Wyśmiewanie - aktualizacja po 10 latach.
: piątek, 29 grudnia 2017, 02:04
Cześć wszystkim
Już prawie dziesięć lat temu przyszłam tutaj do Ósemek z zapytaniem odnośnie robienia sobie żartów z innych ludzi. Byłam ciekawa, czy to u Was częste zjawisko i jeśli tak, to dlaczego tak robicie.
Pytałam z powodu sytuacji, która miała miejsce w mojej klasie, gdy byłam w szkole średniej. Był taki chłopak, który mi się podobał i któremu tego nie okazywałam, a który (cytuję) "lubi się ze mnie naśmiewać, rzucać we mnie przedmiotami, obgadywać mnie, wpatrywać się swoimi ślepiami mi prosto w oczy i oglądać jak spokojnie i cierpliwie to przyjmuję."
Wiele osób tutaj napisało, że Ósemki w taki sposób zaczepiają i nie mają nic złego na myśli. Nie wiedziałam wtedy co myśleć o tamtej sytuacji, ale z biegiem czasu wszystko samo się wyjaśniło. Pozwólcie, że przedstawię jak to się dalej potoczyło:
Tuż przed ostatnimi wakacjami prowadzącymi do ostatniej klasy, sprawa mojego gnębienia przez tę Ósemkę nabrała takiego tempa, że musiałam poprosić swoją wychowawczynię o pomoc. Otóż, Wasz przedstawiciel miał taki ze mną problem, że namówił kolegów, by narysować moją karykaturę na tablicy (podczas lekcji, na której oczywiście była nauczycielka, ale udawała, że nic nie widzi). To już było dla mnie za dużo i na drugi dzień nie przyszłam do szkoły. Moja mama zadzwoniła do wychowawczyni, która kazała mi zaraz pójść do niej na konsultacje. Podczas rozmowy, wychowawczyni postanowiła zrobić następnego dnia lekcję wychowawczą , w której miałaby uczestniczyć cała klasa i szkolna psycholog.
Nie poszło to dobrze. Pani psycholog okazała się być zupełnie bezradna, ale przynajmniej padło kilka pytań do Ósemki, dlaczego taki jest. Odpowiedział mi wtedy, że to dlatego bo dziwnie się na niego patrzę (czy coś takiego, nie pamiętam dokładnie co powiedział, [i]emocje sięgały zenitu[/i]). Brzmi to śmiesznie, ale to był serio jego powód, cały się trząsł, gdy to mówił. Zganiłam go, że jeśli tylko o to chodziło, to przecież od razu mógł to ze mną skonfrontować, zamiast doprowadzać do grupowej terapii podczas lekcji. Po lekcji się popłakałam, i ogólnie nie pamiętam zbyt dobrze ostatnich tygodni zajęć.
Przyszły wakacje i ta Ósemka próbowała do mnie 'wyciągać dłoń' na portalach społecznościowych, ale byłam zbyt dumna, żeby ją przyjąć.
W ostatnim roku klasa podzieliła się na dwie grupy - tę stojącą po mojej stronie i tę trzymającą stronę Ósemki. Ta druga grupa też próbowała wymusić na mnie zgodę, poprzez wzbudzanie we mnie poczucia winy, jedna nauczycielka razem z nimi otwarcie krytykowała moją rezygnację ze studniówki. Mniej więcej w takiej atmosferze dotrwałam do matury.
Później nasze drogi się rozeszły.
Aż do niedawna, kilka tygodni temu robiłam zakupy w biedronce i zauważyłam, że ktoś za mną stoi i się nie rusza. Pomyślałam, że zawadzam, więc się odsunęłam i wtedy usłyszałam "Cześć". Odwróciłam się, a tam Ósemka stoi i się do mnie uśmiecha jak do dobrej koleżanki.
Odpowiedziałam "cześć" i poszłam dalej robić zakupy. Chciał porozmawiać, ale byłam tak zła, że nawet się nie zatrzymałam.
Także to tyle
Morał z tej opowieści dla Ósemek jest taki:
Może to całe piekiełko, jakie mi zafundował w szkole, miało według niego być początkiem naszej bliższej znajomości. Nie zakładam, że miał złe intencje. ALE. [b]Pamiętajcie, że dokuczając innym, macie do czynienia z ludźmi, nie zabawkami.[/b]
Tutaj jest pierwszy post sprzed dziesięciu lat:
http://enneagram.pl/forum/viewtopic.php?f=37&t=2150
Pozdrawiam
Już prawie dziesięć lat temu przyszłam tutaj do Ósemek z zapytaniem odnośnie robienia sobie żartów z innych ludzi. Byłam ciekawa, czy to u Was częste zjawisko i jeśli tak, to dlaczego tak robicie.
