Strona 1 z 10

Enneagram w szkole

: poniedziałek, 29 stycznia 2007, 15:23
autor: ktośtam
Ciekawi mnie, jak rozmaite typy radzą (albo radziły) sobie w szkole? Czy są jakieś charakterystyczne dla nich szkolne zachowania? Poza tym, jak uważacie, jaki jest najlepszy typ dla nauczyciela?

: poniedziałek, 29 stycznia 2007, 16:13
autor: Gabriel
Jedynki - czasami trudno mi się z nimi dogadać. Nigdy nie pojmę ich perfekcjonizmu, ale mentalność "mam rację!" lubię i szanuję, bo jest podobna do mojej, jak dostaną złą ocenę to rozpaczają jak czwórki albo obrażają się dumnie na cały świat, za to zawsze można od nich zgolić zad. dom. bo najczęściej to one mają dobrze :P
dwójek - chyba takich nie mam w klasie, albo same niezdrowe
trójka - chyba tylko jedna w klasie, bardzo sympatyczny chłopak, są jaja jak czegoś nie umie to tak wodę leje i sie szczerzy do nauczycieli, że... :D wyraźnie zależy mu na opini innych (także nauczycieli) to stara się być miły
czwórki - chyba większość mojej klasy to autentycznie czwórki (emocje są u nas ponad rozumem), jak to w ich przypadku albo narzekają, że szkoła doprowadza ich do depresji i się powieszą albo (gdy skończymy wcześniej lekcje np.) cieszą się szczerze jak nikt inni, dzięki nim dostrzegłem moje czwórkowe wady i zniechęcenie przemieniłem w sobie w choleryczność, przecież musze się czymś wyróżniać :P zbytno uzależniają poczucie własnej wartości od powodzeń w szkole / opinni innych uczniów i nauczycieli, czasami mam wrażenie jakby nie miały własnego zdania albo były zbyt nieśmiałe żeby je wyrazić, tym bardziej się dziwię, bo mamy naprawdę sympatyczną klasę i raczej nie ma się czego wstydzić
piątki - musze sam do nich docierać, bo są zbyt zamknięte w sobie, niestety z piątkami z mojej klasy nie da się robic jaj na lekcjach :P
szóstki - trudno mi je wyłapać - narazie chyba 2 wyłapałem, nerwowe bardzo przy kartkówkach i spr, dostają przy tym sraczki jakby strach ich podniecał, nie rozumiem tego, bo ja strach zamieniam albo w agresję albo odreagowuję śmiechem, moja mama też jest 6 i też nie rozumiem jak można czerpać satysfakcję ze strachu
siódemki - nie przejmują się zbytnio ocenami i dobrze robią
ósemki - usilnie próbuję wyczaić czy są jakiekolwiek, narazie znalazłem jedną dziewczynę, a chłopaków żadnych, sympatyczna, nie jest aż tak dominująca, ale ma własne zdanie, realistka w podejściu do wszystkiego, konkretna bardzo, szkoda, że nie ma wśród chłopaków żadnej 8/7w8, bo brakuje prowodyra, bez takiego jest zawsze troche nudniej
dziewiątki - czasami wydają mi się podobne do szóstek, jak kart. albo spr. to sraczki dostają, liczą często, że inni im pomogą na sprawdzianach - no i zwykle pomagają, przy odpowiedziach raczej niepewni siebie

Najlepszy typ nauczyciela? SIEDEM !!! Mam jednego. Wszyscy go kochają. Taki dziadziuś. Jest bardzo wymagający ale mimo to wszsycy go lubią za poczucie humoru. Jedna nauczycielka to dwójka. Bardzo miła babka. Zawsze idzie się z nią dogadać, a jak przesadzimy i się wpiekli to pluje siarką jak ósemka xD Jeszcze osiem jest w porządku. Stawia jasne reguły i granicę, poza którą nie można wyjść. Czasami za dużo krzyczy, ale dzięki temu czuję, że żyję na tych lekcjach. Choć trochę adrenaliny, która nie jest spowodowana kartkówką/sprawdzianem/odp...

