Enneagram a duchowość chrześcijańska
-
- Nowy użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: piątek, 20 maja 2016, 16:38
Enneagram a duchowość chrześcijańska
Witajcie! Chciałabym podzielić się z Wami moją historią. Wiem, że powinnam.
Enneagram poznałam będąc w liceum. Od razu mnie zafascynował. Wytypowanie się nie sprawiło mi problemu - 5w4. Przez trzy lata, codziennie, wchodziłam na to forum. Nie udzielałam się, pochłaniałam informacje fascynujące dla mnie - można powiedzieć jak typowy obserwator. Fragmenty opisu mojego typu znałam na pamięć. Gdy ktoś mówił, że enneagram nie działa, że on nie może się odnaleźć, myślałam, że pewnie nie chce przyjąć prawdy o sobie.
5w4… Najgorszy typ - myślałam. Codziennie analizowałam swoje zachowanie, sprawdzałam jak reaguję w różnych sytuacjach. Czułam się odizolowana od ludzi, zawsze byłam „z boku”, inna, niepasująca. Miałam znajomych, ale były to powierzchowne relacje. Bałam się mówić o sobie ze strachu przed oceną innych, krytyką, wyśmianiem, odrzuceniem - gdy ktoś mnie pozna, to łatwo może mnie skrzywdzić. Moje poczucie własnej wartości bardzo zależało od innych ludzi. Wtedy jednak nie potrafiłam dostrzec tego, dlaczego się boję. To była po prostu blokada przed mówieniem. Jako piątka mam ją. Wiedziałam, ze musi tak być. Wiedziałam, że zawsze będę aspołeczna. Nigdy nie będę w stanie mówić o swoich uczuciach i zawsze będzie mi to sprawiało problem. "Dusiłam się" z uczuciami, nie mogłam sobie z nimi poradzić. Wydawało mi się, że wolę spędzać czas sama. Z drugiej strony jednak bardzo cierpiałam z powodu samotności i tęsknoty. Wiedziałam, że nie nadaję się do relacji z innymi ludźmi, a jednocześnie odczuwałam ogromną pustkę i samotność, brakowało mi relacji z drugim człowiekiem, ale nie mogłam nic z tym zrobić, bo jak mi się wydawało – wszystko to leżało w mojej naturze. Będę się musiała ze sobą męczyć aż do końca życia.
Był czas kiedy nienawidziłam swojego życia. Bałam się przyszłości, czułam się niezdolna do podejmowania wyborów, do przeżycia tego, co mnie czeka. Czasami myśl o śmierci była dla mnie bardziej przyjemna niż myślenie o przyszłości. Gdyby to wszystko się już skończyło i gdybym nie musiała już czuć tego bólu... Nie miałam żadnych marzeń, planów na przyszłość. Czułam się bezsilna wobec tego, co się dzieje we mnie i wokół mnie. Życie przeciekało mi przez palce. Byłam tylko biernym jego widzem. Na zewnątrz byłam cicha, spokojna, uśmiechnięta. W środku czułam ból, a jednocześnie... satysfakcję. Im czułam się gorzej, tym lepiej. Sama przed sobą użalałam się, jak bardzo mam źle. Sama potęgowałam negatywne uczucia poprzez depresyjną (ciężką albo melancholijną) muzykę, filmy, książki, celowe przywoływanie na myśl bolesnych wspomnień. Ciągle karmiłam się negatywnymi uczuciami i potęgowałam je w sobie. Byłam uzależniona od bolesnych emocji. To wszystko idealnie pasowało do obrazu 5w4…
Dlaczego to piszę? Od tamtego czasu minęły 3 lata. Wtedy byłam pewna, że nic dobrego mnie w życiu nie czeka i nie nic we mnie nie może się zmienić.
Byłam wychowana w rodzinie katolickiej. Zawsze w niedzielę byłam w kościele. Bóg był mi jednak bardzo daleki, a moja wiara to była rutyna, przyzwyczajenie. Nie istniała wówczas dla mnie inna perspektywa, że istnieje „coś więcej”, że Bóg i świat duchowy jest blisko nas.