Pytałam z powodu sytuacji, która miała miejsce w mojej klasie, gdy byłam w szkole średniej. Był taki chłopak, który mi się podobał i któremu tego nie okazywałam, a który (cytuję) "lubi się ze mnie naśmiewać, rzucać we mnie przedmiotami, obgadywać mnie, wpatrywać się swoimi ślepiami mi prosto w oczy i oglądać jak spokojnie i cierpliwie to przyjmuję."
Wiele osób tutaj napisało, że Ósemki w taki sposób zaczepiają i nie mają nic złego na myśli. Nie wiedziałam wtedy co myśleć o tamtej sytuacji, ale z biegiem czasu wszystko samo się wyjaśniło. Pozwólcie, że przedstawię jak to się dalej potoczyło:
Tuż przed ostatnimi wakacjami prowadzącymi do ostatniej klasy, sprawa mojego gnębienia przez tę Ósemkę nabrała takiego tempa, że musiałam poprosić swoją wychowawczynię o pomoc. Otóż, Wasz przedstawiciel miał taki ze mną problem, że namówił kolegów, by narysować moją karykaturę na tablicy (podczas lekcji, na której oczywiście była nauczycielka, ale udawała, że nic nie widzi). To już było dla mnie za dużo i na drugi dzień nie przyszłam do szkoły. Moja mama zadzwoniła do wychowawczyni, która kazała mi zaraz pójść do niej na konsultacje. Podczas rozmowy, wychowawczyni postanowiła zrobić następnego dnia lekcję wychowawczą , w której miałaby uczestniczyć cała klasa i szkolna psycholog.
Nie poszło to dobrze. Pani psycholog okazała się być zupełnie bezradna, ale przynajmniej padło kilka pytań do Ósemki, dlaczego taki jest. Odpowiedział mi wtedy, że to dlatego bo dziwnie się na niego patrzę (czy coś takiego, nie pamiętam dokładnie co powiedział, [i]emocje sięgały zenitu[/i]). Brzmi to śmiesznie, ale to był serio jego powód, cały się trząsł, gdy to mówił. Zganiłam go, że jeśli tylko o to chodziło, to przecież od razu mógł to ze mną skonfrontować, zamiast doprowadzać do grupowej terapii podczas lekcji. Po lekcji się popłakałam, i ogólnie nie pamiętam zbyt dobrze ostatnich tygodni zajęć.
Przyszły wakacje i ta Ósemka próbowała do mnie 'wyciągać dłoń' na portalach społecznościowych, ale byłam zbyt dumna, żeby ją przyjąć.
W ostatnim roku klasa podzieliła się na dwie grupy - tę stojącą po mojej stronie i tę trzymającą stronę Ósemki. Ta druga grupa też próbowała wymusić na mnie zgodę, poprzez wzbudzanie we mnie poczucia winy, jedna nauczycielka razem z nimi otwarcie krytykowała moją rezygnację ze studniówki. Mniej więcej w takiej atmosferze dotrwałam do matury.
Później nasze drogi się rozeszły.
Aż do niedawna, kilka tygodni temu robiłam zakupy w biedronce i zauważyłam, że ktoś za mną stoi i się nie rusza. Pomyślałam, że zawadzam, więc się odsunęłam i wtedy usłyszałam "Cześć". Odwróciłam się, a tam Ósemka stoi i się do mnie uśmiecha jak do dobrej koleżanki.
Odpowiedziałam "cześć" i poszłam dalej robić zakupy. Chciał porozmawiać, ale byłam tak zła, że nawet się nie zatrzymałam.
Także to tyle
Morał z tej opowieści dla Ósemek jest taki:
Może to całe piekiełko, jakie mi zafundował w szkole, miało według niego być początkiem naszej bliższej znajomości. Nie zakładam, że miał złe intencje. ALE. [b]Pamiętajcie, że dokuczając innym, macie do czynienia z ludźmi, nie zabawkami.[/b]
Tutaj jest pierwszy post sprzed dziesięciu lat:
http://enneagram.pl/forum/viewtopic.php?f=37&t=2150
Pozdrawiam