Ceres pisze:Czy poziom zdrowia typu ma wpływ na bycie szczęśliwym, spełnionym, zadowolonym z życia, itp.?
Tzn. czy jest tak, że im wyższy poziom zdrowia, tym człowiek jest szczęśliwszy?
Czy ktoś na niskim, czy przeciętnym poziomie zdrowia może być naprawdę szczęśliwy?
Wydaje mi się, że tak, ale pytam, bo może się okazać, że nie mam racji.
Trzeba by najpierw wyjaśnić, czym jest szczęście (podałaś skojarzenia: spełnienie, zadowolenie z życia) - na to pytanie odpowiada każdy sobie sam. Dodatkowo, na różnych poziomach zdrowia odpowiedzi te mogą różnie wyglądać (wraz z rozwojem lub degradacją osobowości zmienia się u osoby jej definicja szczęścia/spełnienia/zadowolenia). Idealnie byłoby wprowadzić miarę "obiektywną" oraz "subiektywną", ale w przypadku szczęścia to jest to ciężkie zadanie.
Użyję więc - bardzo wąskiego - pojęcia szczęścia jako spełnienia/zaspokojenia swoich potrzeb emocjonalnych. I dodatkowo, dla łatwiejszego przekazu, spróbuję zobrazować na przykładzie pieniędzy:
Osobnik A niech będzie na wysokim poziomie rozwoju finansowego. Zarabia pensję "dyrektorską" - wystarcza mu na wszystkie możliwe potrzeby.
Niech nasz osobnik B będzie na średnim poziomie rozwoju finansowego. Tzn. niech zarabia średnią krajową. Starcza mu na opłacenie rachunków oraz podstawowe przyjemności - wakacje raz do roku, czasem piwko w barze z kumplami.
Osobnik C zaś niech zarabia pensję minimalną - ledwo starcza mu do pierwszego i nie stać go na żadne przyjemności, ale żyje.
Każdy z nich jest szczęśliwy - subiektywnie - na swoim poziomie życia, do którego jest przyzwyczajony. Czy jest szczęśliwy "obiektywnie" (tj. generalnie)? Nie - po prostu nie wie, co jest na wyższych poziomach więc nie potrafi tego ocenić. Gdyby B zaczął nagle zarabiać pensję dyrektorską, mógłby sobie pozwolić na przyjemności i doznania o których wcześniej mu się nie śniło. Podobnie w przypadku pana C - nawet średnia krajowa otworzyłaby przed nim możliwości, jakich wcześniej nie wyobrażał sobie - mógłby kupić o wiele więcej rzeczy.
Analogia z zarobkami jest o tyle dobra, że występuje jeszcze jedno podobieństwo: C (najmniej zarabiający) zwykle narzeka na swoje zarobki, gdyż czuje że nie pokrywają wszystkich jego podstawowych potrzeb. Generalnie jest nieszczęśliwy, wystraszony, niepewny jutra (bo nie może nic odłożyć na czarną godzinę). B jest zadowolony o tyle, o ile. Wie, że jakby spadł niżej, to byłoby kiepsko. Ale starań o wyjście wyżej też za często nie podejmuje - wystarczy mu sfera bezpieczeństwa, w której znajduje się obecnie. Ma świadomość tego, że pomimo zapewnienia sobie wielu rzeczy obecnym stanem rozwoju swoich finansów, nie jest w stanie zapewnić sobie przyjemności wyższego rzędu. Aczkolwiek nie pójdzie wyżej nie tylko dlatego, że nie chce, ale raczej dlatego - że nie wiedziałby, czego chce (bo nie wie, czego u góry się spodziewać, dopóki tam nie dojdzie). Osobnik A zaś jest w pełni rozwinięty finansowo, bezpieczny, bardzo zadowolony z życia gdyż zapewnione ma spełnienie wszystkich swoich potrzeb. Zwykle potrafi sobie wyobrazić jak to jest na poziomie B (po prostu odejmuje sobie część przyjemności, ale też zostawia jednak podstawowe spełnione), jednakże poziomu C zazwyczaj nie jest w stanie zrozumieć - bo tam występuje brak i bieda, których nie zna.
Na poziomie C ciężko jest zrealizować swoje potrzeby finansowe (emocjonalne), tak więc często łatwiejszą drogą niż wspięcie się wyżej - jest znalezienie sobie substytutu. I tak np. osobnik C może zacząć pić - przez trochę czasu po wypłacie na sobie ułudę szczęścia i przyjemności, przez resztę miesiąca będzie musiał żyć głodowo, zapożyczać się bądź żebrać - co pozwoli mu na uzasadnienie jego przekonania, że życie nie jest nic warte i że nie ma szczęścia.