: poniedziałek, 29 stycznia 2007, 16:53
autor: Koffee
najlepszy nauczyciel? tak, chyba siódemka
mam świetnego angliste, zabawny (nawet mi chyba pałe dzisiaj postawił, za rozwiązywanie krzyżówek na lekcji), ma się u niego kilkadziesiat ocen w semestrze, trzeba harowac jak wół, ale lekcje sa tak zabawne i bezstresowe, że się tego nie zauważa, można z nim pogadać, wymysla wszystkim fajne ksywki (ja jestem black widow, czarna wdowa nie mówiących in inglisz), chyba jedyne lekcje na których nie mam ochoty wstac i zacząć krzyczeć (na wszystkich innych albo sie nudze albo próbuję zająć jakimiś pierdołami, żeby sie odciąć od wkur*****cego ględzenia nauczycieli)
fragment podkreślony to zachowanie sie ósemki na lekcji, tak sądzę, zakładając że jestem óśemką ;)

Re: Enneagram w szkole

: wtorek, 30 stycznia 2007, 01:49
autor: hols
Moje charakterystyczne zachowania szkolne (a raczej doktryna na studiach):
"Nie ma się co stresować, będzie można poprawić"
"Nie zależy mi na wynikach, chcę to mieć zaliczone"
"Mogę studiować nawet i 10 lat, tylko, żeby mnie nie wywalili"

Wskazówka:
Nie uczcie się takiego podejścia, jeżeli chcecie być wydajni naukowo :p

Najlepszy nauczyciel to ktoś z silnym charakterem, ktoś kto potrafi żeby ludzie czuli pokorę, byli cicho. Ogólnie taka osoba co potrafi za pysk trzymać.

I o ile nie lubię/unikam takich osób to uważam, że w szkole są niezastąpione. Myślę, że najlepszy nauczyciel to 1 albo 8.

: wtorek, 30 stycznia 2007, 15:27
autor: Freya
ja w pierwszysch latach podstawówki byłam liderem klasowym, później jakoś mi na tym przestało zależeć.... w podstawówce przeciętnie się uczyłam, w liceum też (gimnazjum mnie, dzięki Boże, omineło) za to jak na studiach dostałam kopa w d**e, to sie wzięłam do roboty i moge się pochwaliś średnią 4,14 8) nauka zaczęła sprawiać mi przyjemność i widze jakiś cel w uczeniu się :)

: wtorek, 30 stycznia 2007, 15:27
autor: nudis_verbis
ja od liceum mam do szkoły pod górkę a tak nic nie robiąc do końca gimnazjum przechodziłem z klasy do klasy jako jeden z lepszych uczniów

: wtorek, 30 stycznia 2007, 17:07
autor: Miltado
Droga yustin wiedza sama w sobie jest nie do ocenienia. Pomyśl że dzięki tym spędzonym dniom w szkole nasza wiedza o świecie jest ponad przeciętna (wspomnę tu Amerykanów którzy w ogóle nie znają się na geografii) różne przedmioty dają ci nowe spojrzenie i nowe umiejętności. Historia uczy zapamiętywania i logicznego myślenia, fizyka i matematyka logiki, polski wysławiania się, geografia poznanie świata biologia samego siebie. Gdyby tak przejrzeć i porównać naszą wiedzę z przeciętnym człowiekiem nie mającym tejże wiedzy szybko zobaczyłabyś że jesteśmy po 100 kroć lepsi od innych.

A i tutaj zacytuje mojego profesora z Liceum, "To wy będziecie stawiać czoła przyszłym zagrożeniom ludzkości i od was będzie zależała przyszłość tej ziemi, a "Batman" przy was to pikuś ;) " ty miłym akcentem kończę...

(Oj robię błędy tylko wtedy, kiedy szybko piszę)

: wtorek, 30 stycznia 2007, 17:31
autor: Gabriel
Akurat. Wiedza nic mi nie daje (może nie nic, ale...). Co z tego, że nawet będę wszechwiędzący? Szczęścia mi to nie da. W podstawówce i gimnazjum starałem się zawsze być najlepszy. Teraz - w LO - byle do przodu. Można być wybitnie głupim, a przy tym szczęśliwym. A można być inteligentnym, oczytanym i mającym zdanie na każdy temat i nieszczęśliwym. Od czasu, gdy odkryłem, że zmierzałem w stronę opcji nr 2 straciłem chęć do czegokolwiek. Ja moją "lepszość" nad innymi oceniam w głębi tylko po tym czy fartem uszczknęło mi się trochę więcej od zycia niz im i czy jestem bardziej szczęśliwy. Choć próbuję się motywować do nauki, wmawianiem sobie, że jak się wykształce to będę lepszy. Podświadomość chyba jednak ma b. dobry filtr i broni się przed nieprawdą :P

