Dla mnie używki zamykają się w alkoholu, fajkach, czasem kofeinie i różnych jej odmianach z zależności od tego czy źródłem ma być kawa, zielona herbata, yerba czy guarana. Od seksu też mozna sie uzależnić ale to świadczy o tym że to po prostu nie ten człowiek
(o grzmoceniu ledwie poznanych dziewuch to już wspominał nie będę bo to żałosne)
Dragów nie próbowałem pomijając gandzię którą spaliłem się kilka razy w życiu na paru wyjazdach - to wywołuje uczucie spowolnienia, rozmazany wzrok jakby się brnęło pod wodą. Mitem jest że po niej łapie się dobry nastrój i że ludzie się po tym smieją - to kwestia osobowości i jaką wtedy złapiesz fazę, zauważyłem że pod jej wpływem jest o wiele większa podatność na sugestię innych ludzi i grupy, tłumi siłę woli, niweluje poczucie upływu czasu - masz zwrażenie że miajaą 2 godziny a mija ich prawie 5 - i wywołuje wrażenie jakby było wszystko jedno - tak jakoś naturalnie sie przyłączasz jak spodoba się to co ktoś powie. na przyjkład mieliśmy kumpla który trochę wyłysiał a na tym wyjeździe mieszkaliśmy w pokojach wyłożonych boazerią. Spaliliśmy się i rzucam do drugiego kolezki "patrz Szczypior to tak wyłysiał że jak leży pod kołdrą na tle tej boazerii to jak nie puści oka albo sie nie wyrzczerzy to wogóle mu tej głowy nie widać, Szczypczyk weź no zamrugaj" Kumpel popatrzył i w brecht "Przecież on wygląda jak jajo" - no i się zaczęło
"Hej może sie nie nabijajmy z niego bo jak się zestresuje to mu resztka włosów wyleci i dopiero będzie wyglądał jak jajo" "Jajo nie pękaj, twardym trzeba być" "Nie wiem jak ty ale ja bym sobie to jajo ze Szczypiorem zjadł". Ten tylko siedział gapił się tępo i nas komentował, że jesteśmy głupie ćpunki, a my jeszcze większą breche mielismy - to było dobre
Co do reszty prochów to pomijając znany fakt jakie twarde narkotyki sieją spustoszenie w organizmie, to gdy byłem jeszcze nastoletnim szczylem to mniej więcej połowa moich rówieśników "próbowała" a 1/3 tych prób skończyła się uzależnieniem. Poza tym naoglądałem się w tym czasie takich odpałów w wykonaniu tych ludzi że pomysł znajdowania się na ich miejscu był dla mnie totalnie nie do pomyślenia. Z paru przykładów:
1. Chodźcie dosypiemy kwasa psu Adama i zobaczymy jak się będzie zachowywał (dosypali i wkręcili się w fazę że zaczął po nim rosnąć i z nimi gadać o Adamie)
2. Słuchajcie wkręćmy Piotrkowi że jest kobietą (zaczęli wkręcać i gostek na tyle dał się wkręcić że widział jak mu cycki zaczęły nagle rosnąć)
3. Ludzie wykorzystują 10% mózgu a Jezus wykorzystywał 50% a łykając amfę można podkręcić aktywność do 30% i poznać siebie lepiej -
Idę sobie na kwasie a tu nagle budynek się wykrzywia a potem się uśmiecha do mnie i zaczynamy sobie gadać
4. Tak jestem genialny. Jestem tak niesamowicie genialny że pewnie niejeden by taki chciał być. Wiem coś o czym cała ludzkość nie wie. A mój mózg jest bezcenny. Czekaj cholera ten gościu co przeszedł się tak dziwnie spojrzał. Chyba wie to co ja wiem. Odwracam wzrok i... cholera on sie zmienia! Z człowieka staje się demonem, idzie w moją strone i mówi że wyssie mi ten mózg przesz uszy! Wrzask i paniczna ucieczka. Biegnę i widzę jak się z domów robią wulkany, lawa cieknie 100 metrów przede mną zagradza mi drogę, zaczyna być goraco, a ja skręcam i uciekam uciekam aż dotarłem do domu - połączenie amfy z LSD.
BTW ciekawe filozoficzno-życiowe rozkminki miewa sie po opiatach
ale nie pamiętam już ich treści z tego co opowiadali ludzie, to tak dawno temu było... To mi sie kojarzy z zabawą dla xzagubionych dzieciaków co nie potrafią sobie w życiu nic ciekawego do roboty ani relaksu znaleźć.