3 lata temu dowiedziałam się, że księża egzorcyści przestrzegają przed enneagramem. Księża, którzy na co dzień walczą ze złem, złem osobowym wprost od złych duchów dowiadują się, co było przyczyną zniewolenia. Enneagram ma okultystyczne korzenie. Na stronie odnośnie pochodzenia enneagramu można znaleźć informacje o buddyzmie, zen, sufizmie... To nie może współistnieć z wiarą katolicką, wiarą w Boga. Dotychczas nie rozumiałam, że może to stanowić jakąś przeszkodę. Jednak wiedziałam, że skoro enneagram stanowi przeszkodę dla duchowości chrześcijańskiej, to żeby być w porządku z własnym sumieniem, muszę przestać się nim interesować. Wydawało mi się to niewykonalne, żyłam tym na co dzień. Czułam, że zabiera mi się wszystko, że zabiera się mi moją tożsamość i nie wiem, kim jestem. Byłam zła. Jednak…
W krótkim czasie odczułam ogromną radość i wolność. Radość, że jestem i że żyję. Tak ogromną radość, której nie czułam nigdy wcześniej. Wszystkie moje depresyjne myśli, które miałam wcześniej, jeszcze tydzień temu…. Wydawały się absurdem. Choć bardzo dobrze je pamiętałam, jednak wiedziałam, że to nie byłam ja. Byłam zniewolona. Bóg mnie uratował. Bóg jest! Już wiedziałam, że mnie kocha, bo to odczułam, bo tego doświadczyłam. Wiedziałam, dokąd ma zmierzać moje życie – do spotkania z Nim.
Później… coraz bardziej otwierałam się na ludzi. Coraz więcej mówiłam o sobie. Rozmowa z przyjaciółką, wymiana doświadczeń i uczuć, to było to co sprawiało mi ogromną radość. Relacje międzyludzkie – coś pięknego! Bóg coraz bardziej mnie uzdrawiał – mój stosunek do siebie, do ludzi, do świata.
Nie podważam tego, że w enneagramie jest jakaś prawda. Po moim „uzdrowieniu” nadal lubię samotność, jednak nie jest to wynikiem ucieczki przed relacjami i nie jest ona dla mnie ciężarem. Nie ma znaczenia, czy w enneagramie jest trochę prawdy, gdyż po prostu prowadzi on na manowce. Nie uwzględnia też współpracy z łaską Bożą, dzięki której dokonuje się przemiana charakteru.
Piszę do Was, bo chciałabym, żebyście to wiedzieli – to, czego wcześniej nie wiedziałam ja– że enneagram stanowi przeszkodę dla duchowości chrześcijańskiej, ze nie podoba się Panu Bogu. Całą moją historię, dokładniej opisaną oraz to co się zdarzyło później, można przeczytać tu:
Pozdrawiam Was serdecznie! Będę pamiętać o Was w modlitwie.
Enneagram poznałam będąc w liceum. Od razu mnie zafascynował. Wytypowanie się nie sprawiło mi problemu - 5w4. Przez trzy lata, codziennie, wchodziłam na to forum. Nie udzielałam się, pochłaniałam informacje fascynujące dla mnie - można powiedzieć jak typowy obserwator. Fragmenty opisu mojego typu znałam na pamięć. Gdy ktoś mówił, że enneagram nie działa, że on nie może się odnaleźć, myślałam, że pewnie nie chce przyjąć prawdy o sobie.
5w4… Najgorszy typ - myślałam. Codziennie analizowałam swoje zachowanie, sprawdzałam jak reaguję w różnych sytuacjach. Czułam się odizolowana od ludzi, zawsze byłam „z boku”, inna, niepasująca. Miałam znajomych, ale były to powierzchowne relacje. Bałam się mówić o sobie ze strachu przed oceną innych, krytyką, wyśmianiem, odrzuceniem - gdy ktoś mnie pozna, to łatwo może mnie skrzywdzić. Moje poczucie własnej wartości bardzo zależało od innych ludzi. Wtedy jednak nie potrafiłam dostrzec tego, dlaczego się boję. To była po prostu blokada przed mówieniem. Jako piątka mam ją. Wiedziałam, ze musi tak być. Wiedziałam, że zawsze będę aspołeczna. Nigdy nie będę w stanie mówić o swoich uczuciach i zawsze będzie mi to sprawiało problem. "Dusiłam się" z uczuciami, nie mogłam sobie z nimi poradzić. Wydawało mi się, że wolę spędzać czas sama. Z drugiej strony jednak bardzo cierpiałam z powodu samotności i tęsknoty. Wiedziałam, że nie nadaję się do relacji z innymi ludźmi, a jednocześnie odczuwałam ogromną pustkę i samotność, brakowało mi relacji z drugim człowiekiem, ale nie mogłam nic z tym zrobić, bo jak mi się wydawało – wszystko to leżało w mojej naturze. Będę się musiała ze sobą męczyć aż do końca życia.