: wtorek, 30 stycznia 2007, 18:15
autor: M*
Czytając wypowiedzi yusti trochę mi jej szkoda (podobnie jak innych, którzy twierdzą, że wiedza jest niepotrzebna), bo nie zdają sobie sprawy z tego, co tracą. Mi zdobywanie wiedzy (i to nie tylko tej związanej z profilem studiów) sprawia niesamowitą satysfakcję i frajdę. Każdy nowo przyswojony fakt, który pozwala mi lepiej zrozumieć i poznać świat. Cieszy mnie to, że mogę rozwiązać trudną krzyżówkę bez zaglądania do encyklopedii, swobodnie porozmawiać na tematy z rozmaitych zakresów wiedzy. A także to, że w przyszłym zawodzie będę miała solidną podstawę wiedzową do wykorzystywania w praktyce- a między innymi od tego zależy, czy będę dobrze go wykonywać. Ciekawe jak lepiej spożytkowałabyś te cenne minuty, yusti, bo ja chętnie je poświęcam wiedząc że dzięki nim będę potrafiła ratować ludzkie życie.
I wcale nie oceniam ludzi po wiedzy teoretycznej, żeby nie było. Znam kujonów, którzy gwoździa nie potrafią wbić i takich nie znoszę. Ale znam też wielu wspaniałych, oczytanych ludzi, z którymi miło spędzać czas, bo zwykła rozmowa jest prawdziwą przyjemnością.

: wtorek, 30 stycznia 2007, 18:51
autor: Miltado
Dobra, dobra zauważyłem i natychmiast poprawiłem. Błedy ort. to zmora przy moim szybkim pisaniu powinienem zwolnić tempo, ale i tak :oops:

Jednak nadal ustaje przy swoim, moja babka nie skończyła szkoły bo zaskoczyła ją wojna ;P, ogólnie sądzę że nie powinniśmy mieszać w to innych, chodziło mi jedynie o program nauczania w innych krajach.

: wtorek, 30 stycznia 2007, 19:11
autor: Miltado
I tak jedynek do innych racji przekonać się nie da... nie próbuję ;)

: wtorek, 30 stycznia 2007, 19:32
autor: M*
yusti pisze:nie wiem na co miałąbym ten cenny czas przeznaczyc, ale ryjąc mam poczucie bezsensu. i chciałabym żeby ktoś znalazł czas by mnie nauczyc życia. nauczyc przybijania gwoździa. powiedziała co wiedziała-rozkapryszone dziecko, rozpieszczona panna zyjąca nadal(20lat) z dnia na dzien, pod kloszem, u mamusi na garnuszku.
jak mnie irytuje ta..bezsilnośc...
Powiem Ci to, co kiedyś usłyszałam i tym się kieruję w życiu: tylko Ty sama możesz nauczyć siebie życia. Nikt Cię tego nie nauczy. Możesz prosić o pomoc, wsparcie i je dostawać, ale wysiłek ma być Twój. Inaczej całą "naukę" o kant d. można potłuc ;)
Nikt nie mówi, że to jest łatwe czy przyjemne, przynajmniej na początku, ale satysfakcja jaką się potem odczuwa jest ponad wszystko. I trzeba szukać osób, które w tym a tym mogą Ci dać swoją pomoc- na początku, potem poradzisz sobie bez nich.
Zawsze miałam bardzo silnie rozwiniętą potrzebę niezależności i chyba dzięki temu jakoś turlam wszystko w tę stronę, w którą chcę. Wyleczyłam się już z hiper-idealistycznych zapędów, czy raczej- sytuacja w tym kraju mnie wyleczyła. I wiem, że wszystkich swoich aspiracji nie spełnię teraz-zaraz, bo nie ma na to warunków. Ale zawsze mogę osiągnąć wszystko to, co w danym momencie jest możliwe, a w swoje możliwości wierzę.

: wtorek, 30 stycznia 2007, 19:32
autor: Miltado
Ja tam Amerykańców nie lubię. I mam ich potęgę daleko... bo wiele razy okazywało sie, że ich potęga nie radzi sobie w Wietnamie, czy chociaż by na bliskim wschodzie, tudzież Irak. I za żadne skarby świata nie zamieniłbym się z jakimś Amerykaninem na miejsca. Ale dość tej polityki ;)

: wtorek, 30 stycznia 2007, 20:43
autor: Gabriel
yusti pisze:Bo jak mnie przekonasz, Mil, jak nie podajesz dobrego argumentu. nawet Gab go obalił.
yusti chyba coś ci się popierdzieliło. Że niby co znaczy te "nawet"? He? Tłumacz sie! :P

: wtorek, 30 stycznia 2007, 21:15
autor: Nazgul
Moje zachowanie w stosunku do psorów jest podkreśleniem "U twych stóp, albo przy twoim gardle"