Ale wracając do reszty normalnych używek. Alkohol lubię ale w niewielkich dawkach bo powoduje takie uczucie lekkości i zdystansowania. Jako lekarstwo na problemy jest kiepski bo nie wyłącza wcale emocji i nie znieczula tak bardzo, raczej odwraca uwagę od otoczenia i kieruje ją bardziej w strone przemyśleń. Nie powiem że lepiej się po nim myśli i do lepszych wniosków się dochodzi, czy żeby potrzebny mi jakoś specjalnie był do wyluzowania sie przy ludziach - chyba że jest jakaś bibka na której ludzie się znają i się wydurniają między sobą a ja wchodzę jako ktoś totalnie obcy - wtedy tak (ale raczej unikam takich sytuacji) - lepiej jak oni sobie zdążą walnąć kilka głębszych
W umiarkowanych ilościach bo spicie się do stanu kiedy nie możesz już z nikim gadać nie jest fajne. Przesadzisz to tracisz kontrolę nad sobą a to jest kiepskie - nie chodzi o to że nie wie się co się mówi albo odwala jakieś akcje - raz (i po raz ostatni) się sprułem do takiego stopnia że nie tylko nie potrafiłem nawiązać kontaktu z kimkolwiek, ale szukając kluczy nie mogłem ich wyczuć w kieszeni - efektem tego było to że wszystko mi z nich wyleciało jak szperałem i nawet tego nie poczułem - potem tylko dzięki uczciwości znajomych znalazł się telefon i 2 stówy które mi wtedy wypadły - powiedziałem sobie - nigdy więcej. Nie w takim stopniu.
Fajki to jest dopiero beżużyteczny nałóg, chociaż fajny
. Nie tknałęm żadnego papierosa do 18 r.ż. chyba dlatego że po prostu nie pociagał mnie pomysł żeby jarać bo inni jarają i po części dlatego że od dzieciństwa się trąbiło na chacie że to strasznie szkodliwe dla zdrowia, a wiadomo że małemu dzieciakowi łatwo zrobić pranie mózgu prostymi argumentami. No i w okresie dojrzewania sporo sportów uprawiałem i opinie o fajkach miałem uregulowaną. Potem około 20-tki się rozjarałem i lubię to, chcoiaż jak zdrożeją powyżej 10 za paczkę to rzucę w cholerę.
Co do Ósemek i ich stylu życia związanego z używkami to zgadzam się z tym co tu napisaliście. Tylko jakieś 20% znanych mi 8 nie miała w swoim życiu styczności albo miała przez krótki czas z lekkimi używkami typu fajki czy alkohol, większość albo pija co jakiś czas, albo na bibach tankuje do oporu, co do fajek to większość pali, ale ilosciowo w granicach normy. Zdecydowana większośc pali albo paliła nałogowo przez więcej jak 3 lata.
Z drugiej strony jak patrzę na tych co tankują czasem to niewiele z tych 8 wpadło w prawdziwy nałóg - robili to zazwyczaj okazyjnie i dla zabawy tylko.
A spośród ludzi cpających dragi to różnie bywało, jak siegnę pamięcią to głównie ludzie z problemami i zaniżoną samooceną się w to głębiej ładowali. moim zdaniem to jest głównie związane z kwestią wychowania w domu i świadomości czym to pachnie - niekoniecznie z eneatypem. Po jakimś czasie jednak racjonalni ludzie decydują się nie mieć z tym więcej nic wspólnego. Byli tacy co wierzyli w mity na temat dragów, byli tacy co robili to dla buntu, inni z kompleksów z powodu introwertyzmu i słabej kondychy np. do tańca - ćpali amfetaminopochodne tabletki (to mi się z 8 nie kojarzy bo te 8 które znałem co ćpały raczej korzystały z tego co pamiętam z opiatów, halucynogenów i marychy) a bywali też idioci którzy nie mieli pojęcia o temacie (ale to głównie w podstawówce) Ciekawe że te trzy znane mi kiedyś 8 co się uzależniły od twardych dragów później z tego wyszły, a jeden gość zrobił to nawet nie lądując na odwyku i nie biorąc blokerów - po prostu przestał. Mówił że czasem się zwijał się z bólu ale dał radę - po 3 latach był z niego zupełnie inny facet.Inny z kolei raz wypalił 1 skręta z heroiny po 5 latach przerwy i nałóg wrócił do niego od razu - znowu stracił nad sobą kontrolę i zgodził się na przymkniecie w ośrodku. ale udało mu się i tym razem.
Z uzależnień 8 to znałem kiedyś jeszcze gościa który miał fioła na punkcie drobnego hazardu ale nie rajcowały go automaty do gry tylko gra w karty i wszelkiej maści małe zakłady w grupach znajomych: udowodnienie że potrafi dotknąć łokcia jezykiem *80% osób nie umie tego zrobić) albo skrzyżować skośnie ramiona na plecach tak że sobie jeszcze dłonie na nadgarstkach zaciśnie, różne fajne sztuczki barowe (nie będę tu ich zdradzał
) zakłady o to kto się spije drinkiem który opatentował - robił to ze sprytem i głową i na wyjazdach zawsze coś tam sobie na ludziach zarobił
Czy używki są słabością? Nie - dopóki nie zmieniasz pod nie własnego życia i spożywasz dla przyjemności nie z musu i nie dewastują organizmu. Moim zdaniem 8 może wyjść z nałogu o ile zrozumie że nałóg to jego słabość - wtedy zaczyna się wyzwanie
e tam ja słaby? Nie.