Był czas kiedy nienawidziłam swojego życia. Bałam się przyszłości, czułam się niezdolna do podejmowania wyborów, do przeżycia tego, co mnie czeka. Czasami myśl o śmierci była dla mnie bardziej przyjemna niż myślenie o przyszłości. Gdyby to wszystko się już skończyło i gdybym nie musiała już czuć tego bólu... Nie miałam żadnych marzeń, planów na przyszłość. Czułam się bezsilna wobec tego, co się dzieje we mnie i wokół mnie. Życie przeciekało mi przez palce. Byłam tylko biernym jego widzem. Na zewnątrz byłam cicha, spokojna, uśmiechnięta. W środku czułam ból, a jednocześnie... satysfakcję. Im czułam się gorzej, tym lepiej. Sama przed sobą użalałam się, jak bardzo mam źle. Sama potęgowałam negatywne uczucia poprzez depresyjną (ciężką albo melancholijną) muzykę, filmy, książki, celowe przywoływanie na myśl bolesnych wspomnień. Ciągle karmiłam się negatywnymi uczuciami i potęgowałam je w sobie. Byłam uzależniona od bolesnych emocji. To wszystko idealnie pasowało do obrazu 5w4…
Dlaczego to piszę? Od tamtego czasu minęły 3 lata. Wtedy byłam pewna, że nic dobrego mnie w życiu nie czeka i nie nic we mnie nie może się zmienić.
Byłam wychowana w rodzinie katolickiej. Zawsze w niedzielę byłam w kościele. Bóg był mi jednak bardzo daleki, a moja wiara to była rutyna, przyzwyczajenie. Nie istniała wówczas dla mnie inna perspektywa, że istnieje „coś więcej”, że Bóg i świat duchowy jest blisko nas.
3 lata temu dowiedziałam się, że księża egzorcyści przestrzegają przed enneagramem. Księża, którzy na co dzień walczą ze złem, złem osobowym wprost od złych duchów dowiadują się, co było przyczyną zniewolenia. Enneagram ma okultystyczne korzenie. Na stronie odnośnie pochodzenia enneagramu można znaleźć informacje o buddyzmie, zen, sufizmie... To nie może współistnieć z wiarą katolicką, wiarą w Boga. Dotychczas nie rozumiałam, że może to stanowić jakąś przeszkodę. Jednak wiedziałam, że skoro enneagram stanowi przeszkodę dla duchowości chrześcijańskiej, to żeby być w porządku z własnym sumieniem, muszę przestać się nim interesować. Wydawało mi się to niewykonalne, żyłam tym na co dzień. Czułam, że zabiera mi się wszystko, że zabiera się mi moją tożsamość i nie wiem, kim jestem. Byłam zła. Jednak…
W krótkim czasie odczułam ogromną radość i wolność. Radość, że jestem i że żyję. Tak ogromną radość, której nie czułam nigdy wcześniej. Wszystkie moje depresyjne myśli, które miałam wcześniej, jeszcze tydzień temu…. Wydawały się absurdem. Choć bardzo dobrze je pamiętałam, jednak wiedziałam, że to nie byłam ja. Byłam zniewolona. Bóg mnie uratował. Bóg jest! Już wiedziałam, że mnie kocha, bo to odczułam, bo tego doświadczyłam. Wiedziałam, dokąd ma zmierzać moje życie – do spotkania z Nim.
Później… coraz bardziej otwierałam się na ludzi. Coraz więcej mówiłam o sobie. Rozmowa z przyjaciółką, wymiana doświadczeń i uczuć, to było to co sprawiało mi ogromną radość. Relacje międzyludzkie – coś pięknego! Bóg coraz bardziej mnie uzdrawiał – mój stosunek do siebie, do ludzi, do świata.
Nie podważam tego, że w enneagramie jest jakaś prawda. Po moim „uzdrowieniu” nadal lubię samotność, jednak nie jest to wynikiem ucieczki przed relacjami i nie jest ona dla mnie ciężarem. Nie ma znaczenia, czy w enneagramie jest trochę prawdy, gdyż po prostu prowadzi on na manowce. Nie uwzględnia też współpracy z łaską Bożą, dzięki której dokonuje się przemiana charakteru.
