby coś tam robię, ale co jest śmieszne sam na sobie wywieram presję i ostatecznie po przemyśleniu całego dnia nie zrobię nic konkretnego. Oczywiście bez skrajności, żeby zaraz ktoś mi nie zarzucił, że to ja siedzę wiecznie w domu i nie mam zainteresowań. Po prostu nawet jak coś lubię robić to często mam takie "przerwy" w działaniu.
"Nie chcę być ani dominująca, ani zdominowana. Wypisuję się z obu tych ról."
Ja również nie chce być dominujący, ale czuje się do tego w obecnej sytuacji zmuszony z czym no nie powiem jest mi źle, ale skoro nie ona no to obowiązek spoczywa na mnie. Bycie zdominowanym też mi się jakoś nie widzi.
Snufkin: powiem Ci, że to co piszesz jest najbliższe opisywanej przeze mnie sytuacji i mogę śmiało stwierdzić, że mnie rozumiesz
"Jeżeli rozumieć przez to inicjowanie działań, próba rozniecenia jakiejś choćby aktywności intelektualnej - to tak. Problem jest taki jak nam Papcio opisał Dziewiąteczki nie widzą żadnego problemu ze wszystkim się zgodzą a nawet potwierdzą nasze słowa...i po jakimś czasie to zaczyna męczyć. Kończy się frustracją i totalną wyjebką. No ale on jeszcze się łudzi..."
Dokładnie ! To, że jestem 5 to mam siedzieć na dupie i nic nie robić ? Wystarczy, że tyle spraw odwlekam na następny i następny i następny dzień, a chociaż z nią udawało mi się jakoś inicjować (w większości nie sprawiało mi to przyjemności i właśnie przerodziło się we frustrację, a później wyjebkę).
No i teraz Was wszystkich zaskoczę
odkąd z nią zerwałem (proszę o nie wyskakiwanie mi z tym, że zaraz ją zgnębiłem, bo to ja zerwałem i jaki to ja jestem zapatrzony w siebie i zły) powoli zaczynam dostrzegać, że gdzieś tam jej zależy. Mógłbym napisać: cud, ale obawiam się, że będzie to tylko chwilowe i później wróci do normy. W tej chwili jak piszę tego posta to 9 siedzi obok mnie i czyta książkę (uwaga - sama), a nie narzeka mi, że się nudzi i co ona ma ze sobą zrobić
odkąd mam bardziej wyjebane to jest lepiej. Mogę napisać, że teraz mamy zdrowszą relację niż jak byliśmy razem. Ona nie narzeka mi już, że się nudzi, ani nie wymaga ode mnie żebym ciągle miał z nią kontakt i jej doradzał, pomagał, a ja tak na nią nie naciskam i nie przedkładam pasji nad nią - jednym słowem dobrze się stało pomimo wielu nerwów. Zobaczymy jak będzie w przyszłości. Ostatnio wiele rzeczy co robiliśmy to ona inicjowała co mnie totalnie zaskoczyło, ale jak porozmawialiśmy (w końcu coś udało mi się od niej usłyszeć) to wyznała mi, że zauważyła, że jak nic nie zrobi to to się naprawdę skończy no i przejęła inicjatywę chociaż musiałem jej trochę w tym pomóc.
Dobra to by było na tyle. Mam nadzieję, że nikt nie wyciągnie teraz pochopnych wniosków z moich wypowiedzi
Podsumowując: żeby 9 się pokazały jakie są naprawdę to wystarczy nic nie robić, bo inaczej się przestraszy ? Nie do końca to rozumiem i być może sam wyciągnąłem błędne wnioski z waszych wypowiedzi. Może zbyt skrajne, ale skoro delikatna pomoc w tym nie dawała rezultatów, stopniowo coraz większa i dopiero wyjebka do czegoś doprowadziła to teraz żeby podtrzymać taką sytuację jaka jest to mam mieć wyjebane ? Trochę to dziwne. No i 9 chce nadal ze mną być, ale z tym się wstrzymam, nie chce jej ranić i przy okazji siebie, a czas pokaże jak to z nami będzie. Ja nie będę naciskał, zobaczymy czy to tylko chwilowe takie jej zachowanie. Znowu mam nadzieję, że nikt mnie nie skarci tym razem za to, że "dziewczyna się stara, a Ty masz wyjebane jak tak możesz, ale Ty jesteś zły", bo to byłaby odwrotna sytuacja do tej, w której byłem wcześniej, a również naskoczono na mnie.
Pozdrawiam wszystkich, nawet tych, którzy starali się mi wmówić coś co nie miało nigdy miejsca. Najbliżej zrozumienia mnie był Snufkin jednocześnie nie rozpisując się wcale i można powiedzieć, że zawierając wszystko to co ja chciałem w jednym zdaniu "Dziewiąteczki nie widzą żadnego problemu ze wszystkim się zgodzą a nawet potwierdzą nasze słowa...i po jakimś czasie to zaczyna męczyć. Kończy się frustracją i totalną wyjebką." no ale zawsze miałem skłonności, do tego, że jak mi na czymś zależy to staram się to opisać jak się tylko da (kiedyś pisałem tak długiego posta i co chwila poruszając kolejne związane ze sobą tematy, że w końcu zachowałem go w notatniku i materiału byłoby spokojnie na kilkanaście stron A4
)