#38
Post
autor: Zielony smok » poniedziałek, 1 stycznia 2007, 18:06
Wilm Hosenfeld. Postać niezwykła i tragiczna, o której się głośno, gdy znany muzyk Władysław Szpilman opublikował swoje okupacyjne wspomnienia. Głośna książka„Pianista" później przeniesiona niezwykle sugestywnie na ekran przez Romana Polańskiego to zapis niezwykłej naznaczonej tragizmem i cierpieniem odysei wojennej Szpilmana, która cały czas o krok od śmierci, wiodła go przez getto, powstanie warszawskie, samotne koczowanie w ruinach zburzonej stolicy aż do wyzwolenia. W końcowej części książki wspomina on z wdzięcznością o Hosenfeldzie, jako o jedynym człowieku w niemieckim mundurze, który natrafiwszy wśród gruzów zburzonej Warszawy późną jesienią 1944 roku na ukrywającego się i wycieńczonego chłodem i głodem ocalił go, wynajdując mu bezpieczną kryjówkę i dostarczając żywność i ciepłe ubranie. Czy był to gest Niemca, który dopiero w obliczu klęski przypomniał sobie o ludzkich uczuciach, czy też dowód na to, że można je mieć i pomnożyć przez całą wojnę?
Zachowane przez rodzinę Hosenfelda listy i wspomnienia pokazują niezwykłą ewolucję tego człowieka. Wojnę rozpoczyna jeszcze jako zwolennik nazizmu i Hitlera, wierząc, że niemiecki drang nach osten ma ocalić świat przed bezbożnym bolszewizmem, którego jako wierzący katolik był zagorzałym przeciwnikiem. Już w pierwszych miesiącach wojny, podczas pobytu w Węgrowie i Sokołowie Podlaskim, przekonał się, że mit,,wyższości aryjskiej rasy" jest w istocie jest w istocie szczególnie zwyrodniałą formą barbarzyństwa, którego coraz straszliwszą ewolucje obserwował z rosnącą grozą przez sześć lat wojny.
Podczas pobytu w Węgrowie, staje się świadkiem prowadzenia na egzekucję dziecka. Młody chłopczyk zostaje zatrzymany przez esesmana podczas próby kradzieży garści siana z magazynów przejętych przez Niemców. Karą ma być śmierć. Hosenfeld, sam ojciec pięciorga dzieci, nauczyciel z zawodu, rzuca się z płaczem na oprawcę: Przecież nie zabiję pan dziecka? Ale esesman nie ma skrupułów. Śmierć małego chłopca ma odstraszyć innych. Wyciąga broń, mierzy w Hosenfelda i krzyczy:, Jeśli nie znikniesz, to ciebie też rozwalimy. Zszokowany Hosenfeld długo nie mógł dojść do siebie, a kolejne wydarzenia, których był świadkiem utwierdzały go w przekonaniu, że nazizm jest zbrodnią.
W pobliskim Sokołowie Podlaskim, gdzie jego odział pilnuje kolei, przybywa pociąg pełen deportowanych Polaków z Wielkopolski. Hosenfeld wspomina: Z przodu kilka wagonów osobowych, a dalej długi ciąg wagonów dla bydła. Wszystko ścisłe wypełnione Polakami. Ci ludzie są w pociągu już trzeci dzień. (...) Nie mają nic do jedzenia. Policja przyszła i przepędziła ich z mieszkań. W 10 minut musieli opuszczać domy, pozostawiając wszystko poza najpotrzebniejszymi rzeczami. Ale co z dziećmi, co z dziećmi. (...) to nieszczęście rozdziera mi serce (...) robi mi się gorąco w duszy i chcę tych wszystkich nieszczęśników pocieszyć i prosić o przebaczenie, że Niemcy tak okrutnie się z nimi obchodzą. Tak niegodziwie, niemiłosiernie, okrutnie i nieludzko. Dlaczego wyrywa się tych ludzi z domów, skoro nie ma gdzie ich umieścić? W tym jest plan: mają być chorzy, biedni, bezbronni. Mają poumierać. Skąd się wziął ten diabelski plan? Jak można w ten sposób obchodzić się z ludźmi? Oczekujemy od siebie sprawiedliwości i mówi się, że nasze prawo do życia zostało zagrożone. A tu wtrącamy w nędzę miliony ludzi. Czyżbyśmy byli barbarzyńcami, jak nas opisują w gazetach całego świata?
Trzy lata później patrząc na płonące warszawskie getto Hosenfeld sam sobie odpowiada na to pytanie. Całe getto jest płonącą ruiną. Tak chcemy wygrać wojnę, co za bestie. Przez ten straszliwy masowy mord na Żydach przegraliśmy wojnę i ściągnęliśmy na siebie niezmywalną klątwę. Nie zasługujemy na miłosierdzie, wszyscy jesteśmy współwinni. Wstydzę się chodzić do miasta, bo każdy Polak ma nas prawo opluć.
Niezwykłe brzmią słowa o współwinie,,sprawiedliwego w tej Sodomie", gdy miliony jego współziomków w trakcie a zwłaszcza po przegranej wojnie, skutecznie uciszało swoje sumienie wygodna formułką:„Ja tylko wykonywałem rozkazy".