Piszę do Was, bo chciałabym, żebyście to wiedzieli – to, czego wcześniej nie wiedziałam ja– że enneagram stanowi przeszkodę dla duchowości chrześcijańskiej, ze nie podoba się Panu Bogu. Całą moją historię, dokładniej opisaną oraz to co się zdarzyło później, można przeczytać tu:
Pozdrawiam Was serdecznie! Będę pamiętać o Was w modlitwie.
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
Wszyscy na tym forum jesteśmy ukrytymi satanistami. Ja trochę się wybijam od reszty, bo się z tym nie kryję - mam Baphometa w avatarze.
A tak na poważnie, to naprawdę wierzysz że jakiś system osobowości jest skażony "złem"? Dużo osób na tym forum to katolicy i jakoś nie mają problemów z enneagramem.
Raczej chodzi o to, że jak się wkręcisz w jakiś system, to później ciężko się od tego odzwyczaić. Dużo osób tak ma z socjoniką
A tak na poważnie, to naprawdę wierzysz że jakiś system osobowości jest skażony "złem"? Dużo osób na tym forum to katolicy i jakoś nie mają problemów z enneagramem.
Raczej chodzi o to, że jak się wkręcisz w jakiś system, to później ciężko się od tego odzwyczaić. Dużo osób tak ma z socjoniką
-
- Moderator
- Posty: 116
- Rejestracja: wtorek, 19 kwietnia 2016, 13:48
- Enneatyp: Zdobywca
- Lokalizacja: Okolice Poznania
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
Ktoś tu widzę chcę rozwalić forum od środka
Moim zdaniem takie systemy jak enneagram są złe wtedy gdy zamkniesz się sztywno w tych ramkach i będziesz próbować żyć tylko według nich. Nawet jeśli znajdujesz swój typ i większość opisów z nim związana ci odpowiada, nie znaczy to, że musisz taki/taka dokładnie być. To jest tylko wskazówka, poznajesz swoje wady, może w końcu sobie coś uświadamiasz, więc możesz się temu poddać i założyć "aha, no tak, mam 5 to już na pewno nigdy nie stworzę bliższych relacji" albo starać się wyjść z tego, zmieniać się. Może dla Ciebie enneagram to coś co przyjęłaś za pewnik i dopiero religia pomogła ci z tego wyjść, przełamać się i odnaleźć sposób na zmianę tego co było niezdrowe w Twoim typie.
Moim zdaniem takie systemy jak enneagram są złe wtedy gdy zamkniesz się sztywno w tych ramkach i będziesz próbować żyć tylko według nich. Nawet jeśli znajdujesz swój typ i większość opisów z nim związana ci odpowiada, nie znaczy to, że musisz taki/taka dokładnie być. To jest tylko wskazówka, poznajesz swoje wady, może w końcu sobie coś uświadamiasz, więc możesz się temu poddać i założyć "aha, no tak, mam 5 to już na pewno nigdy nie stworzę bliższych relacji" albo starać się wyjść z tego, zmieniać się. Może dla Ciebie enneagram to coś co przyjęłaś za pewnik i dopiero religia pomogła ci z tego wyjść, przełamać się i odnaleźć sposób na zmianę tego co było niezdrowe w Twoim typie.
3w4 sp/soc, LSE
Prawdziwie wielcy ludzie wywołują w nas poczucie, że sami możemy się stać wielcy. ~ Mark Twain
Prawdziwie wielcy ludzie wywołują w nas poczucie, że sami możemy się stać wielcy. ~ Mark Twain
- Ael
- Posty: 941
- Rejestracja: sobota, 10 kwietnia 2010, 00:22
- Enneatyp: Indywidualista
- Lokalizacja: Kraina Czarów
- Kontakt:
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
O tym, ze Enneagram to grzech, to już nie pierwszy raz słyszę.
...
...
na szczęście jestem ateistką
A tak na serio, każdemu pomaga co innego. jednym enneagram, innym wiara. Każdemu też co innego szkodzi. Ale napisanie "po prostu prowadzi on na manowce" to ostra przesada. Wielu ludziom pomógł i pomaga
...
...
na szczęście jestem ateistką
A tak na serio, każdemu pomaga co innego. jednym enneagram, innym wiara. Każdemu też co innego szkodzi. Ale napisanie "po prostu prowadzi on na manowce" to ostra przesada. Wielu ludziom pomógł i pomaga
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
A co powiesz na to, że jedną z książek o enneagramie napisali Jezuici ? Czyżby V kolumna w Kościele ?
Generalnie z tego co na szybko przejrzałem w Twoim linku popadłaś w religijny obłęd.
