deLuka pisze:
Nie wiem, tylko gdzie jest granica alkoholizmu...
Chyba wtedy kiedy zaczynasz tankować z nawyku i z nieokreślonej wewnętrznej potrzeby, nie dla zabawy - tak jak w przypadku fajek.
Przyznam że sam lubię sobie wlać od czasu do czasu, ale najbardziej pasują mi wina własnej roboty. Nie jedzie to żadną chemią, słodkie jak miód, pachnie owocami - tyle że szybko wchodzi w czub bo z reguły mają ze 2 razy tyle %tów co przeciętne wino z pogranicza 20 czy nawet 40 zetów dostępne w każdym spożywczaku. Czasem whisky z colą, czasem sobie coś wymieszam - polecam White Russiana i Mohito. Piwa nie lubię, chyba że jest to coś piwopodobnego w stylu Desperadosa albo Karmi.
Heh co do zachowań to różnie z tym bywało
na ogół jak jest jakaś fajna grupka i się napruję to wpadam w klimat takiego zjednoczenia z nią. Jak sam coś robię i np. ktoś złapie jakiegoś doła to włącza mi się wysłuchiwacz i wujek dobra rada, bo niefajnie jak ktoś się u ciebie na nieco szerszym spotkaniu dołuje. Nie mam i nigdy nie miałem np. zaników pamięci jak niektórzy miewają, nawet jak wlało się w siebie tyle że człowiek słabo widział. Do posuwania pijanych panienek samemu będąc ostro naprutym - pod tym się nie podpiszę - nie miałem tak ani razu. Chociaż po lekkim podcięciu się to czasem fajna odmiana
Jakiś czas temu na zjeździe bliższych znajomych wpadła po raz chyba trzeci bez swojego narzeczonego dobra kumpela ze studiów. Jakaś zamknięta w sobie była tym razem, wogóle nie jak ona. Siedzi jakaś taka zbita, nie zatańczy ani nic, myślę sobie - kurde coś tu śmierdzi - "U. pozwól na chwilę". Poszliśmy pogadać bo dołowało ją parę rzeczy - siedziałem i nawijałem z nią sam na sam z godzinę dowiadując się o co chodzi z założeniem że nie po to się do mnie przychodzi żeby ciśnieniować. W końcu ją przytuliłem i zacząłem głaskać po włosach coś tam gadając, nie pamiętam co (nie mając zapędów wiadomo jakich tylko tak troskliwie)
Podobno podcięty robię się bardziej emocjonalnie otwarty i lepszy kontakt ze mną jest bo się jakoś lepiej wczuć w sytuację potrafię - tak mi powiedziała, ciśnienie jej prawie całkiem po tej gadce przeszło - super
Raz wpadła inna moja kumpela która się rozeszła z facetem i miała syndrom szybkich znajomości. Dogadała się jakoś z jednym z moich najlepszych kumpli. Oboje naszło i P. do mnie na stronce:
- "Ej Krzysiek trochę osobiste pytanie - masz może pokoik? I jakieś gumy"
-"Ta jasne, ląduj z nią tutaj tylko macie mi narzuty nie uwalać"
He he co do rzeczy z drugiej strony medalu to pamiętam jak raz w Wawce mieszkałem a pode mną w mojej klatce rezydował jakiś chłopaczek na oko trochę młodszy ode mnie, który non stop albo na gitarze elektrycznej pogrywał (wliczając czasem noce), albo robił jakieś schadzki nocne i tak po ścianach to szło że ludzie z góry do mnie parę razy przychodzili bo myśleli że to ode mnie. Kimać się za cholerę nie dało, uciszyć gostka schodząc i gadając z nim też nie bardzo - najwyżej na jakieś 15 minut.
Któregoś razu chłopaki przyszli a paru z nich jest pasjonatami piłki noznej - była jakaś rozgrywka w tv i jeden z nich przyniósł ze sobą trąbkę stadionową. Zobaczyłem to i myślę sobie "Czekaj już ja ci dam nauczkę!
" poczekałem do jakiejś 1 w nocy, wychodzę na balkon z tą trąbą, wycelowałem piętro niżej na jego taras i z całej pary zacząłem mu jechać
(akurat tej nocy był spokojny, albo na tyle zalany że nawet światła nie zapalił, a szkoda
)
Inna rzecz - kilka miechów temu kumpel zaprosił mnie na zjazd - ktoś organizował większe spotkanie w jakimś pubie. Wpadłem właściwie tylko po to żeby sobie z nim pogadać bo dawno się nie widzieliśmy. No i po lekkim wstawieniu się podczas gadki z P. przechodzę sobie w tłumie gdzieś a tu jakiś debil do mnie
-"Spierdalaj ^&*(^&*"
Ja się odwróciłem i zauważyłem gościa, ale chuk, zapamiętałem sobie jego gębę. Idę dalej, zapytałem P. o tego faceta. On mi na to że to cwel, który podskakuje jak popije i żebym sobie olał bo ogólnie to koleś mało lubiany - jakiś motocyklista. Jakiś czas później ten sam gostek idzie naprzeciwko mnie i z bara mnie staranował bekając w twarz. Wziął mnie ostry wqrw, więc wyskoczyłem:
P -"Co jest? Szukasz spinki debilu?"
X -"No a co? Masz banderolkę? (nosili takie banderolki na nadgarstku żeby było wiadomo kto jest uczestnikiem biby a kto się ew. wprosił) Jak nie to spieprzaj"
P -"Zaraz ja ci spieprzę, pogadamy sobie na zewnątrz?"
X -"Nooooo...." - i zaczął leźć w kierunku drzwi. Oczywiście polazłem za nim.
Po wyjściu rzucił się na mnie z bluzgami i w twarz na płasko walnął. Ja się odwinąłem z biodra waląc go centralnie prostą w pysk - poleciał z metr i gleba. Myślę sobie uśmiechając się do siebie "co za matoł", naszła mnie jeszcze ochota żeby skurwielowi podpalić motor ale nie wiedziałem który to bo szansa ze bym to zrobił była całkiem spora
Także jak widać można się wszystkiego spodziewać - zależy jak podejdziesz i kim jesteś