Na poziomie B zapewnione jest wystarczające podstawowe zapewnienie potrzeb. Rzadziej znajduje się substytuty, skoro nie ma takiej potrzeby, jednakże wciąż są one obecne - ponieważ spełnione są potrzeby podstawowe, ale nie można sobie pozwolić na za dużo. Pojawia się wtedy ułuda "to co mam, zadowala mnie, i w sumie po co komu coś więcej". Zamiast podróży życia dookoła świata - pojedziemy na działkę do znajomych.
Poziom A zapewnia spełnienie wszystkich potrzeb, więc nie ma konieczności tworzenia sobie żadnej ułudy, nie ma potrzeby wynajdowania substytutów przyjemności.
Poziom A charakteryzuje się najmniejszą liczbą ograniczeń i największą liczbą możliwości, a także największą odpowiedzialnością.
Poziom C przeciwnie - jest tam największa liczba ograniczeń, najmniejsze możliwości, oraz minimalna odpowiedzialność.
Poziom B kształtuje się pomiędzy nimi.
Ciężko jest wejść na górę, nie wiedząc co tam jest. Każdy dąży do tego co zna i czego chce. Jeżeli czegoś nie zna - skąd może wiedzieć, że tego chce? Znamy swoją "definicję szczęścia" na naszym obecnym poziomie - potrafimy zapewnić sobie spełnienie naszych potrzeb, lub substytut spełnienia naszych potrzeb, w środowisku obecnym. Wejście poziom wyżej wiąże się ze zmianami - więcej potrzeb zostaje zaspokojonych, ale też wcześniej nieznane mogą się pojawić. Przejście pomiędzy każdym z poziomów nie może być (tak sądzę) wykonane zbyt szybko - potrzeba na zmianę czasu. Potrzeba czasu na zmianę paradygmatów, wedle których osobniki A, B i C żyją. Wszyscy znamy historie o tych C, którzy wygrali w totka i przez tydzień byli niczym bogaci A, ale wygrały w nich stare nawyki, przepuścili pieniądze i stali się na powrót C - zgodnie ze swoim skryptem życiowym którego nie potrafili w tak krótkim czasie zmienić. Znamy też przykłady milionerów A, którzy popadli w bankructwo - i stali się jak C - ale nie pozostali na tym stopniu rozwoju finansowego za długo i dosyć szybko odbili się od dna, dzięki temu że ich mentalność także nie zdążyła się na tym poziomie ustawić w tak krótkim czasie.
Ciężko jest wejść na górę także dlatego, że obawiamy się, iż tam wcale nie będzie dobrze (skoro tutaj nie jest, to czemu tam miałoby być? oceniamy wyższy poziom z punktu widzenia na którym sami siedzimy), oraz dodatkowo że nie udźwigniemy odpowiedzialności która tam jest wymagana (i znowu - oceniamy możliwości, które mamy na obecnym poziomie, zapominając że na poziomie wyższym zyskamy nie tylko większą odpowiedzialność, ale też i większe możliwości oraz mniejsze ograniczenia)
Mam nadzieję, że rozmyte i niemożliwe do dokładnego opisania definicje "szczęścia obiektywnego" oraz "szczęścia subiektywnego" dzięki porównaniu finansowemu nabierają jakiegoś kształtu. Dzięki nim można odpowiedzieć na zadane przez Ciebie pytania następująco:
- poziom zdrowia ma wpływ na własne odczucia odnośnie bycia szczęśliwym (ale nie znając innych poziomów, nie jesteśmy w stanie pojąć tego, czym jest szczęście na innym poziomie, stąd więc wprowadzam pojęcie szczęścia subiektywnego, odczuwanego na danym poziomie)
- uważam, że wraz ze wzrostem poziomu rozwoju osobowości rośnie poziom szczęścia - gdyż znikają ograniczenia nakładane przez nabytą osobowość (ego-ja) na pierwotną Jaźń
- ktoś na niskim lub średnim poziomie zdrowia może być naprawdę szczęśliwy - ale jedynie w ramach swojego wąskiego pojmowania szczęścia
@yusti, kappa: odnośnie kujonki... kujon podchodzi do nauki emocjonalnie, a nie inteligentnie (chłodno, obiektywnie), więc poradzenie sobie z tym problemem to właśnie użycie właściwego Ośrodka do rozwiązania danego problemu; Ośrodek Emocji nie powinien zajmować się sprawami należnymi Ośrodkowi Intelektu. Frustracja to także sprawa emocji, a nie intelektu (lub działania).