I nie, nie mówię tego w pejoratywnym znaczeniu, o ile sobie nie szkodzisz to bardzo dobrze.
Mylisz objawy z przyczynami.
Sam jakiś rok czy dwa temu ułożyłem sobie wszystkie klapki w głowie i świetnie rozumiem o czym piszesz.
Niestety religia katolicka mimo sporej ilości prawdy/dobra w niej zawartej nigdy nie będzie mi nazbyt bliska, głównie ze względów estetycznych i osobowościowych.
No cóż każdy ma swoje ego a moje ego chce zachować własną autonomię. I chce myśleć po swojemu. A żeby być w 100% prawilnym katolikiem trzeba by całkowicie zaufać religii, nawet jeśli w 1% się myli dla mnie byłoby to już za dużo.
Generalnie z tego co na szybko przejrzałem w Twoim linku popadłaś w religijny obłęd.
I nie, nie mówię tego w pejoratywnym znaczeniu, o ile sobie nie szkodzisz to bardzo dobrze.
Mylisz objawy z przyczynami.
Sam jakiś rok czy dwa temu ułożyłem sobie wszystkie klapki w głowie i świetnie rozumiem o czym piszesz.
Niestety religia katolicka mimo sporej ilości prawdy/dobra w niej zawartej nigdy nie będzie mi nazbyt bliska, głównie ze względów estetycznych i osobowościowych.
No cóż każdy ma swoje ego a moje ego chce zachować własną autonomię. I chce myśleć po swojemu. A żeby być w 100% prawilnym katolikiem trzeba by całkowicie zaufać religii, nawet jeśli w 1% się myli dla mnie byłoby to już za dużo.
5w4, sp/sx/so
ILI - Ni, DCNH - CT(H)
ILI - Ni, DCNH - CT(H)
- Shavira
- Posty: 184
- Rejestracja: wtorek, 5 stycznia 2016, 23:41
- Enneatyp: Lojalista
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
Yyyy... a nie raczej 4w5?...nowonarodzona pisze:W środku czułam ból, a jednocześnie... satysfakcję. Im czułam się gorzej, tym lepiej. Sama przed sobą użalałam się, jak bardzo mam źle. Sama potęgowałam negatywne uczucia poprzez depresyjną (ciężką albo melancholijną) muzykę, filmy, książki, celowe przywoływanie na myśl bolesnych wspomnień. Ciągle karmiłam się negatywnymi uczuciami i potęgowałam je w sobie. Byłam uzależniona od bolesnych emocji. To wszystko idealnie pasowało do obrazu 5w4…
Wszystko to jest kwestia psychiki. Mam ochotę powiedzieć "to nie Bóg Cie uzdrowił, ale zmiana myślenia", ale nie będę wchodzić w polemikę na temat wiary, bo jestem zbyt leniwa, żeby o tym dyskutować. Jeżeli uwierzyłaś, że jesteś Piątką (chociaż ja tam bardziej Cztery widzę, ale to już nieistotne) i wmówiłaś sobie, że musisz być taka jak w modelowych opisach tego typu, to nic dziwnego, że później czułaś się źle, bo na siłę próbowałaś się wbić w pewne określone ramy zamiast być sobą (a jeśli typ był źle określony, to już w ogóle, koszmar).
Enneagram pozwala poznać Ci swoje motywacje i mechanizmy obronne, a nie wyznacza jaka masz być. Już pominę fakt, że w opisach są przedstawione "typowe" obrazy danego enneatypu, a na charakter człowieka składa się masa innych czynników (chociażby, lecąc wciąż klasyfikacjami - socjotyp), które warunkują jego zachowanie. Ot i na przykład typową Piątką z opisów mogą (choć nie muszą) być Piątki ILI czy LII, a zdualizowana Piątka SLI może być rozgadana i towarzyska.
Ja jestem Siódemką. Mam mechanizmy obronne typowe dla Siódemek. Ale moje codzienne zachowanie nie pokrywa się w pełni z opisem tego typu. Powinnam być zabawowa, roześmiana, optymistyczna, towarzyska i entuzjastyczna praktycznie cały czas. Nieprawda. Wolę czasem zostać w domu, poczytać coś. Zdarza mi się narzekać, marudzić, być pesymistką i sceptycznie podchodzić do nowych pomysłów. Jestem sobą, przy jednoczesnym byciu Siódemką, bo to kim jestem w żaden sposób nie kłóci się z tym jak reaguję na problemy, a świadomość tych reakcji pozwala mi je hamować. Staram się wychodzić problemom naprzeciw i rozwiązywać je, zamiast rzucać się w wir używek. Enneagram to narzędzie do pracy nad sobą.