W mroźny dzień 15 grudnia 1939 roku deportowani Poznaniacy zostali wyrzuceni z wagonów w nieznanym im Sokołowie Podlaskim. Głodni i zziębnięci wyruszają szukając schronienia, ciepła, jedzenia, szans na przeżycie. Niektóre dzieci nie są jednak głodne: zjadły chleb, kiełbasę, ser. Przybyły pobliskiego Węgrowa niemiecki oficer z zgromadził ile tylko mógł żywności rozdał im wszystko.
Władysław Szpilman w ostatniej chwili, wyciągnięty z warszawskiego transportu ocaleje, ukrywany przez Polaków, przeżyje zagładę getta, powstanie warszawskie, a błąkając się po ruinach spotka Wilma Hosenfelda. Będzie miał więcej szczęścia niż pięć lat wcześniej mały chłopczyk z Węgrowa, jego Hosenfełd zdoła ocalić.
Paradoks, kiedy 17 stycznia w wyzwolonej Warszawie Władysław Szpilman świętuje pierwsze chwile wolności, dokładnie tego samego dnia Hosenfeld ją traci i nie odzyska aż do śmierci. Wzięty do niewoli przez Rosjan, po krótkotrwałym pobycie w obozie jenieckim w Polsce trafia w głąb ZSRR. Rosjanie, podejrzewając, że był oficerem wywiadu, poddają go długiemu, okrutnemu śledztwu. Aby ocaleć wysyła potajemnie do domu listę Polaków i Żydów, których ocalił podczas wojny. Liczy, że dobro wyświadczone podczas wojny, pozwoli mu wrócić do domu, do rodziny. Interwencje nie odnoszą skutku. Władysław, Szpilman, który dopiero wtedy poznaje nazwisko swojego wybawcy, interweniuje u szarej eminencji czasów stalinowskich samego Jakuba Bermana, bezskutecznie.
Okrutna ironia historii, Hosenfeld oskarżony o domniemane zbrodnie wojenne na ludności cywilnej podczas powstania warszawskiego, w 1950 roku dostaje wyrok śmierci zamieniony na 25 lat więzienia.
Przeżyje tylko dwa, wpółsparaliżowany po wylewie krwi do mózgu, załamany psychicznie umiera w obozie jenieckim pod Stalingradem 13 sierpnia 1952 roku.
Jego syn wspominał, że pracując przed wojną jako nauczyciel, gdy regułą w szkołach była kara chłosty, postępował ze swoimi uczniami niekonwencjonalnie i okazywał im wiele miłości. Pierwszoklasistów, gdy mieli problemy z czytaniem, brał na kolana. W kieszeni miał zawsze dwie chusteczki, jedną dla siebie, druga dla swoich zasmarkanych podopiecznych. Bardzo kochał własną rodzinę. Przez cały okres wojny wysłał 600 listów do żony, 208 listów do dzieci, kilkadziesiąt pocztówek z jenieckiego łagru. Wszystkie przesycone miłością i troską. Ta korespondencja szczęśliwie ocalała, podobnie jak jego wojenny dziennik.
1 września 1942 roku kiedy armia niemiecka zwycięsko parła zwycięsko na Kaukaz, a miliony Niemców upajały się wizją panowania nad światem napisał w nim: Dlaczego musiało dojść do tej wojny? Trzeba ludziom uświadomić, do czego posunęli się w swej bezbożności. Najpierw bolszewicy wymordowali miliony, żeby zaprowadzić nowy porządek. Było to możliwe tylko, dlatego, że odwrócili się od Boga i nauk chrześcijańskich, zaś narodowi socjaliści w Niemczech postępują dokładnie tak samo. Straciły na znaczeniu przykazania: nie kradnij, nie zabijaj, nie kłam. Z odrzucenia, tych Boskich przykazań wynikają wszystkie niemoralne zjawiska, jak chęć zysku, niemoralne bogacenie, nienawiść, oszustwo, rozwiązłość seksualna i upadek narodu. Bóg na to wszystko pozwala, nie przeszkadza tym siłom w panowaniu i pozwala zabijać wielu niewinnych ludzi, chyba tylko po to, żeby uzmysłowić ludzkości: beze mnie jesteście zwierzęcymi kreaturami, które przeszkadzają sobie wzajemnie i sądzą, że muszą siebie nawzajem wytępić. Nie chcecie pamiętać o przykazaniu Boskim,, kochaj bliźniego swego". Dobrze. Wypróbujcie przeciwne zalecenie diabła: nienawidźcie się nawzajem. Z Pisma Świętego znamy historię potopu. Co było przyczyną tej tragedii w początkach ludzkości? Ludzie porzucili Boga i musieli umrzeć. Winni i niewinni. Sami zasłużyli na ten sąd. Tak jest i dziś.
Dobry człowiek w złej wojnie po złej stronie. Proszę mi nie wysyłać Dziewiątek na żadne wojny. Pożytku z nich jako kilerow nie ma żadnych, a swoje i tak oberwą…
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 15 stycznia 2007, 12:46 przez
Zielony smok, łącznie zmieniany 1 raz.
9w8 ENFP
Nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra przewagą doświadczenia.
Ps. ( Jestem na dłuuuugim urlopie - nie odpisuję na PW, sorry )