Nie wierzę w to, że enneagram, czy jakikolwiek inny system klasyfikacji może być zły sam w sobie. Może powodować tragiczne skutki będąc źle używanym. To tak jakbyś powiedziała, że młotek zniszczył Ci życie, bo spadł Ci na głowę (ale wszechmogący pan lekarz Cię uzdrowił), więc należy zakazać młotków i niech nikt ich nie używa. Ważne, żeby nie dać się zwariować.
6w7 sx/sp
IEE-Fi
Do you want peace or you wanna piece of me?
IEE-Fi
Do you want peace or you wanna piece of me?
- Kapar
- VIP
- Posty: 2333
- Rejestracja: czwartek, 21 sierpnia 2008, 13:15
- Enneatyp: Szef
- Lokalizacja: DownUnder
- Kontakt:
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
Za zajmowanie sie enneagramem będąc duchownym można było zostać ekskomunikowanym ale z tego co wiem to sie Kościół trochę zreflektował. Więc Kościół jakotaki sie zreformował i ma łagodniejsze podejście. Kwestia jest taka, że księża w Polsce są świętsi od papieża i są zacofani w jednym. Dlatego w Polsce klechy będą mieć takie a nie inne podejście.Snufkin pisze:A co powiesz na to, że jedną z książek o enneagramie napisali Jezuici ? Czyżby V kolumna w Kościele.
Autorka mogła mieć styczność z moim artykułem o tym jak Enneagram jest uosobieniem Jezusa w jednym z magzynow, tam jest wyjasnione jak chrześcijaństwo wpasowuje sie w Enneagram
Możemy pogadać tu https://t.me/joinchat/aHxHU7go8yQ4MmRl
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
Odnajdziesz mnie na rozstajach dróg. Sprawcy podobno wracają
po śladach swych, a gdy wrócisz tu, gdzie czas w zdumieniu przystanął
to nie mów nic. Już nie ty, nie ja. Inna już rzeka tam płynie.
- michal5225
- Posty: 288
- Rejestracja: wtorek, 3 listopada 2015, 08:51
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
Takich kocopołów jeszcze nie widziałem, to już agon mądrzejsze rzeczy pisze o tych swoich klątwach i szatanach...nowonarodzona pisze:Witajcie! Chciałabym podzielić się z Wami moją historią. Wiem, że powinnam.
Enneagram poznałam będąc w liceum. Od razu mnie zafascynował. Wytypowanie się nie sprawiło mi problemu - 5w4. Przez trzy lata, codziennie, wchodziłam na to forum. Nie udzielałam się, pochłaniałam informacje fascynujące dla mnie - można powiedzieć jak typowy obserwator. Fragmenty opisu mojego typu znałam na pamięć. Gdy ktoś mówił, że enneagram nie działa, że on nie może się odnaleźć, myślałam, że pewnie nie chce przyjąć prawdy o sobie.
5w4… Najgorszy typ - myślałam. Codziennie analizowałam swoje zachowanie, sprawdzałam jak reaguję w różnych sytuacjach. Czułam się odizolowana od ludzi, zawsze byłam „z boku”, inna, niepasująca. Miałam znajomych, ale były to powierzchowne relacje. Bałam się mówić o sobie ze strachu przed oceną innych, krytyką, wyśmianiem, odrzuceniem - gdy ktoś mnie pozna, to łatwo może mnie skrzywdzić. Moje poczucie własnej wartości bardzo zależało od innych ludzi. Wtedy jednak nie potrafiłam dostrzec tego, dlaczego się boję. To była po prostu blokada przed mówieniem. Jako piątka mam ją. Wiedziałam, ze musi tak być. Wiedziałam, że zawsze będę aspołeczna. Nigdy nie będę w stanie mówić o swoich uczuciach i zawsze będzie mi to sprawiało problem. "Dusiłam się" z uczuciami, nie mogłam sobie z nimi poradzić. Wydawało mi się, że wolę spędzać czas sama. Z drugiej strony jednak bardzo cierpiałam z powodu samotności i tęsknoty. Wiedziałam, że nie nadaję się do relacji z innymi ludźmi, a jednocześnie odczuwałam ogromną pustkę i samotność, brakowało mi relacji z drugim człowiekiem, ale nie mogłam nic z tym zrobić, bo jak mi się wydawało – wszystko to leżało w mojej naturze. Będę się musiała ze sobą męczyć aż do końca życia.
Był czas kiedy nienawidziłam swojego życia. Bałam się przyszłości, czułam się niezdolna do podejmowania wyborów, do przeżycia tego, co mnie czeka. Czasami myśl o śmierci była dla mnie bardziej przyjemna niż myślenie o przyszłości. Gdyby to wszystko się już skończyło i gdybym nie musiała już czuć tego bólu... Nie miałam żadnych marzeń, planów na przyszłość. Czułam się bezsilna wobec tego, co się dzieje we mnie i wokół mnie. Życie przeciekało mi przez palce. Byłam tylko biernym jego widzem. Na zewnątrz byłam cicha, spokojna, uśmiechnięta. W środku czułam ból, a jednocześnie... satysfakcję. Im czułam się gorzej, tym lepiej. Sama przed sobą użalałam się, jak bardzo mam źle. Sama potęgowałam negatywne uczucia poprzez depresyjną (ciężką albo melancholijną) muzykę, filmy, książki, celowe przywoływanie na myśl bolesnych wspomnień. Ciągle karmiłam się negatywnymi uczuciami i potęgowałam je w sobie. Byłam uzależniona od bolesnych emocji. To wszystko idealnie pasowało do obrazu 5w4…
Dlaczego to piszę? Od tamtego czasu minęły 3 lata. Wtedy byłam pewna, że nic dobrego mnie w życiu nie czeka i nie nic we mnie nie może się zmienić.
Byłam wychowana w rodzinie katolickiej. Zawsze w niedzielę byłam w kościele. Bóg był mi jednak bardzo daleki, a moja wiara to była rutyna, przyzwyczajenie. Nie istniała wówczas dla mnie inna perspektywa, że istnieje „coś więcej”, że Bóg i świat duchowy jest blisko nas.
3 lata temu dowiedziałam się, że księża egzorcyści przestrzegają przed enneagramem. Księża, którzy na co dzień walczą ze złem, złem osobowym wprost od złych duchów dowiadują się, co było przyczyną zniewolenia. Enneagram ma okultystyczne korzenie. Na stronie odnośnie pochodzenia enneagramu można znaleźć informacje o buddyzmie, zen, sufizmie... To nie może współistnieć z wiarą katolicką, wiarą w Boga. Dotychczas nie rozumiałam, że może to stanowić jakąś przeszkodę. Jednak wiedziałam, że skoro enneagram stanowi przeszkodę dla duchowości chrześcijańskiej, to żeby być w porządku z własnym sumieniem, muszę przestać się nim interesować. Wydawało mi się to niewykonalne, żyłam tym na co dzień. Czułam, że zabiera mi się wszystko, że zabiera się mi moją tożsamość i nie wiem, kim jestem. Byłam zła. Jednak…
W krótkim czasie odczułam ogromną radość i wolność. Radość, że jestem i że żyję. Tak ogromną radość, której nie czułam nigdy wcześniej. Wszystkie moje depresyjne myśli, które miałam wcześniej, jeszcze tydzień temu…. Wydawały się absurdem. Choć bardzo dobrze je pamiętałam, jednak wiedziałam, że to nie byłam ja. Byłam zniewolona. Bóg mnie uratował. Bóg jest! Już wiedziałam, że mnie kocha, bo to odczułam, bo tego doświadczyłam. Wiedziałam, dokąd ma zmierzać moje życie – do spotkania z Nim.
Później… coraz bardziej otwierałam się na ludzi. Coraz więcej mówiłam o sobie. Rozmowa z przyjaciółką, wymiana doświadczeń i uczuć, to było to co sprawiało mi ogromną radość. Relacje międzyludzkie – coś pięknego! Bóg coraz bardziej mnie uzdrawiał – mój stosunek do siebie, do ludzi, do świata.
Nie podważam tego, że w enneagramie jest jakaś prawda. Po moim „uzdrowieniu” nadal lubię samotność, jednak nie jest to wynikiem ucieczki przed relacjami i nie jest ona dla mnie ciężarem. Nie ma znaczenia, czy w enneagramie jest trochę prawdy, gdyż po prostu prowadzi on na manowce. Nie uwzględnia też współpracy z łaską Bożą, dzięki której dokonuje się przemiana charakteru.
Piszę do Was, bo chciałabym, żebyście to wiedzieli – to, czego wcześniej nie wiedziałam ja– że enneagram stanowi przeszkodę dla duchowości chrześcijańskiej, ze nie podoba się Panu Bogu. Całą moją historię, dokładniej opisaną oraz to co się zdarzyło później, można przeczytać tu:
Pozdrawiam Was serdecznie! Będę pamiętać o Was w modlitwie.
Źle zinterpretowałaś enneagram - wkręciłaś coś sobie że będziesz już na zawsze nieszczęśliwa, tak się tym wszystkim przejęłaś że pod wpływem silnego stresu wzmocniło ci się połączenie z siódemką, za co zasługi przypisujesz Bogu wszechmogącemu...
Enneagram dopuszcza zmiany charakteru, żaden typ nie jest najgorszy, a sufizm, buddyzm czy zen nic nie mają wspólnego z szatanem...
Co do Boga, nie lubię nikomu mieszać się w wierzenia ale uważam że piątki nie są stworzone do bycia katolikiem - radzę zastanowić się po co Bóg miałby schodzić na ziemię czy przesyłać nam jakieś informacje - przecież on nie musi nas zmieniać, bo stworzył nas takich jakich chciał nas widzieć... Podstawowym błędem jest postrzeganie Boga jako humanoida...
Bycie wolnym - to móc nie kłamać.
Między każdą parą wymiernych chwil istniały miliardy chwil niewymiernych.
Nie wszystko co się opłaca warto robić. A nie wszystko co warto robić zaraz się opłaca...
0w0 LIES-Se SY/SY/SY
Między każdą parą wymiernych chwil istniały miliardy chwil niewymiernych.
Nie wszystko co się opłaca warto robić. A nie wszystko co warto robić zaraz się opłaca...
0w0 LIES-Se SY/SY/SY
Re: Enneagram a duchowość chrześcijańska
Ja tu widzę przede wszystkim mylenie przyczyny ze skutkiem.
Wg autorki: przez Enneagram straciła poczucie swojej wartości, typowanie stało się wyrokiem, z którego wyzwolił ją Bóg.
Rzeczywistość: autorka miała zaburzone postrzeganie własnej osoby już wcześniej, powierzchowna znajomość Ennea doprowadziła do potwierdzenia tej wersji, egzorcysta uswiadomił ją, że enneagram jest przyczyną jej smutku, teraz jest szczęśliwa, bo znalazła przyczynę(nie pierwotną, ale zawsze coś).
Autorko, cieszę się Twoim szczęściem, ale Enneagram czy jakakolwiek inna typologia jest neutralna duchowo. Od wykorzystania zależy czy będzie duchową pomocą, czy zagrożeniem. A współpraca z łaską nie oznacza, że czeka się na działanie Boga, samemu też trzeba ruszyć dupsko.
Paradoksalne jest, że koncentrowanie się na "zagrożeniach duchowych" jest samo w sobie zagrożeniem duchowym, bo odsuwa nas od tego, co w chrześcijaństwie istotne - miłość Boga.
Wg autorki: przez Enneagram straciła poczucie swojej wartości, typowanie stało się wyrokiem, z którego wyzwolił ją Bóg.
Rzeczywistość: autorka miała zaburzone postrzeganie własnej osoby już wcześniej, powierzchowna znajomość Ennea doprowadziła do potwierdzenia tej wersji, egzorcysta uswiadomił ją, że enneagram jest przyczyną jej smutku, teraz jest szczęśliwa, bo znalazła przyczynę(nie pierwotną, ale zawsze coś).
Autorko, cieszę się Twoim szczęściem, ale Enneagram czy jakakolwiek inna typologia jest neutralna duchowo. Od wykorzystania zależy czy będzie duchową pomocą, czy zagrożeniem. A współpraca z łaską nie oznacza, że czeka się na działanie Boga, samemu też trzeba ruszyć dupsko.
Paradoksalne jest, że koncentrowanie się na "zagrożeniach duchowych" jest samo w sobie zagrożeniem duchowym, bo odsuwa nas od tego, co w chrześcijaństwie istotne - miłość Boga.
7w6 EIE sx/so
"Piszmy na murach, stropach i rurach
Znakami, których nie da się zmyć
Napisy własne, prywatne hasła
Każdy jest inny - dajcie nam być!"
"Well done is better than well said" Benjamin Franklin
"Piszmy na murach, stropach i rurach
Znakami, których nie da się zmyć
Napisy własne, prywatne hasła
Każdy jest inny - dajcie nam być!"
"Well done is better than well said" Benjamin Franklin